Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-03-2012, 08:47   #121
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Na głównym placu panowało ogromne zamieszanie. Panika wśród tłumu po zamachu na łowcę, zmieniła się w przerażenie spowodowane odległym, aczkolwiek ogromnie głośnym, wybuchem. Niektórzy próbowali uciec do swych domostw, niektórzy uciec z wioski, inni po prostu biegali w kółko krzycząc. Greta z kilkoma wieśniakami i Robertem odciągała nieprzytomnego łowcę, próbując ratować jego życie. Thomas z przerażającym krzykiem uciekał do swojej karczmy. Krasnolud Nargond krzyczał, by dać mu broń, jednak po chwili ruszył prawdopodobnie w kierunku latarni.

Za skrytobójcą, a właściwie w kierunku, w którym mógł się on znajdować nie pobiegł żaden z bohaterów. Jedynie dwóch strażników, których zachęcił Albert, odciągając uwagę od siebie.

Niedoszły wisielec, uwolniony przez Alberta, zaraz po ściągnięciu z karku liny odwrócił się i zabrał do ucieczki. Albert widząc, że właśnie spowodował sobie i towarzyszom dość duże kłopoty, zeskoczył przez zapadnię, pod szubienicę. Jeśli miał jednak jakiś plan, to chyba najwyższy czas by zacząć zgodnie z nim działać.

Detlef z Knutem popatrzyli na uciekającego zbiega. - Zabieramy go…- zaczął mówić szlachcic. Jednak Knut nie czekał na tą komendę, już w tym momencie, impulsywnie, bez zastanowienia, biegł za Erykiem. Mimo posiadanego przez siebie ekwipunku wybił się mocno z podestu, spadł tak na ziemię, że zdołał złapać za nogi Schlussa, obalając go bez problemu. Zaraz się zerwał, w sekundzie będąc już przy głowie uciekiniera, na którą momentalnie spadł potężny cios.
- Dzie kszynka?!- wrzasnął Szłomnik
- Łoffca… - odpowiedział tamten, a krew z nosa zaczęła zalewać jego twarz

Poza dwoma strażnikami, którzy pobiegli za skrytobójcą, dwóch od razu ruszyło za niedoszłym wisielcem. Jeden z nich trzymał arkan, jednak na razie używać do zatrzymania wisielca go nie musiał, gdyż skutecznie unieruchomił go już Knut. Kat zeskoczył zaraz za Albertem. A pozostałych trzech, z gotowymi do użycia mieczami, zaczęło wspinać się na podest.
- Staaać!!! -krzyczał raz po raz, każdy z nich

Arabella, czym prędzej ruszyła do karczmy, po swoją broń. Zebedeusz natomiast stał przerażony z tyłu, obserwując całą tą sytuację. Zagrożenia dla Bell, czy dla siebie, na ten moment nie widział. Z pewnością jednak strażnicy zbliżający się do jego kompanów w tym momencie towarzysko nastawieni nie byli. Łowca zaatakowany, więzień uwolniony, a nowo przybyli do wioski znaleźli się w centrum wydarzeń, walnie przyczyniając się do całego zamieszania.
 
AJT jest offline  
Stary 16-03-2012, 10:16   #122
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Szłomnik podniósł obitego, choć wciąż żywego zbiega za koszulę i zaprezentował nadbiegającym strażnikom.

- Brać go! - rzekł - No zabrać go trzeba. Tera się go nie powiesi, bo bez sądu i łowcy to nie można. Samosąd by to był i bezprawie. W kajdany go - niechaj czeka.

Nawet nie zająknął się na temat Alberta i jego roli w uwolnieniu skazańca. Gdyby się tłumaczył, to byłby winny, prawda?
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 16-03-2012, 11:46   #123
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- No, udało się go złapać - powiedział niezbyt głośno Detlef, widząc jak sprawnie Knut pojmał skazańca.
Całe szczęście, że tak się stało, bo inaczej mogliby mieć jeszcze więcej kłopotów, niż w tym momencie. A sądząc po minach strażników łatwo można się było domyślić, że co najmniej kilka osób miało pewne pretensje związane z przebiegiem uroczystości. I chociaż ani Detlef, ani tez Knut nie brali udziału ani w zamachu, ani też w uwalnianiu wisielca, to głupi czyn Alberta cieniem spoczął na wszystkich jego znajomych.
- Panie Robercie! - Detlef zwrócił się do mężczyzny, który stał tuż obok. - Proszę polecić, by sprowadzono jakieś nosze. A potem zanieśmy go do jego chaty. Mieszka tu jakiś medyk w okolicy? - zwrócił się z pytaniem do Grety. - Parę ran w życiu już widziałem, ale ta wygląda mi na dość paskudną. Nie możemy pozwolić, żeby umarł.
 
Kerm jest offline  
Stary 17-03-2012, 09:56   #124
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Poprzedzona krzyczącym Thomasem, przekroczyła próg karczmy i nie rozglądając się za jej przerażonym właścicielem ruszyła szybko w stronę schodów i pokoju, który wynajmowała. Cokolwiek spowodowało ów huk, wywołało wystarczające zamieszanie by w wiosce zapanował chaos. Miała nadzieję, że w razie kłopotów pomoże to w ucieczce. Liczyła jednak, że takowych nie będzie. W najgorszym wypadku miała już nie wrócić do wynajmowanego pomieszczenia, uznała więc za słuszne by zabrać z niego wszystkie rzeczy. Tym bardziej, że wiele tego nie było.
Pozbycie się sukni nie zabrało wiele czasu. Arabella nie rozumiała po co szlachetnie urodzonym kobietom tyle służek pomagającym im wyplątać się z odzienia. Wszak wystarczyły zwinne palce. Jakby jednak szybko to nie było, trwało jednak chwilę. Podobnie jak wrzucenie garderoby do plecaka by dołączyła do pozostałych rzeczy będących jej własnością. Włożenie wygodnego ubrania, zapięcie wszystkich pasów i ułożenie broni tak by łatwo było po nią sięgnąć, kosztowało kolejne cenne chwile. Gdy w końcu chwyciła łuk i kołczan, miała wrażenie że minęły wieki, mimo iż spieszyła się jak mogła. Nim wyszła odetchnęła kilka razy by się uspokoić i odzyskać równy oddech. Zamknęła drzwi za sobą i wyjęła jedną ze strzał, po czym nałożyła ją na cięciwę. Wolała być gotowa gdy ponownie znajdzie się na zewnątrz. Schodząc jednak ze schodów łuk trzymała gotowy, jednak opuszczony. Gotowa to jedno, potraktowana jako zagrożenie, to drugie. Nie chciała nikogo wystraszyć, szczególnie że nie mogła się wytłumaczyć, a człowiek działający pod wpływem strachu nieco zbyt często myśli dopiero po fakcie.
Zamierzała odszukać Zebedeusza i wspólnie zdecydować co w zaistniałej sytuacji zrobić. Do pozostałych wolała się póki co nie zbliżać.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 18-03-2012, 21:18   #125
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Albert widząc, że spod platformy szubienicy istnieją tylko dwie drogi ucieczki wybrał tę drugą. Wyjście przez zapadnie nie było najlepszą opcją. Niestety miał problem. Knut zamiast puścić skazańca znów pozwolił schwytać go strażnikom. Teraz nie było mowy, aby wyciągnąć z niego coś więcej. Trzeba działać. Plan pierwszy odpada. Nie ma jak w tym momencie dostać się do domu łowcy. Szlag jasny by to trafił!
Albert ruszył pomiędzy palami podestu. Prosto, do najbliższego budynku, później w prawo, w lewo, prosto, prosto, prosto i w lewoooo!

Pędził w stronę karczmy, od strony zaplecza. Tam wbiegł do kuchni, spojrzał co tam jest. Przeszukał całe pomieszczenie w poszukiwaniu brzytwy, nożyczek i jakiś ubrań pasujących na niego, a nie na nizioła. Tam ogolił się, ściął na krótko włosy. W razie czyjegoś wtargnięcia do pomieszczenia powiedział:
- Ja tu obecny Albert Lynre, działam z ramienia Zakonu Grafitowych Płaszczy i służę Herr Tiluschowi Remermann z Nuln. To sprawa inkwizycji Sigmara, więc nie utrudniajcie mi pracy! - blefował.

