Gdy Justynka zamknęła drzwi za Welmą i Tomkiem, wszyscy usiedli przy stole. Blask woskowej świecy rozświetlał mroki chatki zielarki, a ogień w piecu dawał miłe ciepło. Dzieci siedziały za stołem i ze smutkiem myślały o biednym Puśku, który został tam gdzieś pośród Ciemności. Wspomnienie zmienionych wesołych ptaszków wróciły do dzieci i strach zajrzał na nowo w ich serduszka. Przygoda w jaką się wplątali była coraz bardziej niebezpieczna. Jak na razie zawsze znajdowali schronienie przed zbliżająca się Ciemnością. Co jednak będzie, gdy tego schronienia nie znajdą. Wspomnienia o podwórku, rodzicach i rodzeństwie spłynęły na wszystkich.
Niezręczną i smutna ciszę przerwała Justynka pytając Welmę, czy wie do kogo tak naprawdę należy Pusiek.
Wokół tego pytania rozgorzała gorąca dyskusja. Prym w niej wiodła oczywiście mała Mela, która uparcie twierdziła, że pies należy do niej i przybył do niej z Kieszonkowa.
To, że Welma poniekąd potwierdziła rewelacje Meli o istnieniu bajkowego świata troszkę zdziwiły pozostała trójkę, ale tak naprawdę było to tylko konsekwencją tego, że istniał magiczny świat Albina, a także ich świat.
Dlaczego więc nie miało istnieć pieskie Kieszonkowo.
W końcu wszyscy po kolei usnęli, zmęczeni dyskusją oraz kolejnym dniem pełnym wrażeń.
Obudził ich głuchy łoskot, potworny skowyt i drapanie do drzwi. Justynka, Tomek i Piotrek spojrzeli zdziwieni po sobie. W blasku dogasającej świecy ujrzeli małą Melę, jak podnosi się z podłogi i idzie w stronę drzwi. Senność i nierealność całej sceny sprawiła, że nikt nie ruszył się z miejsca i wszyscy tylko obserwowali poczynania Meli.
Ujadanie na zewnątrz jakby przybrało na sile, podobnie jak drapanie do drzwi.
- Pusiek! - zawołała Mela i ostatnie kilka metrów przebiegła w podskokach.
Ku przerażeniu wszystkich dziewczynka odsunęła skobel i otworzyła drzwi na oścież.
Na progu stał Pusiek. Pies, którego wszyscy już znali i w większości lubili. Gdyby nie okoliczności pewnie radość z jego powrotu byłaby bezgraniczna. Teraz jednak, gdy za jego plecami czaiła się potworna, ciemna niczym smoła Ciemność nikt się nie cieszył.
Nikt poza Melą, która przykucnęła i spojrzała Puśkowi prosto w ślepia. Ciemność zza progiem była wręcz namacalna niczym czarny balon, który cisnął się do środka chatki. Coś jednak sprawiało, że Ciemność nie weszła do środka i tylko jej cichy groźny pomruk sprawiał, że ciarki przebiegały po plecach. A Mela dalej kucała naprzeciwko swego pupila.
Przebudzona Welma także z przerażeniem patrzyła na poczynania dziewczynki. Ostrożnie wstała z krzesła i powiedziała do Meli:
- Melaniu, zamknij proszę szybko drzwi.
W odpowiedzi Ciemność zawarczała groźnie. A może to był tylko Pusiek, który radośnie pomrukiwał na widok swej pani.
Mela
Mela otworzyła drzwi i stanęła naprzeciwko swojego ulubionego pieska. Pusiek stał za progiem i jakby czekał na jej zaproszenie.Dziewczynka kucnęła, by lepiej widzieć psi pysk. Ciemność czająca się tuż tuż, jakby w ogóle na nią nie działała. Mela nie bała się. W tej chwili liczyło się dla niej jedno - bezpieczeństwo jej pupila.
Dziewczynka miała już go zawołać, gdy usłyszała zza sobą głos Welmy:
- Melaniu, zamknij proszę szybko drzwi.
W odpowiedzi Pusiek zawarczał groźnie. Mela spojrzała na niego i dopiero wtedy strach ścisnął jej serduszko. Oczy psa lśniły wściekłym, czerwonym blaskiem.