Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2012, 16:42   #209
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Co mógł zrobić Xaraf? Cóż, był w tej robocie od niedawna, ale przypuszczał, jak trudno jest znaleźć robotę byłemu egzekutorowi. A życie na zasiłku, nie uśmiechało mu się.
- Zgadzam się – odpowiedział po krótkim namyśle.
Mężczyzn w ciemnych strojach, obserwował tajemniczo. Coś mu się w nich nie podobało, ale co on miał do gadania. Był w robocie, a pracodawca oczekiwał iż wypełni swoje obowiązki, z należytą dla niego starannością.
Na zgodę Xarafa, Oleander zareagował szerokim, wesołym uśmiechem. Tak jakby z serca, pozbył się kamień. Albo co najmniej z nerek.
- Za nim tam popłynę, chcę kamizelkę kevlarową, karabin jakiś i amunicję, dużo. Plus granaty zapalające, solne, hukowo-oszałamiające i odłamkowe - Oleander zamlaskał tylko w niezadowoleniu.
- W porządku, ale z granatami będzie problem… Mogę Panu dać tylko dymne, hukowe i odłamkowe.
Firebridge przytaknął, zgadzając się na to, co mógł mu zaoferować szef. W końcu z szefem lepiej za dużo nie dyskutować, długie kłótnie z pracodawcami przysparzały problemów. Wiedział to jeszcze za czasów pracy w Ministerstwie Regulacji.
Oleander wraz z trójką mężczyzn poszedł wyciągnąć z furgonetki jakąś skrzynię, zapewne z zabawkami. Xaraf miał chwilę żeby spojrzeć na płonący w oddali rewir, na którym toczyła się regularna wojna, a przynajmniej tak to wyglądało. Na rzece, którą mieli sforsować, pływały łódki straży, kutry i inne jednostki pływające. Do tego, nad samym rewirem unosiło się kilka helikopterów, co było naprawdę rzadko spotykane po fenomenie noworocznym. Pamiętał jak dziś, te informacje, o samolotach które w tamtym okresie były w powietrzu i albo wylądowały awaryjnie lub spadły. Podejrzewał też, że znajdzie on tam odpowiedź na pytanie, co pożyczyło ostatniej nocy jego ciało.
Skrzynia spoczęła na plaży, a po chwili została otworzona. Najemnicy zaczęli ubierać na siebie piankowe kombinezony, tak i więc Xaraf poszedł w ich ślady. Dwa wojskowe pontony, spoczywały na brzegu, ukryte pod siatką maskującą. Z daleka, wyglądały pewnie jak kępa wodorostów, wyrzucona na brzeg.
- Szefie – zaczął Xaraf – Po co my tam mamy płynąć?
- Zabezpieczyć coś niezwykle ważnego dla firmy, coś co pozwoli jej zarobić wiele kasy, jak odpowiednio rozegrają sprawę – wyrecytował bez zająknięcia, pewnie gotowy na takie pytanie.
Xaraf wzruszył tylko ramionami, schylając się po granaty oraz po gnata, który pozostał na dnie skrzyni. Mógł się spodziewać, że co lepsze zostaną rozebrane przez jego towarzyszy, ale nie mógł narzekać. M-14 choć uchodziło za broń toporną, z olbrzymim kopem, przez który nie dawało się celować w trybie ciągłego ognia. Może i człowieka wtedy utrzymanie broni przewyższało, ale egzekutor nie miał już z tym takiego problemu.
Baldrick, z tego co widział Xaraf, uraczył się belgijskim FN P90, z tłumikiem i celownikiem laserowym. Alvaro, który był chyba ich szefem, w swoich łapskach ściskał francuskiego FAMAS’a. Broń średnia, miała sporo wad, ale nie znajdowała się w samym tyle. Cohen uzbroił się L85A1. Do tej broni nie miał się co przyczepić, choć jak każda, zacinała się. Jego M-14, sam miał z tym częste problemy. Nie było broni idealnych. I zapewne trójka „piankowych” żołnierzyków, nie dobierała sobie sama uzbrojenia. On sam, gdyby mógł, najchętniej wziął by starego, poczciwego AKMS’a.
Do pontonów wsiedli dwójkami, wraz z małymi skrzyneczkami, w której były schowane mundury, w których mieli przeczesywać rewir. Ruszyli przez patrolowany teren, na szczęście ściemniało się już. Ciche, dobrze wytłumione silniki, nie dawały się wykryć. I tylko raz musieli je wyłączyć i paść nieruchomo na pokład swoich okrętów, kiedy koło nich przepłynął z zastraszającą szybkością jakiś kuter, którego załoga nawet na nich nie zwróciła uwagi.
Wpłynęli pod jakąś fabrykę, w której od razu Xaraf wykrył jakieś zagrożenie.
