Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2012, 18:00   #22
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Jans słuchał pytań Muncha i pokręcił krótko głową:

- Nie tutaj, Wuju. Zimno tutaj i lepiej, żeby nikt nas nie spotkał i nie skojarzył. Chodźmy do mnie.

Gdy weszli do ciepłej izby, gdzie uprzednio w kominku napalił Carolus z racji swego fachu, Zingger mruknął do Sigfrida.

- Czy ja wiem? Proroctwa, wróżby, to mi się wydaje dobre, gdy trzeba odczarować księżniczkę z Nordlandu zamienioną w bociana, a nie gdy ktoś kogoś sztyletuje w bocznej uliczce. Nie wiem, co o tym sądzić. Wykonajmy nasz plan i wtedy... zresztą, co ja plotę - żachnął się Skalp.
- Wuju, co ja powiem temu morrycie, że ktoś mi kumpli morduje i żeby mi powiedział kto? Eeee... - machnął dłonią - Nie uda się. Zapomnijmy o tym.


***


Gdy skończyli mieszać trunek na stancji, Jans pozbierał wiadra i butelki, wytarł podłogę szmatą do czysta, a następnie upchnął "rekwizyty" w jednej ze skrzyń pod ścianą.

Regis wrócił właśnie z kolejną porcją suszonych ryb z Doków.

- Masz, brat - rzucił na ławę. - Słonych bardziej rybek nie znajdziesz w tym mieście. Choćbyś sczezł.

W odpowiedzi starszy Zingger tylko potaknął głową z uśmiechem.

Tymczasem wzrok Łasicy powędrował ku kolorowym butelkom i glinianym antałkom.

- Napiłbym się... - zagaił brata.

- I się napijesz, aż nadto. Obiecuję
- odparł Skalp. - Ale nie teraz, później. Pamiętaj też, żeby pić tylko z tych dwóch antałków - wskazał dwa oznaczone krzyżykiem. - Są chrzczone - wyjawił zaciekawionemu bratu.

- Zrobimy to we dwóch z Regisem, chyba że też się chcesz przyłączyć Carolusie - wyjaśniał towarzyszom swój plan.
- Będziemy, o ile to możliwe, pili na przemian, co i rusz dolewając do kubków. Są odpowiednio duże. Na raz się nie da wypić takiej ilości gorzały, o ile ktoś chce nazajutrz wstać do roboty - błysnął zębiskami.

- Gdy Kluge będzie odpowiednio wstawiony otworzę okno i dam znak, żebyś wpadał Wuju i odgrywał rycerzyka. Mam nadzieję, że damy radę. Ja zamierzam lekko przysnąć, zanim wpadniesz. Lulu będzie swobodnie mogła czarować swym dekoltem.


***

Gdy Jans prowadził Szuję na Powroźniczą mimochodem rzucił.

- Moja siostra jest normalną kobietą, z normalnymi potrzebami. Osobą zafascynowaną sztuką. Nie wykorzystajcie tego - obłudnie spojrzał na bandziora.

- Jedyne co Wam mogę podpowiedzieć, żebyście nie grali abstynenta, jak ostatni jej adorator. To się jej nie spodoba. O, i jesteśmy na miejscu. Zapraszam na górę.



***

Impreza trwała w najlepsze, Jans z Regisem pili na umór raz po raz polewając sobie nawzajem i wznosząc okolicznościowe toasty. Luiza tymczasem podtykała Klugemu solone rybki pobudzające pragnienie. Wpatrzony w kurtyzanę jak ciele w obraz, połykał wszystko jak głodny pelikan i zapijał kolorową gorzałką.

- Za artystów! - darł się Łasica.

- Za teatr! - wtórował Skalp.

- Za teatr i artystów! - podsumowała rozbawiona i wydekoltowana Luiza.

- Za dekoracje! - rzucił radośnie podchmielony Szuja.

- Za spotkanie! - wiwatował ponownie Regis.

- Za urodziny Anni! - wrzasnął w końcu oklepany toast Jans.

- Anni? - spytał zdziwiony Regis.

- Ani moje, ani Twoje, buhahaha! - wszyscy ryknęli pijackim rechotem.


Luiza dzielnie odgrywała zapatrzoną w Szuję białogłowę. Szło sprawnie, wręcz gładko. Czas upływał na rozmowach.

W pewnym momencie Jans dał znak Regisowi, żeby zwijał się na posterunek do Sigfrida.

Brat wstał, przeciągnął się i uprzejmie pożegnał z konfraternią i wyszedł na biały ziąb.

Dojrzał marznącego na dworze i tonącego w mroku Sigfrida. Szybkim krokiem podszedł do niego i wcisnął manierkę z gorzałką.

- Pij, Panie Munch. Już niedługo, ale półgodziny trzeba będzie nam tu poczekać - mruknął markotnie.


***

Trefne butelki się skończyły. Jans przyjrzał się Szui. Było mocno wcięty i obłapiał Luizę za ramię. "Teraz albo nigdy bratku" - pomyślał paser i uśmiechnął do bandyty szeroko, wręcz przyzwalająco.

Powstał z ławy, chwiejnym krokiem podszedł do okna i otworzył szeroko na oścież. Do gorącej i dusznej izby wtargnęło przenikliwie zimno.

- Wybaczcie - mruknął w kierunku Lulu i Szui. - Muszę... - następnie przechylił się i zwymiotował prosto na zaśnieżoną ulicę.


***


- O! Rzyga, to nasz umówiony sygnał. Jeszcze z lat szczenięcych. Dobry w tym jest, gagatek - skwitował Łasica spokojnie przyglądając się jak Skalp wymiotuje z okna na chodnik przed budynkiem, a następnie chowa z powrotem w mieszkaniu.

- Wielka rola czeka, Panie Munch. Gotowiście? - uśmiechnął się do Sigfrida i lekko pchnął w kierunku lokum Jansa.
 
kymil jest offline