Jego twarz zawsze pokryta długim zarostem, bardzo prawdopodobne, że mogą nie zauważyć, że Albert z brodą, to nie ten sam co Albert bez brody.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 20-03-2012, 08:41   #126
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Strażnicy stanęli na moment, nieco ogłupieni, patrząc na Knuta trzymającego zbiega. Widać po nich, że nie często mieli okazję do wykazania się w akcji. W gruncie rzeczy to było widać po nich, że są zwykłymi wiejskimi chłopami, którym ktoś przekazał broń, niż strażnikami z prawdziwego zdarzenia. Jeden z nich prezentował się ciut lepiej, prawdopodobnie ich dowódca. Aczkolwiek i z jego twarzy biło pewne dezorientowanie, a jego elokwencja zostawiała wiele do życzenia. Chyba dlatego odezwał się do Knuta, nie do Detlefa.
- Yyy…No brać słyszeli! Hacker, Matthofer, do klatki z nim. Ty - wskazał na Knuta - pomożesz! A reszta za nim!!! – Wykrzyczał, pokazując swym mieczem Alberta, który właśnie wybiegł spod szubienicy. Mimo tych okrzyków i zdecydowanego tonu, jego mina mówiła ~Co robić?! Do cholery co robić?!~

Detlef odwrócił się do Roberta i Grety, pomagając przy rannym. Dziewczyna była zajęta rannym - Nie ma czasu na nosze, zanieście go – zarządziła. – Do mojej chaty! Robert odpowiedział za to Detlefowi - Siostra jest medykiem miejscowym. Zna się na tym. Będzie go ratować.

A Albert? Albert musiał teraz zaufać swym nogom. Dawno nie musiał wykorzystywać swej szybkości. Ale zawsze był szybszy od innych, biegał niczym elf po lesie, mało ludzi mogło mu dorównać w biegowych zawodach. Minął strażnika, minął Knuta, przedzierał się przez szalejący tłum. W obecnym zamieszaniu łatwo było się wtopić w ludzi. Nie tylko on tu teraz szalał, ludzie wciąż byli w popłochu, chociaż powoli ich ilość na placu się zmniejszała. Upadł…odwrócił się…trzech strażników…byli daleko, przedzierali się przez tłum…zebrał się i dobiegł do najbliższego budynku. Teraz miał szanse, by ich zgubić. Ten budynek z jednej strony, kolejny z drugiej. Tu zakręcił, tu pobiegł prosto. W końcu jakoś dotarł pod karczmę, wbiegł tam tylnym wejściem.

Słyszał biegającego niziołka, słyszał biadolących innych ludzi, jednak w kuchni nikogo nie było. Nóż znalazł bez problemu. Gorzej z ubraniami, nie było tam nic. Otwarł więc tylko piec i wrzucił tam swoje wierzchnie odzienie. Wkroczył do innego pomieszczenia, tu również nic, ale była balia wody. Postanowił tu ściąć włosy i ogolić. Włosy poszły szybko, gorzej z brodą. Próbując się jej prędko pozbyć, kuchennym nożem, parę razy się zaciął. Krew zalała jego twarz, chwycił szmatę próbując zatamować rany. Z pewnością zostaną jakieś blizny, ale gdy ujrzał się w lustrze, to zobaczył, że…udało się. Wyglądał inaczej. Co nie znaczyło, że wyglądał lepiej, ale z pewnością inaczej. Opuścił kuchnię. Poszedł schodami na górę.

Tam spostrzegł stojących na końcu korytarza Zebedeusza i Arabellę. Dziewczyna trzymała łuk i właśnie opuszczała pokój, gdy przed drzwiami jego pokoju stanął Zebedeusz przymierzając się do zapukania w nie. Lynre zrobił parę kroków w ich kierunku do góry, gdy usłyszał kroki. Odwracając się zobaczył jednego ze strażników.

