Wątek: Byle Do Przodu!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2012, 20:14   #317
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Niestety próby wyprowadzenia z równowagi elfa nie powiodły się. Widocznie to nie był jakiś amator.. więc trzeba będzie uważać. Do tego jeszcze jak 90% elfów, łucznik (czyt. tchórz). Początek może i poszedł nieco po jego myśli, gdyż udało mu się ranić przeciwnika. Niestety nie na tyle mocno, aby uniemożliwić mu uniki i możliwość ucieczki, którą wykorzystał gdy tylko się nadarzyła. Zwiał za chatę a Szaima skierował się w drugą jej stronę przewidując jego plan. Chciał tym sposobem możliwie jak najbardziej zmniejszyć dystans aby nie dać przeciwnikowi miejsca na dobycie łuku. Nie udało się to jednak i zobaczył tylko jak przed niego wyskakuje elf z naciągniętym łukiem. Zaczął próbować wykonywać unik, jednak nie zdało się to na wiele. Musiał wykonać pełny krok podczas gdy łucznik (czyt. tchórz) potrzebował tylko rozluźnić palce. Nie było szans na ucieczkę, więc nic dziwnego, że drow oberwał. Jeszcze do tego przybity do ziemi nie mógł zrobić zbyt wiele poza ponownym oberwaniem. Tym razem w bark. Zbroja niestety dużo nie pomogła, gdyż strzała mimo wszystko znalazła drogę przez jakieś łączenie aby zagłębić się boleśnie w ciało.
Mimo to Szaima nie wypuścił z ręki broni. Co dziwniejsze Keeshe odważnie (czyt. głupio) zasłoniła go ustawiając się do niego plecami. Miała jednak szczęście była jednak poza zasięgiem przez tą przeklętą stopę przybitą do podłoża. Może i ratowała mu właśnie skórę, albo i nie gdyż może i tym razem Tysiąc Ostrzy zdążyłby uchronić go przed śmiertelnym ciosem, jednak gdyby tylko się dało zostałaby właśnie dźgnięta w plecy.. lub chociaż wzięta za tarczę. Niestety jak to bywa z tchórzami (czyt. łucznikami) zwiewają równie szybko co strzelają. Nic więc dziwnego, że elf wspinał się po drabince linowej jakby się mu paliły gacie a jedyna woda mogąca je ugasić była tylko na tym latającym statku. Nie dało się także jak go dopaść nawet na odległość. Szaima myślał nawet aby się przemienić w tygrysołaka i pożyczyć do tego celu Maleństwo. W formie bestii miał dłuższe ręce, jednak musiałby bardzo uważać na pazury aby nie uszkodzić cięciwy aby ta nie chlasnęła go w twarz. Dodatkowo z ranną stopą nie zdążyłby do tej broni dobiec, a rana barku dodatkowo utrudniłaby mu zadanie. Przez co możliwe, że nie udałoby mu się chociaż uszkodzić tego latającego cholerstwa którym się ewakuował.
Nie pozostało więc nic innego, jak cięciem katany przeciąć wbitą w ziemię strzałę tym samym uwalniając się. Następnie złapał za strzałę wystającą z barku. Nie przeszła na wylot, jednak nie zamierzał jej przepychać. Zamiast tego jednym szarpnięciem wyrwał ją dosłownie warcząc z bólu. Nie było to jednak nic nie do zniesienia, bywało gorzej.
Keeshe natomiast zaczęła z nim flirtować, od razu stawiając się do pozycji królowej. Zupełnie typowo dla wszystkich drowek. Schował sztylet i wolną ręką sięgnął do jednej z kieszeni aby wyjąć z niej jakąś miksturę. Wypił ją szybko, choć skrzywił się nieco przy tym gdyż zbyt dobra nie była, jednak działała wzorowo. Po krótkiej chwili rany były wspomnieniem, pozostały tylko świeże blizny.
Teraz dopiero można było przystąpić do kolejnej walki. Tym razem nie skoczył tak szybko do walki. Zamiast tego założył za siebie ręce nadal trzymając broń i tylko ocenił przeciwniczkę od stóp do głów jakby zaczynał nabierać się na flirt.
- W sumie... - powiedział tylko dalej ją oceniając.. a właściwie to udając że ją ocenia. Mało kto wiedział, że Szaima jest tak na prawdę chimerą stworzoną z drowa. A jak to często z tworzeniem chimer bywa, twórcy nie przejmują się utratą zdolności rozrodczych oraz wszelkiego rodzaju pociągów i instynktów do tego typu rzeczy. Tym bardziej, że był tworzony jako maszynka do zabijania. W tym także miał zabijać kapłanki Lolth, więc Riktel nie mógł pozwolić aby jego twór podczas walki został rozproszony przez kręcenie tyłkiem co sprytniejszych kapłanek i słodki uśmieszek. Dlatego odpowiednio zadbał aby każdy jego twór był odporny na tego typu zagrywki przez podanie kilku odpowiednich mikstur zmieniających nieco równowagę hormonalną. Do tego odpowiednie tresowanie od zupełnego dzieciństwa... i potem można obserwować zdziwione miny zabijanych przez niego drowek.
Dlatego Szaima udawał tylko że zabiegi Keeshe na niego działają, choć tak na prawdę był gotowy do błyskawicznego ataku. Nie zaatakował jednak szybko, tak jakby chciał się z nią bardziej pobawić niż walczyć. Dzięki temu miałby zapas szybkości potrzebny do wykorzystania kiedy zobaczy jakąś lukę w obronie. Liczył na nią gdyż przypuszczał, że przeciwniczka może zbytnio się rozluźnić i otworzyć. Możliwe, że ten błąd popełniłaby świadomie zapraszając go do ataku i wykorzystując okazje, jednak samemu był na to przygotowany zamierzając odskoczyć w bok jeśli coś poszłoby nie tak. Ale kiedy już zobaczył wystarczającą lukę do ataku wykorzystał ją bez litośnie wbijając w przeciwniczkę ostrze. Będą jeszcze dodatkowo miły zamierzał obrócić w ranie przed wyciągnięciem.
- ...to jakbym zawsze robić to co powinienem, to byłbym bezwolnym niewolnikiem... - dokończył myśl rozpoczętą tuż przed rozpoczęciem pojedynku. Uśmiechnął się do tego niemalże maniakalnie. Widać teraz było wyraźnie, że zaloty Keeshe nie działały na niego i po prostu się chciał nią w ten sposób zabawić przed rozpoczęciem walki na serio. Następnie zaatakował już bardziej na poważnie. Szybko i bezlitośnie zaczął zadawać ciosy wymierzone w czułe lub witalne punkty przeciwniczki aby zakończyć pojedynek na swoją korzyść.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline