Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-03-2012, 02:59   #311
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Organizatorzy nagle stali się podejrzanie spokojni kiedy Szaima zwrócił im uwagę. To tym bardziej umocniło drowa w przekonaniu, że coś jednak kombinowali. Czas więc jednak się nimi zająć. Wcześniej jednak Kiti wróciła z czaszką, która w tej chwili okazała się ważniejsza. Nie czekając więc podszedł szybko schował sztylet za pas i podbiegł do stołu. Co jak co, ale póki co wizyty Żywej Klątwy jeszcze nie chciał ryzykować, więc trzeba było szybko uporać się z przedmiotem do którego jest przywiązana. Tj. czaszki jednej z żon ostatniego przywódcy wymarłego plemienia które zamieszkiwało okoliczną dżunglę już ładny szmat czasu temu. Gdy był już przy stole podniósł spokojnie czaszkę i szybkim krokiem ruszył w stronę wystawionych wcześniej pudełek. Dość ostrożnie wsadził ją do środka, a następnie po zamknięciu przestawił bliżej pentagramu w którym Szaman mamrotał jakieś zaklęcia zaciągając się co raz innego ziela. W tym momencie mroczny elf nie był do końca pewien, czy faktycznie odprawia jakiś rytułał, czy po prostu postanowił sobie zapalić... jednak znając Szamana powinno mu się udać. W końcu jakby zawalił, to miałby na sobie nie tylko problem w postaci Klątwy, ale i jeszcze niezadowolonego Diritha. Mimo to elf nie powiedział nic aby nie rozproszyć jego uwagi.
Kiedy już nowe pudło było na miejscu wrócił przed pale do których byli przywiązani organizatorzy.
- Na czym to ja skończyłem? - stwierdził zastanawiając się przez moment. - A no tak, widziałem, że nie możecie się doczekać swojej kolei.. - uśmiechnął się znacząco ponownie dobywając sztyletu.
- No to niech wam będzie. Uwolnić ich, zobaczymy co potrafi ta dwójka.. - powiedział do wojowników pilnujących jeńców którzy posłusznie rozcięli poluzowane nieco więzy.
Drow w tym czasie przeszedł kilka kroków w bok dając przeciwnikom miejsce aby przygotowali się do walki. Obserwował ich jednak uważnie będąc gotowym do ataku. Zresztą sam zaatakował kiedy byli już w miarę gotowi.
Poruszając się szybko ruszył wpierw w kierunku elfa. Obchodząc go nieco z boku chciał go ustawić w jednej linii aby utrudnić atak drowce. Standardowa zagrywka, ale mimo wszystko był to z reguły jeden z lepszych manewrów podczas walki z kilkoma przeciwnikami. Gdy już miał przeciwnika w zasięgu miecza wyprowadził szerokie cięcie. Było jednak wyprowadzone szybko i mimo że wycelowane w szyję, to nie miało dojść celu. Prawdziwy atak nastąpił sztyletem, kiedy elf zblokował pierwszy cios. Zamierzał utrzymać ostrze na jego bloku i jednocześnie napierając zaatakować drugą bronią. Wiedział dobrze, że przeciwnik będzie miał właśnie do wyboru. Oberwać sztyletem w bark, czy zablokować chroniąc bark ale pozwalając aby ostrze katany wycelowane w jego szyję doszło swojego celu.
Cały czas jednak miał na uwadze Keeshe. Nie zamierzał dać się jej zaskoczyć. Co prawda zdawała się mieć teraz co innego w głowie niż walkę, jednak owa gra napalonej drowki mogła być tylko pretekstem aby uśpić czujność Szaimy. Wszystko żeby niespodziewanie wbić sztylet w plecy. Jednak jako mroczny elf dobrze to przewidział. Dlatego gdyby jeśli tylko próbowała obejść Elsevira aby mieć możliwość ataku, drow zamierzał bez skrupułów zasłonić się aktualnie atakowanym przeciwnikiem. Zaraz potem zamierzał też wyprowadzić kontrę wymierzoną w którąś z nóg przeciwniczki aby pozbawić ją mobilności coby łatwiej było ją potem wykończyć.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 17-03-2012, 14:59   #312
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Zapadła ciemność. Na szczęście Ton świetnie sobie radzi po ciemku (spytajcie Stokrotki!). Lecz nagle coś uderzyło akrobatę, nieomal zrzucając go w przepaść.

"Ale urwał!"

Tony wdrapał się na ścieżkę i w ciemnościach, korzystając z zapamiętanego rozkładu pomieszczenia, pobiegł tam, gdzie powinny leżeć czaszki. Uderzeniem noża w posadzkę wykrzesał iskry, na chwilę rozświetlając pomieszczenie. Musiał zobaczyć, która czaszka jest złota.

"Co ja paczę?"

Po czym capnął drogocenny czerep. Wracał po śladach, zawieszony na rękach pod ścieżką, opierając się na pamięci, zmyśle orientacji i akrobatycznej zręczności.

"Jestem hardkorem!"
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 17-03-2012 o 15:59.
JanPolak jest offline  
Stary 17-03-2012, 19:01   #313
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Pfahahahaha! – ryknęła śmiechem Mistress, ocierając łezkę z oka. – Look at him!
Przedziwne rozkazy, panika, rozpacz, bezmyślne rzucanie istotami w ogień. Chaos approves.
- Ok., Flafi, you heard the nice mr mage...

Barelard;
Biegałeś po pokładzie poszukując wody a przy okazji i szalupy ratunkowej [???] na wszelki wypadek, a sterowcem kołysało na boki tak że kapitan turlał się po pokładzie a ty rozbijałeś się raz o lewą bandę raz o prawą. Ku twojemu zdumieniu wszystko zaczęło się nagle uspokajać. Spojrzałeś w górę, a Flafi... Flafi siedział grzecznie i...zjadał ogień. Po prostu wciągał płomienie do gęby i tyle było je widać. Ok. Ok. Zniszczenia okazały się niewiarygodnie niewielkie. Niebawem Flafi zżarł cały ogień z pokładu i po prostu siedział na komorze z helem, jak papuga na linach okrętu piratów.

Dalsza podróż przebiegała spokojnie. Niebawem byłeś na miejscu!



- Tę pustynię lodową nazywają Kres, po tej słynnej pustyni lodowej Kres w piątym wymiarze, którą stworzył pewien krasnolud i gdzie rozegrała się ponoć ostateczna walka o szable Astarotha, władcy Chaosu i piątego wymiaru – poinformował gnomi kapitan. – Lepiej załóż coś na tą swoją piżamę...



Docierasz na miejsce. Znajdujesz wskazówkę.
„Na lodowej pustyni żyją lodowe ptaki. Rzadko lądują, z reguły stale krążą w locie ponad pustynią, latają bardzo szybko i zwinnie. Zadanie polega na schwytaniu przynajmniej 7 z nich [rzutk10]. Jeśli za pierwszym razem się nie powiedzie, trzeba próbować do skutku. Zadani wymaga szybkości.”





Do wyboru jest też drugie zadanie:
„Znajdź zamarzniętą fortecę, a w niej salę tronową i zmierz się w pojedynku z władcą fortecy. Zadanie wymaga siły, każda przegrana kończy się 1 turowym pobytem w szpitalu”.





Nevis;
Nie było łatwo... W pewnym momencie zrozumiałeś, że stanąłeś stopą na jakimś przełączniku i odruchowo się cofnąłeś. Ze ścian wystrzeliły ze zgrzytem jakieś ostrza, nie widziałeś dokładnie co to takiego! Jedno z ostrzy drasnęło cie w lewą nogę, drugie w prawą rękę. Zdołałeś jednak szybko cofnąć się, nim pokroiły cię na kawałki! Ostrza cofnęły się z powrotem ściany. W chwilowym przebłysku światła zobaczyłeś Tona na niewielkiej platformie, pełnej złotych i zwykłych czaszek. Więc tam jest twój cel!
- 1 PŻ, rzut 3xk100.

Szaima;
Kiedy Elsevir zobaczył Kiti całą i zdrową i zrozumiał, że kłamałeś, zrobił się fioletowy ze złości. Zachował jednak spokój, nawet po tym, jak go rozwiązałeś. Keeshe nabrała entuzjazmu po tym jak ją uwolnili.
- Widzisz, to jest wporzo koleś! – mruknęła do Elsevira.
- Chyba raczej zaprasza nas na kolację w postaci przystawki!...

Zaatakowałeś. Od początku, po spojrzeniu Elsevira, widziałeś, iż nie jest to łatwy przeciwnik.
http://republika.pl/blog_pj_4429002/6501033/tr/wyb.jpg
Elsevir był elfem. Ty byłeś drowem. To samo przez się źle wróżyło. W pierwszej chwili walka toczyła się o to kto pierwszy zada cios i byle zadać cios jak najszybciej. Elf był łucznikiem i od samego początku czekał tylko na okazję by zwiększyć dystans od wroga i sięgnąć po łuk. Początkowo chwycił za swój krótki miecz i bronił się nim, zasłaniając się przed atakami. Swoje ostrze zdołało dosięgnąć go i zranić, elf jednak zachował zimną krew. Po kilku zwinnych unikach jednak natychmiast czmychnął w bok, za jedną z chat, by po sekundzie wyłonić się z jej drugiego końca, z łukiem gotowym do strzału i wycelowanym w ciebie.

