Nie chciała wszczynać awantur w wiosce Szaimy, póki Elsevir był jego jeńcem. Nie chciała okazywać jak bardzo jej na elfie zależało, aby drow się na nim dodatkowo nie mścił. Elsevir spojrzeniem przekonywał ją, aby odeszła i że on da sobie radę, nie mogła jednak tak po prostu odlecieć z Rio, zostawiając go tam! Kazała gnomowi zawrócić a potem... miała dużo szczęścia i tyle!
Kiedy Elsevir wspiął się na pokład, zaczęła skakać z radości wokół niego. Chwycił ją na ręce i uściskał mocno. Radości nie było końca. Potem nabombali się melisy do upadłego i stan ich obojga trafnie określała tylko jedna piosenka:
Nicki Minaj - Starships - YouTube
Podróż mijała spokojnie, gnom marudził tylko czasem że zeppelinem za bardzo kołyszą...
Pojawił się jednak problem!
Oj!...
Problem był naprawdę poważny bowiem...
Zabrakło melisy w połowie drogi!!!
Elsevir ciężko znosił trudy podróży.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=JImcvtJzIK8[/media]
Udało się jednak skombinować trochę denaturatu, który w połączeniu z olejem silnikowym, kroplami żołądkowymi i odrobiną zaczerpniętej z dołu wody z oceanu zastąpił skutecznie melisę i uspokoił elfa, serwując mu ogólno uspokajające i błyskawiczne przeczyszczenie organizmu.
Dotarli wreszcie na lodową pustynię Kres. Kiti cieszyła się że była wilkiem! I to białym!
- Hihihi, mam futro!!! I to idealnie maskujące!!! – Elsevir zawinięty w kożuch towarzyszył jej z kwaśną miną. – O rany o rany o rany, ale te lodowe ptaki piękne!!! Niesamowite!!! Nigdy czegoś takiego nie widziałam!!! Muszę zobaczyć je z bliska!!!
Barelard już tu był! Uganiał się za lodowymi ptaszkami podrzucając w górę... coś!
- Cześć, Barelard!!! – powitała wesoło maga. – Co to jest, to fioletowe!?
Pora się zabrać za zadanie. Kiti postanowiła wykorzystać swoje białe futro i instynkty łowieckie, by pozostać niewidzialną na śniegu, podkraść się do ofiary i zaatakować!