- Aaa? Eee? - Mag rozdziawił paszczę na widok ognia znikającego w rozdziawionej paszczy Flafiego. Zreflektował się jednak, że człekowi nauki nie przystoi okazywać emocji zaskoczenia, tylko badać i notować. Wyciągnął swój magiczny kajecik i począł notować obserwację akcji gaśniczej. Notatki pożarnicze przeszły wraz z upływem podróży w opis lodowej pustyni.
Lądowanie poszło gładko, tylko Flafi jakby stracił humor i nastroszył się. Zimno mu czy co? Przecież toć to temperatura jak wszędzie indziej.
Barelard rozkoszował się widokiem bezkresnej bieli zgarniając co chwilę nowe porcje szronu w brody, kiedy Pan Fioletowy przypałętał się i wcisnął pod togę maga w poszukiwaniu ciepła. - Piecuch. - mruknął mag - A może byś tak poszedł już sobie?
No nic. Ruszył w poszukiwaniu kolejnej wskazówki.
<gez> - I znowu dwa zadania, jedno ciekawsze od drugiego.
Przeczytał obie wskazówki i zaczął się zastanawiać co tu wybrać. - Albo znowu bęcki, albo kolejne stworzonka. - tu spojrzał wymownie na kłębiącego się w fałdach jego ubrania psotnika.
Klasnął w dłonie z wyrazem tryumfu na twarzy.
- Ptaszki do opisania będą - pogładził kajecik i ruszył na łowy potykając się co chwila o co raz bardziej fioletowego Flafiego.
***
Dotarł na niewielkie wzgórze wokół którego śmigały dosyć interesujące okazy ptaszków. Faktycznie były dosyć szybkie, ale na szczęście latały wręcz w zasięgu rąk nie specjalnie się bojąc przybyszów. Było to nieco dziwne, że na tym pustkowiu nie wzruszała ich obecność niespodziewanego elementu krajobrazu, wręcz podejrzane.
Mag zastanawiał się jak je chwytać. - No dobra - w oczach pojawił się wesoły błysk - Flafi, aport!
Podrzucił biednego zmarźlucha do góry.
__________________ ZauraK |