Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2012, 08:41   #126
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Strażnicy stanęli na moment, nieco ogłupieni, patrząc na Knuta trzymającego zbiega. Widać po nich, że nie często mieli okazję do wykazania się w akcji. W gruncie rzeczy to było widać po nich, że są zwykłymi wiejskimi chłopami, którym ktoś przekazał broń, niż strażnikami z prawdziwego zdarzenia. Jeden z nich prezentował się ciut lepiej, prawdopodobnie ich dowódca. Aczkolwiek i z jego twarzy biło pewne dezorientowanie, a jego elokwencja zostawiała wiele do życzenia. Chyba dlatego odezwał się do Knuta, nie do Detlefa.
- Yyy…No brać słyszeli! Hacker, Matthofer, do klatki z nim. Ty - wskazał na Knuta - pomożesz! A reszta za nim!!! – Wykrzyczał, pokazując swym mieczem Alberta, który właśnie wybiegł spod szubienicy. Mimo tych okrzyków i zdecydowanego tonu, jego mina mówiła ~Co robić?! Do cholery co robić?!~

Detlef odwrócił się do Roberta i Grety, pomagając przy rannym. Dziewczyna była zajęta rannym - Nie ma czasu na nosze, zanieście go – zarządziła. – Do mojej chaty! Robert odpowiedział za to Detlefowi - Siostra jest medykiem miejscowym. Zna się na tym. Będzie go ratować.

A Albert? Albert musiał teraz zaufać swym nogom. Dawno nie musiał wykorzystywać swej szybkości. Ale zawsze był szybszy od innych, biegał niczym elf po lesie, mało ludzi mogło mu dorównać w biegowych zawodach. Minął strażnika, minął Knuta, przedzierał się przez szalejący tłum. W obecnym zamieszaniu łatwo było się wtopić w ludzi. Nie tylko on tu teraz szalał, ludzie wciąż byli w popłochu, chociaż powoli ich ilość na placu się zmniejszała. Upadł…odwrócił się…trzech strażników…byli daleko, przedzierali się przez tłum…zebrał się i dobiegł do najbliższego budynku. Teraz miał szanse, by ich zgubić. Ten budynek z jednej strony, kolejny z drugiej. Tu zakręcił, tu pobiegł prosto. W końcu jakoś dotarł pod karczmę, wbiegł tam tylnym wejściem.

Słyszał biegającego niziołka, słyszał biadolących innych ludzi, jednak w kuchni nikogo nie było. Nóż znalazł bez problemu. Gorzej z ubraniami, nie było tam nic. Otwarł więc tylko piec i wrzucił tam swoje wierzchnie odzienie. Wkroczył do innego pomieszczenia, tu również nic, ale była balia wody. Postanowił tu ściąć włosy i ogolić. Włosy poszły szybko, gorzej z brodą. Próbując się jej prędko pozbyć, kuchennym nożem, parę razy się zaciął. Krew zalała jego twarz, chwycił szmatę próbując zatamować rany. Z pewnością zostaną jakieś blizny, ale gdy ujrzał się w lustrze, to zobaczył, że…udało się. Wyglądał inaczej. Co nie znaczyło, że wyglądał lepiej, ale z pewnością inaczej. Opuścił kuchnię. Poszedł schodami na górę.

Tam spostrzegł stojących na końcu korytarza Zebedeusza i Arabellę. Dziewczyna trzymała łuk i właśnie opuszczała pokój, gdy przed drzwiami jego pokoju stanął Zebedeusz przymierzając się do zapukania w nie. Lynre zrobił parę kroków w ich kierunku do góry, gdy usłyszał kroki. Odwracając się zobaczył jednego ze strażników.

Albert prędko się odwrócił się do niego tyłem. Jednak ten, widocznie poznał częściowo jego ubiór i wrzasnął –Stój! Stój mówię!
Na co Lynre, poczekał, odwrócił się ze spokojem i odrzekł:
- Ja tu obecny Albert Lynre, działam z ramienia Zakonu Grafitowych Płaszczy i służę Herr Tiluschowi Remermann z Nuln. To sprawa inkwizycji Sigmara, więc nie utrudniajcie mi pracy! – Mówiąc to wyglądał groźnie, to fakt.
Strażnik się zająknął nie wiedział co robić. Był wyraźnie zmieszany.
-Eee…Musi iść ze mną. Musi porozmawiać z dowódcą. Eee…i chyba musi pokazać dokumenty, że działa dla Inkwizycji. Jako i nasz łowca nam pokazał.
 
AJT jest offline