Pozwólcie że zacytuję tu pewnego drowa [~PDP]:
- Patrzysz na takiego elfa i myślisz: „on zaraz wypuści tę strzałę!”. Patrzysz w te jego oczy i na jego ręce, i modlisz się tylko, byle ta dłoń pozostała nieruchoma, byle nie puściła cięciwy. Ale wiesz, że puści, a pomimo najszczerszych nadziei i starań za każdym razem, zawsze błyskotliwie odkryjesz, że strzała jest szybsza od ciebie. Patrzysz na tę napiętą do granic możliwości cięciwę, słyszysz niemal jak brzęczy, i obliczasz błyskawicznie siłę, z jaką ta strzała pomknie ku tobie. Ostatnia rzecz, jaką robisz – patrzysz na grot i myślisz „ostre i cienkie, raczej zaboli, wejdzie głęboko!...” A potem już tylko zastanawiasz się jak wydobyć coś takiego ze swojego ciała, bo wiesz, że ten cholerny elf puści tę cholerną cięciwę i w najlepszym wypadku nie trafi cię prosto między oczy ani między nogi! I latami treningów, całym tym złomem jaki taszczysz ze sobą i wypolerowanymi ostrzami możesz się wypchać tym momencie, ponieważ i tak doskonale wiesz, że nie zdążysz podejść do tego cholernego elfa nim on wypuści tę cholerną strzałę! Nawet jeśli jedna chybi, i tak nie dobiegniesz nim wyciągnie drugą i trzecią”
No i oberwałeś. Strzała wbiła się w twoją stopę, dosłownie przybijając cię do ziemi. Druga wbiła się w twój lewy bark. Elsevir był wkurzonym elfem.
- Ej, weź przestań! – warknęła Keeshe, tu twojemu zdumieniu stając pomiędzy Elsevirem a tobą.
- Won z drogi, durny drowie! – syknął zimno Elsevir, szykując kolejną strzałę.
- Wyluzuj, z tym torturowaniem to tylko takie żarty były... takie drowie droczenie się... Przecież Kiti jest cała i zdrowa!
- Stanowi zagrożenie dla uczestników programu, a naszym obowiązkiem jest...!
- Przecież nie zabiłbyś w pojedynku, prawda? – uśmiechnęła się złośliwie.
Elf westchnął ciężko.
- Wygrałeś pojedynek, zabieraj swój elficki tyłek w troki i poszukaj reszty zawodników, zanim Mistress się kapnie i na nas fortepiany pospuszcza z nieba! No, już cię nie ma, miałeś swój ubaw, teraz moja kolej! – Keeshe machnęła odpędzająco ręką.
Nagle tubylcy zaczęli coś nawoływać i wskazać w niebo.
- Zły duch!!!
- Gruby pękaty zły duch!!!
Z nieba spadła nagle linowa drabinka!

- Wskakuj! – zawołała z góry Kiti.
Elsevir roześmiał się aż. Wskoczył na dach jednej z chat, chwycił drabinkę a Kiti i gnom wciągnęli go na pokład zeppelina. Zeppilin szybko oddalił się ponad dżunglę, gdzie korony drzew osłoniły go przed ciskanymi włóczniami tubylców.
- Więc!... – Keeshe ze słodkim uśmieszkiem obróciła się w twoim kierunku.
http://www.animated-glitter-graphics...s/flirty-1.gif
- Jesteś królem tutejszej dżungli, hm? :> - Keeshe zagryzła dolną wargę i powoli zbliżała się do ciebie, kręcąc tyłkiem, ruchem pełnym gracji dobyła sztyletów. – To miło się składa, ponieważ każdy król powinien mieć swoją królową!...

Ton;
Ranny, ale ze zdobyczą, wyczołgujesz się z ranną nogą do korytarza. Słyszysz jak któryś z twoich towarzyszy uruchomił kolejną pułapkę.. Auć. Udaje ci się dotrzeć do korytarza szczęśliwie i zmierzasz po omacku do wyjścia z piramidy.
- Sssssss!
Oho! Zaczyna się. Miałeś przez moment wrażenie, że w mroku widzisz niewyraźnie zarysy... czegoś!...
http://images.wikia.com/alien/pl/ima...AlienQueen.jpg
- Sssssst!...
Oj...! Więc to jest ta Klątwa, o której mówiła Kiti? Ku twojemu zdumieniu nagle robi się cicho. Aż za cicho. Brrrrr! Czujesz na sobie czyjeś spojrzenie, ale docierasz szczęśliwie do kamiennej płyty, która otwierają z zewnątrz tubylcy.
Wracasz do wioski Szaimy. Zostawiasz czaszkę i odbierasz wskazówkę. Pora wracać do Rio po środek transportu!


- Zapraszam na pokład, zapraszam!
http://asset0.cbsistatic.com/cnwk.1d...in_550x367.jpg
Że co, że niby to poleci?! Zaraz się okaże!
[rzut1k100]
1-30 Luzik! Docierasz na miejsce!
31-60 Oj...!
61-90 A pójdziesz ty!!!
91-100 Auć...!

Osztan;
61-80 ...Nie dajesz rady! Zapłacić 90 sztuk złota za wsparcie - jeśli gracz zapłaci – w kolejnej turze ma+15 do udanego rzutu.
+2 tury

Barbak;
Drow chce pojedynku! No i ośmielił się dotknąć Maleństwa!!!
[rzut 3k 100]
+6 tur

Astaroth;
Rzut 2xk100[na pułapkę i Klątwę]
+1 tura

Tomisław;

Rzut 2xk100[na pułapkę i Klątwę]

Kiti;
+1 tura
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 18-03-2012, 11:26   #314
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Po strasznych przeżyciach (Almena, będę miał koszmary!) Ton bezpiecznie powrócił do Rio. Gdzie spotkał gnomiego pilota.

- Zapraszamnapokładzapraszam! - powiedział ów po gnomiemu
- E, serio? Nie robisz mnie w balona?
- Cotozapytanialecimylecimy!
- No nie nadymaj się tak! Spuść powietrze!
- Dośćżartówodlatujemywsiadaszalbozostajesz!
- Ależ ci gnomi baloniarze są nadęci! Normalnie ciśnienie podnoszą!

I polecieli. Wysoko ponad dachy roztańczonego Rio.

- No to teraz zrzucamy bomby!
- Jakiebombyniemabombtoniebombowiec!
- Jak nie ma? Co nie ma? Że zeppelin bez bomb? To za co ja płacę?
- Noniemamówiężeniema!
- Muszą być! Będziemy bombombować! Zaraz tylko znajdę…
- Niemanieruszajsiębostracimysterowność!
- Najpierw zbombombujemy wioskę Szaimy. Gdzie tu jest dźwignia od bomb? O! To chyba ta…
- NIENIERUSZAJTEGO!!!

~*~

Tymczasem głęboko w dżungli jakiś wielki kształt przetaczał się wśród gęstwiny. Był coraz bliżej, wyczuwał wciąż ciepły trop. Parł naprzód, potężny, niepowstrzymany, tratując wszystko na swej drodze, rozganiając próbujących go zatrzymać dzikich, pędząc za swym celem.

 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 19-03-2012, 13:53   #315
 
Sir_Michal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodze
- Aaaaałłłć!

Dotknął miejsc, w które weszły ostrza. Wiedział, że nie mogły wejść głęboko, a jednak, poczuł ciepło z nich bijące... Może tylko mu się wydawało. Najpierw muszę się stąd wydostać, pomyślał.

- Toooon! Ratuuunku! - krzyczał w kierunku platformy, którą zobaczył. Nie doczekał się jednak odpowiedzi.

Cóż, jeżeli on się tam dostał to i ja się tam dostanę. Niziołek powoli zrobił dwa kroki w tył, ostrożności nigdy za wiele. Gdy już sądził, że znalazł się w bezpiecznej odległości od pułapki, ruszył w prawą stronę, mając nadzieję spotkać ścianę. Gdy jego palce trafiły na zimny kamień, odetchnął z ulgą. Przez najbliższe piętnaście minut starał się uspokoić. Gdy już mu się to udało, zaczął obmyślać jakiś sensowny plan.

Najpierw chciał rzucić się w kierunku platformy biegiem, mając nadzieję nie spotkać ostrzy. Po chwili jednak zrezygnował z tej wersji. Położyć się na brzuchu i zaczął czołgać. Bardzo szybko stracił orientację w terenie, wydawało mu się, że już dawno minął przebrzydłe kolce, a jednak czołgał się dalej.

Byle do następnej ściany!
 
Sir_Michal jest offline  
Stary 20-03-2012, 16:17   #316
 
ZauraK's Avatar
 
Reputacja: 1 ZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumny
- Aaa? Eee? - Mag rozdziawił paszczę na widok ognia znikającego w rozdziawionej paszczy Flafiego. Zreflektował się jednak, że człekowi nauki nie przystoi okazywać emocji zaskoczenia, tylko badać i notować. Wyciągnął swój magiczny kajecik i począł notować obserwację akcji gaśniczej. Notatki pożarnicze przeszły wraz z upływem podróży w opis lodowej pustyni.
Lądowanie poszło gładko, tylko Flafi jakby stracił humor i nastroszył się. Zimno mu czy co? Przecież toć to temperatura jak wszędzie indziej.
Barelard rozkoszował się widokiem bezkresnej bieli zgarniając co chwilę nowe porcje szronu w brody, kiedy Pan Fioletowy przypałętał się i wcisnął pod togę maga w poszukiwaniu ciepła.
- Piecuch. - mruknął mag - A może byś tak poszedł już sobie?
No nic. Ruszył w poszukiwaniu kolejnej wskazówki.
<gez> - I znowu dwa zadania, jedno ciekawsze od drugiego.
Przeczytał obie wskazówki i zaczął się zastanawiać co tu wybrać.
- Albo znowu bęcki, albo kolejne stworzonka. - tu spojrzał wymownie na kłębiącego się w fałdach jego ubrania psotnika.
Klasnął w dłonie z wyrazem tryumfu na twarzy.
- Ptaszki do opisania będą - pogładził kajecik i ruszył na łowy potykając się co chwila o co raz bardziej fioletowego Flafiego.
***
Dotarł na niewielkie wzgórze wokół którego śmigały dosyć interesujące okazy ptaszków. Faktycznie były dosyć szybkie, ale na szczęście latały wręcz w zasięgu rąk nie specjalnie się bojąc przybyszów. Było to nieco dziwne, że na tym pustkowiu nie wzruszała ich obecność niespodziewanego elementu krajobrazu, wręcz podejrzane.
Mag zastanawiał się jak je chwytać.
- No dobra - w oczach pojawił się wesoły błysk - Flafi, aport!
Podrzucił biednego zmarźlucha do góry.
 
