Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2012, 20:27   #2
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Sara z samego rana gdy tylko otworzyła oczy uświadomiła sobie, że dzisiaj ten "wielki" dzień. Wstała pospiesznie z łóżka, po porannej toalecie założyła swój uniform pokojówki i pospiesznie udała się by przygotować pokoje dla gości. Już od kilku dni w domu wrzało jak w ulu. Wietrzono pokoje dla tych, którzy mieli przybyć z daleka, zmieniano pościel, pucowano, czyszczono... po kilka razy to samo. Jaśnie państwo chcieli by dom błyszczał. Nie chciano tu plotek o zaniedbanym domostwie, komentarzy o leniwej służbie, już i tak zaręczyny były wystarczającym powodem do plotkowania. Kolejny pokój został przygotowany na przyjęcie gościa.


Sara uwijała się jak "Jak w ukropie", chciała bowiem jeszcze na chwilę pójść do swojego pokoju zanim zacznie pomagać przy gościach, którzy zaczęli się pojawiać. Nogi coraz bardziej ją bolały, po całym dniu biegania w tą i spowrotem, a jeszcze zapowiadał się pracowity wieczór. Spojrzała jeszcze raz na przygotowany pokój, poprawiła pościel na łóżku i szybko udała się do swojego pokoju. Nie dane jej było długo w nim odpoczywać pukanie w drzwi i głos z za nich uświadomił jej, że czas zejść na dół do dalszej pracy. Poprawiła włosy, wsunęła do kieszeni to co wcześniej przygotowała do zabrania i pospiesznie zaczęła zbiegać po schodach. Wiedziała, że nie powinna ich używać, że powinna zejść schodami dla służby, ale spieszyła się i miała nadzieję, że na nikogo z domowników szykujących się na przyjęcie nie wpadnie. Skręciła za róg i z impetem wpadła na wychodzącego za niego mężczyznę. Poczuła obejmujące ją ramiona, ratujące przed upadkiem, a zarazem trzymające w silnym uścisku. Podniosła głowę i spojrzała w twarz mężczyzny z którym się zderzyła. Jej wzrok przesuwał się po jego zadbanej brodzie, arystokratycznym nosie by zatrzymać się na stalowoszarych oczach.
- Przepraszam -powiedziała spuszczając wzrok i głowę, a równocześnie próbując się wydostać z jego ramion.
- A jakaż to ptaszyna wpadła w moje ramiona ? - sir Ramsay jakoś nie kwapił się do wypuszczenia pokojówki ze swych objęć. Przeciwnie. Mocniej ją do siebie docisnął, obejmując władczo jedną ręką. Dłonią drugiej, na której dyndał zawieszony parasol ujął podbródek dziewczęcia i patrząc w jej twarz rzekł bez ogródek.-Nie znam cię. Jesteś tu nowa ?
- Pracuję od niedawna. Proszę mnie puścić, muszę pomóc w kuchni. -odparła Sara pomijając wzmiankę o ptaszynie milczeniem i opierając dłonie o pierś mężczyzny spróbowała się wydostać z jego ramion. - Waść zapewne jest przyjacielem domu. Pokoje są przygotowane, tam w głębi korytarza.
- Ja wiem gdzie są pokoje. A ty wydajesz się dobrze poinformowana ptaszyno. Jak właściwie masz na imię?- spytał szlachcic, bynajmniej upewniając się że dziewczyna się mu nie wyrwie przed czasem z objęć.
- Sara, proszę pana, proszę mnie puścić. Spieszy mi się... bardzo. -dodała zastanawiając się czy nie użyć innych perswazji by wydostać się z ramion mężczyzny.
- Powiesz, że pomagałaś gościowi Saro, co rzeczywiście czynisz. Powiedz mi moja droga co nieco na temat wieczornych atrakcji. Dużo będzie gości?- Ian jakoś nie miał ochoty jej wypuszczać dopóki jego ciekawość była nie zaspokojona.
- Znajomi jaśnie państwa, znajomi narzeczonych, więc sporo. Może opowiem to panu pokazując pokój. Prawdą wówczas będzie żem pomagała gościowi. - odparła mu na to dziewczyna nieśmiało się uśmiechając.
- I dobrze... bo pokój obok musi być gotowy. Moja przyjaciółka ma przybyć, acz niestety nie dzisiejszego wieczoru.- rzekł Ian wypuszczając dziewczynę ze swych objęć.
Sara podeszła do pierwszego przygotowanego pokoju otworzyła drzwi i zapytała:
- Ten waszmości pasował będzie?
- Jakie więc nazwiska udało ci się podsłuchać na uszko Saro.- Ian zerknął do pokoju rozglądając się po nim. -Ech... pamiętam to miejsce.
Uśmiechnął się lisio zerkając w bok i przypominając sobie o drzwiach łączących ten pokój z pokojem obok.
- Pokój obok zapewne będzie odpowiadał pańskiej towarzyszce. Proszę sprawdzić jeno czy drzwi otwarte, czy klucz trzeba będzie waści dostarczyć.- rzekła Sara bacznie obserwując Iana.
- Nic nie mówisz o gościach. Od kiedy to pokojówki przestały plotkować między sobą?- spytał ironicznie Ian wchodząc do środka.-No i nie bój się tak ptaszyno. Nic ci nie zrobię.
- Między sobą może i tak, jeno waść pokojówką chyba tutaj nie jesteś. - rzekła mu na to Sara z impetem zatrzaskując drzwi do pokoju i odwracając się na pięcie pognała ile sił w nogach do kuchni.
-Ty też nie bardzo pokojówką jesteś!- krzyk połączony ze śmiechem dobiegł do jej uszu, gdy rozpoczynała swój brawurowy odwrót taktyczny. Wywołał tym uśmiech na twarzy dziewczyny, jednak nie spowolnił jej ucieczki.
Kolejny raz Sara zobaczyła go w sali balowej. Wiedziała już iż nazywa się Ian Ramsay i jest przyjacielem młodego dziedzica. Krążyła wśród gości z tacą starając się trzymać jak najdalej od niego, nie była pewna czy nie rozzłościła go swoją lekceważącą ucieczką.


Wolała nie zwracać na siebie uwagi i nie być przyczyną awantury w tym miejscu i w tym czasie. Rozglądała się po twarzach przybyłych gości, próbując dopasować imiona i nazwiska jakie zasłyszała do twarzy tu obecnych. Kiedy taca zapełniła jej się pustymi kieliszkami ruszyła w stronę drzwi by przynieść nowe wypełnione wyśmienitym trunkiem.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline