Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-03-2012, 13:49   #11
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Musiał się spieszyć, przed domem słychać już było kroki pierwszych wracających z modłów mieszkańców. Zeskoczył miękko na ziemię, gdzieś na tyłach domu. Kot śpiący na pobliskiej beczce skierował na niego zaspany wzrok. Zjeżył się groźnie, sycząc ostrzegawczo. Nie. Zwierzęta zdecydowanie za nim nie przepadały. Zignorował wrogo nastawionego futrzaka i szybko zniknął w zaroślach za posiadłością. Odczekał aż ludzie pozamykali się znowu grzecznie w domach i zakradł się do stodoły, chcąc zaspokoić swoją ciekawość. W środku jednak nie było już nic ciekawego. Stodoła, jak stodoła. O tajemniczym zebraniu świadczyły już tylko liczne ślady butów w przysypanym sianem klepisku. Cokolwiek miejscowi tam wcześniej robili, dokładnie po sobie posprzątali.

Na jeden dzień jednak starczyło mu już wrażeń. Znalazł sobie wygodne i dobrze kryte miejsce w jednym z budynków gospodarczych oddalonych od samej osady, skosztował trochę kradzionych specjałów, poprawił opatrunek, po czym wreszcie walnął się spać, mając świadomość, iż większość nocy była już za nim, więc pierwsze promienie słońca obudzą go całkiem niebawem.

Podobnie jak w ostatnich tygodniach śnił dużo i chaotycznie. W jego myślach pojawiały się niewyraźne zamglone widoki nieznanych mu miejsc i okryte cieniami obce twarze, gwałtowne wydarzenia, ogłuszające dźwięki, intensywne emocje - jednak nadal nic konkretnego i czytelnego, poza jedną sceną. Czuł w ustach krew i brud, nad sobą miał falujące korony drzew, w oddali słyszał niewyraźne, przytłumione szczekanie. Obrócił się boleśnie, czując jak jeszcze więcej krwi wylewa się z jego zdruzgotanego ciała. Dopiero po chwili udało mu się ustabilizować wzrok i uchwycić nim warczącego na niego groźnie czworonoga, to był Tack! Zobaczył swój pokrwawiony palec unoszący się w stronę zwierzęcia. Był na nim odnaleziony pierścień. Usłyszał siebie wypowiadającego charczącym głosem słowa brzmiące jak indemnalokis, po czym wszystko zaszło ciemnością. Ostatnim, co poczuł, był ciepły, wilgotny język liżący jego policzek.

Obudziły go pierwsze promienie letniego poranka. Dźwignął się z siana rozglądając bacznie po otoczeniu. W oddali usłyszał głos mężczyzny kierującego głośne słowa do stada owiec. Zadźwięczały dzwoneczki, rozległo się meczenie. Trzeba było się zbierać. Wymknął się po cichu, przedzierając się na przełaj przez parę pobliskich poletek, po czym dostał się na trakt. Czekał jakiś czas przy usypanym z kamieni murku, obserwując użytkowników drogi i próbując wytypować tych, którzy mogliby nadawać się na kompanów do dłuższej podróży, bądź wartościowe źródło informacji. Wreszcie zobaczył to czego szukał. No... mniej więcej.


Wyładowany beczkami wóz powożony przez dwie młode, roześmiane niewiasty zatrzymał się zaraz przy nim.
- O! Betty, spójrz na tego mężnego myśliwego! - dziewczyna tyknęła koleżankę, wskazując z chichotem Davida.
- Z pewnością jest spragniony! - oceniła fachowo Betty, serwując nieznajomemu czarujący uśmiech.
- Panie, zechcecie może uraczyć się naszym wyśmienitym młodym winem?
- Najlepszy gatunek po tej stronie Sedny!
- Tylko z najdorodniejszych, dojrzewających na słońcu winogron!
- Jedyne dwa srebrniki za butelkę!
 
Tadeus jest offline  
Stary 14-03-2012, 16:38   #12
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
David dawno z nikim nie rozmawiał, w zasadzie prócz gadania ze staruszkami, którego dużo nie było, to nie pamiętał kiedy ostatnio otworzył do kogoś usta. Tej części swoich możliwości jeszcze nie znał. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Ciekawe kiedy ostatnio miał kobietę? Same niewiadome. Spróbował zrobić coś więcej. Swoim słowom nadał inny akcent niż ten, którym posługiwali się staruszkowie czy ludzie z wioski.
- Wcześnie jeszcze, za wcześnie na wino. Co jeśli sarna mi umknie? Powiedzcie lepiej moje panie, dokąd zmierzacie? Nietutejszy jestem.
- Widać, żeście nietutejsi!
- odparła z rozbawieniem towarzyszka Betty.
- Ano widać i słychać od razu! Toż w naszych stronach każdy wie, iż łyczek dobrego wina o poranku odgania wszelkie choroby i troski, a i ręka na orężu pewniejsza będzie! - zachichotała.
- Poza tym, zawsze można zostawić buteleczkę na odpowiednią okazję. Młode co prawda nie pasuje zbytnio do dziczyzny, ale mamy tu z tyłu jeszcze flaszkę zacnego czerwonego z poprzedniego roku...
Wszystko wskazywało na to, że dziewczyny miały prawdziwą żyłkę handlowca i nie przejdą do innych tematów póki nie dobiją targu.
- No zróbcie nam przyjemność i kupcie chociaż z buteleczkę, inaczej nasz papo znowu nam gadać będzie, żeśmy niedojdy i lepiej byśmy w polu pracowały!

Z ciekawością przyjrzał się im bliżej. Jeśli utrzymywały się z handlu, to musiały wiedzieć dużo o okolicy. Za informacje już musiał płacić nie raz, bo teraz jedną ręką wziął butelkę, a drugą, przesuwając monetami pomiędzy palcami, przekazał dziewczynom cztery srebrniki. Odrobina popisywania się pospólstwu. Tak, on zdecydowanie nie należał do zwykłych parobków.
- Dwie za wino, a dwie za opowieść. O okolicy, tutejszych miastach i tym, gdzie i jak przebiega ten trakt. I o lasach. Można tu polować, czy zgodę osobną trzeba?
Ostatnia kwestia była mu kompletnie zbędna, ale przypomniał sobie w ostatniej chwili o graniu swojej roli.
- Jaki hojny... - westchnęła Betty z zachwytem, chowając pieniądze w gorset. - Widać, że musicie być prawdziwie udanym myśliwym, skoro stać was na płacenie srebrem za pogaduchy.
Jedna z nich usiadła na boku wozu, druga zaś zeskoczyła na trakt furkocząc kiecką.
- Tu jesteśmy. - wskazała naprędce wynalezionym badylkiem punkt w piachu. - A tak idzie trakt... - pociągnęła linię w dół. - Tu są Wrzosy, Zielone Płotki, Puste Źdźbła, a na samym końcu port Macini. Po odwiedzeniu pobliskich wsi wybieramy się do Źdźbeł, skąd co tydzień wyruszają karawany do portu. Samemu tam się nie jeździ. - dodała poważnie.
- A o polowaniu w lasach nic nie wiemy - dodała Betty z wozu, przebierając już trochę znudzona nogami.
- A czemu właściwie taki tkwicie przy trakcie jak ten snopek zboża?
- Bo tylko tu można spotkać takie piękne panie - zaśmiał się i skłonił lekko. - Ale ja to ja, tutaj trakty muszą być bardzo bezpieczne, jeśli tylko we dwie po wsiach jeździcie. Pasażera do ewentualnej pomocy może nie potrzebujecie?