__________________
ZauraK
ZauraK jest offline  
Stary 20-03-2012, 20:14   #317
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Niestety próby wyprowadzenia z równowagi elfa nie powiodły się. Widocznie to nie był jakiś amator.. więc trzeba będzie uważać. Do tego jeszcze jak 90% elfów, łucznik (czyt. tchórz). Początek może i poszedł nieco po jego myśli, gdyż udało mu się ranić przeciwnika. Niestety nie na tyle mocno, aby uniemożliwić mu uniki i możliwość ucieczki, którą wykorzystał gdy tylko się nadarzyła. Zwiał za chatę a Szaima skierował się w drugą jej stronę przewidując jego plan. Chciał tym sposobem możliwie jak najbardziej zmniejszyć dystans aby nie dać przeciwnikowi miejsca na dobycie łuku. Nie udało się to jednak i zobaczył tylko jak przed niego wyskakuje elf z naciągniętym łukiem. Zaczął próbować wykonywać unik, jednak nie zdało się to na wiele. Musiał wykonać pełny krok podczas gdy łucznik (czyt. tchórz) potrzebował tylko rozluźnić palce. Nie było szans na ucieczkę, więc nic dziwnego, że drow oberwał. Jeszcze do tego przybity do ziemi nie mógł zrobić zbyt wiele poza ponownym oberwaniem. Tym razem w bark. Zbroja niestety dużo nie pomogła, gdyż strzała mimo wszystko znalazła drogę przez jakieś łączenie aby zagłębić się boleśnie w ciało.
Mimo to Szaima nie wypuścił z ręki broni. Co dziwniejsze Keeshe odważnie (czyt. głupio) zasłoniła go ustawiając się do niego plecami. Miała jednak szczęście była jednak poza zasięgiem przez tą przeklętą stopę przybitą do podłoża. Może i ratowała mu właśnie skórę, albo i nie gdyż może i tym razem Tysiąc Ostrzy zdążyłby uchronić go przed śmiertelnym ciosem, jednak gdyby tylko się dało zostałaby właśnie dźgnięta w plecy.. lub chociaż wzięta za tarczę. Niestety jak to bywa z tchórzami (czyt. łucznikami) zwiewają równie szybko co strzelają. Nic więc dziwnego, że elf wspinał się po drabince linowej jakby się mu paliły gacie a jedyna woda mogąca je ugasić była tylko na tym latającym statku. Nie dało się także jak go dopaść nawet na odległość. Szaima myślał nawet aby się przemienić w tygrysołaka i pożyczyć do tego celu Maleństwo. W formie bestii miał dłuższe ręce, jednak musiałby bardzo uważać na pazury aby nie uszkodzić cięciwy aby ta nie chlasnęła go w twarz. Dodatkowo z ranną stopą nie zdążyłby do tej broni dobiec, a rana barku dodatkowo utrudniłaby mu zadanie. Przez co możliwe, że nie udałoby mu się chociaż uszkodzić tego latającego cholerstwa którym się ewakuował.
Nie pozostało więc nic innego, jak cięciem katany przeciąć wbitą w ziemię strzałę tym samym uwalniając się. Następnie złapał za strzałę wystającą z barku. Nie przeszła na wylot, jednak nie zamierzał jej przepychać. Zamiast tego jednym szarpnięciem wyrwał ją dosłownie warcząc z bólu. Nie było to jednak nic nie do zniesienia, bywało gorzej.
Keeshe natomiast zaczęła z nim flirtować, od razu stawiając się do pozycji królowej. Zupełnie typowo dla wszystkich drowek. Schował sztylet i wolną ręką sięgnął do jednej z kieszeni aby wyjąć z niej jakąś miksturę. Wypił ją szybko, choć skrzywił się nieco przy tym gdyż zbyt dobra nie była, jednak działała wzorowo. Po krótkiej chwili rany były wspomnieniem, pozostały tylko świeże blizny.
Teraz dopiero można było przystąpić do kolejnej walki. Tym razem nie skoczył tak szybko do walki. Zamiast tego założył za siebie ręce nadal trzymając broń i tylko ocenił przeciwniczkę od stóp do głów jakby zaczynał nabierać się na flirt.
- W sumie... - powiedział tylko dalej ją oceniając.. a właściwie to udając że ją ocenia. Mało kto wiedział, że Szaima jest tak na prawdę chimerą stworzoną z drowa. A jak to często z tworzeniem chimer bywa, twórcy nie przejmują się utratą zdolności rozrodczych oraz wszelkiego rodzaju pociągów i instynktów do tego typu rzeczy. Tym bardziej, że był tworzony jako maszynka do zabijania. W tym także miał zabijać kapłanki Lolth, więc Riktel nie mógł pozwolić aby jego twór podczas walki został rozproszony przez kręcenie tyłkiem co sprytniejszych kapłanek i słodki uśmieszek. Dlatego odpowiednio zadbał aby każdy jego twór był odporny na tego typu zagrywki przez podanie kilku odpowiednich mikstur zmieniających nieco równowagę hormonalną. Do tego odpowiednie tresowanie od zupełnego dzieciństwa... i potem można obserwować zdziwione miny zabijanych przez niego drowek.
Dlatego Szaima udawał tylko że zabiegi Keeshe na niego działają, choć tak na prawdę był gotowy do błyskawicznego ataku. Nie zaatakował jednak szybko, tak jakby chciał się z nią bardziej pobawić niż walczyć. Dzięki temu miałby zapas szybkości potrzebny do wykorzystania kiedy zobaczy jakąś lukę w obronie. Liczył na nią gdyż przypuszczał, że przeciwniczka może zbytnio się rozluźnić i otworzyć. Możliwe, że ten błąd popełniłaby świadomie zapraszając go do ataku i wykorzystując okazje, jednak samemu był na to przygotowany zamierzając odskoczyć w bok jeśli coś poszłoby nie tak. Ale kiedy już zobaczył wystarczającą lukę do ataku wykorzystał ją bez litośnie wbijając w przeciwniczkę ostrze. Będą jeszcze dodatkowo miły zamierzał obrócić w ranie przed wyciągnięciem.
- ...to jakbym zawsze robić to co powinienem, to byłbym bezwolnym niewolnikiem... - dokończył myśl rozpoczętą tuż przed rozpoczęciem pojedynku. Uśmiechnął się do tego niemalże maniakalnie. Widać teraz było wyraźnie, że zaloty Keeshe nie działały na niego i po prostu się chciał nią w ten sposób zabawić przed rozpoczęciem walki na serio. Następnie zaatakował już bardziej na poważnie. Szybko i bezlitośnie zaczął zadawać ciosy wymierzone w czułe lub witalne punkty przeciwniczki aby zakończyć pojedynek na swoją korzyść.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 21-03-2012, 17:47   #318
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Nie chciała wszczynać awantur w wiosce Szaimy, póki Elsevir był jego jeńcem. Nie chciała okazywać jak bardzo jej na elfie zależało, aby drow się na nim dodatkowo nie mścił. Elsevir spojrzeniem przekonywał ją, aby odeszła i że on da sobie radę, nie mogła jednak tak po prostu odlecieć z Rio, zostawiając go tam! Kazała gnomowi zawrócić a potem... miała dużo szczęścia i tyle!

Kiedy Elsevir wspiął się na pokład, zaczęła skakać z radości wokół niego. Chwycił ją na ręce i uściskał mocno. Radości nie było końca. Potem nabombali się melisy do upadłego i stan ich obojga trafnie określała tylko jedna piosenka:
Nicki Minaj - Starships - YouTube

Podróż mijała spokojnie, gnom marudził tylko czasem że zeppelinem za bardzo kołyszą...

Pojawił się jednak problem!
Oj!...
Problem był naprawdę poważny bowiem...
Zabrakło melisy w połowie drogi!!!

Elsevir ciężko znosił trudy podróży.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=JImcvtJzIK8[/media]
Udało się jednak skombinować trochę denaturatu, który w połączeniu z olejem silnikowym, kroplami żołądkowymi i odrobiną zaczerpniętej z dołu wody z oceanu zastąpił skutecznie melisę i uspokoił elfa, serwując mu ogólno uspokajające i błyskawiczne przeczyszczenie organizmu.

Dotarli wreszcie na lodową pustynię Kres. Kiti cieszyła się że była wilkiem! I to białym!
- Hihihi, mam futro!!! I to idealnie maskujące!!! – Elsevir zawinięty w kożuch towarzyszył jej z kwaśną miną. – O rany o rany o rany, ale te lodowe ptaki piękne!!! Niesamowite!!! Nigdy czegoś takiego nie widziałam!!! Muszę zobaczyć je z bliska!!!
Barelard już tu był! Uganiał się za lodowymi ptaszkami podrzucając w górę... coś!
- Cześć, Barelard!!! – powitała wesoło maga. – Co to jest, to fioletowe!?
Pora się zabrać za zadanie. Kiti postanowiła wykorzystać swoje białe futro i instynkty łowieckie, by pozostać niewidzialną na śniegu, podkraść się do ofiary i zaatakować!

 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 22-03-2012, 19:32   #319
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Szaima;
- No cóż, skarbie – Keeshe uśmiechnęła się słodko, zdecydowanie był to szczery ale nie delikatny uśmiech. – Bycie bezwolnym niewolnikiem ma swoje zalety... Nie musisz się zbytnio przejmować swoją przyszłością gdyż ktoś inny i tak wybierze ją za ciebie. Poza tym wolnoć jest tylko pozorem w świecie zależnym od wielu sił i istot. Bycie zależnym od odpowiedniej osoby ma swoje dobre strony; pozycję społeczną, dom, jedzenie, wsparcie... Do czasu rzecz jasna, ale co trwa wiecznie? Żachnęła się. Oh please, myślisz, że to miało zrobić na tobie wrażenie? Ludzie na powierzchni są brzydcy, ale w pomroku co druga drowka wygląda tak jak ja! Mam krzywe nogi, dlatego jak chodzę to tyłkiem kręcę...
Zaatakowała błyskawicznie. Tym razem była szybsza. Podcięła ci no i i rąbnąłeś na ziemię, a ona rozsiadła się na tobie okrakiem, przeciskając sztylet do twojej szyi. Długo jednak nie pozostałeś grzeczny i leżący na ziemi... Czas na odwet!
- Auć! – syknęła, spoglądając na swoją ranę i rozcięte wdzianko. – Gryziemy, co? Nie no, bulniesz za to! – wskazała na rozcięty fragment swojej garderoby.
Nie zamierzała rezygnować. W końcu jej pierwsza randka z Zaarem wyglądała tak:
K: Hey, sexy! ~_^
Z: [atak!]
K: D: [udało się powalić i unieruchomić cel] Grzeczny drow.. ^_^’ [próbuje pogłaskać]
Z: >:O [gryzie w rękę]
K: D:
Z: >:]
K: -.- Puść. P-uuuu-ść.
Z: -.-#
K: [wyciąga kanapkę i macha nią przed oczami Zaara]
Z: -.o
K: [macha kanapką]
Z: O_O
K: Puść to dostaniesz.
Z: o_o [puszcza]
K: Grzeczny chłopiec! [daje kanapkę]
Z: ^_^ [smakuje]
K: To co, wieczorem u mnie?~_^
Z: *^_^*

Kolejna runda walki, po długich zmaganiach zakończona ponownie na ziemi, w zażartym uścisku ostrzy i kończyn, w pozycji zasługującej na miano hardcorowej Kamasutry dla sado-maso. W skrócie ona chciała ci unieruchomić, ty nie chciałeś jej na to pozwolić, ona chciała uciąć ci głowę i zablokować twoje ciosy, a ty chciałeś uciąć jej głowę i zablokować jej ciosy. Wyszedł z tego niezły supeł.
- Na czym to stanęliśmy...? – spytała uroczo Keeshe.
Nagle na jej głowie wylądowała skarpeta. Skarpeta.
- Że co proszę? – Keeshe z odrazą otrzepała się.
Spojrzała w górę.
- Oooooooo! – westchnęli tubylcy.
Z nieba padało... skarpetami.

Barelard;

Flafi nie był chyba stworzony do polowań... Trochę się zdziwił, kiedy go podrzuciłeś by aportował. Kiedy zdumiony Flafi łapał równowagę w locie, strącił z nieba dwa lodowe ptaki swoim wachlarzowatym ogonem! Zdołałeś szybko do nich doskoczyć i je dopaść. No to masz 2! To nie jest takie proste...
[rzut k10]

Nevis;
Udało ci się dotrzeć do platformy. Podniosłeś złotą czaszkę.


