Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2012, 17:45   #205
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
CG i Kot - część II


- Nazwałeś mnie “świetlista”. Dlaczego?

- Jako Duży Kotek czasem bredzę od rzeczy, nie przejmuj się. - mocno zaciągnął się papierosem i przysiadł na betonie. Coś się w nim zmieniło, w sposobie mówienia, mowie ciała, jakby zużył wszystkie zapasy demoniczności na dziki pościg. Przez chwilę przypatrywał się CG, jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Dotknął lewego policzka. - Świeciłaś. Z twarzy. Co do stadka: wróżki, szarańcza... nie wiem co to było. Wiem że ani egzekutorzy, ani wilkołaki takich asystentów nie mają.

- Nie wiedziałam, że MRrze zarudniają demony - przysiadła obok, na skrzyżowanych nogach, i teraz natarczywie wpatrywała się w jego profil. - Jaka jest twoja rola w tej kabale? Co chcesz na tym ugrać Cheshire?

- Charlie. I nie jestem demonem. - naciągnął na siebie przyciasny t-shirt ze stylizowanym logo Necrohazardu. - Nie będę udawał, ze rozumiem swoją rolę. Jeśli chodzi o duży obrazek, chyba jest podobna do twojej... tylko przeciwna. - po twarzy przemknął znajomy, diaboliczny uśmiech - Na co dzień po prostu zarabiam na życie i próbuję nie dać się zabić. A jak ci się wydaje, Elise Day, co właściwie można ugrać na końcu świata?

- Jak na mój gust nic, Charlie - wyraźnie wypowiedziała jego imię jakby chciała się oswoić z brzmieniem tego słowa. Nie zmieniało to faktu, że nie lubiła mówić ludziom po imieniu ale postanowiła zrobić wyjątek. - Ale nie każdy byt na tym świecie jest logiczny i przewidywalny. Niektórzy pławią się chaosem i destrukcją w ich pierwotnej niezachwianej formie, ot po prostu - odetchnęła głęboko jakby chciała z chłodnym nocnym powietrzem wpuścić do siebie odrobinę spokoju. - Poza tym to śmiałe założenie, że w globalnym rozrachunku gramy do przeciwległych bramek. Osobiście unikam gier zespołowych i nie interesuje mnie strzelanie goli. Na niczyje konto, poza może moim własnym. Ja chce tylko przeżyć - wzruszyła ramionami jakby chciała się wytłumaczyć z własnego egoizmu. - Ale na razie musimy sobie postawić ważniejsze pytanie. Co dalej, Charlie? - przy ostatnim zdaniu mocno pochyliła się do przodu aż poczuł jej ciepły oddech przy swoim uchu.

Charlie przymrużył oczy, uśmiechnął się. Na jego karku pojawiła się gęsia skórka.
- Co dalej po zetknięciu katody z anodą? Przypuszczam, że popatrzymy jak łuk wypala to cholerne miasto i cały wszechświat w diabły. - Z tajemniczym uśmiechem wpatrywał się w panoramę wymarłej ciepłowni, składającej się głównie z ciągnących się w nieskończoność martwych taśmociągów i szkieletów wież przesypowych, tonących w hałdach wywożonych tu śmieci.

- Chaos i destrukcja potrafią być pociągające. Są piękne. Przywracają porządek, robią miejsce na coś nowego, lepszego. Rozejrzyj się, Elise Day, ten świat już się skończył.

- Katoda i anoda to niby o nas? - przyłożyła do ust rękaw kurtki żeby stłumić parsknięcie. - Nie schlebiaj nam, Cheshire - z jakiegoś powodu wróciła do tego jak nazywała go wcześniej. Może człowiek miał na imię Charlie ale CG wiedziała, że jest on tylko jednym z elementów większej układanki, które składały się na Kota. - Świat się nie zawali tylko dlatego, że dwójka... istot, nawet jeśli dziwnych, zafunduje sobie szybki numer.
Chrząknęła aby zmusić się do poważniejszej miny.
- Ale po prawdzie to nie chodziło mi o to cholerne przyciąganie między nami. Mówiąc “co dalej” - kąciki jej ust znów zadrgały z rozbawienia - chodziło raczej o plany bardziej pragmatyczne. Wiemy według jakiego schematu działa Carringtonowa. A raczej to coś co pociąga za jej sznurki. Robimy coś w tym względzie? Nawet nie jestem pewna jak mogłoby mi to pomóc w moim osobistym położeniu. Wymusiłam na tobie dwadzieścia cztery godziny ale nie wiem czy nadal chcesz ciągnąć nasz układ. Jak się przekonałeś, moje towarzystwo istotnie jest niebezpieczne. I... mówiłeś, że jesteś umówiony. Chociaż prawdę mówiąc - teraz to jej uśmiech wydawał się diabelski - nie miałabym nic przeciwko temu, żeby zobaczyć czy świat się jednak rozpadnie na kawałki jeśli... - przygryzła wargę w tym swoim cynicznym uśmiechu. Po chwili oderwała od niego wzrok aby wysupłać kolejnego papierosa. - To jaki jest plan?