Albert prędko się odwrócił się do niego tyłem. Jednak ten, widocznie poznał częściowo jego ubiór i wrzasnął –Stój! Stój mówię!
Na co Lynre, poczekał, odwrócił się ze spokojem i odrzekł:
- Ja tu obecny Albert Lynre, działam z ramienia Zakonu Grafitowych Płaszczy i służę Herr Tiluschowi Remermann z Nuln. To sprawa inkwizycji Sigmara, więc nie utrudniajcie mi pracy! – Mówiąc to wyglądał groźnie, to fakt.
Strażnik się zająknął nie wiedział co robić. Był wyraźnie zmieszany.
-Eee…Musi iść ze mną. Musi porozmawiać z dowódcą. Eee…i chyba musi pokazać dokumenty, że działa dla Inkwizycji. Jako i nasz łowca nam pokazał.
 
AJT jest offline  
Stary 20-03-2012, 10:31   #127
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
- Czy wy pogłupieliście?! - Albert powiedział wyraźnie oburzony. - w miasteczku w którym jest podejrzenie o plugawych kultystów zamierzających dokonać zamachu na życie naszej drogiej elektorki mam nosić dokumenty, które mogą mi być w każdej sekundzie snu czy nieuwagi odebrane i mogą zdradzić kim jestem. To jest tak jak na czole mieć wypisane "Jestem jednym z Grafitowych!". Ujawnienie mojej tożsamości może się skończyć KATASTROFALNIE! Teraz zaprowadźcie mnie do domu łowcy. Muszę przeglądnąć u niego stosowne dokumenty. Dodatkowo miała tam na mnie czekać pewna skrzynka, której zawartość jest bardzo cenna dla świętego oficjum. Miałem ją odebrać później... No ale... okoliczności - Albert machnął ręką zrezygnowany
- Jak chcecie jakiegoś dowodu to mu go macie! - Lynre wskazał jedną z bransolet skórzanych z literami OF, w praktyce znaczyły one nie więcej niż "Dobrej drogi" po Tileańsku ale co tam....
-Te dwie litery to znak Ordo Fidis. Tajnej organizacji inkwizycji! - Albert nieco się przejęzyczył... trudno...
- Herr Ludwig jest ranny, z moich obserwacji wynika, że działa tu kult Slaanesha i to jeden z kultystów strzelał. Sam łowca nie wie o działaniu moim w tej mieścinie. - Albert gestykulował żywo machał palcem, wskazywał to na plac, to na dachy, to na strażnika...
- Tu się liczy dyskrecja ! Znacie taki dłuuugi wyraz?! Udawajcie, że mnie prowadzicie jak skazańca. A teraz do domu łowcy!
 

Ostatnio edytowane przez Aeshadiv : 20-03-2012 o 12:18.
Aeshadiv jest offline  
Stary 20-03-2012, 21:34   #128
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Bogom niech będą dzięki - powiedział Detlef, gdy ludzie dźwigający nosze z łowcą czarownic powoli ruszyli w stronę domu Grety - że żyje. I tak zostać powinno. Powiadają niektórzy, iż nie tylko o kultystów chodzi, lecz i o przyjazd jej wysokości elektorki. A jeśli bezpieczeństwo Emanuelle von Liebowitz miałoby być zagrożone, to każde słowo, jakie wypowie pan Kreibich państwowe znaczenie mieć może.
- I, pani Greto, dobrze, że zna się pani na leczeniu
- dodał. - Ja tyle, co z potyczek różnych, gdy trzeba było ranę okowitą polać, coś zeszyć, maścią obłożyć, zawinąć, alem się za wyciąganie tak wbitego bełtu nie brał. Strzała to jeszcze. Rany od miecza czy rapiera. Ale tu, pani Greto, w pani cała nadzieja.
- Panie Robercie... Możliwe, że chodziło im też o uwolnienie tego więźnia
- Detlef zwrócił się do młodzieńca. - Czy mógłby pan zwrócić uwagę strażnikom, żeby go jeszcze dokładniej pilnowali? A nuż komuś przyjdzie do głowy go odbić? Uwolnić z więzienia, czy gdzie tam go będą trzymać? I jeszcze jedno... Nie wybrałby się pan ze mną później do chaty łowcy? Może jego pomocnicy będą wiedzieć, gdzie pan Kreibich trzyma jakieś mikstury lecznicze, czy inne medykamenty. To by mogło być dla niego na wagę życia.
 
