Z nieskrywanym zainteresowaniem obserwował przybycie szpetnego pokurcza w towarzystwie jeszcze piękniejszego elfa. Widok niezliczonych blizn na plecach długouchego działał pobudzająco na barda. Wspomnienia zdawały się zmartwychwstać i świdrować umysł Solo. Wolał nie kusić losu. Musiał coś zrobić.
-Panie elf, weźcie no mojego płaszcza i zapasowych spodni, coby zakryć nieco... Wasze utrudzone ciało...
Sięgnął do swego tobołka, po czym wyciągnął zeń niewielkie zawiniątko.
-Masz!
Rzucił pakunek prosto w ręce tropiciela łapaczy.
-No. A teraz mili panowie wyjaśnijmy sobie pewne rzeczy. Zacznijmy może od inkwizycji...
Rozsiadł się wygodnie i począł szarpać kilka delikatnych akordów na swej misternie wykonanej lutni. |