Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2012, 07:40   #6
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Kalayna, co było dla niej dość niezwykłe, nie mogła się skupić na słowach, które padały z ust jej pana. Wzrok, miast spoczywać na jego twarzy lub w miejscu, w którym jej buty stykały się z ziemią, wodził po obozie jakby szukając czegoś co mogłoby pomóc jej w przekonaniu Carlo do tego by pozwolił jej uczestniczyć w szturmie. Wszak powinna być u jego boku by wspomóc go w walce lub w razie potrzeby zasłonić własną piersią. W tej chwili nienawidziła wszystkich tu obecnych i całe Ulm. Gdyby czekała ich zwykła potyczka nie byłoby problemu. Szturm na miasto był jednak atakiem na tyle specyficznym, że udział lekkozbrojnej osóbki władającej jedynie sztyletami został całkowicie wykluczony. Możliwość śmierci Carlo nie dawała jej spokoju. Bronić i chronić, pomagać, służyć, wypełniać wszelkie rozkazy i zawsze być gotową do ich wykonania. To były podstawowe zasady wedle których żyła i które wyznawał jej ród. Znała historię od której to wszystko się zaczęło. Wiedziała doskonale, że oddanie życia za swego pana było dla tych z rodziny Slange, którzy wyznaczeni zostali na osobiste sługi, największym poświęceniem i zaszczytem. Była pierwszą kobietą w tym gronie i nie chciała pozwolić by jej pan zginął, gdy jej przy nim nie będzie.

Jej spojrzenie na kilka chwil zatrzymało się na kwatermistrzu. Kolejny powód by trzymać się blisko Carlo. Gdyby jej nakazał nawiązać bliższe stosunki z tym mężczyzną uczyniłaby to bez mrugnięcia okiem, jednak taki rozkaz nie padł, a ona miała zarówno uszy jak i oczy. Plotki, które krążyły po obozie bez trudu do niej dotarły. Po ostatniej karze nie chciała ponownie narazić się swemu panu. Śmierć kwatermistrza zapewne nie zostałaby dobrze przyjęta przez Carlo. Oczywiście gdyby to była śmierć w samoobronie... To mogłoby się udać. Nie musiałaby jednak wymyślać sposobów na ominięcie wyraźnych rozkazów gdyby tylko mogła mu towarzyszyć. Może wyjawiając mu ten drobny problem skłoni go do ustępstwa? Gdyby tylko szantaż nie wydawał się jej tak niegodny osobistej sługi...

Carlo zamilkł co natychmiast na powrót zwróciło jej uwagę na jego osobę.
- Wybacz mój panie, nie dosłyszałam twych słów - rzekła zgodnie z prawdą, gdyż nie miała pojęcia co takiego powiedział.
Carlo przez moment milczał, potem powiedział:
- Nigdy nie słyszałem głupszego pomysłu. Przynajmniej w twoich ustach.
- Zostając w obozie nie będę w stanie wypełnić swego obowiązku, mój panie - odparła po chwili, którą zajęło jej przypomnienie sobie o czym właściwie rozmawiali. -
Na dodatek może się to okazać dość problematyczne, jeżeli ufać temu co ludzie mówią.
Na ustach Carla ponownie pojawił się uśmiech, dla odmiany nieco kpiący
- Masz na myśli tego paniczyka, co za wszelką cenę chciał cię wyrwać z moich wstrętnych łap? I jemu podobnych? - spytał. - Czy też wielmożnego pana kwatermistrza?
- Kwatermistrza, mój panie. - Fakt, że owi paniczykowie o których wspomniał Carlo nie stanowili dla niej problemu, nie wydawał się godny by o nim wspominać.
- Wiesz, że chciał cię kupić albo wymienić na trzy inne? - Carlo zadał to pytanie całkowicie obojętnym tonem.
Kalayna ograniczyła się do wzruszenia ramion. Nie on pierwszy i nie ostatni złożył propozycję jej kupna czy też wymiany. Nawet gdyby Carlo się zgodził na taką tranzakcję, jej wynik był z góry przesądzony na niekorzyść kupca, a właściwie na jego darmową podróż w zaświaty.
- Czyżbyś miał mnie już dość, mój panie, czy też podobnie jak ja uważasz, że świat ten byłby lepszy bez pewnego osobnika?
- Gdyby ulepszanie świata polegało na eliminowaniu pewnych osób, to wkrótce nie miałby kto zaludniać ziemi
- powiedział kpiącym tonem Carlo.
- Na szczęście nie polega, jednak na niektórych inne sposoby nie działają, o czym wszak wiesz, mój panie.
Bez wątpienia wiedział, chociaż ta świadomość nie sprawiała mu zbytniej przyjemności. Dopóki jednak kwatermistrz nie zadeklarował się otwarcie jako wróg, mógł sobie żyć. Nie mówiąc o tym, że postępowanie Gruusa nie zjednywało mu sympatii i tych, co mu życzyli skręcenia karku było całkiem sporo. Nie tu chodziło nawet o haremik kwatermistrza.
- Pewnie więcej by było kłopotów niż zysków - stwierdził - gdyby ta czarna owca nagle i niespodziewanie rozstałaby się z tym okrutnym światem.
- Zatem najlepiej by było gdybym nie znajdowała się w jego pobliżu, gdy ty, mój panie, będziesz uczestniczył w szturmie
- zgodziła się z nim dość ochoczo.
- Nawet nieuczestnicząc w szturmie mogłabyś trzymać się od niego z daleka - powiedział. - Gdybyś była chłopakiem, miałbym z tobą mniej problemów - stwierdził. - Chociaż plotki pewnie by nabrały innego charakteru.
Twarz Kalayny na moment przybrała gniewną maskę, którą pospiesznie skryła w lekkim, jednak wystarczającym do tego celu, ukłonem. Nie pierwszy raz słyszała te słowa i wiedziała że nie był on ostatnim. Odkąd sięga pamięcią jej płeć stanowiła dla kogoś problem. Dla jej ojca, dla ojca Carlo, dla Carlo... Nie mogła nic poradzić na to że przyszła na świat jako słaba kobieta miast być silnym, wytrzymałym chłopcem, który mógłby znieść więcej i być bardziej przydatny. Dlaczego wiecznie wspominano o brakach zamiast o zaletach? Czy to że wchodząc do czyjegoś łoża łatwiej mogła zdobyć informacje i zlikwidować przeciwnika, się nie liczyło? Czy wykorzystywanie tych, którzy jej współczuli nie miało znaczenia? Czy źle służyła przez te trzy lata? Zrobiła wszystko czego wymagał honor rodziny. Oddała wszystko i wszystko poświęciła, a jednak wciąż wypomina się jej tę jedną niedoskonałość na którą nie ma wpływu.
- Plotki, jakowe by nie były, bywają rzeczą przydatną, mój panie - odparła po chwili, gdy już była pewna że jej głos będzie brzmiał normalnie. - Zaś trzymanie się z daleka od kwatermistrza może być trudniejsze niż się zdaje. Nie chciałabym również byś przez to ucierpiał, mój panie.
- Chodzi mi tylko o to, Kalayno, że jako chłopak mogłabyś do woli biegać po wszystkich polach bitew
- odparł Carlo. - I mimo wszystko nie zamieniłbym cię na żadnego chłopaka, ani też na żadną biuściastą fräulein. Chociaż... - przez moment patrzył na nią w milczeniu. - Nie sądzisz, że przydałaby ci się pomoc? Jakaś kucharka albo sprzątaczka? Chciałbym, żebyś niekiedy miała trochę wolnego. Czas dla siebie. Poza tym mielibyśmy kogoś, na kim można by sprawdzać to, co nam podsyła kwatermistrz. A i jej pewnie byłoby przyjemniej tu, niż jako materasso u Gruusa.
- Jeżeli takie jest twoje życzenie, mój panie, zajmę się znalezieniem odpowiedniej osoby
- zgodziła się na jego propozycję, gdyż faktycznie przydałoby się jej nieco więcej czasu by mogła go poświęcić na szkolenie swych umiejętności. Nie znaczyło to bynajmniej, że obecnie miała go za mało, jednak dodatkowa para rąk do pracy umożliwi jej również częstsze okazje do wypraw w celu zdobycia nowych informacji. - Pojawią się plotki - dodała z uśmiechem.
Tę informację Carlo zbył uśmiechem. Znaczną część życia spędził wśród pałacowych plotek i znał ich znaczenie. To, że zaczną mówić, iż na wzór Gruusa tworzy harem nie miało dla niego zbyt wielkiego znaczenia.
- Warto by się dowiedzieć o najlepszą gospodę w mieście - powiedział, przenosząc wzrok ponownie na miasto. - Córka karczmarza z pewnością umie gotować. Jak sądzisz? I może zna parę ciekawych przepisów.
Musiała się chwilę zastanowić gdyż była pewna, że coś o karczmach Ulm słyszała.
- Podobno dość dobrą opinią cieszy się karczma o nazwie “Pieczony Prosiak”. Córka właściciela z pewnością znać się będzie na gotowaniu i nie tylko. Z tego co słyszałam ma je dwie i dwóch synów. Postaram się dowiedzieć gdzie dokładnie owa karczma się znajduje.
Carlo skinął głową. Był pewien, że skoro Kalayna “się postara”, to będą wiedzieć o “Prosiaku” prawie tyle, co stali bywalcy karczmy.
- Tylko mi obiecaj, że nie będziesz się narażać. Nie wiem, co mógłbym powiedzieć twojemu ojcu. I ubierz się jakoś przyzwoicie na ten spacerek - dodał. - Numer z gołym biustem, choć bardzo efektowny, może przyciągnąć niechciane tłumy.
- Nie będę narażać się bardziej niż zwykle. Obiecuję również że postaram się wyglądać przyzwoicie. Na tyle, na ile będzie to konieczne
- co w jej mniemaniu oznaczało rozcięcie nieco tylko mniejsze niż do połowy uda. - Kiedy mam się tym zająć, mój panie?
- Możesz od razu -
odparł Carlo. - Póki mamy jeszcze czas i machina wojenna nie ruszyła.
- Stanie się jak każesz, mój panie
- skłoniła się i na chwilę zniknęła w namiocie, by wynurzyć się z niego w dokładnie tym samym stroju z tym, że nieco skromniejszym wydaniu. Owe ‘nieco’ oznaczało wplecenie dwóch rzemyków, po jednym z każdej strony, dzięki czemu rozcięcia dołu sukni zmniejszyły się o długość serdecznego palca. Dzięki temu zabiegowi suknia nadal nie utrudniała jej ruchów, a przy tym nie odsłaniała przy każdym kroku tyle co wcześniej.

