Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2012, 22:01   #18
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Gdy wrócił na dziedziniec zostało już naprawdę niewiele godzin do świtu, postanowił je jednak w pełni wykorzystać dając strudzonemu, poranionemu ciału choć trochę wytchnienia przed dalszą podróżą. Przez utratę krwi ledwo trzymał się na nogach. Gdy tylko dotknął głową wypchanego kocami worka służącego mu za poduszkę momentalnie zapadł w sen. Jego świadomość znów wypełniły tuziny przeplatających się chaotycznych wizji i niewyraźnych, zamazanych postaci. I ponownie jeden ze snów wybił się ponad inne, prezentując się tej jednej nocy w bardziej klarownej formie. Zobaczył siebie, przyklękniętego w skupieniu przed tajemniczymi wrotami złożonymi z dziewięciu koncentrycznych kręgów. Całość wyglądała jak starożytna układanka-zagadka. Na każdym z kręgów dostrzegł multum przeplatających się, ułożonych chaotycznie sentencji w niezliczonych żywych i martwych językach. Wśród nich widać było dziesiątki dziurek od kluczy, kamiennych pokręteł okraszonych symbolami i mistycznych układanek złożonych z wypukłych, ruchomych elementów. Wokół niego, na stopniach tytanicznych schodów prowadzących ku wrotom rozłożone stały trzy artefakty. Sypały miriadami iskier za każdym razem, gdy w stworzone przez nie ochronne pole uderzały wrogie, szalejące wokół niego energie. W końcu wrota rozwarły się, a jego postać oświetlił krwistoczerwony blask wyłaniający się ze środka.

Gdy się obudził, było już prawie południe. Dostrzegł, że był pieczołowicie przykryty najlepszym kocem jaki mieli w zapasach. Koło niego klęczała Drusilla, starannie ufryzowana i w ofiarowanych im kolczykach. Podała mu miskę parującej zupy zrobionej zapewne z ostatnich świeżych warzyw jakie pozostały im na stanie. Betty stała dużo dalej, przy wejściu do fortu, rozglądała się bacznie po okolicy, jakby stała na czatach.
- Josephie... - zaczęła Drusilla miękkim, ciepłym tonem, zachęcając go gestem do skosztowania zupy. - Wiesz, że cię bardzo cenimy jako przyjaciela i ostatnio też jako naszego wybawcę. - chrząknęła, jakby krępowała się tego, co zaraz ma powiedzieć. - Rozmawiałyśmy o tym dużo z Betty i sądzimy, że... szczególnie po tym co dla nas zrobiłeś... Powinieneś wiedzieć, iż z Betty nie jesteśmy osobami, za które się podajemy...
Spojrzała na towarzyszkę, jakby szukając u niej brakujących słów. Betty jednak uparcie zajęta była przeczesywaniem wzrokiem terenu. Może po prostu nie chciała patrzyć w ich stronę.
- Niedługo dotrzemy do większych miast i nie będziesz już z nami bezpieczny. Lepiej więc byśmy się dla twojego bezpieczeństwa rozstali. Nie chcemy byś ucierpiał z naszego powodu...
Popatrzyła mu z żalem w oczy. Przez chwilę chciał im opowiedzieć własną historię, podzielić się z nimi wszystkim. Przez chwilę. Gdy jeszcze opary snu nie ulotniły się z jego mózgu. Potem już błyskawicznie grał ponownie swoją rolę. Nie ufaj nikomu. Ostrzeżenie z poprzedniego życia. Z drugiej strony samotność była zła i niebezpieczna. Jak godził to wcześniej? Zerknął na kobiety, odpowiadając na spojrzenie.

