Nim padł nieprzytomny żył w amoku nie wiedząc co dokładnie robi i jak. Kolejny błąd przy użyciu magii. Wyższa konieczność. To od innych dowiedział się o swojej roli w ubiciu poczwary, może to nawet on tym wbiciem jej miecza w łeb ją zabił. Albert Flick zabójca bestii brzmiało dobrze. Gdyby nie to, że cała klata piersiowa go bolała od potężnego uścisku bestii.
Jego stan nie był aż tak krytyczny, mówił i oddychał z trudem ale ruszać ramionami mógł. Z trudem wyprosił o pergamin i inkaust jakby miał testament sporządzać. Jednak nie to mu było w głowie i po kilku bolesnych próbach zdołał przyjąć pozycję umożliwiającą pisanie bez bólu, innego niż ten przy oddychaniu. O swoje rany się nie pytał. Nie wiedział czy to tylko rany powierzchowne czy żebra ma złamane wolał tego nie wiedzieć. Zastanowił się i przyłożył pióro do materiału. Chwilę zastanowił się nad zasadami pisowni w języku klasycznym i zaczął pisać. Lepiej by nikt niepowołany przeczytał jego listu. Magister Johan Stein, kolegium światła. Szanowny magistrze! Jak po ostatniej mojej wyprawie choć nie była ona z twojego polecenia i po tej chciałbym panu wysłać pisemny raport z tego co wydarzyły się w Ostermark i co tutaj z twych rozkazów poczyniłem. Przybyłem na zamek Magnusa von Antary i tam z najemnikami, córką jego wasala Klarą z rodu Sterczów oraz krewnym wyżej wymienionego Siegfriedem z tego samego rodu, czarodziejem stworzyliśmy grupę wysłaną by nie tylko orężem powstrzymać bestię nękającą miasto jak i tereny przyległe ale też wytropić kto za jej poczynaniami stoi. Pierwszy trop wiódł to niejakiego „czarnego proroka” Iskarioty, który wykorzystał zamęt siany przez kreaturę do założenia własnego kultu. O nim samym wiem nie wiele, został zabity w okolicznościach mi nie znanych. Jednak nie uważam tego za istotne bowiem to nie on stał za całością spraw. Nim przejdę dalej napomnę o kwestii o doniosłym znaczeniu. Z Siegfriedem odnaleźliśmy i zbadaliśmy „skrzynkę” o magicznych właściwościach. Z naszych badań nie wiele wynikło z racji braku czasu na dogłębne zbadanie sprawy. Przypuszczalnego celu skrzynki dowiedzieliśmy się później. Chciałbym by mój kolega, może nawet przyjaciel podpisał się razem z mną pod tym raportem jednak poległ w walce jako prawdziwy czarodziej, walcząc z chaosem i jego złem. Prawdziwymi mistrzami marionetek okazali się miejscowy szlachcic von Kytke, chcąc odzyskać władzę nad miastem i pozornie pracujący dla niego tak zwany doktor Grass, przedstawił się jako Jakub von Schohenbaum, uczeń samego mistrza Angusa Metzeldera waszego mentora. Z pewnością jesteście wstanie zweryfikować prawdziwość tych twierdzeń. Jeżeli Jakub był waszym przyjacielem z czasów studiów składam kondolencje gdyż został czarnym magistrem i zginął od trucizny. W swoich badaniach doszedł do wniosku, że skrzynka może leczyć mutacje. Przy zastosowaniu metod nie łamiących cywilizowanych zasad używania magii! Zamierzam odnaleźć jego zapiski i przywieźć do dalszego zbadania przez mądrzejszych niż ja. Zaś von Kytke wynajął barbarzyńców, z wyglądu norsmenów, czczących chaos do zdobycia miasta. Dowiedzieliśmy się tego od umierającego „doktora” jak i faktu, że pracowali dla niego mutanci zdolni zachować swoją świadomość i wysłał ich do walki z Kytkem. Powodów nie omówię gdyż nie są kluczowe a pisanie z powodu ran sprawia mi ból. To jest dowód rozstrzygający dawny spór czy mutacje są wynikiem pogrążenia się w chaosie czy na odwrót. Z słów umiejącego wynika, że człowiek dotknięty mutacją pozostaje nim i sama mutacja pcha go w stronę chaosu zupełnie tak jak twierdził magister Anzelem w swojej pracy! Wiedząc o spodziewanym ataku pognaliśmy do miasta i pomogliśmy w jego odparciu. Udało nam się przy ciężkich stratach, właśnie wtedy poległ Siegfried, wyżej wymienieni „inteligentni” mutanci wedle mojej wiedzy polegli w bitwie więc nie mogą być żywym dowodem. Wszystko co potrzebne zamierzam wam i mistrzowi Angusowi dostarczyć. Z racji, że była to ostatnia prośba umierającego proszę o przekazanie tych wieści Metzelderowi. List ten zamierzam wysłać przy pomocy Magnusa von Antary nim sam wydobrzeje i mam nadzieje, że dotrze do Altdorfu szybciej niż ja. Z racji bezpieczeństwa sporządziłem go w języku klasycznym, wersję napisaną reikspielem z podpisami tych z kompanii którzy znają pismo (o ile tacy jeszcze żyją) mam nadzieję móc przedstawić wam do rąk własnych osobiście. Z wyrazami szacunku, wasz podopieczny, Albert Flick Niech bogowie strzegą Imperium!
Rycerz żądał wyjaśnień a Albert nie chciał mówić. Felix i tak powiedział wiele. Więc mógł sobie oszczędzić chociaż mówienia wszystkiego jeszcze raz.
-Znasz język klasyczny?-Spytał swojego imiennika.- Spisałem raport do magistra Steina, tam jest zawarte wszystko co uznałem za stosowne. Mówienie sprawia mi ból. - Nie aż taki, że niedomagał ale jednak jeżeli może uniknąć nieprzyjemności to czemu by tego nie zrobić? Szybko przemyślał czy nie zdradził w dokumencie zbyt wiele dla uszu Antary ale chyba nie.- Chciałbym też byście zapieczętowali i wysłali ten list do Altdorfu nim sam będę mógł udać się w dłuższą podróż. Gdzieś przy sobie mam daną mi pieczęć na taki wypadek, żeby Stein wiedział, że to ode mnie. |