- Panowie, uważajcie – podzielił się swoim przeczuciem, ale zostało to puszczone mimo uszu.
Sam nie wiedział dlaczego, tak nagle hyper-adrenalina zaczęła mu krążyć w żyłach, ale w takich miejscach jak to, nie mogło mieszkać nic dobrego. Przebrali się i uzbroili, zostawiając przycumowane pontony przy betonowym pomoście, ukrytym pod halą fabryczną.
Sama fabryka, która kiedyś mogła by być jakąś stocznią, czy innym badziewiem, nie prezentowała się zbyt kolorowo. Zniszczone, ceglane ściany, przypominały przez ile lat, tak pokaźny budynek, stał opuszczony. I zapowiadały, że rychło się to nie zmieni. Część fabryki i tak już przypominała gruzowisko, mimo wszystko ta, uparcie stała. Adrenalina już swobodnie pływała we krwi egzekutora. Szybko odkrył, co było przyczyną tego stanu rzeczy.
Powlekana srebrem, jak zapewniał Oleander maczeta, mimowolnie znalazła się jego dłoni, gdy usłyszał za plecami szmer. Odwrócił się szybko, nagle, ciął przy tym na odlew, trafiając w gardziel jakieś bydle. Trwało to tak szybko, że dopiero kiedy truchło upadło i zaczęło się wić pod jego nogami, rozpoznał co to za szkaradztwo. Animalistyczne wampiry, zapewne wpłynęli wprost w ich gniazdo.
Trójka towarzyszy Xarafa, nie była tak szybka jak on, ale ku jego zdziewaniu, również nie próżnowali. Ale jedno mógł stwierdzić, z pewnością nie mogli to być zwykli zjadacze chleba. W na wpół zawaloną fabrykę, wypełniły odgłosy strzałów. Sam Xaraf szybko zmienił magazynek, na ten załadowany srebrną amunicją. W momencie kiedy posłał w wijącego się wampira, powoli podnoszącego się na równe nogi, kilka pocisków, dwa wampiry doskoczyły do Baldricka, kąsając go dotkliwie. Cohen i Alvaro, pruli w nie, ze swoich karabinów, ale stalowa amunicja, nie robiła im krzywdy. Jedynie jeszcze bardziej je wpieniała, co wyładowywały zaciskając paszcze na częściach ciała Baldricka. I zapewne rzuciły się na pozostałych, dwóch mężczyzn, gdyby nie Xaraf.
Jeden z wampirów, przepisowo zainkasował w plecy cztery pociski i dwa w głowę, które zmieniły ją w krwawy pasztet. Nie mając czasu zmienić magazynka, który mieścił tylko smutną liczbę dwudziestu pocisków, do trzeciego ruszył z maczetą. Ten siedział na leżącym i próbującym się wyrwać z objęć śmierci Baldricka. Ciął śmierdziela w plecy, który szybko stracił zainteresowanie Baldrickiem i skupił się na Xarafia, który stał kilka korków przed kreaturą, gotowym będąc na unik. I tak też się stało, bo wampir skoczył w jego kierunku. Gotowy na taką ewentualność egzekutor, odskoczył lekko w bok, tnąc w miejsce lądowania wampira, prosto z uniku, z którego wychodził. Animalistyczny wampir, z rozcięciem pod lewą łapą, zaryczał jak poparzony. Ale to nie był koniec. Xaraf odskoczył w kierunku pleców potwora, w które uderzył z nad głowy, mocarnym uderzeniem, z pewnością przerywając kręgosłup stwora, który upadł z bezwładnymi, tylnymi kończynami na posadzkę. Pozostało mu tylko przydepnąć łeb i oddzielić go od reszty ciała, co też zrobił.
W tym czasie kiedy on wykończał trzeciego z wampirów, Alvaro i Cohen zajmowali się Baldrickiem. Krwawił, ale na szczęście Cohen miał dobrze wyposażoną apteczkę oraz umiał szyć, w ekspresowym tempie. Xaraf zdążył wyczyścić maczetę oraz uzupełnić magazynek karabinu, kiedy Baldrick z bólem wypisanym na twarzy, był gotowy do dalszej drogi.
Xarafa zastanawiało, kim oni są. Byli zbyt szybcy, jak na normalnych ludzi, ale egzekutorami też na pewno nie byli. Baldrick też za szybko się pozbierał, jak na zwykłego zjadacza chleba. Skąd ich Forestdeep wytrzasnął, Xaraf mógł tylko podejrzewać.
Alvaro, szybko zarządził iż ruszają dalej i z mapą rewiru, ruszył w głąb rewiru. Zapadała noc, więc robiło się tam niebezpiecznie. Niektóre miejsca, rozświetlały łuny pożarów i wystrzeliwane w powietrze race. Chodź wydawać by się mogło, że i te źródła światła, coraz bardziej pożera ciemność.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline