Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2012, 00:00   #208
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=vBecM3CQVD8&feature=related[/MEDIA]

Czuł się tak, jakby nagle jeden z Egzekutorów stojących niedaleko, podbiegł do niego i walnął mu znienacka fangę w twarz. Strzał który go zamroczył. Jednak, kiedy otwierał ciężko spuchniete powieki krajobraz, który widział dotychczas zupełnie się zmienił. Nie było już barykady, zasieków i ciał będących okrutnym przykładem czasów w jakich przyszło mu żyć. O nie… Było miejsce zupełnie inne… Lecz świat wcale nie zmienił się na lepsze.
Znowu, ten wampirzy kutas się nim zabawił.
Nathan zmusił dziwnie obolałą szyję do wysiłku. Musiał się rozejrzeć. Zobaczyć gdzie….
- O żesz kurwa... - wyrwało się Scottowi ze spierzchnietych ust - przegiąłeś….
Wiszące na jednej ze ścian lustro ukazało mu w jakiej beznadziejnej sytuacji się znalazł. Już wcale nie chodziło o to, że był związany, podrapany, spuchnięty i posiniaczony od zadanych obrażeń. Jakby ktoś przejechał się po nim walcem.
O nie, nie chodziło o to,
On.... do kurwy nędzy, on był KOBIETĄ!!!
Oczy dziewczyny rozszerzyły się jeszcze bardziej odzwierciedlajaąc zdziwienie i chwilową panikę Nathana.
“Za dużo filmów oglądasz wampirze” - wypluł nagromadzoną w ustach krew.
Taaaa... to na pewno nie było typowo kobiece zachowanie. Starał się poruszyć. Obraz z lustra jednak był prawdziwy. Liny krępowały jego... jej ciało.

- Słuchaj, egzekutorze – szept w głowie wyrwał go z transu. – Uratuj ją, a będę miał u ciebie dług.

“W co ty sobie do jasnej cholery pogrywasz? Kim ona jest? Chcesz żebym choć spróbował ją uwolnić? To powiedz mi do jasnej cholery w co ty się ze mną bawisz albo nawet nie kiwnę palcem choćbym miał skonać w jej ciele. Zależy ci? To sie kurwa staraj partnerze. Za stary jestem na takie ruchanie...” – Scott próbował prowadzić w myślach jakąś konwersację z “Krwawym Jezusem” nawet jeżeli wiedział, że na nic to się zda. Szarpał jednocześnie węzły starając się sprawdzić, czy to ciało w którym dopiero co zamieszkał jest zwykłą śmiertelną istotą bądź może jakimś cudem oprócz umysłu egzekutora wampir przetransportował do ciała tej kobiety jego egzekutorskie zdolności. Inaczej będzie odczuwał jak kobieta zawija się na drugą stronę tunelu.

Szarpał się gwałtownie ale, dziewczyna była dokładnie przywiązana do krzesła.
Drzwi otworzyły się, powodując skupienie całej uwagi na wchodzących postaciach. O dziwo jednego znał. Regulator. Widział go siedzaącego w sali odpraw kiedy przydzielali im niedawne sprawy. Gościu miał się chyba zająć jakimiś mordami dokonanymi na druidach czy innych fanach flory i fauny. Był bodajże przydzielony do Trisketa. O ile Scott dobrze pamiętał. Zaczął się zastanawiać, czy może nie siedzi gdzieś w Ministerstwie? Tylko wszystko wokoło nie przypominalo sal Ministerstwa ani jego podziemi gdzie poddawano torturom Fenomeny. No dobrze należy być politycznie poprawnym. Gdzie odbierano od podejrzanych ich zeznania, podawane tak chętnie.

- Słońce zaszło, śliczna – jeden z nowoprzybyłych odezwał się głosem pozbawionym całkowicie sumienia i empatii. To był ten nieznany Nathanowi człowiek. – Namyśliłaś się, kwiatuszku? Jaka będzie twoja odpowiedź?

Już usta układały się w klasyczną odpowiedź skazanca - “Wal się na ryj bucu”, ale w ostatniej chwili Scott przypomniał sobie w jak niezręcznej sytuacji jest i jakie słowa nie przysługują damie. Spierzchnięte wargi ledwo się otworzyły.
- Wody - powiedział, ładnym choć nieco zachrypniętym z suchości kobiecym głosem.

- Dostaniesz, jak powiesz gdzie on się ukrył - na twarzy zimnookiego pojawił się cień bladego uśmiechu. - Nie upieraj się. Bo znów skończy się bólem i łzami. A po co? Nie musi tak być.

- Nie umiesz miękczyć swoich ofiar.... może twoj kolega umie? - opuchniete oko spojrzało na drugiego mężczyznę - Co pięknisiu? Przyniesiesz mi wody?

Cios był silny i szybki, prawie złamał dziewczynie szczękę. Ale Nathan nawet tego nie poczuł.

„Zbastuj Nat, nie potrzebujemy kiereszować jeszcze tej damulki” - mimo wszystko grał rolę do jakiej go zmuszono. Może nie zasłuży sobie na oskara ale facet o rybich beznamiętnych oczach go podkurzył. Głowa kobiety odskoczyła pod wplywem ciosu i opadła na pierś. Wygladało to tak jakby dziewczyna na chwilę straciła przytomność.
- Co... - Nathan na nowo wychrypiał głosem kobiety w której ciele rezydował. Przełknął ślinę - co dostanę w zamian? Tylko nie mów mi nic o wolności... - Końcówkę już wypowiedziała, znaczy się wypowiedział lekko chrząkając, bo spierzchnięte gardło naprawdę dawało sie we znaki

- Umrzesz szybko - zimnooki spojrzał prosto na ofiarę. - To chyba wiele.

- I dlatego sprowadziłeś tu tego hycla? - Nathan skupił swoja uwagę na Łowcy bo poczuł od niego emanację zagrożenia.
Co tutaj robił ten łowca? Jakieś zadanie? Może grał dla innej druzyny?

- Hycla? Uważałbym na słowa w obecności markiza, kwiatuszku. Bo znów zgwałci cię jedne z lupów. A jak wiesz, oni lubią podczas seksu szarpać i rwać – można by nawet rzec, że facet się oblizał
Świnia

Przez głowę Scotta przemykały wszelkie znane mu definicje podpisane pod słowem “markiz”. Wszystko kojarzyło się tylko z tytułem szlacheckim. Bał się trochę pociągnąc dalej temat bo nie chciał wzbudzić podejrzeń oprawcy kobiety gdyby się wcześniej okazało, że dziewczyna jest w temacie a Scott nie. Mogła mieć wiedzę o wiele wiekszą od tej jaką posiadal Egzekutor. Już samo to że kumała się z tak potężną istotą jak Krwawy Jezus wiele świadczyło. No bo przeciez zależało mu na niej albo zależało mu na tym by nie zdradziła tego co wie.

- No tak zapomniałam o pieskach bedacych na waszych uslugach - nadal kobieta mowila wolno ciezko oddychajac przy kolejnych slowach.

”Czyżby ją tutaj gwalcili? Skurwysyny”

“Markiz, markiz.....”

- Nie trzeba... - dodała jednak błagalnym tonem widząc jak gościu się zamachuje - już wystarczy...

- Nie mam czasu - powiedział Shay Kane. Scott przypomniał sobie w końcu jego dane - Wyciągnij z niej co trzeba. Zaczekam w refektarzu. Jak skończysz, Zachariaszu, dołącz do nas.

Demon odwrócił się na pięcie i wyszedł z obskurnego pomieszczenia z zamurowanymi oknami i ścianami wyłożonymi popękanymi kaflami.

