Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2012, 22:23   #2
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Aurelia pospiesznie podeszła do runy, którą zamknęła drzwi i wróciła do niewielkiego stalowego biurka, jednego z mebli pomieszczenia będącego bardziej pokojem niż regulaminową celą. Pospiesznie uwiązała sięgające karku brązowe włosy, oczyma wodząc na szybko po raportach, których nie zdążyła do tej pory przeczytać.

Ogrom informacji wykluczał możliwość zapoznania się z nimi wszystkimi, a co dopiero zapamiętania ich - o ile nie było się adeptem, uczonym. Jednak taka osoba mogła tylko przechowywać dane, nie mogła przeanalizować struktury raportów i kryjących się za statystykami oraz kronikami i pamiętnikami informacji... duszy mieszkańców systemu, temperamentu, usposobienia, kultury. Wszystkich pochodnych.

Aurelia po przeczesaniu dłonią i uwiązaniu włosów nałożyła na głowę beżowy welon, będący częścią możliwie skromnego, a zarazem szlacheckiego stroju, przetykanego barwami czerwieni i beżu. Suknia była strojem praktycznym jedynie dla dyplomaty i negocjatora. Blada od barwnika skóra siostry nadawała wespół z obszywanymi nicią miedzianego koloru suknią lub szatą arystokratyczny wygląd, podobnie jak roztaczana delikatna woń perfum łagodnych jak rzeczne kwiaty planety, na której została wychowana w Schola Progenium. Nienaganny wygląd był, poza manierami, szeroką wiedzą z zakresu heraldyki i genealogii, znajomością języków, etykiety i obyczaju jednym z narzędzi niezbędnych zjednywaniu sobie lokalnie urodzonych namiestników planety, wyniesionych tylko dlatego, że w ich żyłach płynęła błękitna krew. Trzeba było ich sobie zjednać, trzeba było się z nimi liczyć. Stabilność w Imperium tego wymagała, szczególnie w dniach, gdy wydawało się, że zawsze brakuje okrętów do strzeżenia granic domeny Świętej Ludzkości, zawsze zbyt wielu żołnierzy ginie w bezsensownych konfliktach lub przebywa zbyt daleko by pomóc tam, gdzie są potrzebni.

Zbyt wielu było potrzebnych. Nie mogli być marnowani o wojny wydawanej przez sługi Imperatora sługom Imperatora. Dlatego polityka była niezbędna. O tym Sororitas Famulous wiedziały doskonale.

Kobieta przejrzała się raz jeszcze w cieniutkim arkuszu wypolerowanej stali, zwierciadle tak skromnym, jakie można było sobie wyobrazić, by upewnić się, że żaden błąd w nałożonym makijażu nie uchybia doskonałości ludzkiej fizjonomii. Jasnym było, że nadszedł czas na odprawę. Równie oczywiste, że nie będą mieli wiele czasu - o ile w ogóle - po odprawie. Z drugiej strony, choć towarzyszyć jej mieli wojownicy Imperatora, nie widziała powodu by traktować ich własnym zaniedbaniem gorzej, niż lokalną szlachtę, najpewniej uboższą w charakterze a z pewnością w wierze. Obraza lady Algiry też nie wchodziła w grę.

Upewniwszy się, że jest gotowa w każdej chwili ruszyć na odprawę, odsunęła krzesło i rozłożyła niewielki kawałek sukna przed biurkiem. Z rogu blatu na środek mebla przestawiła z nabożną czcią odlany z brązu posążek świętej Emelii.

Z godziny, którą miała, trzecią część potrzebowała by dotrzeć na miejsce. Resztę postanowiła przeznaczyć na modlitwę, ilekroć czyniła nie tylko każdego dnia dla uczczenia boskości Imperatora, lecz także ruszając w nieznane.
Mieli udać się w nieznane. Wyposażeni w informację, ale nie doświadczenie.

Lady inkwizytor dopiero miała uzbroić ich w zadanie...
 
-2- jest offline