Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2012, 00:05   #13
Sakura
 
Sakura's Avatar
 
Reputacja: 1 Sakura nie jest za bardzo znany
Shiro Tengu, terytorium Klanu Żurawia; ranek 11-go dnia miesiąca Hantei, rok 1114


Jak wiele pytań, a jak mało odpowiedzi. Uszeregowanie ich przynajmniej dało kierunki, w których mogła podążać w poszukiwaniu wiedzy. Oby Fortuny jej pomogły, bo w obecnej sytuacji niewiele drzwi stało przed nią, roninem, otworem. Niech Matka Amaterasu czuwa nad jej każdym krokiem, bo chyba tylko ona może ustrzec głupią dziewczynę, która na własne życzenie wpakowała się w takie bagno, od wiecznej ciemności. Brudnej i oślizłej. Sakura nie chciała nawet myśleć o konsekwencjach swojej porażki w tym względzie. Po prostu nie miała wyjścia. Tu chodziło o zdecydowanie więcej, niż jej się na początku zdawało. Gorzej, że nadal nie wiedziała co jest sednem tych wszystkich zdarzeń, choć miała niezłomne przeczucie, że są one ze sobą ściśle powiązane.

Ani ojciec, ani Eizo nie udzielą jej już wskazówek. Podobno istnieją mnisi, którzy potrafią poprzez medytację dostać się do Meido i rozmawiać z przodkami. Sakura nigdy tego nie próbowała, choć przy tak niewielu możliwościach złapie się nawet tak nikłej nadziei na znalezienie odpowiedzi. Obawiała się, że nie tylko dziadek jest nią tak bardzo rozgoryczony i zawiedziony. Prawdopodobnie pozostali, męscy członkowie jej najbliższej rodziny też załamują ręce nad tym, co zrobiła. Ale... Do Wszystkich Fortun to nie tylko jej wina! Nie! Nie ona prosiła o obarczenie takimi przodkami. Nie ona taiła przed sobą przeszłość w nadziei... Właściwie to w nadziei na co? Eizo mógł jej powiedzieć. Ojciec na jego oczach dał jej miecze. Były jej. Była dorosła... a przynajmniej wcześniej tak jej się zdawało. Mógł przynajmniej wspomnieć.
A może wspomniał? LIST! Eizo zostawił jej list. Na wypadek, gdyby on nie wrócił. Musi go przeczytać. Odnaleźć i przeczytać. Wtedy widocznie była za mała i mogła nie zrozumieć. Teraz i tak wiele więcej nie rozumie, ale nie ma wielkiego wyboru. MUSI zrozumieć. Musi poznać prawdę i znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. Jeśli to klątwa, musi ją odwrócić. Jeśli zobowiązanie – musi je spłacić, albo się go jakoś inaczej pozbyć. Musi oczyścić nie tylko imię ojca, ale cały ród Haetsu z tego parszywego... czegoś, co prześladuje ją i jej ród.
Poza tym... Skoro Eizo poznał imiona studiując historię rodziny, muszą być gdzieś zapisane. Znaczy – da się je odnaleźć. Musi się też dowiedzieć prawdy – całej prawdy – o historii Kengoke. Ona ma znaczenie. Na pewno w jakiś sposób się łączy z tym wszystkim. Trzeba zatem wrócić do Honryo. Niestety, nie oficjalnie... a może jednak? Odnaleźć ciotkę. Odnaleźć zwoje. List od Eizo. Może Ame. Shugenja... Dlaczego opowieści były takie skąpe odnosząc się właśnie do przodków – męskich przodków – będących shugenja? Dwa nazwiska... Przodkowie, o których się nie wspomina... Shugencja, albo mający z nimi coś wspólnego – najprawdopodobniej. Zwoje, zapisy, listy, spisy... Dom... Tam muszą być odpowiedzi, przynajmniej na część pytań. To jednak na później. Podobnie jak plany realizacji poszukiwań ogromu wiedzy, jakiej potrzebowała. Przed sobą miała inny „problem”... A może okazję?

- Nie, pani, nie powinnaś! - padły słowa, tuż nad jej uchem. - Powstań! - usłyszała, jednocześnie czując dotyk obcej ręki na ramieniu i lekkie pociągnięcie ku górze.

Sakura spojrzała tym razem z bliska na młodego chłopaka spomiędzy pasm od dawna zbyt długiej grzywki. Doskonale wiedziała, że jej wygląd, oględnie rzecz ujmując, jest opłakany, na standardy Rokugańskie samurajów. Porównanie do zagubionego, sponiewieranego szczeniaka z rozwichrzoną sierścią byłoby chyba dość trafnym. Nie czuła na sobie jakiejś warstwy brudu, ani nawet zaschniętej krwi... Krew. Rany... Przecież powinna teraz tak po prawdzie leżeć i w najlepszym razie dogorywać. Powinno ją coś boleć, a tak po prawdzie... Po prawdzie to nie bolał ją nawet brzuch, w który dostała tą koszmarną strzałą. To pamiętała. Wspomnienie bólu jeszcze teraz wywołało lekkie drżenie kącików ust i odblask strachu w oczach. Tak. Bała się wtedy. Teraz się do tego nie przyzna, ale bardzo się bała i czuła taki straszny ból...

- Przepraszam – wydukał młody Isawa - ale... Twój brzuch... nie boli Cię, pani?

Pani? Dlaczego on zwraca się do mnie jak do samurai-ko?... Ale on jest młody...
Dziewczyna patrząc na chłopaka miała mieszane uczucia. Z jednej strony pamiętała, gdy sama chodziła w klanowym kimonie i ciesząc się powszechnym szacunkiem żyła spokojnie u boku matki, a jeszcze bardziej – ojca. Jakże odległe wydawały się te wspomnienia. Patrząc teraz na niewiele od niej starszego młodzieńca Sakura miała wrażenie, że dzielą ich nie miesiące, czy lata, a dekady. Kiedy ostatnio widziała taką niewinność, uprzejmość i ... tak, to jest... zażenowanie? Do tego zmieszane z wyraźnym szacunkiem i to do kogo? Do niej - ronina!

Jakie to miłe uczucie...
Szkoda, że nie można się nim zbyt długo cieszyć.


Palące znamię na ramieniu przyćmiewało nawet tak niespodziewane okruchy radości. Sakura nie mogła sobie teraz pozwolić na najmniejszy błąd. Tylko co tu teraz odpowiedzieć? Fakt, że nie czuła nawet najlżejszego bólu w brzuchu, gdzie powinno być teraz jego wielkie ognisko, wcale nie pocieszał. Pamiętała, że ból zaczął słabnąć jeszcze przed przybyciem shugenja. To nie wróżyło nic dobrego. Nie w kontekście ostatnich wydarzeń i historii, jaka stała się jej udziałem.

- Sumimasen! Isawa Maguro-sama... - zaczęła, gdy znów wróciła do pionu. - Gomen nasai, jeśli moje zachowanie jest nieodpowiednie. Nie wiem jak...
Sakura przerwała potok słów zdając sobie sprawę, że shugenja zadał jej proste, konkretne pytanie. Może nie mieć ochoty słuchać, że dziewczyna czuje się zagubiona i nie wie nawet, gdzie jest, ani nawet jak się tutaj znalazła. Nauczyła się już, że ronin nie ma prawa do zadawania pytań. Na pewno już nie ma prawa do zadawania pytań samurajom wyżej postawionym od niego, czyli... praktycznie wszystkim samurajom.
- Nie, Isawa Maguro-sama... - wróciła do właściwego wątku spuszczając na powrót głowę, którą nieopatrznie podniosła przed chwilą patrząc otwarcie na stojącego przed nią, młodego mężczyznę. Odpowiedziała pełnym zdaniem, choć czuła na policzkach zdradliwe ciepło. - Nie czuję już bólu. Moc shugenja, który przyszedł mi z pomocą i uratował życie, zabrała go ze sobą.
Czy właśnie do Ciebie-sama należy teraz moje życie? - zapytała na końcu w tradycyjny dla siebie – pełen prostoty, jeszcze wręcz dziecinny, sposób.

Sakura sporo czasu spędziła wśród ludzi z oddziału ojca. Honor dla nich wszystkich, bez wyjątku, był czymś niesłychanie ważnym. Słyszała opowieści o sytuacjach, gdy ktoś komuś ratował życie. Wiedziała, że życie wydarte z rąk Emma-O należy do tego, kto je z nich wydarł. Wiedziała, że uratowanie życia jest bardzo, ale to bardzo wielkim zobowiązaniem. Nie wiedziała, czy najwyższym. Wiedziała, że od chwili, gdy jej życie zostało uratowane, nie należy już całkiem do niej. Przynajmniej do chwili, gdy długu nie spłaci. Jak można spłacić taki dług? Chyba tylko ratując inne życie. Przynajmniej tyle mogła wymyślić w danej chwili.
Jak uratować życie shugenja? Chyba tylko osłaniając przed taką strzałą, jaka ugodziła ją na trakcie. Taką, albo jakąś inną. W sumie, shugenja ratując ją sam narażał się na niebezpieczeństwo. Przecież ci, którzy przygotowali zasadzkę mogli być w okolicy.
Z drugiej strony, to nie byłoby znów takie głupie posunięcie... Chyba. Ostatnio wszystko, co wydawało się Sakurze mądre, tak naprawdę było skrajną głupotą i niedojrzałością.
Jaka jest szansa, że jako ronin wejdzie do jakiejkolwiek biblioteki klanu Feniksa? Praktycznie żadna.
Jaka jest szansa, że będąc w jakiś sposób związana z shugenja Feniksa, choćby jako yojimbo, dowie się czegoś o rzeczach, jakie ją interesują? Zdecydowanie większa. Może nawet Fortuny się do niej uśmiechną i uda jej się wrócić razem z nimi na ziemie Feniksa? Do swojego Honryo? Albo do zamku Hazimizu i ich biblioteki? No dobrze... Nie wygląda to na prostą drogę, ani łatwą... Wręcz graniczy z niepodobieństwem, albo niebotycznym szczęściem, ale na razie nie ma nic lepszego. Nie może tak po prostu zapytać o wszystko, co ją interesuje. Nie wie, komu może zaufać. Zwłaszcza, że nie wie nawet gdzie się znajduje...
 

Ostatnio edytowane przez Sakura : 20-03-2012 o 12:58. Powód: Drobne poprawki "interpunkcyjne" ;P
Sakura jest offline