Nie spodobało się Scottowi, że brodaty wampir pogrywa sobie z nim w taki sposób. Sprawa z wampirem w ciele dziewczynki jeszcze miala jakieś moralne uzasadnienie. Banda facetów w pelerynce chciała sobie zrobić małe ludzkie ognisko, ale to…
No dobra, okładanie zwiazanej kobiety też nie leżało najwyżej w pozytywnych relacjach damsko-meskich ale… Tak się nie pogrywa i już. Niech sobie znajdzie innego fraglesa od czarnej roboty. Mało to Nieumarłych łazi po Londynie.
Pogmatwane to wszystko, nie na egzekutorską głowę. To wszystko śmierdziało, i to mocno. Scott poczeka aż drzwi za MRowym markizem sie zamkną i facet przejdzie jeszcze kawałek, korytarzem za nimi. Poczekal az ten drugi kat sie zblizy....
- Co chcecie wiedziec? - wyszeptał na tyle cicho by napastnik musial sie nad nim pochylić by go uslyszec

- Gdzie on jest? Gdzie go ukryłaś?
Podszedł bliżej chwytając kobietę dłonią za włosy i unosząc twarz w górę.
Teraz!!! To musiało być teraz!!

- W dupie - rzucił mu odpowiedź w twarz spinając się jednoczęsnie w sobie i zmuszając nowe ciało do nadludzkiego egzekutorskiego wysiłku.
Jakimś cholernym, dziwnym sposobem miał swoje moce, miał swoją szybkość, miał swoją siłę i inne voodo Ezekutora.
Sznury puściły, a oprawca o zimnych oczach dał się zaskoczyć. Scoot złapał gościa za głowę i błyskawicznym ruchem przetrącił mu kark. Tak by tamten zobaczył swoje własne odbicie w lustrze wiszącego dotychczas za jego plecami. Kark pękł z cichym trzaskiem wykręconym przez wątłe, posiniaczone ręce niedoszłej ofiary. Niestety, Nathan dał się nieco zaskoczyć. Mimo głowy wykręconej pod obłąkańczym kątem, zimnooki drań nadal żył. Wybałuszone oczy, wściekłość i kły wyrastające z zaczynajacej się przepoczwarzać w zwierzęcy pysk twarzy pozwoliły bez trudu rozpoznać w przeciwniku loup - garou. Słabszego niż Egzekutor, jeśli Nathan nie wyczuwał go jako zagrożenia.



Słaby czy nie, Martwy mógł zregenerować zadane rany. Wtedy sytuacja Scotta w ciele nieznajomej panny mogła okazać się dużo poważniejsza.

Nie miał broni i nie miał też czasu do stracenia. Wiedział, że będzie trudno ale łaka się nie spodziewał. Gdyby miał przy sobie swój posrebrzany nóż.... gdyby... gdyby nie był w ciele kobiety.
Gdyby babcia miała wąsy...
Musiał działać szybko by ten nie miał teraz miejsca i czasu go zaatakować. Włączył swoje turboprzyspieszenie. Chwycił łaka za jedną z wydłużających się i pokrywających się futrem rąk, zrobił krok i cisnął nim z całych swoich nadprzyrodzonych sił w kierunku miejsca gdzie zamurowano okno. Tam konstrukcja musiała być najdelikatniejsza.
Zaskoczony zmiennokształtny poleciał na zamurowany fragment ściany, jak wystrzelony z procy. Gruchnął w ceglaną ścianę z potworną siłą, rozwalając ją w pył i gruz. Nathan miał już w dłoniach metalowe, solidne, ciężkie krzesło. Martwy zmiennokształtny też nie czekał. Pośród gruzu, na starym, zagrzybionym korytarzu, podnosiła się dzika hybryda człowieka i bestii. Psa, jak można było z całą pewnością stwierdzić. Metalowe krzesło wydawało się być mizerną bronią w konfrontacji z tym czymś i nawet egzekutor stał raczej na z góry przegranej pozycji.
Nathan był jednak spokojny. Opanowany i zimny. Kalkulował i oceniał. Słabe punkty: ślepia potwora, podgardle, nos - w końcu był to pies. Silne strony: pazury, kły, regeneracja i szybkość oraz siła nadnaturala. I największy słaby punkt - Bestia. Besta, która utrudniała potworności myślenie, utrudniała odpowiedni dobór taktyki. Jeśli Scott pomyśli - wygra, jeśli zadziała jak potwór - najpewniej zginie. To było oczywiste dla wyszkolonego egzekutora.

Zapewne tak kiedyś stał biblijny Dawid przed Goliatem. Tylko że Dawid nie był wcześniej więziony i torturowany. Dodatkowo nie siedział w ciele kobiety. No i trzymał w rękach procę a nie stary zdezelowany metalowy mebel.
No ale lepsze takie krzesło niz nic.
Nathan liczył na to że sie przebije na zewnatrz, że poczuje gorąc kończacego się dnia. Niestety, łak kiepsko spisywał się w roli tarana.
“Jak ja nie trawie loup garu” - Scott wyłamał noge krzesła i pozostałą, większą część, cisnął w róg pomieszczenia niedaleko łaka

- Aport Burek - rzucił kobiecy głosem do którego się jeszcze nie przyzwyczaił. W kilku procentach określił szansę iż psia natura łaka weźmie górę i machając ogonkiem zmiennokształtny pójdzieobwachac „patyczek”.
Bestia była szybka i silna, a gniew wyparł z niej wszlekie psie czy lduzkei instynkty. Rzucony patyk został zignorowany i potwór ruszył do wściekłej szarży kłapiąc zębiakami.
Scott zamiótł kobiecą dłonią zagruzowaną i pełną pyłu podłogę i zaczał biec w kierunku bestii. Piękna i bestia nacierali na siebie.

Gdzieś tam w innej części Londynu wilk własnie pożerał Czerwonego Kapturka….
Bracia Grimm byliby wniebowzięci.

W ostatnim ułamku sekundy Nat, cisnął trzymanym piaskiem i gruzem w kierunku głowy łaka rozpylajac w powietrzu drobinki. Liczył, że choć na chwilę zmusi bestię do nieskordyowanego działania albo do podrażnienia gałek ocznych bestii.
Nathan zanurkował unikając cudem chyba tylko pazurów bestii.
Zmiennokształtny ruszył za egzekutorem, kiedy ten wskoczył do ciemnego, zatęchłego i starego korytarza, jaki znajdował się za zamurowanym oknem. Było zbyt ciemno, by dało się dostrzec coś poza brudem i spękanymi ścianami.

Nie pozostało nic innego Egzekutorowi jak odpalić swój super bieg i biec tyle ile sił w nogach byleby tylko trzymać gorący i śmierdzacy oddech łaka co najwyżej na karku Ezgekutorki
Egzekutora.

“Potrzebna mi kawaleria wampirze i to czym prędzej” - zakrzyknął w swej głowie.
Scott mógł teraz znajdować się wszędzie. Stawiał jednak na jakiś stary kościół skoro padło słowo reflektarz.
Ten korytarz, w którym pobijał właśnie ludzkie rekordy szybkości, ten kiorytarz mógł prowadzić donikąd... mógł ale nie musiał i tej myśli mial na razie się trzymać skoro marzył mu się happy end. Jeżeli okaże się, że kończy sie on ślepym zaułkiem to łak dopiero pozna co to bestia walcząca o życie, zagoniona w kozi róg
Korytarz był szeroki i ciemny. Brak światła przeszkadzał uciekinierowi, ale kompletnie nie przeszkadzał ścigającemu go potworowi. Podłogę, jak szybko Scott się przekonał, pokrywały pęknięcia i nierówności oraz szlam i gruz. Ciemność, podłoże i różnica w prędkościach egzekutora i bestii czyniły ucieczkę wielce ryzkowną. Gdzieś tam jednak, na końcu ciemności biegnącemu Scottowi wydawało się, że dostrzega krąg światła. Pozostawało jednak wątpliwe, czy dobiegnie tam szybciej niż ścigający go łak.

Nie pozostawało mu jednak nic innego. Walka z tym Zmiennokształtnym w tych warunkach zmniejszyłaby jego szanse praktycznie do zera. Pies go widział a on widział jedynie cienie i zarysowania kształtów a to o wiele za mało.
Miał jednak Dary Łowcy
Kiedy swoim szóstym zmysłem poczuje, że jego predator będzie chciał na niego skoczyć bądź zadać mu cios, rzuci sie przed siebie wybijajac sie najmocniej jak sie da a potem skorzysta ze swojej wytrzymałosci i zwinności by przekoziołkowac i kontynuować bieg
Plan był jaki był, a Scott musiał głęboko wierzyć w to że się uda.

Kawalerio przybywaj…
 
Sam_u_raju jest offline