Carlo skinął głową z udawaną aprobatą. Widział, że gdyby sobie tego zażyczył, Kalayna wystąpiłaby w zwykłym worku, z otworami na głowę i ręce, ale nie miał najmniejszego zamiaru utrudniać jej życia. Jeśli komuś jej strój się nie podobał, to trudno. Mógł do niego przyjść. Z drugiej strony... nie bardzo sobie wyobrażał młodą panienkę, w takim stroju, walczącą na murach miasta. Nie chciał jednak stawać między nią, a jej życiową misją. Oczywiście gdyby kazał jej zostać w namiocie - posłuchałaby. Tylko że wtedy pewnie musieliby szukać nowego kwatermistrza.

Dziewczyna obdarzyła swego pana ostatnim ukłonem, po czym zniknęła między namiotami. Jej kroki były szybkie ale ciche, chód zaś pełen gracji, gdy przemykała między nimi wsłuchując się w rozmowy, pragnąc wyłapać interesującą ją nazwę. Co prawda prościej byłoby kierować się samym mianem miasta, te jednak padała mniej więcej tak często jak imię najładniejszej martkietanki. Nie, ona potrzebowała dotrzeć do miejsca, w którym rozłożyli się najemnicy z kantorów. Ci bowiem znali te ziemie, jeżeli nie do niedawna w nich mieszkając to wystarczająco długo żyjąc by móc jej powiedzieć to co chciała wiedzieć.
To, że musiała dotrzeć aż na sam koniec obozu by posłyszeć tęskne wspomnienia “Prosiaka” i jego znakomitego piwa, nieco ją zdziwiły. To jednak co usłyszała wystarczyło by potwierdzić opinię jaka wcześniej obiła się jej o uszy i dodać kilka nowych faktów.

Wracając po dłuższym czasie do namiotu Carlo, była zadowolona. Co prawda okazało się, że wszyscy siedzący przy ognisku zgodnie stwierdzili, że szanse by nająć dziewkę z tej czy innej karczmy Ulm są znikome, to jednak wskazali jej odpowiednie kandydatki do tych ról, spośród panien które mieli pod ręką. Rzucili nawet propozycją by Carlo odkupił Gretę, jedną z dziewczyn kwatermistrza. Dodali jednak niemal natychmiast, że jak nic ona również będzie wtedy przedmiotem tego handlu i że Carlowi się taki układ opłacać nie będzie. Gdyby jednak się zgodził to oni z chęcią ją ukryją w razie gdyby chciała uciec. Wszak nie można takiej młodej, ślicznej, niewinnej... Mniej więcej w tym momencie uznała, że siedzenie przy ich ognisku dłużej byłoby stratą czasu, a na nią czekały jeszcze obowiązki i konieczność wymyślenia sposobu na to by znaleźć się blisko swego pana w trakcie szturmu. Na dodatek wciąż wisiała nad nią groźba w postaci kwatermistrza, którego musiała się pozbyć ale go nie zabić, co byłoby wbrew życzeniom Carlo. O tak, zdecydowanie nie miała czasu na głupie gadanie podstarzałych kantończyków.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline