Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2012, 18:27   #207
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Spodziewał się że poślą go na rewir, szczęściem że podjechali po niego chłopaki z siódmego. Znał tam sierżanta i zaraz wypytał go co i jak. GSR w prostych słowach wytłumaczył mu że mają robić za korek, niewiele więcej wiedział. Gary obładowany sprzętem z MRu uzupełniał w transporterze ostatnie braki. Akcja nie wyglądała na pacyfistyczną, Andy zaś już mu powiedział że inne posterunki zaczęły grzać z barykad do cywili. Triskett zaklął i splunął na pancerną podłogę. Zapiął na biodrach pas taktyczny, ładownice napchał speedloaderami i sluggsami do obrzyna. zaczepił kilka granatów, flashbangów. Po odrobinie namysłu zabrał też łzawiące i maskę gazową. Lepiej mieć i nie potrzebować, niż potrzebować a nie mieć...
Wyglądem więc zaczął przypominać Challengera, zaparkowanego na środku mostu. Kurwa. Snajperzy, kaemy, Borble, GSRy, armia. Cokolwiek tam się stało nie było dobrze.
Poszedł za funkcjonariuszem i uśmiechnął się krzywo puszczając oczko do Ninji.
- My się znamy. - poprawił kamizelkę upstrzoną znaczkami voodoo. - Co tu się dzieje Angela?
Słuchał i skóra mu cierpła. Znowu ten skurwysyn i jego roślinka?
- Myślałem, że przez jakieś kilkanaście lat będzie spokój. - zerknął na Angelę, nie mówiąc nic więcej. Wspomnienia ostrzy masakrujących go pod zamkiem Plum było jak błyskawica uderzająca paroksyzmem bólu.
- Mamy choć blade pojęcie jak to się rozprzestrzenia? Zarodniki jak tamtym razem? - Jeśli tak to mamy przejebane - Pewnie że idę z wami. Dobrze by było wziąć transporter od GSRów, przyda się wsparcie i trochę pancerza. Oklaskami, chlebem i solą ludzie na Rewirze nas nie przywitają. Kto oprócz nas idzie? - Popatrzył na ninję i Angelę. Jakoś z góry założył że ona też się ruszy, to ze zakładała maskę potwierdzało przypuszczenie.
- To coś nowego. Podobnego, ale nowego. Nie mamy czasu do stracenia. Jedziemy na Rewir i zabezpieczamy ślady. Ten wybuch zarazy nie był przypadkowy. To zamach, panie i panowie. Nekroterrorystyczny zamach. Naszym zadaniem jest zabezpieczyć ślady nim łaki położą na nich łapy lub winni zamachu spróbują je zatrzeć.
- Angela... - Gary popatrzył na ninję i podrapał się po podbródku. - A jak to wszystko wpisuje się w w to o czym mówiliśmy wcześniej? Kolejny znacznik na mapie?
Triskett zamyślił się. Zamach nekroterrorystyczny? Może nie chciała mówić otwartym tekstem, ale jemu bardziej to pasowało na dywersję, odwracania uwagi. Próbę skupienia ich sił w jednym miejscu. Tak czy siak nie mogli tego zignorować, tam ginęli ludzie. Zabijani przez nich samych.
- Jestem gotów. Mały oddział? I zaraz... czemu łaki miały by chcieć kłaść na tym łapy? Słyszałem że pomagają ludziom, bronią przed Piankami.
Czyli robią kurwa to co myśmy powinni robić.
- Nikogo nie można być pewnym. Zbieraj tyłek po sprzęt.
- Wszystko mam ze sobą. Powiedz tylko start i wyprujemy z bloków.
- Start - powiedziała z mimowolnym i krótkim uśmiechem, który przemknął po jej twarzy.