W jego tonie brzmiało pewne rozbawienie, ale jednocześnie nie spuszczał wzroku z kobiet. Głównie dlatego, by się przekonać, jak ta cała parodia zagubionego myśliwego mu wychodzi.
- Sioła blisko siebie, blisko traktu? Albo gospody chociaż? Czy lepiej zapasy jedzenia ze sobą nosić? Pewnie dla was to dziwne pytania, ale w moich stronach zwyczaje inne. I wolałbym nie upolować zwierzyny, co do jakiegoś pana tutejszego należy, kłopoty mi niepotrzebne. Ach byłbym zapomniał. Joseph mi na imię.
Nawyk podawania złego imienia to najwyraźniej także pozostałość z poprzedniego życia. Miał nadzieję, że te kobiety to wiedzą poza tutejsze okolice nie sięgają, bo jego własna wiedza była zupełnie zerowa i opierała się wyłącznie na ewentualnym kłamstwie.
- O, patrzcie go jaki chłop mocarny! - prychnęła Betty. - Myśli żeśmy zupełnie bezbronne, bo pod kieckami nam wacki nie dyndają!
- Betty...
- No co! Ja już mu pokaże!
- gwałtownie wyciągnęła spod halki nóż, machając nim jak cepem w powietrzu.
- Betty...
- No dobrze, już dobrze...
- schowała posłusznie broń i uśmiechnęła się potulnie jak skarcone dziecko.
- Moja siostra czasem przecenia swoje możliwości... Jednak prawdą jest, iż w tych okolicach żyją miłujący pokój ludzie i jeszcze nic nam się tu złego nie wydarzyło... Pasażera z chęcią weźmiemy, jednak wpierw musimy zajechać do Złocistych Wzgórz, sprzedać trochę wina.
- A te ludziska tutaj nigdy nie mogą się zdecydować, więc ciągnie się to zawsze godzinami...
- przewróciła oczami.
- No chyba, że nasz pasażer Joseph kupiłby jeszcze trochę buteleczek, to od razu byśmy mogły ruszyć dalej na południe...
- Kupiłby?
- uśmiechnęły się czarująco.

- I co ja z tym potem zrobię, toż wszystkiego nie wypiję, a i nosić nie idzie!
Roześmiał się także, ale wcale do śmiechu mu nie było. Nie mógł się tam pojawić, czekanie natomiast zapowiadało się strasznie nudno. I tak już jednak przepłacił mocno za jedną butelkę i choć jak dotychczas jego zdolności pozwalały zyskiwać całkiem dużo, to nie miał większej ochoty tracić na to więcej monet.
- Złociste Wzgórza już widziałem, to tylko kilka domów - wzruszył ramionami, wykazując brak zainteresowania. - Ile butelek macie nadzieję tu sprzedać?
Jedno go tylko martwiło. Gdy powiedzą głośno o spotkanym na trakcie "myśliwym" to skończy się na podróży pieszo. Jeśli miałby kupić, to potem musiałby sprzedać. Nie znał jeszcze swoich możliwości targowania się, ale niewątpliwe były mniejsze od zdolności dwóch cycatych dziewczyn. *
- Toż nosić nie będzie trzeba, podwieziemy! - uśmiechnęły się zachęcająco.
- We Wzgórzach najczęściej i tak dużo nie kupują... tak z sześć butelek.... A sześć to przecież wypić można i w dwa dni... Szczególnie w dobrym towarzystwie!
- I przy okazji będziemy miały czas, by o tych wszystkich wioskach i gospodach poopowiadać, co was tak interesowały...
- I o innych rzeczach, które was może po drodze zainteresują...

"Joseph" udał, że się zastanawia.
- Mogę dorzucić jeszcze sześć srebrników, za trzy butelki. I pomóc sprzedawać w innych wioskach, tym bardziej opornym. Na przykład zazdrosnym o wasz wdzięk kobietom - uśmiechnął się chytrze. - Możemy nieco zmienić kilka butelek, sprzedam je jako trunek z obcych stron. Ludzie słysząc mój akcent nawet się nie zorientują, że wino smakuje praktycznie tak samo.

Na tym także ostatecznie stanęło. Teoretycznie pozbył się dziesięciu sztuk srebra, ale zdobył transport i informacje, których potrzebował. Jego brak pamięci zamazał także znajomość świata, a David uważał, że ta mu się jak najbardziej przyda. Druga z kobiet przedstawiła się jako Drusilla, ale łotrzyk nie potrafił ich przejrzeć. Choćby fakt, że dopiero po dwóch dniach podróży odkrył, że obie są mężatkami, tyle, że noszącymi swoje miedziane obrączki na łańcuszkach zawieszonych na szyi i ukrytych pod ubraniem. Zaalarmowało go to lekko, ale miał wrażenie, że tak było prawie ze wszystkim. Niewiedza przytłaczała, tym mocniej, im mocniej starał się ją ignorować. Nic nie wiedział, a pytać się bał, bo pytania rodziły podejrzliwość. Także z kobietami rozmawiał, choć raczej można powiedzieć, że on pytał a one odpowiadały. Starał się także pozostawać przy tematach, o których wspomniał na początku, pytając o miejsca i ludzi, ewentualnie o zwyczaje. Nieco także o religię, choć wisiora nie pokazał, sądząc, że to właśnie symbol jakiegoś bóstwa. Głowę miał całkiem wyczyszczoną.

Pozostały jednakże umiejętności i odruchy, które testował nawet z dużą dozą ryzyka. Dowiedziawszy się nieco o winach, przełożył to na sprzedawanie ich jako wyrobu egzotycznego. Nie robił tego jednak tak oficjalnie jak dziewczyny, one i tak zgarniały odpowiednią klientelę. On wyszukiwał osoby trochę lepiej ubrane, a także kobiety, których nie interesowały ładne buźki sprzedających, a potem podawał się za handlarza z bardzo daleka, który właśnie sprzedaje ostatnie sztuki swojego wyrobu, w drodze do portu, z którego miał odpłynąć do siebie. Naśladowanie akcentu, podawanie się za kupca, blef, to wszystko mu wychodziło. Gorzej było z samą sprzedażą, rzadko udało mu się wytargować więcej niż dwa srebrniki na sztuce. Ale dzięki temu kobiety sprzedawały więcej. A on dowiadywał się czegoś nowego o sobie. Nie próbował w tym czasie niczego niebezpiecznego, nawet jeśli nadarzała się okazja, aby coś zdobyć za darmo. Na to prawdopodobnie przyjdzie jeszcze czas, gdy już dotrą do gęściej zaludnionej okolicy.
Raz natomiast spróbował jeszcze swojego pierścienia, podobnie jak we śnie, kierując go na psa w jednej z wsi i wypowiadając zapamiętane słowo. Wyglądało to śmiesznie, ale wtedy musiał zrobić to z jakiegoś powodu. Musiał się dowiedzieć z jakiego.
 
Sekal jest offline  
Stary 14-03-2012, 23:47   #13
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Rozdział II: Młode wino


Dziewczyny chętnie odpowiadały na niemal wszystkie jego pytania, szczególnie po tym, jak udowodnił, że radzi sobie w sprzedaży. Dzięki pomocy jego giętkiego języka i subtelnym mistyfikacjom pozbywali się towaru znacznie szybciej niż przewidywali, co przekładało się na ogólna poprawę nastroju i pełne kiesy, które pozwoliły im nawet trochę zaszaleć i kupić parę porcji zacnego jadła. Przewijali się więc tak w całkiem komfortowych warunkach przez malownicze wzgórza, mając pod dostatkiem i jadła, i przednich trunków, i pięknej pogody. David musiał też przyznać, iż dziewczyny, mimo że zamężne, wcale nie stroniły od flirtów i subtelnego kuszenia, którego sam często stawał się celem. Przy jednym z postojów, udając iż nie widzą, jak im się przygląda zrzuciły z siebie ubrania i wskoczyły nagutkie do pobliskiego potoku, rozpryskując figlarnie wodę. Tym jednak, co głównie rzuciło się w oczy Davidowi, poza oczywistymi urokami, były wypalone na ich łopatkach znaki, takie, jakimi znakuje się bydło. Te akurat przedstawiały świecę wokół której wił się wąż.

Nie był to jednak jedyny temat, o którym nie za bardzo chciały mówić. Drugim była religia. Dostrzegł, iż była to mniej niechęć do zdradzania sekretów, a bardziej wychowanie - w tych stronach najwyraźniej o niektórych rzeczach się po prostu nie mówiło. Może po to, by nie ściągnąć licha?