- Obiecałem ci ochronę. Dwadzieścia cztery godziny. Może faktycznie mam coś z demona, a może po prostu jestem staromodny, ale pakt to pakt. - zrobił gest jakby rozcinał sobie żyły nadgarstka zębami i smarował nimi jakieś znaki w powietrzu. Najwyraźniej jakiś branżowy dowcip. - Moje spotkanie chyba się zdezaktualizowało. Mój przyjaciel jest paranoikiem i nie będzie zachwycony, gdy ściągnę mu na głowę gończe psy. Zadzwonię, jak znajdziemy jakiś aparat. Jeśli pytasz co dalej w sprawie Carringtonowej... cóż, zastanawiający dobór konsultanta, zważywszy na to co przed chwilą powiedziałem, nie sądzisz?- zaśmiał się, usiadł wygodniej wyciągając nogi przed siebie. - Jeśli chcesz znać moją opinię, opóźniamy tylko nieuniknione. Idzie potop, a my zamiast szukać przytulnej arki, bawimy się w bobry stawiające tamy z patyków na Eufracie. Przyjrzyj się temu wszystkiemu, ruiny i trupy błąkające się po ulicach, trupy żywe, trupy martwe, trupy potencjalne, a to i tak mniej odrażajace od tych paru pozostałych przy życiu. Przypomnij sobie tych wszystkich zakłamanych hipokrytów, których na codzień oglądasz i powiedz mi: w imię czego.

Skrzywiła usta w geście bezradności.
- Może rzeczywiście to nie moja walka - omiotła wzrokiem otaczające ich gruzowisko. - O świat. Ale chciałabym się dowiedzieć czym jestem, nawet jeśli miałaby to być ostatnia rzecz jaką zrobię przed wielkim “boom”. Ten kuzyn Mythosa mówił, że Carringtonowa prawdopodobnie mnie szuka. Znając moje szczęście pewnie ona też ma do mnie jakieś zamierzchłe pretensje ale może powinnam spróbować. Mówił, że ona jest moją siostrą, choć pewnie w grubej przenośni. I, że obnosi się ze swoją dziecinną zemstą. Ciekawe co miał na myśli. Zastanawia mnie jeszcze coś, Cheshire. Jeśli ona rozwali wszystkie elementy pieczęci, a sam mówiłeś, że one niejako spajają trzy równoległe rzeczywistości to... - podrapała się po czole - czy one oddzielą się od siebie i nie będzie już łączących je kanałów czy raczej wszystkie płaszczyzny nałożą się na siebie i każde tałatajstwo będzie mogło dostać się do nas bez przeszkód? W tym osławiony Slaugh niosący apokalipsę.

- Ciekawe pytanie. Nie dowiemy się, póki nie zostaną rozwalone. - Kot wstał i zaczął grzebać w kanale wentylacyjnym, o który wcześnie opierał się plecami. Wydobył stamtąd niewielki, pachnący nowością młodzieżowy plecak. Wydobył z niego jakiś przedmiot i wyciągnął zawartość w stronę CG. Był wyładowany po brzegi napojami energetycznymi i batonami proteinowymi. Puszka otworzyła się z donośnym trzskiem. - O czym to ja? Acha. Jak na mój koci rozum, to rozdzielenie się światów... załóżmy na chwilę, że jest możliwe... byłoby scenariuszem niewiele lepszym niż przybycie Slaugha. Ciała nie mogą żyć bez dusz. Dusze nie funcjonują bez bajkowych stworków z Trzeciej Warstwy. Jesteśmy różnymi aspektami tej samej bajki, mimo, że na codzień się nie oglądamy. Ale nie jestem metafizykiem nuklearnym, więc mogę się mylić.

Nie skomentowała czy zgadza się z jego tokiem rozumowania. Z wdzięcznością przyjęła od niego redbulla i otwarłszy z sykiem puszkę upiła kilka łyków. Zaraz poruszyła jeszcze jedną nurtującą ją kwestię.

- W centrum heksagramu, elfiej gwiazdy - wyjaśniła - jest siedziba BORBLi. Wiesz co to oznacza, Cheshire? Oni muszą siedzieć w kieszeni faeries. Możliwe, że spora ich część obsadza u nich urzędy. Sam pomyśl. Wróżki wieki temu wysyłają delegacją swoich pobratymców, niejako aby przyszykowali grunt na nadejście tych, powiedzmy “większych szyszek”. W ulice, skwery a nawet rzeki Londynu wkomponowany jest magiczny sygil. Ktoś musiał dopilnować aby tak to skonstruować. Na wierzchołkach znajdują się bramy, w środku możliwe, że jest jakieś spoiwo. Coś bez wątpienia ważnego. Wniosek z tego taki, że instytucja, która poniekąd kontroluje MR obsadzona jest przez przeciwną frakcję. To dość zabawne, nie sądzisz?