Kerm jest offline  
Stary 21-03-2012, 08:40   #129
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Ostatnią osobą, którą spodziewała się zastać na korytarzu był Zebedeusz. Zdziwiona, ale i zadowolona że nic mu nie jest, obdarzyła żaka radosnym uśmiechem. Nim jednak zdążyła chociażby zdjąć strzałę z cięciwy, na schodach rozległy się kroki i ich oczom ukazał nieco zmieniony głupiec zwany Albertem. Uśmiech dziewczyny zbladł nieco i tylko umownie nim pozostał. Jej spojrzenie rzucało gniewne wyrzuty w jego stronę. Jak mógł postąpić tak bezmyślnie?! Z chęcią posłałaby w jego stronę ową strzałę, która wciąż tkwiła w gotowości. Na szczęście nie dano jej szansy na poważniejsze zastanowienie się nad takową możliwością. Dwójka strażników, która zjawiła się zaraz za nim, spowodowała to, że Arabella uznała za lepsze wyjście nie rzucać się zbytnio w oczy, szczególnie tak od razu. Przesunęła się nieco i stanęła tak by chociaż częściowo skryć się za Zebedeuszem.
Z rosnącym rozbawieniem słuchała słów Alerta. Może nie był takim głupcem za jakiego go brała? Jednocześnie zdradzał im gdzie była skrzynia i robił wodę z mózgów chłopów, którzy pełnili rolę strażników. Przeszukanie domu łowcy...? Pomysł ten wyjątkowo przypadł jej do gustu.
Wyszła zza Zebedeusza i rzuciwszy mu psotne spojrzenie, odwróciła się ruszając w stronę ich towarzysza. Jednocześnie zdjęła strzałę z cięciwy by mieć wolną rękę. Gdy znalazła się przy Albercie wykonała zgrabny ukłon, po czym odwróciła się do jego strażników z czarującym uśmiechem. Dłonią wskazała na schody sugerując, że winni spełnić życzenie swego “więźnia”. Ba! Była wręcz niewinnie zdziwiona, że jeszcze tego nie zrobili. Wszak to nie byle kto im rozkazywał ale sam członek zakonu Grafitowych. Oczywiście jej poza równie dobrze sugerować mogła zdziwienie tym, że stoją jak barany i słuchają głupiej paplaniny zamiast skuć podejrzanego. Sam pokłon zaś, równie dobrze mógł ujść za szyderczy. Zależy jak się na niego i na nią, spojrzało...
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 21-03-2012, 11:22   #130
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz przestraszony zaczął szukać schronienia a najrozsądniejszym wyjściem było udanie się do karczmy. Spotkał tam Bell, która uśmiechnęła się do niego życzliwie, lecz nim cokolwiek zdążył powiedzieć doszła jego uszów tyrada Alberta.

„Głupiec” pomyślał

Odwrócił się więc w kierunku, wrzeszczącego to towarzysza, próbując zachować kamienną twarz lecz gdy ten rzekł Ordo Fidis, odwrócił głowę by nikt nie widział jak wywraca oczami do góry. Milczał i przyglądał się całej sytuacji, będąc ciekawy czy strażnik będzie takim idiotą że mu uwierzy. Nie sądził że Albert wie co grozi za podawanie się za sługę Zakonu Sigmara, zwanego Inkwizycją. Bo pomijając fakt, że Albert właśnie się „przyznał” że należy do niej, do zaczął wymawiać słowa, których powinien się wystrzegać. Kult, Slaanesh.. Zebedeusz właśnie zaczął się zastanawiać czy Ci ludzie to poza machaniem mieczem umieją czasem myśleć, ale zaczynał się coraz mniej łudzić że tak właśnie jest. Stał więc i patrzył na reakcję strażnika, tym bardziej że .. nawet nie chciał o tym bardziej myśleć.
Stał i patrzył jak Arabell podchodzi do nich i kłania się i wskazuje drogę strażnikom. Pokręcił delikatnie głową załamując się, bo co jak co .. Czekał więc żak na dalszy rozwój wypadków.
Sam Zebedeusz czuł się zmęczony tym co się działo, zbyt wiele zmiennych i zbyt wiele wydarzeń się zdarzyło, nad którymi tracili kontrolę. A on po prostu mógł obserwować i nic więcej.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172