Przynajmniej rozgryzł wreszcie działanie tajemniczego pierścienia. Po wypowiedzeniu komendy i wskazaniu zwierza przedmiot rozbłysnął słabym zielonym blaskiem, a chwilę potem bestia już merdała ogonem zaciekawiona w pozytywny sposób łotrzykiem. Nie starczyło tego może, by psina od razu go pokochała, ale przynajmniej nie reagowała automatycznie agresją, jak większość zwierzaków, na które natrafiał. Gdy dziewczyny nie patrzyły potraktował nim też konia, który stawał się niespokojny, gdy łotrzyk zbliżał się do kozła.

- Ha, pozostaje nam więc tylko legnąć na mchu pod gwieździstym sklepieniem, jak te nimfy albo inne leśne dryjady! - Skomentowała z rozbawieniem Betty brak miejsca w zajeździe.
- Taaa - przewróciła oczami Drusialla. - A wcześniej zrzucimy giezła i pohasamy po polanie w świetle księżyca?
Faktycznie wszystko wskazywało na to, że jedyny cywilizowany nocleg w okręgu parudziesięciu kilometrów był zajęty po brzegi. Nawet gdyby nie był, to Davidowi nieszczególnie podobali się zbrojni, którzy, sądząc po licznych koniach wepchniętych do stajni na tyłach, postanowili tłumnie przenocować w przybytku. W ogóle im dalej od Złocistych Wzgórz tym więcej widać było wszędzie strażników dróg, żołnierzy i innych wszelakich państwowych stróży porządku. Nic dziwnego, że było tam tak bezpiecznie, skoro nie dało się splunąć nie trafiając kogoś, kto może nas za to aresztować.
- Moglibyśmy też wrócić do tych ruin, które mijaliśmy parę chwil temu - zaproponowała Drusilla, niszcząc wizję o noclegu na łonie natury. - Może to i nie luksusy, do jakich przywykły osoby o naszym statusie... - prychnęła. - Ale ściany wydawały się szczelne, a i daszek jakiś był.
Faktycznie, ruiny zamków i posiadłości były następnym z charakterystycznych cech tamtejszego krajobrazu. Wszędzie ich było pełno. Ponoć jeszcze sto lat temu całym krajem wstrząsały konflikty szlacheckich rodów - większość z nich tych konfliktów nie przetrwała. Dużo gadało się o tym, że w wielu z nich nadal tkwiły ukryte skarby ich dawnych właścicieli.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 16-03-2012 o 19:54.
Tadeus jest offline  
Stary 15-03-2012, 09:41   #14
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Taka podróż, nawet jeśli nie próbował w żaden sposób wykorzystać flirtów kobiety, podobała mu się znacznie bardziej niż samotna. Wnioskował z tego, że mimo wszystko nie był zamkniętym w sobie samotnikiem, a może właśnie to utrata pamięci zmieniła tę jego cechę. Ciało i umysł wciąż wysyłały bowiem sygnały ostrzegawcze, gdy chciał powiedzieć za dużo, albo trochę zachciewało mu się pleść ozorem po wypiciu nieco za dużej ilości wina. Alkohol zresztą odstawiał szybko, zaburzał koordynację i otumaniał, David natomiast wolał mieć to zupełnie sprawne. Było to strasznie frustrujące, bo wciąż nie miał najmniejszego pojęcia dlaczego tak się dzieje. Nazwy i opisy przedstawiane przez kobiety nie otwierały nic w pustce, którą odczuwał, nie przywoływały żadnych obrazów. Robiły to tylko sny, choć żaden z nich nie był już tak dokładny, jak ten z pierścieniem.

Oswajacz zwierząt. Ciekaw był, jakie ograniczenia ma ten pierścień, ale nie chciał ich sprawdzać. Jego moc wcale bowiem nie musiała być odnawialna. Był zdecydowany użyć go do testu jeszcze tylko raz - na jakimś człowieku, choć najlepiej pijaku, na kimś, kto nie mógłby zareagować porywczo i pochopnie na jego zachowanie. No i gdy nie będzie w pobliżu straży, więc chwilowo to odpadało. Ilość żołnierzy była wręcz przytłaczająca.
A on nadal nie wiedział dlaczego.
Tak samo jak nie wiedział kim są kobiety, ale pogodził się z tym. Tajemnica za tajemnicę. One były takimi samymi zamężnymi i grzecznymi handlarkami, jak on był myśliwym.
Widząc tylko żołdaków i zapchaną karczmę, nie zastanawiał się nawet chwilę.
- Chętnie przyjrzę się z bliska starym ruinom. Takie miejsca bywają fascynujące. Jeśli znajdę jakiś skarb, to na pewno się podzielę z pięknymi paniami.
Zaśmiał się, sprawdzając jeszcze zapasy. Mieli wystarczająco. Lato także zachęcało do takich rzeczy, choć Davida ciągnęło tam z zupełnie innego powodu. Tego wieczora nie miał zamiaru wypić nawet łyczka wina. Z tym, że fascynowały go ruiny wcale nie przesadzał. Coś mu mówiło, że to kolejne miejsce, w którym może się odnaleźć i przypomnieć kilka innych swoich umiejętności.
 
Sekal jest offline  
Stary 15-03-2012, 20:52   #15
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Poszło trochę ciężej niż się spodziewali. Szczyty ruin niby widać było od strony traktu, ale by dostać się do nich trzeba było przeprawić się całkiem spory kawałek przez pobliski las. Na szczęście dzięki udanej sprzedaży ostatnich dni znacznie odciążyli wóz. Nie zapadał on się więc zbytnio w miękkiej ściółce pokrywającej ledwo dostrzegalny prześwit, który parędziesiąt lat temu pewni był drogą odbijającą od głównego traku.

Musieli przyznać, że zamek prezentował się całkiem przyzwoicie. Masywne kamienne ściany w dużej części przetrzymały próbę czasu, zapadły się tylko tam, gdzie dawno temu uderzała w nie wroga broń oblężnicza. Wjechali na dziedziniec przez szeroką wyrwę w murze. Kamień przy jej krawędziach wydawał się nadtopiony, jakby w ataku używano bardzo potężnej magii. Niewątpliwie było to ciekawe świadectwo dawnych czasów, ale nie dla historii tam przybyli... A przynajmniej nie dla jej teoretycznego aspektu.

Dziewczyny zaczęły rozkładać obóz, podziwiając z fascynacją stada pięknych barwnych ptaków, które wybrały sobie ruiny za dom. Wyglądało na to, że główne gniazdo miały w najwyższej z trzech zdobiących blanki wież. Nie dało się tego jednak w żaden sposób sprawdzić, schody do niej były bowiem zupełnie zrujnowane.
- Ach, jakie one piękne... - niewiasty nie mogły wyjść z podziwu, obserwując z zachwytem szybujące majestatycznie istoty. Ich pióra zdawały się lśnić wszystkimi barwami tęczy. Najwyraźniej przybysze ptakom wcale nie przeszkadzali, zachowywały się bowiem zupełnie swobodne.
- Gdybyś nas naprawdę cenił... - zaczęła Drusilla podchodząc lekkim krokiem do Davida i robiąc wielkie oczy. - To zdobyłbyś dla nas kilka takich pięknych piór!
- Coś mi się zdaje, że jemu teraz nie pióra w głowie - zagadała Betty z boku. - Patrzaj jak mu wzrok po wszystkich zakamarkach bładzi, niewątpliwie skarbów szuka!
Obie zachichotały.
- Ach, Josephie, Josephie... - jasnowłosa poklepała go po ramieniu, kładąc na nim głowę. - Toż tu pewnikiem całe zastępy poszukiwaczy się przewinęły, nawet złamanego miedziaka tu nie znajdziesz...