- Rzeczywiście, Elise Day, dość zabawne. - wymruczał Kot bardziej do siebie, niż do CG. Jakby historia o BORBLu o czymś mu przypomniała. Milczał dłuższą chwilę, opróżniając jedną puszkę za drugą, co jakiś czas przegryzając batonem. Ciężko to nazwać jedzeniem i piciem. Tankował. - Zabawne, ale prawdę mówiąc to też mam gdzieś. Powiedziałaś, że chcesz się dowiedzieć kim jesteś, zanim świat się rozsypie... czy to Targowisko Wróżek, o którym wcześniej wspomniałaś ma z tym jakiś związek?

- Taką mam nadzieję - wyciągnęła z plecaka ostatniego batona bojąc się, że Cheshire zaraz pochłonie wszystko bez wyjątku. - Mytheon wspomniał o trollu, który tam przebywa. Ponoć on może wyjaśnić mi coś niecoś. Z drugiej strony mówiłam, że nie wierzę w bezinteresowność. Pewnie poda jakąś niebotyczną kwotę, której nie posiadam. Ewentualnie wymyśli dla mnie absurdalne zadanie jak dwanaście prac cholernego Herkulesa. Nie żebym miała dużo do stracenia. Ale zdaje się mówiłeś, że nie masz pojęcia gdzie znajdę targowisko.

- Bo nie mam. Ale być może znam kogoś kto ma. Pamiętasz? Proponowałem ci upolowanie szczura. - Uśmiechnął się łobuzersko. - To nie jest najsympatyczniejszy szczur na świecie, ale sporo wie.
- Przybliż temat - zachęciła. - Kim jest, jak go znajdziemy i, co ważniejsze, czego żąda w zamian za informację?
- Krwi dziewicy, paru główek noworodków... nigdy nie można być do końca pewnym - koci jęzor oblizał twarz po pochłonięciu ostatniego redbulla - zostaw to mnie.

- Niech będzie - zgodziła się bez protestów. Przez chwilę siedziała w milczeniu przyglądając mu się bacznie jakby chciała go wzrokiem rozebrać na części składowe. Ostatecznie nie mogła się powstrzymać i przejechała palcem po krzywiźnie jego szczęki. Drobny, nie pozbawiony zmysłowości gest.

- Jeśli nie jesteś demonem, to czym? - z nabożnością odwinęła zaraz swój batonik i ugryzła niewielki kęs. - Czytałam kiedyś o tym. Ogoniaste bestie, zdaje się, że to jakieś wschodnie klimaty. Demon zamieszkuje w ciele zwierzęcia a zewnętrznym objawem są dodatkowe ogony, od dwóch do dziewięciu w zależności od mocy, co ciebie Cheshire, plasuje niestety bardzo nisko jeśli chodzi o piekielną hierarchię - uśmiechnęła się złośliwie przeżuwając czekoladę. - Pytanie jak do tej plątaniny dostał się Charlie. Opanował ciało zwierzęcia, przypadkiem zainfekowane pierwiastkiem demona, a może to demon dołączył już do tandemu loup garou. Zastanawia mnie także czy jest jeszcze ktoś czwarty. W każdym razie teraz wasze esencje zrosły się, zmutowały i stworzyły niepowtarzalny i bardzo interesujący byt, który roboczo nazwaliśmy Cheshire. Myślisz automatycznie jak spójna jednorodna istota czy każdy z was ma coś do powiedzenia i na przykład... sprzeczne poglądy? - zauważył analityczny ton pasujący do lekarza lub naukowca. - Upomnij mnie jeżeli jestem wścibska ale po prostu nie cierpię nierozwiązanych spraw. Poza tym ja naprawdę sporo o sobie powiedziałam, mógłbyś się zrewanżować i wyjaśnić meandry swojego pokręconego istnienia - zgniotła folię po batonie i rzuciła za plecy.

- Spójne, jednorodne istoty to fikcja stworzona przez psychoanalityków. Niewiele wiem o piekle, choć jeśli twierdzisz, że hierarchię ustawia tam ilość ogonów, to nie wróżę tej instytucji świetlanej przyszłości. - podrapał się po sierści na głowie - chyba cię rozczaruję, tajemnicza nieznajoma, za życia byłem pospolitym gliną, a kot którym... z którym... dzięki któremu nadal tu jestem to leniwy kanapowiec, który mieszkał ze mną od ślepego kociaka. Żadnych demonów w rodzinie o ile mi wiadomo. Ogony to jakiś efekt uboczny... jak to. - znów wystawił koci jęzor podobny do plastra szynki - Wszyscy mamy swoje dziwactwa, po prostu u mnie objawiają się... trochę inaczej.

- Nie twierdzę, że tak jest. Z tymi ogonami. Po prostu gdzieś to wyczytałam - wstała, odrobinę niechętnie i spojrzała na kota z góry. - Pozwolisz, że zostawię w twojej kryjówce tą przeklętą torbę? Jest cholernie ciężka.

- Do wentylacji. Ale nie zostawiaj tu nic, bez czego nie będziesz mogła żyć. Materia bywa ulotna.
 
__________________
Show must go on!
Gryf jest offline