Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2012, 16:08   #95
neuromancer
 
neuromancer's Avatar
 
Reputacja: 1 neuromancer nie jest za bardzo znanyneuromancer nie jest za bardzo znany
Nikt nie spodziewał sie w domu nieumarłej bestii. Nikt nie spodziewał się, że wypadnie ona na Ilsidira kilka minut po przekroczeniu progu i wejściu do przestronnej sali gościnnej.
Bestia rzuciła się na mnicha w oka mgnieniu powalając go na ziemię, pazury bestii rozorały bok Ilsidira, a długie sztyletowate kły wbiły się w bark wywołując u niego o krzyk bólu.
Ciało mnicha spłynęło krwią, ale ten nie stracił przytomności, ni zimnej krwi.
Kopnięciem w żebra nieumarłego stwora odepchnął się od bestii wyswobadzając z uścisku.
Krasnolud z wrzaskiem rzucił się do ataku na potwora zamachem swego czekana zmuszając nieumarłego kota do odskoczenia na bok.
-Osłaniajcie nas!- krzyknął głośno, sam przemieszczając się rannego mnicha, zapewne by uzdrowić.
Orczyca zaś sięgnęła do magii. Trzymając łuk lewą dłonią, palce prawej wycelowała w stwora wznosząc szeptem prośbę do Lathandera. Promień bladego światła wystrzelił z palca Grimmy i... chybił. Bestia okazała się zwinniejsza. A Gharrok dopiero pędził po schodach.
Widok nieumarłego stworzenia, a zwłaszcza zranionego towarzysza działał niezwykle orzeźwiająco. Zaklinacz zareagował automatycznie, wiedział, że potrzebują czasu - przywołał w myślach zaklęcie po czym w kierunku potwora poleciał gazowy wielobarwny deszcz przypominający różnokolorowe, lekko błyszczące kawałeczki piasku.
I nie zrobiło to na szkielecie żadnego wrażenia. Kolory niemal spłynęły po nim jak po kaczce. Bestia ruszyła w kierunku dwóch magicznych zagrożeń.
Pomimo, że Leonidas zdziwił się brakiem efektu zaklęcia nie zamierzał się teraz nad tym rozwodzić. Tym razem sięgnął po sprawdzone zaklęcie - skierował dłoń w stronę potwora z której w tym momencie wyleciały trzy pociski wyglądające jak promieniujące kule białego światła.
Te już dały jakiś efekt. Świetliste kule uderzyły w stworzenie krusząc kawałki jego kości i odłupując część łuku brwiowego. Nieumarła bestia nie odczuwała jednak ani bólu, ani strachu. I nadal parła na dwójkę osób przy drzwiach.
Orczyca widząc to, zaklęła pod nosem i sięgnęła dłonią po topór. Po czym z wyciągniętym toporem i okrzykiem bojowym na ustach rzuciła się na smilodona.
Zamachnęła się nim i trafiła, jednakże ostrze topora ześlizgnęło się po twardej kości czaszki i cios nie uczynił bestii szkody.
Za to potwór rzucił się na Grimmę, tak jak to uczynił atakując mnicha. Powalił ją na ziemię, pazury wbiły się kolczugę, a kły w okolice szyi. Bestia chyba próbowała złamać kark Grimmie.
Nie udało jej się i nie mogło. Nagle bowiem wokół szyi owinął się kolczasty łańcuch Gharroka.
-No.. co ty sobie myślisz, że mi uciekniesz. Na większe koteczki od ciebie polowałem w Rashamenie.-syczał ciągnąć łańcuch w swoją stronę.
W tym czasie kapłan zaczął modlić się do swego bóstwa przykładając dłonie do ran mnicha i lecząc je.
Zaklinacz, chyba pierwszy raz od poznania Gharroka, naprawdę ucieszył się na jego widok. Nie tracąc jednak czasu cisnął kolejny raz świetlne pociski w stronę kościstej bestii, niemal sycząc przez zaciśnięte zęby:
-Po prostu umrzyj!
Pociski wyjątkowo mocno pokiereszowały kupę kości, którą była nieumarła bestia. Potwór nadal jednak siedział na przyciśniętej do ziemi półorczycy, siłując się z Gharrokiem, którego łańcuch oplatał jego kręgi szyjne.
Grimma próbowała użyć magii, szepcząc coś pod nosem, ale zdekoncentrowała się i utraciła czar.
Bestia zajęta szarpaniem się na łańcuchu ciągnącego ją rashemity odpuściła sobie co prawda dalsze rozszarpywanie półorczycy, ale i tak rany Grimmy krwawiły obficie.
Po całym ciele Leonidasa płynęła adrenalina. Aktualnie jego myśli zajmował tylko kościsty nieumarły twór który zagrażał drużynie. W umyśle po raz kolejny przywołał swoje najsilniejsze zaklęcie którym mógł zranić przeciwnika - ku spętanemu jeszcze potworowi po raz kolejny poleciały pociski białego światła ze świstem przecinając powietrze.
Magiczne pociski uderzyły w smilodona odłupując kolejne kawałki kości, ale bestia nie zrezygnowała z walki, choć cały szkielet wydawał się chwiać.
Grimma próbowała się wyrwać z uścisku nieumarłego drapieżnika, lecz bez efektów. Za to do walki wkroczył mnich. Ilsidir doskoczył i wyprowadził pięścią atak w żebra gruchocząc je, cios dotarł do kręgosłupa bestii, który pękł. I cały nieumarły kot rozpadł się na kupę kości.
A krasnolud podbiegł by ratować poważnie ranną półorczycę.
Leonidas wyraźnie odetchnął z ulgą na ten widok. Podszedł do rannej Grimmy jednak tą już zaopiekował się kapłan. Zwrócił się do Gharroka uważając by nie nadepnąć na łańcuch który ten pewnie zamierzał zaraz zwinąć:
-U reszty w porządku?
-Laura mocno oberwała.- rzekł barbarzyńca i rzekł.- Jest na górze krasnoludzie, Sarabis jej pilnuje.
Uzdrowiwszy modlitwą Grimmę, kapłan tylko skinął głową i pognał na górę.
-Co się stało?- spytała półroczyca. A rashemita wzruszył tylko ramionami.-Na moje oko pułapka. Dom do kogoś możnego należał.
-Pójdę z tobą na górę - zaklinacz zwrócił się do kapłana- i pomogę ci sprowadzić Laurę, potem powinniśmy ruszyć w stronę garnizonu. Miejmy nadzieje, że kogoś tam spotkamy.
 
neuromancer jest offline