Faktycznie stare ślady na dziedzińcu świadczyły o tym, iż w ubiegłych miesiącach wielokrotnie paliły się tam ogniska. Josephowi zupełnie nie chciało się wchodzić na wieżę, głównie z powodu braku schodów oczywiście. Miał linę, być może także znał podstawy wspinaczki, ale dla głupich piór nie zamierzał ryzykować. Nie żeby był odporny na wdzięki kobiet, raczej znacznie bardziej od ich wdzięków interesowało go własne zdrowie. No i rana na ramieniu też się jeszcze nie zaleczyła, co praktycznie wykluczało kwestie jakiejkolwiek wspinaczki. Co innego zwiedzanie pozostałych zakamarków zamku.
- Miedziaka może nie znajdę, ale poznam kawałek historii. Takie ruiny zawsze miały w sobie coś fascynującego, nawet jeśli przeszukiwali je już inni.
Dziewczyny zgodnie westchnęły.
- I weź tu do takiego gadaj! Jak się raz chłop uprze, to nic do niego nie trafi! - skwitowała Betty załamując ręce.
- Daj mu... A nuż znajdzie coś ciekawego?
- Znajdzie, a jakże! Kupy po tych co tu nocowali i niechybnie się wypróżniali po kątach!

- Betty!
W końcu przestały się sprzeczać i zabrały się za przyrządzanie kolacji, dając łotrzykowi trochę wytchnienia.
- A i jeszcze coś! - rzuciła mu na odchodnym Betty. - Może by wytrawny myśliwy tak wreszcie zaprezentował swoje umiejętności i upolował nam jakiegoś smacznego zwierza na kolacje, co?

Końcówki już jednak nie słyszał, zagłębił się bowiem w mroku opuszczonych korytarzy i komnat, zabierając uprzednio latarnie z wozu. Już po pierwszych chwilach zauważył, że nie będzie to prosty spacer. Sufity w wielu miejscach wyglądały tak, jakby zaraz miały się posypać. O tym, iż jest to całkiem prawdopodobne świadczył szkielet jakiegoś małego ssaka przytrzaśnięty pod kupką odkruszonych kamieni. Podłogi też nie wyglądały zbyt pewnie, gdzieniegdzie widać było w nich szczeliny, przez które wiało ciężkie powietrze gdzieś z zamkowych piwnic. Pozwalając prowadzić się intuicji trafił w końcu do dolnych komnat, łączących się zapewne kiedyś z podziemiami, obecnie przejście było zasypane tonami kamieni. Obok w ścianie zauważył jednak niewyraźną szczelinę, najwyraźniej korzenie drzew rosnących wokół twierdzy nadkruszyły przez dziesięciolecia budulec ściany, tworząc wąski przesmyk. Czy by się tam prześliznął? Przejście wyglądało na naprawdę bardzo wąskie i ciężko było stwierdzić jak daleko prowadzi szczelina, głupio byłoby się zablokować gdzieś w połowie.

Zdjął z siebie większość rzeczy, w tym łuk i zbroję, ale ledwie zaczął się przeciskać, a już doszedł do wniosku, że szpara jest zdecydowanie za mała. Nie ryzykował więc, wycofując się i klnąc pod nosem. Z powrotem włożył na siebie wszystko i rozejrzał za innymi przejściami. Do tego był zwyczajnie za duży.

Niestety, zamek nie krył dostępnych dla niego tajemnic. Nieco zawiedziony wyszedł na zewnątrz. Miał zamiar jeszcze poudawać, że idzie zapolować na jakąś zwierzynę, ale najpierw zbliżył się do ogniska.
- Zasypane, niestety. A szczelina, którą znalazłem, za mała. Trzeba poczekać aż się powiększy, albo ja zmaleję. Może za kilka lat...
Odpowiedziała mu tylko cisza. Oślepiony blaskiem buzującego ognia dopiero po chwili zauważył, że przy ognisku leżały tylko skromne worki zapasów i puste koce. Po dziewczynach nie było śladu.
- Szlag.
 
Tadeus jest offline  
Stary 16-03-2012, 15:14   #16
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Mimowolnie położył dłoń na sztylecie. Nie myślał nad tym, odruch był odruchem. Potem się rozejrzał, dokładnie przyglądając śladom dookoła. Nie miał pojęcia, czy kiedyś umiał tropić, ale wzrok miał dobry. Tyle, że jeśli kobiety nie chciały być znalezione, to i tak nie miał szans tego zrobić.
W obozowisku nic nie wskazywało na to, by doszło tam do jakiejś przemocy. Koń w spokoju przeżuwał wyrastającą spomiędzy kamieni trawę, wóz nadal stał załadowany tam, gdzie go ostatnio widział. Na beczce leżała nawet gotowa potrawka, którą należało już tylko powiesić nad ogniem. Dziewczyny najwyraźniej rozpłynęły się w powietrzu, nie zabierając nic ze sobą. Dopiero, gdy wyszedł przed twierdzę, zauważył na murze ciemną, wilgotną nadal plamę. Bez wątpienia była to krew, jednak miała lekko zielonawy odcień. Drugi, podobny ślad ujrzał na trawie. Idąc za tropem niemal otoczył twierdzę dostrzegając w końcu nieregularność w jej zewnętrznym murze. Spory kawałek, wielkości drzwi odstawał od reszty. W świetle trzymanej latarni, przy samym gruncie błysnęło ostrze noża. Wyglądał zupełnie jak ten należący do Betty i najwyraźniej zaklinowany był w przejściu nie pozwalając mu się domknąć. Wykorzystał szczelinę, by podważyć wrota i w ten sposób już po chwili dostał się do środka. Schody szły stromo w dół. Z dołu dochodziły jakieś niewyraźne głosy, nie brzmiały jednak jakby należały do ludzi. Nagle usłyszał znany uszczypliwy ton.
- "Patrz jakie piękne światełko, Betty!", "Chodźmy zobaczyć co to jest, Betty", idiotka!
Zagłuszyły ją dwa groźnie brzmiące bulgoczące głosy, po których rozległy się piski przerażonych dziewczyn. No tak, teraz miał się bawić w cholernego bohatera! Zdjął z pleców łuk, zakładając strzałę na cięciwę. Był praktycznie całkowicie pewien, że umie strzelać z łuku, tylko jak celnie? Stąpał powoli i ostrożnie, podążając za głosami, ale bardziej zważając na to, aby nie powiadomić tych... bulgoczących głosów, niż żeby dotrzeć do celu jak najszybciej.

Wkroczył do starych izb piwnicznych. Wszędzie zalegały zbutwiałe, przeżarte przez robactwo meble. Pod stopami cicho pochlupywały kałuże zastanej, sączącej się po ścianach wilgoci. Gdyby tego było mało, z sufitu zwisało pełno pajęczyn, uplecionych w rzędach niczym wielkie baldachimy . Smród zatęchłego powietrza był ciężki do zniesienia. Zakradł się do źródła słabego świata i słyszanych wcześniej dźwięków. W sporej komnacie, która kiedyś była chyba zbrojownią ujrzał iście niespodziewaną scenę. Dwa pokraczne karły wymachiwały dziko kozikami, wskazując spętane dziewczyny trzymanemu na łańcuchu wielkiemu szczurowi. Najbardziej zdziwiło go jednak to, że nie był tym specjalnie zaskoczony. Czyżby w przeszłości widział dużo dziwniejsze istoty?


Dopiero po chwili dojrzał trzeciego z nich, który leżał w kącie bulgocząc żałośnie i trzymając się boleśnie za krwawiące zielenią krocze. Było to małe, brzydkie, ale niezbyt przerażające. Szkoda, że nie wiedział nic więcej, wiedza o monstrach wszelkiego typu byłaby bardziej niż pożądana. Zwłaszcza tych w płytowych zbrojach, którzy najechali farmę staruszków. Miał ochotę napiąć cięciwę i posłać tym tutaj kilka strzał, ale nagle przyszedł mu do głowy inny pomysł, pożyteczny i raczej bezpieczny. Wyciągnął dłoń z pierścieniem, wskazując nim na szczura i wypowiadając cicho słowo aktywacji. Ciekawe czy dział także na te... mniej normalne istoty zwierzęce, bo przerośniętego szczura zwykłym zwierzęciem nie szło nazwać.
Pierścień rozjarzył się subtelnym zielonym blaskiem i... Szczur zapiszczał odwracając się z zainteresowaniem w stronę kryjówki łotrzyka.
A więc jednak, nawet na takie stworzenia mogło to zadziałać! David cofnął się nieco głębiej w cień, jednocześnie napinając cięciwę i celując w tego, który trzymał łańcuch ze szczurem. Zależnie od ich reakcji zamierzał strzelać dalej, lub gdyby rzucili się do szarży, sięgnąć po własny sztylet. Podświadomie czuł się pewniej z nim w ręku niż z łukiem.

Strzała poszybowała cicho niczym szept w stronę wielkiej głowy jednego z karłów. Ten właśnie wrzeszczał coś po bulgotliwemu do szczura, który z niezrozumiałych dla niego powodów zamarł, zamiast rzucić się zgodnie z poleceniem na dziewczęta. Już chciał sam popchnąć niechętną kreaturę do ataku, gdy nagle przewrócił się martwy, ze strzałą wystającą z potylicy. Jego kompan o mało co nie dostał zawału.
- Ulublbububllbub! - wykrzyczał spanikowany, zbierając się do ucieczki.
David byłby się cieszył, gdyby nie fakt, że tamten mógł mieć jeszcze sporo kumpli. Wyciągnął strzałę, ale najpierw wskazał uciekającego szczurowi.
- Bierz go!
Za cholerę nie wiedział czy to zadziała, ale już napinał łuk, zastanawiając się, czy zdąży strzelić zanim karzeł zniknie za jakimś zakrętem.
Szczur najwyraźniej nie za bardzo zrozumiał o co chodzi, pobiegł jednak, czy to z ciekawości, czy sympatii, za goniącym karła łotrzykiem. Przerażony brzydal ze względu na małe, koślawe nogi może nie należał do najszybszych, ale nadrabiał to zręcznym kluczeniem między zalegającymi wszędzie śmieciami. Zanim David zdołał oddać czysty strzał malec zniknął już w pobliskiej komnacie, wrzeszcząc ciągle coś panicznie w swoim języku i wymachując łapami. Co ciekawe, łotrzykowi wydawało się, że zaczynał rozumieć o co chodzi, jakby znał język, którego zniekształconą bulgotliwą formą posługiwał się wredny karzełek. Zanim uświadomił sobie, że malec wrzeszczy "Robak, robak, ratować!!!" wpadł już za uciekinierem do następnej komnaty. Prosto przed wielkiego syczącego groźnie wija. Karzełek chowający się za nim wychylił wredną facjatę, pokazując mu język.


- Co za ohyda!
Nienawidził robaków. Ciekawa nowa informacja. Zatrzymał się nagle i cofnął, starając się znaleźć za szczurem. Może to obrzydlistwo wybierze najpierw mniejszą przekąskę!
Niestety nie zdążył. Ostrzeżony krzykiem karła stwór rzucił się do ataku, wbijając swoje szczękoczułki w ciało Davida, który wrzasnął głośno. Na szczęście wsparcie przyszło błyskawicznie w postaci wielkiego szczura, który kierowany zaklęciem rzucił się na robaka z drugiej strony, gryząc go bardzo kąśliwie. Łotrzyk wykorzystał swoją szansę, sięgając wolną ręką po nóż. Sztylet wbił się w oko stwora, wchodząc głęboko. Robacze cielsko upadło ciężko na ziemie, wstrząsane ostatnimi skurczami prymitywnego systemu nerwowego. A karzeł znowu zwiewał, tym razem jednak już nic nie wrzeszcząc, co świadczyło zapewne o tym, iż skończyli mu się sprzymierzeńcy. Mimo, że był ranny, David nie zamierzał darować temu pokurczowi. Rzucił się w pogoń, przy okazji znów sięgając po łuk. Niestety, stworek znał te korytarze. Wypuszczona strzała spudłowała, a dalszy bieg nie miał sensu. Karzełek chichocząc jak maniak zniknął w malej ciemnej norze, prowadzącej zapewne do jakiegoś podziemnego świata wrednych karzełków.
David nie miał innego wyjścia, jak tylko zająć się swoją raną, pozbierać ocalałe pociski, przeszukać pomieszczenia i trupy w poszukiwaniu czegoś cennego no i oczywiście rozwiązać ratowane dziewczyny. Szczura postanowił chwilowo oszczędzić, już jakiś czas temu stwierdził, że czar z pierścienia jest bardzo trwały.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 16-03-2012 o 15:35.
Sekal jest offline  
Stary 16-03-2012, 19:53   #17
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Ostatnią z wystrzelonych strzał udało mu się odzyskać bez problemu, poprzednia jednak za nic nie dała wyciągnąć się z wielkiej czaszki małego pokurcza i złamała się przy próbie. Gdy wrócił do dawnej zbrojowni zauważył, że trzeci z karłów, ten ranny w krocze najwyraźniej już wyzionął ducha.
- Ten knyp liczy się na moje konto! - dodała Betty dumnie, cały czas walcząc z więzami.
Leżąca koło niej Drusilla nie mówiła nic, a to zapewne dlatego, że wredne kreatury z niewiadomego powodu postanowiły ją dodatkowo zakneblować. Gdy tylko wyswobodził je z więzów rzuciła mu się na szyje, przytulając mocno.
- Uee... chyba nie masz zamiaru tego wziąć ze sobą, co? - przerwała miłą chwilę Betty, wskazując na tulącego mu się do nogi ogromnego szczura. Zwierz zasyczał groźnie, jakby wyczuwając skierowane ku niemu negatywne emocje.
- No dobrze, już dobrze... - odsunęła się dla pewności na bezpieczny dystans, a mina jej zrzedła.

Gdy wszyscy byli już mobilni, mieli wreszcie okazje pozwiedzać podziemne izby zrujnowanego zamku. Po pierwszym obchodzie podziemnych komnat David zauważył, że żadna z nich nie znajdowała się po drugiej stronie szczeliny, którą chciał się wcześniej przecisnąć. Najwyraźniej musiała to być jakaś inna część podziemi. Trzeba było jednak przyznać, że karzełki w swojej części nieźle się urządziły. Poza zalegającymi gdzieniegdzie resztkami ludzkich lub zwierzęcych kości i resztkami starego wyposażenia zamku znaleźli też tuziny najróżniejszych nowych przedmiotów zabranych zapewne porwanym z góry podróżnikom. Niektóre ze sprzętów, jak zastawa, lustra czy obrazy poustawiane były nawet całkiem pieczołowicie, tworząc coś w stylu parodii przytulnego karzełkowego saloniku. Wkrótce natrafili też na pierwsze przydatne rzeczy. Była tam całkiem zdatnie wyglądająca zbroja łuskowa, złote kolczyki, tarcza w dziwny sposób odbijająca światło, sporo porozrzucanych wśród szkieletów i szczurzych odchodów złotych i srebrnych monet, a także kryształowa fiolka o kształcie obwarzanka zawierająca w sobie jakiś szarawo-mleczny płyn.
- Widziałam już coś takiego! - odezwała się niespodziewanie Drusilla, przyglądając się bliżej fiolce. - Na targu w Macini! Jakiś dziwny handlarz z dalekich stron próbował sprzedać to na swoim stoisku. Ponoć cokolwiek się tym nie posmaruje, robi się bardzo śliskie! Ludzie też!
- Co za idiotyczny pomysł! -
wcięła się Betty. - Kto i na co by coś takiego kupił?
- No nie wiem... -
wyraźnie posmutniała. - od tamtego dziwaka faktycznie nikt kupić nie chciał...
- Na przykład ja -
David wyszczerzył się radośnie. - W innych podziemiach znalazłem szczelinę. Może dzięki temu się przez nią przecisnę.
Nie zamierzał darować niczemu, co wyglądało na przydatne lub przynajmniej zdatne do sprzedania. Dziewczynom niemal uroczyście, z lekkim ukłonem, wręczył złote kolczyki.
- Niestety tylko jedna para, zawsze możecie nosić po jednym.
Mimo rany, która bolała i szczypała, miał dobry humor. A więc jednak takie ruiny kryły tajemnice! Coś mu mówiło, że takie zwiedzanie było częścią jego poprzedniego życia. Skąd jednak znał język takich istot jak te karzełki? Pozbierał monety, wziął też zbroję i tarczę, choć raczej do sprzedania. To był za ciężki i zbyt niewygodny sprzęt do tego, aby sam go używał, choć tarcza mogła się czasami przydać.
- Możemy sporo z tych rzeczy sprzedać, ale dopiero w jakimś mieście. W wiosce pytaliby skąd to mamy, a pytania zawsze są niewygodne.
Ukucnął, przyglądając się szczurowi. Zastanawiał się co z nim zrobić, ale nie chciał go zabijać przy dziewczynach. No i wciąż był ciekaw, czy potrafi jakoś rozkazywać tym zwierzętom. Wskazał róg komnaty.
- Idź tam.
Szczur klapnął na tyłku, spoglądając z zaciekawieniem na uniesioną rękę łotrzyka. David westchnął zawiedziony, a potem zwrócił się do dziewczyn.
- Chodźmy stąd lepiej, karzełek może wrócić, a wcale nie jest pewne, że nie ma tu innych kolegów.

Puścił dziewczyny przodem, samemu zostając jeszcze na dole, sam na sam z wielkim szczurem. Po chwili do nich dołączył, uprzednio wycierając okrwawiony nóż. Na górze wreszcie odetchnęli, czując się znowu w miarę bezpiecznie. Drusilla i Betty powiesiły kolację nad ogniem i zajęły się opatrywaniem ran bohatera ostatnich godzin. Chyba tym razem naprawdę zasłużył na ich wdzięczność, bo nawet Betty była wyjątkowo miła i delikatna. A może był to tylko efekt otrzymania drogiej biżuterii?

Nie mógł jednak zbytnio ulegać rozleniwieniu, wszak miał jeszcze coś do zrobienia nim ostatecznie opuszczą ruiny. Wbrew protestom dziewczyn ruszył ku szczelinie, szykując się do drugiego podejścia. Smarował i smarował i smarował... aż nie wyczerpał całego zapasu, a jego ciało nie stało się idealnie śliskie. I podziałało, choć też nie bez oporów. Wsunął się w dziurę posuwając się, krok za kroczkiem, bokiem, ku ciemności znajdującej się po drugiej stronie. Przejście było znacznie dłuższe niż się spodziewał. Kroczek, za kroczkiem, za kroczkiem...Wszystkie mięśnie ciała poruszającego się w nienaturalnej pozycji zaczęły protestować tępym bólem. W końcu ujrzał coś dziwnego, jakiś obiekt blokował przejście. Gdy uniósł wyżej latarnie ujrzał nadgniłe resztki człowieka zaklinowanego na amen w szczelinie. Ciężko było stwierdzić jak dawno temu nieszczęśnik tam sczezł. Z większości jego ubrań zostały tylko strzępy. Z większości, z wyjątkiem smukłych czarnych skórzanych karwaszy, które wyglądały niemal jak nowe. No i był tam jeszcze całkiem pełny mieszek... David próbował i próbował, ale nie mógł przepchać dalej ciała, by przedostać się na jego drugą stronę. Poza tym wszystko wskazywało na to, że dalej tunel robił się jeszcze węższy, pozostało mu tylko wrócić do obozu z tym, co znalazł.

+ 435 xp za potwory
+ 300 xp za przepędzenie zła z twierdzy
1270/1300 xp
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 18-03-2012 o 17:22.
Tadeus jest offline  
Stary 17-03-2012, 22:01   #18
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Gdy wrócił na dziedziniec zostało już naprawdę niewiele godzin do świtu, postanowił je jednak w pełni wykorzystać dając strudzonemu, poranionemu ciału choć trochę wytchnienia przed dalszą podróżą. Przez utratę krwi ledwo trzymał się na nogach. Gdy tylko dotknął głową wypchanego kocami worka służącego mu za poduszkę momentalnie zapadł w sen. Jego świadomość znów wypełniły tuziny przeplatających się chaotycznych wizji i niewyraźnych, zamazanych postaci. I ponownie jeden ze snów wybił się ponad inne, prezentując się tej jednej nocy w bardziej klarownej formie. Zobaczył siebie, przyklękniętego w skupieniu przed tajemniczymi wrotami złożonymi z dziewięciu koncentrycznych kręgów. Całość wyglądała jak starożytna układanka-zagadka. Na każdym z kręgów dostrzegł multum przeplatających się, ułożonych chaotycznie sentencji w niezliczonych żywych i martwych językach. Wśród nich widać było dziesiątki dziurek od kluczy, kamiennych pokręteł okraszonych symbolami i mistycznych układanek złożonych z wypukłych, ruchomych elementów. Wokół niego, na stopniach tytanicznych schodów prowadzących ku wrotom rozłożone stały trzy artefakty. Sypały miriadami iskier za każdym razem, gdy w stworzone przez nie ochronne pole uderzały wrogie, szalejące wokół niego energie. W końcu wrota rozwarły się, a jego postać oświetlił krwistoczerwony blask wyłaniający się ze środka.

Gdy się obudził, było już prawie południe. Dostrzegł, że był pieczołowicie przykryty najlepszym kocem jaki mieli w zapasach. Koło niego klęczała Drusilla, starannie ufryzowana i w ofiarowanych im kolczykach. Podała mu miskę parującej zupy zrobionej zapewne z ostatnich świeżych warzyw jakie pozostały im na stanie. Betty stała dużo dalej, przy wejściu do fortu, rozglądała się bacznie po okolicy, jakby stała na czatach.
- Josephie... - zaczęła Drusilla miękkim, ciepłym tonem, zachęcając go gestem do skosztowania zupy. - Wiesz, że cię bardzo cenimy jako przyjaciela i ostatnio też jako naszego wybawcę. - chrząknęła, jakby krępowała się tego, co zaraz ma powiedzieć. - Rozmawiałyśmy o tym dużo z Betty i sądzimy, że... szczególnie po tym co dla nas zrobiłeś... Powinieneś wiedzieć, iż z Betty nie jesteśmy osobami, za które się podajemy...
Spojrzała na towarzyszkę, jakby szukając u niej brakujących słów. Betty jednak uparcie zajęta była przeczesywaniem wzrokiem terenu. Może po prostu nie chciała patrzyć w ich stronę.
- Niedługo dotrzemy do większych miast i nie będziesz już z nami bezpieczny. Lepiej więc byśmy się dla twojego bezpieczeństwa rozstali. Nie chcemy byś ucierpiał z naszego powodu...
Popatrzyła mu z żalem w oczy. Przez chwilę chciał im opowiedzieć własną historię, podzielić się z nimi wszystkim. Przez chwilę. Gdy jeszcze opary snu nie ulotniły się z jego mózgu. Potem już błyskawicznie grał ponownie swoją rolę. Nie ufaj nikomu. Ostrzeżenie z poprzedniego życia. Z drugiej strony samotność była zła i niebezpieczna. Jak godził to wcześniej? Zerknął na kobiety, odpowiadając na spojrzenie.

