Finluin nie miał wyboru musiał zaryzykować, choć szansa że duch potrafi przeniknąć ściany korytarza była znikoma. Tak przynajmniej wydawało się elfowi, gdyż wyczuwał w tym miejscu magiczną moc podobną w bezpiecznej komnacie. Magiczna luminescencja tego miejsca znacznie ułatwiała widzenie, tak że Finluin nie miał kłopotów z poruszaniem się po schodach, które po lekkim łuku zaczęły się piąć nieznacznie w górę. Po kilku chwilach niedoszły poszukiwacz skarbów dotarł do małego pomieszczenia, które było tylko rozdrożem. Jedna ścieżka prowadziła schodami w dół, a druga do góry. Elf szybko podjął decyzję, by ruszyć w górę, niestety po chwili okazało się że korytarz blokuje zawalony blok kamienia. Trzeba się było wrócić, do rozgałęzienia.
Nowa droga prowadziła w dół i oddalała Finluina od upragnionej powierzchni. Na końcu korytarza znajdowała się drewniana ścianka, coś w rodzaju drzwi, które elf zdołał przesunąć by później wcisnąć się do środka. Z początku wyglądało to jakby się znalazł w wielkiej skrzyni, jednak gdy znalazł kolejne drzwiczki, szybko zrozumiał swój błąd. Była to szafa i na dodatek wisiał w niej płaszcz, który mimo upływu czasu i wilgoci tu panującej, nie zbutwiał. Dotyk wyjaśnił wszystko, wibracje magicznej aury były dla elfa doskonale wyczuwalne. Finluin wygramolił się z szafy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Zdał sobie sprawę, że znajduje się w jednej z komnat, których nie udało mu się otworzyć z Dorinem. Rozejrzał się dokładnie po pomieszczeniu, szukając kolejnego tajemnego przejścia, ale jedyne co znalazł to zamknięte drzwi na korytarz ze zjawą i stare biurko z częściowo uszkodzonymi mapami wzgórz Himling, jeszcze z przed kataklizmu. To że przetrwały tak długo, zawdzięczały tylko tej małej drobinie magii, którą użyto przy ich tworzeniu. Elf przeszukał dokładnie mebel i znalazł zamkniętą szufladę. Kilka minut dłubania sztyletem i zamek puścił, pozwalając na pokazanie zawartości, czyli pęku siedmiu kluczy. Finluin domyślił się że to klucze od komnat, a jego domysł szybko potwierdził otwierając drzwi na korytarz. Niezmordowany upiór zjawił się prawie natychmiast, jednak i tym razem magiczne zabezpieczenia pomieszczenia były silniejsze.
Skoro magia powstrzymywała ducha, to peleryna mogła się okazać wyśmienitą zbroją. Finluin owinął nią rękę i wystawił na zewnątrz. Widmowy miecz przeniknął przez rękę, ale elf nie poczuł żadnej fizycznej czy psychicznej zmiany w sobie. Niewiele się zastanawiając owinął się szczelnie w pelerynę i wyszedł na korytarz. Duch zaatakował wściekle nie czyniąc jednak elfowi żadnej szkody. Finluin nie czekał dłużej pobiegł w kierunku spiralnych schodów prowadzących na powierzchnię. Upiór złorzecząc zatrzymał się na początku schodów, widocznie jakaś moc nie pozwalała opuścić mu tego miejsca. Elf o mało co nie wywrócił schodzącego w dół Dorina. Okrzyk zaskoczenia ich obydwu po chili zmienił się w pełen ulgi śmiech. |