Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2012, 13:20   #258
Fenris
 
Fenris's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skał
Mrok gęstniał z każdą sekundą, po tym jak Cadarn Urs i jego ludzie w pośpiechu zgasili pochodnie, chowając się w załomach skalnych. Jedynym źródłem oświetlenia pozostał odległy blask chylącego się ku końcowi dnia, wpadającego przez otwór wejściowy, teraz, dodatkowo przysłonięty potężną sylwetką tajemniczej postaci. Refleksy świetlne pozostałe na oczach, po nagłym zgaszeniu pochodni nadawały temu widokowi surrealistyczny ton, przez co Cadarn zaczął zastanawiać się, czy nie jest to jedna z jego wizji. Zamrugał kilkakrotnie, aby przyzwyczaić wzrok i z przyzwyczajenia potrząsnął głową, jakby odganiał natrętne myśli.

Wracając do jaskini, w której kilka dni wcześniej znalazł księgę, jednooki Dunlandczyk nie wiedział czego się spodziewać, pluł sobie w brodę, że nie zbadał kompleksu korytarzy za pierwszym razem. Jednak każdy, nawet średnio rozgarnięty dowódca, wiedział, że pozostawienie za plecami własnej armii, potencjalnego przyczółka wroga, nie jest najmądrzejszym rozwiązaniem. Kiedy tajemnicza postać weszła do środka, uśmiechnął się do siebie pod wąsem...intuicja go nie zawiodła.

Już na pierwszy rzut oka, dało się zauważyć, że nie jest to przypadkowa wizyta. Postać poruszała się z pewnością kogoś, kto wrócił do dawno niewidzianego, ale jednak znanego sobie miejsca, a gdy ze skrytki w ścianie wyciągnęła, przygotowaną wcześniej pochodnię, Cadarn był już pewien, że szczęście się do niego uśmiechnęło.
Wiedział, że musi zareagować jako pierwszy, żaden z jego ludzi nie chciał narazić się na jego gniew, wykazując się inicjatywą. Może nie było to idealne rozwiązanie, ale miało swoje plusy...Niewiele myśląc zaczął podkradać się do dziwnego osobnika, który posturą przypominał wyrośniętego Dunlandczyka, z zamiarem założenia obezwładniającego chwytu na jego szyi, jednak w jakiś nadnaturalny sposób, postać odwróciła się prosto w stronę skradającego się Cadarna, kiedy był w połowie dzielącego ich dystansu, jednocześnie wyciągając z pochwy krótki miecz.
Na szczęście Cadarn nie zdążył wypuścić z rąk włóczni i teraz, kiedy szanse na szybkie i wygodne obezwładnienie oponenta przepadły bezpowrotnie, jednym płynnym ruchem skoczył do przodu i uderzył końcem włóczni w dopiero co wyciągnięte ostrze na tyle mocno, że wypadło z ręki zaskoczonego przeciwnika i z brzękiem potoczyło się po kamiennym podłożu kilka metrów dalej.

- Brać go, chce go żywcem. - Krzyknął do swoich ludzi, nie spuszczając z oka, próbującej odnaleźć się w sytuacji postaci.

Ludzie rzucili się z zakamarków na postać gdy spróbowała uciekać na zewnątrz. Najbliższy z Cadarnowych ludzi, zagrodził jej drogę biegnącą na powierzchnie, jednak próbując złapać uciekającego otrzymał cios, który pozbawił go przytomności, co było nie lada wyczynem...Nawet sam Cadarn, który szczycił się siłą niedźwiedzia musiał czasami poprawiać, kiedy walczył na pięści ze swoimi rodakami.
Na szczęście w tym czasie pozostała trójka dopadła uciekiniera i rzucając się na niego całą masą, udało im się przycisnąć tajemniczego gościa do ziemi, choć nawet wtedy nie mieli łatwego zadania. Dopiero ostrze przystawione do szyi uspokoiło intruza. Górale sprawnie przeszukali leżącego po czym związali ręce na plecach, żeby nie robił więcej kłopotów. Cadarn podszedł wolnym krokiem, nakazując aby jego ludzie obrócili więźnia na plecy, rzucili pod ścianę i ściągnęli z głowy kaptur, pod którym tajemnicza postać ukrywała do tej pory swoją twarz.

To co ukazało się przed ich oczami, wywołało wstręt na twarzach ludzi Cadarna, którzy przecież niejedno już w życiu widzieli, on sam jako jedyny opanował odrazę. Z jednej strony był to po prostu wysoki i potężny człowiek, z drugiej jednak jego potworna brzydota, nie dawała złudzeń co do jego pochodzenia...cechy orków były aż nadto widoczne. W jednej chwili wyjaśniła się siła postaci i jej wyczulone zmysły.

Cadarn domyślał się, że pół ork nie przyszedł tu na biwak. Podejrzewał, że może pracować dla Dorlaka...Kazał ludziom przeszukać jaskinie raz jeszcze, szukając jakichkolwiek śladów ukrytych przejść, lecz poza stosami ludzkich, krasnoludzkich, a nawet orczych kości i już wcześniej znalezionym przejściem do podziemi, niczego nowego nie znaleźli. W takim razie postanowił rozpocząć przesłuchanie od innej strony, licząc, że może uda mu się zaskoczyć jeńca i uzyskać jakiekolwiek przydatne informacje.

- Komu miałeś dostarczyć księgę, którą tu znajdziesz? - Zapytał powoli, jednocześnie wyciągając z plecaka zwój, który znalazł w szkatułce wraz z książką i nie czekając na odpowiedź podał go jeńcowi. - Czytaj....na głos.

- Nie umiem czytać. - odpowiedział mieszaniec, rozglądając się nerwowo na boki latającymi oczyma. - Dorlak umie. Ja nie, panie... - dodał.

- A więc nie pomyliłem się co do niego...dobrze. - Pomyślał Cadarn

- Gdzie jest Dorlak? Mów jeśli chcesz ocalić życie! - Rzucił Cadarn groźnie, mrużąc ocalałe oko.

Orczy pomiot przez chwilę patrzył w wwiercające się z niego oko barbarzyńcy. Widać było, że był zdezorientowany i przestraszony zarazem.

- Zdrada panie. - wykrztusił. - Strażnik jednak nas zdradził, bo atak był na nas tuż za murami Isengardu. Musiałem rozłączyć się z Dorlakiem po drodze... - dodał niepewnie. - Jechał za mną... Noc. Burza... W lesie zgubiłem ostatecznie pogoń. I oto jestem... - rzekł próbując wstać z ziemi.

Cadarn zauważył, że sprawia wrażenie przekonanego, że góral jest po tej samej stronie co on, a pojmanie go wyjaśniającą się właśnie pomyłką. To z kolei wywołało dezorientacje na twarzach jego ludzi, którzy zaczęli nerwowo łypać na siebie wzrokiem strojąc groźne miny. - Tylko tego mi trzeba - pomyślał. Zmełł w ustach przekleństwo. Musiał porozmawiać z góralami, upewnić ich, że jego decyzje służą jedynie Dunlandowi. Gdyby padł na niego choć cień podejrzenia o kolejną zdradę, pewnie nie dożyłby rana. Kazał jednemu z ludzi pilnować więźnia a sam skinieniem głowy zebrał pozostałych wokół siebie, poza zasięgiem słuchu, nieoczekiwanego “gościa”.

- Słuchajcie psy! - Cadarn warknął szeptem. - Chce żeby to było jasne. Niektórzy z was pamiętają Dorlaka i jad, który sączył w uszy starszyzny. Teraz robi to samo z moim młodszym bratem. - potoczył wzrokiem po zebranych i po chwili kontynuował. - On jest przyjacielem tylko dla siebie, Dunland gówno go obchodzi. Może nam się jednak przydać. Jak i dlaczego, niech was nie interesuje. Jak długo ja tu dowodzę, macie wykonywać moje rozkazy, nie jesteście tu od ich rozumienia...Jasne?!?

Krótkie, twierdzące skinienia, upewniły syna Amrotha Ursa, że zrozumieli...przynajmniej na razie. Po chwili Cadarn wrócił do przestraszonego jeńca, postanowił zagrać w grę, którą rozpoczął sługa Dorlaka.

- Miałem się tu spotkać z Dorlakiem, a jednak zamiast niego widzę kogoś, kto wygląda mi na szpiega. - Zaczął Cadarn podniesionym głosem. - Jeśli jesteś tym za kogo się podajesz, będziesz znał odpowiedź na następne pytanie, jeśli nie... - potężny Dunlandczyk zawiesił głos w niemej groźbie. Jednocześnie pochylił się nad jeńcem, mrużąc pozostałe mu oko i wyciągając sporych rozmiarów maczetę, którą przystawił do miejsca poniżej pasa, które każdy mężczyzna chroni najbardziej. - Gdzie jest kryjówka Dorlaka?! - Wycedził powoli, mocniej naciskając na trzymany w dłoni majcher.

- Nie-ee, ń.. nie jestem pewien. - zająknął się pół-ork, który zaczynał się z powrotem bać. - Mogę zaprowadzić. - dodał z nadzieją w głosie nie odrywając wzroku od trzymanej przez Dunlandczyka broni.

- Mów gdzie to ! - Krzyknął Cadarn, widząc, że więzień chce współpracować. - Dorlak miał tu być razem z Tobą? Chciałeś tu na niego zaczekać?!? Kim dla niego jesteś? - Cadarn wyrzucał z siebie kolejne pytania z szybkością błyskawicy, nie czekając na odpowiedzi.

- Pracujemy razem. - odpowiedział. - Uwolnił mnie z lochu dzisiaj w nocy. - odrzekł. - Stąd mieliśmy odebrać przesyłkę. A Dorlak jak nie tu, to może będzie w ruinach krasnoludzkich. - dodał nabierając pewności. - Skąd ta natarczywość panie? Przecież Dunland jest po naszej stronie?

Cadarn wyglądał jakby się uspokoił. Pokiwał głową w zamyśleniu, jak to miał w zwyczaju.

- A więc, gdzie są te ruiny, gdzie znajdę Dorlaka? - Zapytał jakby od niechcenia.

- Pod ziemią. Wejście jest ukryte na końcu korytarza. - wiezień kiwnął głową w znajomą Cardanowi stronę, gdzie za wyprawionymi skórami ukryte było wejście do podziemi.

Góral szarpnął jeńca i postawił na nogi. - Prowadź - Rzucił tonem nie znoszącym sprzeciwu.

Pół-ork ruszył z miejsca podając przeguby do rozcięcia.
- Będę tych rąk potrzebował. Jest ciasno w przejściach.

Cadarn bez słowa przeciął więzy mieszańca, schował maczetę za pas i skinieniem głowy wskazał ukryte przejście. Sam natomiast ustawił się tuż za pół-orkiem z włócznią gotową do zadania ciosu, gdyby tamten zaczął uciekać. Nie był głupi, domyślał się, że przy pierwszej nadarzającej się okazji, jego więzień spróbuje ucieczki czy zdrady. Na szpicy postawił więc swojego człowieka, który z pochodnią w ręku miał prowadzić nietypowy pochód, nie chciał przecież uganiać się za pół orkiem po ciasnych korytarzach, których nawet nie znał.

Pół ork skrzywił się widząc pochodnie w dłoniach górali i widząc, że Cadarn nie pozwoli mu na łatwe wybrnięcie z sytuacji, przełknął wyraźnie ślinę, odsłonił śmierdzącą skórę, skrywającą przejście i przestąpił krok w kierunku ziejącej ciemności, rozświetlanej jedynie przez dwie pochodnie trzymane przez ludzi Cadarna.
Cadarn domyślał się, że jego jeniec spodziewa się najgorszego, kiedy tylko zrobi to co do niego należy. Wiedział, że będzie grał na czas i kluczył, próbując oddalić nieuchronne i szukać jakiegokolwiek rozwiązania, które pozwoliłoby mu zachować życie. Była to sytuacja bez wyjścia i obydwoje o tym wiedzieli, razem kroczyli po cienkiej jak nić granicy między przydatnością jeńca a cierpliwością górala. W takich sytuacjach nie było kompromisów, zwycięzca będzie tylko jeden... Gra się rozpoczęła.
 
Fenris jest offline