- Wiem, że nie jesteście. Nie kryjecie się z tym wcale aż tak dobrze. Nie wiem kto może mi zagrozić gdy jestem z wami... - ściszył głos - ...ale ja sam również chyba jestem ścigany. Przy złocistych wzgórzach pojawiły się pewne... istoty. Dlatego nie chciałem wtedy wracać do wioski. Nie wiem czym są, bo wydawało mi się, że nie są ludźmi. Czy to sprawia, że jesteśmy kwita?
To był bardzo niewielki urywek wszystkiego, ale każde kłamstwo musiało być barwione prawdą.
- Może faktycznie nie jesteśmy w tym najlepsze... - wyraźnie się zasępiła. - Ale nie robimy tego dla siebie...
Spojrzała zamyślona w stronę barwnych ptaków krążących wokół wieży.
- O jakich istotach mówiłeś?
Wzruszył ramionami, nie mając pojęcia jak to ująć. Być może nie powinien w ogóle o tym wspominać.
- Całych w dziwnych płytowych zbrojach, takich, na widok których przechodzą ciarki po plecach. Nie mam pojęcia jak opisać je dokładniej, widziałem je tylko raz. Dowiedziałem się, że mnie szukają, ale nie wiem dlaczego.
Powoli pokiwała głową, przywołując gestem Betty do siebie.
- Faktycznie, widać, że nie pochodzisz z tych stron. Te istoty, które opisujesz...
- Zna je niemal każdy mieszkaniec Cheliax - wcięła się Betty.
- To Piekielni Rycerze. Ludzie, służący rodowi Thrune... i ich mrocznym sprzymierzeńcom. Choć ciężko stwierdzić na ile nadal są ludźmi...
- Oficjalnie nazywają ich tu Strażnikami Porządku
- dodała druga krzywiąc się boleśnie. - Najwyraźniej nieźle podpadłeś klasie rządzącej Cheliax.
- Co wskazuje na to, że możemy mieć tych samych wrogów
- podsumowała Drusilla.
Spojrzały porozumiewawczo na siebie.
- My również nie pochodzimy stąd. Przysłano nas, bo w Cheliax zaczynają dziać się coraz bardziej niepokojące rzeczy.
- Ród Thrune urósł w siłę do tego stopnia, iż nie musi już nawet ukrywać swoich paktów z piekielnymi istotami.
- I mówi się, że są już niemal gotowi do wojny...

Nowością było dla niego wszystko prócz nazwy "Cheliax". Jeśli ścigało go tutejsze prawo... Nawet nie chciał myśleć, co to oznaczało. Ale otwarte pojawienie się w jakimś mieście byłoby nie do końca mądre.
- Nie... nie wiem dlaczego mnie ścigają. Być może powodem jest coś, co zrobiłem jakiś czas temu, ale nie mam ochoty dać się złapać i spytać co. A wy? Zostałyście wysłane, to rozumiem, ale dwie samotne kobiety? Macie talenty... handlowe, ale gdyby przyszło co do czego... Jak zamierzacie... zresztą nie powinienem pytać.
Zasępił się, nie wiedząc czy warto mówić coś więcej. W końcu znał je tylko kilka dni.

Nie ufaj nikomu. Te trzy słowa bez przerwy kołatały się po jego głowie.
- Nie wysłano nas byśmy we dwójkę obaliły imperium Cheliaxu! - oburzyła się Betty. - Mamy póki co tylko słuchać i obserwować, a to akurat "samotnym kobietom" przyzwoicie wychodzi. - wydęła usta. - Poza tym nie jesteśmy całkiem bezbronne. Drusilla ma pewne talenty... magiczne, choć nadal się uczy i różnie z tym bywa...
- No i przecież mamy mężczyznę do obrony
- dodała druga miękkim głosem, spoglądając przyjaźnie na Davida.
- Którego chcecie się pozbyć dla jego własnego bezpieczeństwa - David odezwał się podobnie miękkim głosem, patrząc podobnie przyjaźnie. A potem mrugnął.
- Mogę wam towarzyszyć, jeśli nie boicie się, że przyciągnę wrogów. Przynajmniej do czasu, gdy znajdę jakiś nowy cel podróży - jeśli węszyły wśród tych, którzy go szukali... to mógł nie znaleźć lepszej okazji do tego, by dowiedzieć się jak najwięcej ze swojej przeszłości.
- Chciałyśmy się pozbyć, zanim dowiedziałyśmy się, że jesteś w jeszcze gorszej sytuacji niż my - zripostowała Betty. - Ale skoro wszyscy już wkrótce możemy wylądować w salach tortur rodu Thure, to równie dobrze możemy zwiększyć nasze szanse na przeżycie współpracując.
- W takim razie ruszajmy ku Źdźbłom i dalej do Macini, tam powinien czekać nasz kontakt. Jeśli będziesz chciał to pomoże ci opuścić Cheliax.
- Zastanowię się, być może zechcę najpierw się dowiedzieć, dlaczego mnie ścigają. W drogę więc. W większej osadzie możemy sprzedać trochę rzeczy, muszę też dokupić strzał i opatrunków. Jakoś szybko się kończą.
 
Sekal jest offline