- Wiem, że nie jesteście. Nie kryjecie się z tym wcale aż tak dobrze. Nie wiem kto może mi zagrozić gdy jestem z wami... - ściszył głos - ...ale ja sam również chyba jestem ścigany. Przy złocistych wzgórzach pojawiły się pewne... istoty. Dlatego nie chciałem wtedy wracać do wioski. Nie wiem czym są, bo wydawało mi się, że nie są ludźmi. Czy to sprawia, że jesteśmy kwita?
To był bardzo niewielki urywek wszystkiego, ale każde kłamstwo musiało być barwione prawdą.
- Może faktycznie nie jesteśmy w tym najlepsze... - wyraźnie się zasępiła. - Ale nie robimy tego dla siebie...
Spojrzała zamyślona w stronę barwnych ptaków krążących wokół wieży.
- O jakich istotach mówiłeś?
Wzruszył ramionami, nie mając pojęcia jak to ująć. Być może nie powinien w ogóle o tym wspominać.
- Całych w dziwnych płytowych zbrojach, takich, na widok których przechodzą ciarki po plecach. Nie mam pojęcia jak opisać je dokładniej, widziałem je tylko raz. Dowiedziałem się, że mnie szukają, ale nie wiem dlaczego.
Powoli pokiwała głową, przywołując gestem Betty do siebie.
- Faktycznie, widać, że nie pochodzisz z tych stron. Te istoty, które opisujesz...
- Zna je niemal każdy mieszkaniec Cheliax - wcięła się Betty.
- To Piekielni Rycerze. Ludzie, służący rodowi Thrune... i ich mrocznym sprzymierzeńcom. Choć ciężko stwierdzić na ile nadal są ludźmi...
- Oficjalnie nazywają ich tu Strażnikami Porządku
- dodała druga krzywiąc się boleśnie. - Najwyraźniej nieźle podpadłeś klasie rządzącej Cheliax.
- Co wskazuje na to, że możemy mieć tych samych wrogów
- podsumowała Drusilla.
Spojrzały porozumiewawczo na siebie.
- My również nie pochodzimy stąd. Przysłano nas, bo w Cheliax zaczynają dziać się coraz bardziej niepokojące rzeczy.
- Ród Thrune urósł w siłę do tego stopnia, iż nie musi już nawet ukrywać swoich paktów z piekielnymi istotami.
- I mówi się, że są już niemal gotowi do wojny...

Nowością było dla niego wszystko prócz nazwy "Cheliax". Jeśli ścigało go tutejsze prawo... Nawet nie chciał myśleć, co to oznaczało. Ale otwarte pojawienie się w jakimś mieście byłoby nie do końca mądre.
- Nie... nie wiem dlaczego mnie ścigają. Być może powodem jest coś, co zrobiłem jakiś czas temu, ale nie mam ochoty dać się złapać i spytać co. A wy? Zostałyście wysłane, to rozumiem, ale dwie samotne kobiety? Macie talenty... handlowe, ale gdyby przyszło co do czego... Jak zamierzacie... zresztą nie powinienem pytać.
Zasępił się, nie wiedząc czy warto mówić coś więcej. W końcu znał je tylko kilka dni.

Nie ufaj nikomu. Te trzy słowa bez przerwy kołatały się po jego głowie.
- Nie wysłano nas byśmy we dwójkę obaliły imperium Cheliaxu! - oburzyła się Betty. - Mamy póki co tylko słuchać i obserwować, a to akurat "samotnym kobietom" przyzwoicie wychodzi. - wydęła usta. - Poza tym nie jesteśmy całkiem bezbronne. Drusilla ma pewne talenty... magiczne, choć nadal się uczy i różnie z tym bywa...
- No i przecież mamy mężczyznę do obrony
- dodała druga miękkim głosem, spoglądając przyjaźnie na Davida.
- Którego chcecie się pozbyć dla jego własnego bezpieczeństwa - David odezwał się podobnie miękkim głosem, patrząc podobnie przyjaźnie. A potem mrugnął.
- Mogę wam towarzyszyć, jeśli nie boicie się, że przyciągnę wrogów. Przynajmniej do czasu, gdy znajdę jakiś nowy cel podróży - jeśli węszyły wśród tych, którzy go szukali... to mógł nie znaleźć lepszej okazji do tego, by dowiedzieć się jak najwięcej ze swojej przeszłości.
- Chciałyśmy się pozbyć, zanim dowiedziałyśmy się, że jesteś w jeszcze gorszej sytuacji niż my - zripostowała Betty. - Ale skoro wszyscy już wkrótce możemy wylądować w salach tortur rodu Thure, to równie dobrze możemy zwiększyć nasze szanse na przeżycie współpracując.
- W takim razie ruszajmy ku Źdźbłom i dalej do Macini, tam powinien czekać nasz kontakt. Jeśli będziesz chciał to pomoże ci opuścić Cheliax.
- Zastanowię się, być może zechcę najpierw się dowiedzieć, dlaczego mnie ścigają. W drogę więc. W większej osadzie możemy sprzedać trochę rzeczy, muszę też dokupić strzał i opatrunków. Jakoś szybko się kończą.
 
Sekal jest offline  
Stary 18-03-2012, 01:42   #19
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Rozdział III: Poznajcie Cheliax


Sytuacja w drużynie trochę się wyklarowała, mimo że nadal nie wiedzieli o sobie wszystkiego. I póki co nie pytali. Chwilowo starczyła świadomość faktu, iż łączy ich jeden wspólny wróg. David w czasie podróży dowiedział się jeszcze paru dodatkowych szczegółów na temat obecnej sytuacji w Cheliax. Podobno trwające przez dziesiątki lat wojny niemal doszczętnie wyniszczyły kraj, doprowadzając niegdyś wielkie imperium do ruiny. Cheliax przetrwał tylko i wyłącznie dlatego, że jeden z rodów - Thrune wyszedł nagle na prowadzenie zakańczając wojny serią spektakularnych zwycięstw. Ludzie wreszcie odetchnęli z ulgą, a kraj stopniowo zaczął znowu odzyskiwać dawną potęgę. I dopiero wtedy okazało się, że Thrune zyskali przewagę jedynie przez pakt z mrocznymi siłami. Obecnie w kraju wszędzie powstawały świątynie diabolicznego boga Asmodeusa, a wyznawcy innych religii byli otwarcie prześladowani.

Dwa dni później dotarli do Źdźbeł, które kiedyś zapewne były po prostu jedną z okolicznych wsi. Obecnie wokół parunastu domków stanowiących dawną osadę powstał wielki węzeł dla karawan. Tutaj zwożono towary z całego regionu rolniczego, skąd trafiały dalej, do południowego portu i stamtąd statkiem do innych regionów rozległego imperium.

Tłum w Źdźbłach był nie do zniesienia, tak jak smród bydła i tłoczących się mas niemytych ludzi. Setki głosów przekrzykiwało się nawzajem, oznajmiając chęć wymiany towaru, bądź gotowość do sformowania karawany. Targowano się, dyskutowano, kłócono i - czasem - dawano sobie w mordę. A przynajmniej wtedy, gdy akurat w pobliżu nie było strażników. A takie chwile były zaprawdę rzadkie. Tutaj też David po raz pierwszy w Cheliax zobaczył nieludzi, całe rzesze spętanych kajdanami niziołków. Nie zaskoczył go ich widok, musiał więc mieć z nimi wcześniej do czynienia. Niezależnie od targowego chaosu, panował tam też iście imperialny porządek. Na głównym placu postawiono tablicę z miejscowymi prawami. Pojedyncze pozycje nie były w sumie zaskakujące - to co było niecodzienne to paragraf z karami, gdzie prawie we wszystkich przypadkach mowa była o śmierci w różnych konfiguracjach z torturami, bądź konfiskatą majątku rodziny przestępcy. Kawałek dalej, pod gęsto otoczonym żołnierzami budynkiem imperialnego zarządcy wywieszono też listę poszukiwanych w imperium złoczyńców. David odetchnął z ulgą, gdy dziewczyny przekazały mu, iż na liście nie ma nikogo o jego aparycji i imieniu Joseph, jeszcze bardziej uspokoił się, gdy później sam sprawdził, że nie ma na niej też żadnego Davida. Najwyraźniej polowanie na niego nie było sprawą oficjalną.

Wykorzystali też okazję, by zajrzeć do miejscowych handlarzy, oferujących towary ze stojących przy trakcie wozów. Zaskoczyło ich, że dwóch z około tuzina sprzedawców miało również niewielką ilość przedmiotów magicznych. Kawałek dalej kapłan Asmodeusa ubrany w czarno-czerwone szaty udzielał też leczenia i błogosławieństwa na podróż w zamian za datek na świątynie jego pana.
 
Tadeus jest offline  
Stary 18-03-2012, 15:13   #20
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
David, a raczej Joseph, przechadzał się w tłumie z dość dużą swobodą, choć ciasnota i smród ciał przeszkadzał i jemu. To było jednakże środowisko mu znane, być może nawet bardziej znane od traktów i lasów, które to widział głównie przez ostatnie kilka dni. Pozostawał jednakże ostrożny, kaptur na głowie zmniejszał prawdopodobieństwo wykrycia, choć z drugiej strony podczas rozmów ze sprzedawcami zupełnie nie wyglądał jak osoba ścigana czy próbująca się ukrywać. Na to pozwolić sobie nie mógł, nie znał jeszcze ludzkich odruchów, nie wiedział ilu ludzi przekazuje wszystkie podejrzane sprawy władzom. Zrozumiał już jednak kult z wioski i to potajemne modlenie się w stodole. Wszystko nabierało sensu, wszystko prócz tego, dlaczego chcieli go dopaść. I to wcale nie oficjalnie. Czy to możliwe, że kiedyś dla nich pracował?
Splunął, wyrzucając tę myśl z głowy. Nawet jeśli, to nie zamierzał wracać. Na razie zakupił porządny kołczan i dokupił strzał, wieszając go sobie u pasa i zapełniając. Potrzebował też krótkiego miecza, broni znacznie pewniejszej od noża, który dostał od staruszków. O ile jednak łuk mógł wyjaśnić łowiectwem, to jak wyjaśnić miecz? Czy posiadanie takiej broni w tym kraju jest dozwolone? Irytująca niewiedza! Nie miał pojęcia kiedy także nadarzy się kolejna okazja, więc zbliżył się do jednego z handlarzy magicznymi świecidełkami, najpierw mocniej owijając się płaszczem i wyglądając jak zwykły kmiotek, albo co najwyżej wędrowny handlarz bydłem.
- O panie, magia? To dozwolone? - otworzył szeroko oczy, udając zaskoczenie. - A umiecie panie także dowiadywać się, co to za magia w nich siedzi? A może jest tu jakiś czarodziej, zawsze chciałem popatrzeć na pracę czarodzieja.

Kołczan wypełniony dwudziestoma strzałami udało mu się zakupić w zaskakująco korzystnej cenie jednej złotej monety. Krótkie miecze również nie wydawały się jakimś specjalnie rzadkim towarem, miało je aż trzech z wystawiających towary kupców. Z tego, co widział to jakością różniły się nieznacznie, ceną też, kosztowały bowiem od dziesięciu do trzynastu sztuk złota. Poprzyglądał się trochę transakcjom przy stoiskach, dostrzegając, iż handlarze mający wybierać się dalej na południe nabywali najróżniejszą broń bez ukrywania się przed strażnikami, zapewne było to więc dozwolone. Najwyraźniej zagrożenia czekające między Źdźbłami, a Macini były na tyle poważne, iż podróżującym, mimo obowiązkowej eskorty żołnierzy pozwalano też dozbroić się we własnym zakresie.
- Dla tego, kogo stać, dozwolone! - zadrwił handlarz w odpowiedzi na pytanie łotrzyka. - Czarodziej jeden jest. Siedzi jednak w siedzibie zarządcy i niechętnie się stamtąd rusza. Ostatnio musiałem mu zaoferować aż dwadzieścia złotych monet, tylko po to by podniósł szanowny mistrzowski zadek i spojrzał na moje przedmioty!. Ale trza przyznać, że oko ma, w mig mi wszystko opisał. - wskazał dumnie wyłożone na drogich skórach przedmioty. - Może zechcecie nabyć eliksir leczący rany za jedyne 50 sztuk złota, bądź tę wspaniałą zaklęta strzałę, która po uderzeniu w cel potrafi go uśpić? Jedyne 130 złotych monet!
Gdy tak stał i gadał z kupcem nagle poczuł instynktownie, że ktoś mu się przygląda. Odwrócił się napotykając spojrzenie stojącego nieopodal kapłana Asmodeusa. Świętobliwy mąż uśmiechnął się przebiegle od ucha do ucha, pokazując długą kapłańską lagą, by się do niego zbliżył.
- Cholera.
Ciche mruknięcie pod nosem nie było przeznaczone dla nikogo, ale zbliżanie się do kapłanów, jeszcze na dodatek takich, nigdy nie było tym, co lubił. Czuł to w kościach. Teraz nie miał wyjścia, nie miał ochoty okazać "nieuprzejmości", przynajmniej nie do momentu, w którym się zdradzą, że wiedzą kim on jest. Obecnie uznał, że skoro nie było na niego listów gończych, znaczyło to, że informacje takie posiada niewielu wtajemniczonych. Oby nie było to błędne przypuszczenie. Podziękował kupcowi, od którego nie zamierzał nic kupować i ruszył do kapłana, skłaniając lekko głowę. Nie miał pojęcia jak powinien się zachowywać przy przedstawicielu tej religii.
- Wzywałeś mnie, świątobliwy?
- To nie ja cię wezwałem!
- zagrzmiał kapłan jak z mównicy. - To twój pan Asmodeus przywiódł tu ciebie i wskazał mi za sprawą swej piekielnej przenikliwości!
Wycelował w niego zakończoną pięcioramiennym symbolem laskę.


Powietrze wokół pentagramu zdawało się wrzeć, od nagłego skwaru i smrodu siarki zakręciło się łotrzykowi w głowie.
- Nasz pan wskazał mi ciebie, albowiem w swej nieskończonej mądrości uznał, iż jesteś odpowiednią osobą do służby.
Kapłan zmierzył go przeszywającym spojrzeniem, powoli odsuwając zakończenie lagi od jego twarzy.
- Dzisiaj nad ranem część niewolników obezwładniła pilnujących ich żołnierzy i uciekła we wschodnie lasy. Ci parszywi mali nieludzie sprzeciwili się porządkowi narzuconemu tej krainie przez jej władców i za to muszą ponieść zasłużoną karę! Wraz z innymi Wybranymi stawisz się za cztery godziny przy siedzibie Zarządcy i rozpoczniecie łowy. Jeśli uda wam się zgładzić uciekinierów przed jutrzejszym świtem otrzymacie liczne nagrody i błogosławieństwo Asmodeusa, które sprawi, że jego wierni wyznawcy będą postrzegać was jako sobie równych!
Idiota. Bezmózgi kretyn wierzący w coś, za co powinien stracić łeb. Myśli przenikały przez głowę Davida, który jednocześnie próbował wyglądać na porażonego wielką łaską.
- A co jeśli nie będę mógł się stawić? Jestem tylko zwykłym podróżnikiem i handlarzem, nie posiadam zdolności tropienia po lasach.
Postanowił dowiedzieć się wszystkiego, co groziło za taką niesubordynację. Potem rzecz jasna i tak zrobi swoje, ale to pomagało dostrzec pole do manewru.
Kapłan zdziwiony uniósł brew.
- Zostałeś wybrany przez mego Pana. Każdy, kto przeszkodzi ci w stawieniu się w porę, byś mógł wykonać jego wolę zostanie okrzyknięty Jego wrogiem. Jeśli sam zawinisz, sam poniesiesz te konsekwencje. - uściślił bez emocji, jakby było to najoczywistszą rzeczą na świecie.
Świat był dziwny. Czy kiedyś miał tyle siły i taką pozycję, by wsadzić mu to "wybraństwo" głęboko w tyłek i jeszcze nim pokręcić? Teraz na pewno nie miał, a w sumie nawet chciał w pewnym sensie się tym zająć. Pewnie nie znosili wiadomości o niepowodzeniu, ale kto mówił, że David miał zamiar im jakieś wieści przekazać. Wycofał się rakiem, wiedząc już, że musi na przyszłość starannie unikać tych nawiedzonych sukinsynów. Kupił po drodze krótki miecz wraz z pochwą, przekazując kupcowi jedenaście złotych monet. Było to warte swojej ceny, dodatkowo nie miał zamiaru kraść nic w tej osadzie. Potem miał zamiar odszukać dziewczyny, aby przekazać im niezbyt fortunne wieści, być może jednak mógł wykorzystać to także na swoją korzyść. Naramienniki i tarcza wydawały się magiczne, być może dopuszczą go do maga, gdy powie, że jest jednym z tych, którzy mają ruszyć za niziołkami i identyfikacja tych przedmiotów niezbędna mu jest do tej misji. Ciekawe czy Drusilla mogłaby nauczyć się takiego czaru? Musiał ją o to spytać.
 
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172