Fajna. W sumie ciekawe skąd się biorą takie złote czaszki... Czy ktoś kto ją miał... Ktoś miał takie coś?! Czy caly jego szkielet był złoty?! Jeśli tak, to był chyba najbardziej nieszczęśliwy człowiek na świecie!
- SSSSSSSSSSt!...
Oj...? Czyżby czaszka miała już swojego właściciela? Pospiesznie ruszyłeś w drogę powrotną.
- Ssssss!
Cały czas coś syczało tuż za twoimi plecami! Nic jednak nie widziałeś w mroku więc skupiłeś się na szybkim opuszczeniu piramidy. Kiedy tubylcy czekający na zewnątrz otworzyli dla ciebie wyjście, wybałuszyli gały i rozbiegli się na wszystkie strony. Światło dzienne oślepiło cię, ale gdy się obejrzałeś, w oświetlonym korytarzu za swoimi plecami zobaczyłeś to, co cały czas syczało!
Queen by *Mr--Jack on deviantART
Dlugo się nie gapiłeś. Wziąłeś nogi za pas.
Dotarłeś szczekliwie do wioski Szaimy i oddałeś czaszkę. Szaima był chwilowo zajęty Keeshe wiec tym bardziej wolałeś się oddalić... Wróciłeś do Rio. Czekał już na ciebie transport! Gnomi zeppelin. Gnomi inżynier bardzo się ucieszył na twój widok. Wyruszyliście.
[rzut1k100]
1-30 Luzik! Docierasz na miejsce!
31-60 Oj...!
61-90 A pójdziesz ty!!!
91-100 Auć...!

Kiti;
Udało ci się złapać 5 lodowych ptaków. Jeszcze 2!

Ton;

Drobna awantura nad wioską Szaimy...
- Nyeeee, to mój skład prania!!! Wożę co pół roku do mamusi żeby wyprała!...
Zapas nieświeżych skarpet, gaci, przepoconych podkoszulków, gnijących miesiącami w metalowym kontenerze, spadł z nieba na dżunglę i wioskę Szaimy. Tubylcy zaczęli padać jak muchy. Zapewne podniosą się kiedyś, ale atrakcji było co niemiara... Starczy rzec, że drzewa, na których zaklinowało się pranie, zaczęły nagle tracić liście.

Podróż była spokojna. No i jesteście!


Pora na kolejne zadanie, forteca albo polowanie na ptaszki! Barelard i Kiti wybrali drugą opcję.


[rzut k10]

Szaima;

Pomimo deszczu zabójczego nieświeżego prania z nieba, Keeshe nie zamierzała się łatwo poddać. Zmieniła co prawda kolor na zielony i była bardziej zielona niż Barbak, ale ty sam byłeś teraz sino-fioletowy w czerwone paski więc stanowiliście zgrany duet. Keeshe przystawiając ci jeden sztylet do szyi, bawiła się ostrzem drugiego delikatnie łaskocząc twoją skórę na policzku lub stukając nim w twoją zbroję.
- Good fight! I rozłożyłeś połowę zawodników na łopatki. Jesteś rzeczywiście tak dobry jak mówią... Jestem jednak pewna, że samotny pobyt w tej dziczy ci zaszkodził... – mruknęła słodko. – Jakieś plany na przyszłość? Na przykład na dzisiejszy wieczór? Jeśli wolisz być sam nie będę nalegać, nie jesteś typem, którego można przywiązać do kaloryfera i mieć pewność, że on nie wyrwie tego kaloryfera razem ze ścianą... Ale zastanów się – mrugnęła i nagle puściła, wywijając się z obronno-zaczepnego supła śmierci dwóch drowich zabójców.
Na moment oddaliła się w krzaki, aby sobie ulżyć i wróciła mniej zielona.

Barbak;
Drow chce pojedynku! No i ośmielił się dotknąć Maleństwa!!!
[rzut 3k 100]
+7 tur

Astaroth;
Rzut 2xk100[na pułapkę i Klątwę]
+2 tury

Tomisław;

Rzut 2xk100[na pułapkę i Klątwę]
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 25-03-2012, 15:07   #320
 
Sir_Michal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodze
- SSSSSSSSSSt!...

Nevis, myślał że uruchomił kolejną pułapkę. Zamknął oczy, przeczekał i nic. Może mu się tylko zdawało...

- Ssssss!

Znowu? Niziołek rzucił się biegiem przed siebie. Byle stąd uciec, potem pomyślimy co dalej. Gdy dotarł wreszcie do wyjścia i zobaczył to co zanim stało, Nevis jakby niesiony strachem, wystrzelił wprost do Rio. Przy okazji mijając wioskę Szaimy, oddając mu to co do niego należy.

Jak się okazało gnom, który miał go wieźć był bardzo miły. I w dodatku świetnie operował swoim zeppelinem.
 
Sir_Michal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172