Gary niezmiennie zaczął się zastanawiać w jakie gówno się pakuje zaczynając robić dla wielce tajemniczej Agencji. Czy czasem nie zaprowadzi go to na niewłaściwą stronę barykady. Ciągle miał przeświadczenie że siedziba Rady znajduje się w środku “celownika” Matha łamane na Carringtonową nie po to by ją rozpierdolić tylko... No właśnie tylko co? W końcu przejmowanie ciał, zabieranie tożsamości to nei były tylko metody Mythosa. Jak lepiej kontrolować MR czy BORBLi niż poprzez zinfiltrowanie szeregów. Rozmyślania przerwali mu podchodzący GSRzy i drugi z Borbli którego nie znał. Triskett obładowany sprzętem szedł na końcu grupy mimowolnie przyglądając się kołyszącym się tyłeczkom Angeli i ninji, porównując i wystawiając oceny za styl i wrażenie artystyczne. Ten uśmieszek na końcu rozmowy co miał kurwa znaczyć? Bingo frajerze, omotałam cię tak że już jesz mi z rączki? Czy niewinna oznaka że Hitlerówna ma choć śladowe ilości poczucia humoru?
Siódemka nie miała dziś szczęścia. Okazało się że na wycieczkę do Rewiru wybiera się pluton Andy’ego jako ich obstawa. Łatwo nie będzie, nawet dla siepaczy z doświadczeniem. Przynajmniej tyle dobrego że znał na tyle sierżanta, żeby wiedzieć że nie zostawi ich bez wsparcia, kiedy gówno zacznie zalewać im usta. Zwolnił jeszcze kroku by zrównać się z nim i tak by Angela i reszta nie dosłyszała.
- Andy na wieżyczki do kaemów daj jakiś pewnych i spokojnych chłopaków. Nie jedziemy tam postrzelać do wszystkiego co się rusza, tylko na zwiad.
- Ty mnie nie ucz Triskett mojej roboty. - napięcie wyraźnie dało o sobie znać, ale mężczyzna szybko się uspokoił. - Ja tam też mam znajomych i przyjaciół.
Gary kiwnął głową i klepnął go po plecach.
- Nie będzie źle. Jest nas trzech egzekutorów, ninja umie żelazem robić widziałem niedawno. Torpeda też jest dobry. Borbli nie znam, ale jakbyśmy jechali w jedną stronę tylko to szefowa swojej zgrabnej dupeczki do transportera by nie pchała. W razie jak się zesra sytuacja porządnie skupiajcie się koło wozów. Tylko zaczekajcie ze spieprzaniem na nas, co? - wyszczerzył się wrednie, a Andy zaklął tylko pod nosem.

Ruszyli. Zgrzyt odstawianych barier i blokad przejmował do szpiku kości nawet w tłumionym grubą blachą wnętrzu konserwy. Chłopaki sprawdzali sprzęt, sam się wpakował do wozu z Angelą i ninją, poprawiając i dopinając sprzączki. Jeszcze przed wyruszeniem jak na komendę GSRy i Gary zaczęli skakać sprawdzając czy nie dzwonią za bardzo i czy wszystko ułożyło się na tyle że nie będzie przeszkadzać i spowalniać ruchów. Na ciasnej przestrzeni wozu bojowego wyglądało to dość komicznie. Przyglądnął się dziwnemu urządzeniu w rękach Angeli, ale na razie wstrzymał pytania. Wynurzył się za kaemistą i rozglądnął po przedpolu. Jechali wolno po moście, ciała leżały pokotem, Triskett zmrużył oczy i usiłował przebić wzrokiem dymy pożarów, które już powoli przesłaniały Rewir czarnym całunem. Kierowca starał się omijać zwłoki,ale nie dawał rady. Kilkakrotnie koła najechały poszarpane przez kule ciała. Egzekutor wrócił do wnętrza pojazdu.
Przecisnął się w pobliże Angeli i zerknął jej przez ramię na coś co wyglądało jak skanner lub GPS tylko taki z pentagramami i dziwnymi znaczkami. Kierowała pojazdem wydając polecenia kierowcy.
Robiło się coraz ciemniej. Kaem zaterkotał raz i drugi. Kilka łusek z wyrzutnika spadło do środka wozu napełniając go zapachem prochu. Przysunął się do wizjera i wyglądnął na zewnątrz. Pojedynczy ludzie z zieloną pianą na ustach rzucający się w szale z pięściami i pazurami na opancerzony wóz piechoty. Wieżyczka drugiego transportera podążającego za nimi dołączyła się do kanonady, czesząc pociskami fasadę mijanego budynku. Rozglądnął się i zauważył że mijają puby i kluby dla fangbangersów kierując się na przemysłową część Rewiru. Znaczy przemysłową dawniej, teraz bardziej przypominającą chory labirynt betonowych magazynów, ruin fabryk i rdzewiejących baraków i barek przy Tamizie. Wspomniał nawet czasy sprzed półtora roku kiedy razem z CG, Lolą i Mikiem uganiali się za ghoulicą po kanałach w okolicy. To były kurwa czasy. Zombie, ghoulice, wampiry. A teraz to jak nie Mythos to inne kurewstwo jego pokroju...
 
Harard jest offline