Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2012, 18:21   #21
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
- Tak to jest, jak się chłopa samego na miasto wypuści! Zaraz jakieś kłopoty ze sobą przywlecze! - załamała ręce Betty. - No i co teraz zrobimy?
- Chyba nie ma wyboru... - Drusilla popatrzyła na Davida ze współczuciem. - Będzie musiał udawać, że bardzo się stara upolować tych biedaków.
- A jeśli postanowią ściąć mu dla kaprysu głowę za niepowodzenie?

Obie zamilkły rozważając możliwości.
- Co do identyfikowania przedmiotów... - Drusilla postanowiła zmienić temat na mniej beznadziejny. - Nie potrafię uczyć się czarów tak jak czarodzieje z uniwersytetów. One... Po prostu same przychodzą. Czasem jak bardzo się na czymś skoncentruje okazuje się, że to potrafię, jednak nadal nie jestem w stanie czytać aur magicznych przedmiotów.
- Próbowałyśmy -
dodała Betty. - Potrafi za to mieszać w głowach magią na różne sposoby. Może też stworzyć dźwięki w miejscach, które wybierze, no i rozpalać różne przedmioty światłem.
- Nadal się uczę... -
dodała Drusilla przepraszająco.

David nie spodziewał się wiele, więc tylko skinął głową na znak, że rozumie. Nie wydawał się jednak tak zmartwiony perspektywą nocnego polowania jak kobiety.
- Kapłan nawet nie przyjrzał się dobrze mojej twarzy. Nie sądzę, by mógł mnie potem jakoś magicznie odnaleźć. A ja będę mógł pomóc tym karzełkom, niewolnictwo jest dla mnie drażliwym tematem. Nawet jeśli nie jestem i nie byłem świętym człowiekiem. Dlaczego oni ich więżą? Tylko dlatego, że są innej rasy?
Przydatność takich niziołków jako niewolników przecież była niemal żadna. Ale może to nie o to chodziło, a o jakieś "święte" wizje znowu.
- Tu każdy może zostać niewolnikiem, nie tylko nieludzie - wytłumaczyła Drusilla. - Z jakiegoś jednak powodu niziołczy niewolnicy są bardzo popularni wśród tutejszej szlachty.
- Jeśli mnie pytacie, to Thrune i ich rody wasalne po prostu lubują się w dręczeniu bezbronnych kreatur... Banda pomyleńców...
- Według tutejszego prawa silni mają obowiązek rządzić nad słabymi, a niziołki... cóż...
- Ciekawy kraj -
skrzywił się, podejrzewając, że on sam także jest stąd. - Chyba nie ma co dłużej tego roztrząsać, odwiedzę tego maga, może przekonam go do powiedzenia czegoś o tych przedmiotach.
Wskazał na tarczę i karwasze, które miał zamiar wziąć ze sobą.


Trochę czasu zajęło mu pokonanie tłumów żołnierzy i wytłumaczenie niezbyt rozgarniętym strażnikom o co mu właściwie chodzi. W końcu jednak, ktoś pobiegł po czarodzieja.
- Więc twierdzisz, że jesteś w służbie świątyni Asmodeusa, hę?
Długobrody starzec ubrany w srebrne, błyszczące szaty przyjrzał mu się krytycznie. W jego oddechu wyraźnie czuć było alkohol. Jego oczy były jakieś blade i wyraźnie nie mogły skupić się na jednym miejscu. Niechętnie spojrzał na prezentowane mu przedmioty.
- Tarcza obłożona jest zaklęciem pozwalającym jej osłabić siłę najpotężniejszych ciosów wroga, warta jest koło 500 złotych monet, karwasze zaś... - poskrobał się po przetłuszczonych włosach wystających mu spod czapki na czoło. Najwyraźniej nie był w stanie ocenić karwaszy po samym wyglądzie. Zaczął mamrotać coś pod nosem, dotykając przedmiotu rękoma.
- Wzmacniają ochronę noszonej zbroi, całkiem ładna robota. - jego oczy zalśniły chciwością - Dam ci za nie tu i teraz 600 złotych monet.
David pokręcił głową, zabierając swoją własność. Czarodziej korzystał z przywilejów władz, także nie widział potrzeby płacenia, o ile nie będzie musiał.
- Niestety, nie mogę ich teraz sprzedać. W lesie może być niebezpiecznie. Ale jak wrócę to może wtedy? - udawał zachwyconego tym, że może sprzedać coś aż za tyle monet. Podświadomie natomiast czuł, że po pierwsze, mag go okłamuje, a po drugie - że w poprzednim życiu obracał sumami o wiele większymi.
- Mógłbym ewentualnie sprzedać tarczę, nawet trochę taniej. Jestem łucznikiem, panie, więc ona będzie mi w lesie mało przydatna.
Spojrzał na czarodzieja z udawaną nadzieją.
Mag skrzywił się, wyraźnie niezadowolony z odpowiedzi.
- A na cóż mi się ma niby przydać ta tarcza? Mogę ci dać za nią co najwyżej sto złotych monet, a to i tak zbyt wiele jeśli wziąć pod uwagę trud wywożenia jej do miasta i szukania tam kupca. - wyraźnie spoważniał, a w jego oku pojawił się niebezpieczny błysk. - Lepiej zastanów się dobrze, czy na pewno chcesz odrzucić mą hojną ofertę zakupu tych karwaszy. Posiadaczom tak cennych przedmiotów czasem przydarzają się wypadki. U mnie będą bezpieczniejsze... - mrugnął porozumiewawczo.
Spojrzenie Davida stwardniało niemal natychmiast. Spojrzał magowi głęboko w oczy, cedząc prawie słowa.
- Zaryzykuję. A tymczasem żegnam, muszę przygotować się do nocnego szukania pokurczów. Jeśli coś mi się przydarzy będę wiedział o kim donieść kapłanom.
Źle znosił groźby i szantaże. Bardzo źle, zwłaszcza od takich wioskowych magików. Zabrał swoje rzeczy i wymaszerował, kierując się znów ku dziewczynom. Miał jeszcze trochę czasu do wymarszu, być może mógł im w czymś pomóc. Swoje sprawy załatwił a nudzić się i tak nie lubił.

Nie zdążył się jednak zbytnio oddalić, gdy podszedł do niego jeden z żołnierzy. Z aparycji - na ile David był w stanie to ocenić - typ śliskiego cwaniaka.
- Psssst - zaserwował mu parodię konspiracyjnego szeptu. - Słyszałem, że zostałeś wybrany do misji dla świątyni... - spojrzał na łotrzyka z nadzieją. - Służyłem z jednym z żołdaków, którzy pozwolili pokurczom uciec. Dhariusa już nie ma, ale posiadał wyjątkowy sztylet, który mu wcześniej pożyczyłem. Ponoć zabrały mu go niziołki. Jakbyś natrafił na niego przy jednym z nich i mi go zwrócił mógłbym ci to jakoś wynagrodzić...
Kłamał jak z nut, a David wcale nie miał potem ochoty wracać do tej wsi, co nie zmieniało faktu, że o ciekawych rzeczach warto się dowiadywać.
- Jak wyglądał ten sztylet? I co było w nim wyjątkowego? Tylko się nie wykręcaj, skoro mu pożyczyłeś, to musisz to wiedzieć.
Najwyraźniej nie był przygotowany na dodatkowe pytania, bo zrobił bolesną minę intensywnie się namyślając.
- Ehm... No... Miał taką wyjątkową klingę z dziwnie wyglądającego metalu i symbol słońca na jelcu. Z pewnością go poznasz jak zobaczysz, bo wyglądał na cenny.
- Zobaczę czy go odnajdę. Jeśli tak to na pewno się dogadamy.
David też umiał kłamać. Oddalił się od żołnierza, dziękując mu w duchu za wskazówkę. Było w końcu oczywiste, że tego sztyletu nie zobaczy na oczy, nawet jeśli łotrzyk go znajdzie.
 
Tadeus jest offline