Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2012, 20:09   #10
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Magnus siedział, słuchał i kiwał głową. Nie wydawał się zdziwiony niczym, choć Mierzwa widział, że stary rycerz rzadko okazywał jakiekolwiek emocje. Von Antara poczekał aż wszyscy się wypowiedzą, rzucił też okiem na pismo, które wysmarował Albert. W końcu sam się odezwał.

- O doręczeni listu nie musisz się kłopotać Albercie. Mistrz Stein jest tu ze maną. Z pewnością, niedługo się z nim zobaczysz.

- Tak, wiem Panie Hainz, że misja, z którą was posłałem, okazała się nadzwyczaj trudna. Wiem, że jej wykonanie okupiliście bólem i krwią, niektórzy musieli oddać życie. Sam straciłem tu wielu przyjaciół. Leopold... Ostanie raz gdy widziałem Agnes była jeszcze małą dziewczynka a Gustaw ledwo co mógł napiąć łuk. Pamiętam jak Lars uczył go strzelać na dziedzińcu mego zamku...Wierzcie mi, że nie miałem wyboru. Posłałem za wami wojsko, jak tylko udało mi się je zebrać. Sami jednak widzieliście, że gdyby nie wy, to żołnierze zastaliby tu tylko zgliszcza i może trupów. Przyszło nam żyć w czasach, w których nie ma łatwych zadań i łatwych wyborów... -


Magnus westchnął ciężko i zamilkł, przed dobre parę chwili wpatrując się w trzaskający w kominku ogień.

- Nie musicie się martwić o zapłatę. Wywiąże się ze swoich zobowiązań. W końcu zabiliście Bestie a w podziemiach zamku znaleźliśmy dość dowodów na spisek Shteffana... Mistrz Stein zbadał notatki tego Grassa i jego potworne eksperymenty. Do dziś żałuje, że zeszyłem tam z nim i musiałem to oglądać. Mistrz przekazał mi odpowiednie dokumenty, zajął się też wszystko co tam znalazł. Niedługo odjeżdża do Aldorfu, do swego kolegium, ale spodziewaj się Panie Albercie, że przed tym będzie chciał z tobą porozmawiać. Chodzi o jakąś skrzynie, o tajemniczej zawartości... wiecie coś o tym? -

Choć z ociąganiem, to jednak stary rycerz w końcu dowiedział się o tajemniczym artefakcie i jego roli we wszystkim. Zaprawiony w takich bojach, wyciągnął też od nich sprawę konszachtów z Grassem i mutantami. Ciało von Antary zdążył się już zestarzeć, ale umysł wciąż miał ostry jak brzytwa i potrafił go używać. Po wszystkim długo milczał, wpatrując się w ogień, jak to miał w zwyczaju. W końcu jednak oznajmił im swoją wole.

- Układy z czarnoksiężnikiem, konszachty z mutantami, porwania, zabijanie... To wszystko chyba nie mieściło się w instrukcjach, które wam dałem, nieprawdaż? -
Oblicze szlachcica było surowe
- Doszły mnie też słuchy w waszym starciu z Iskariotą, tuż po przybyciu do miasta. Zdajecie sobie sprawę, że już za samo to, co tam, niektórzy z was wygadywali, mógłby czekać was stos? O pozostałych sprawach nawet nie wspomnę. Mieszkańcy tego miasta nie będą chcieli tego pamiętać. Są świadomi kto uratował ich życie i kto za nich walczył, gdy przyszło do bitwy. Nie wszyscy są jednak tacy jak oni... -
Magnus spojrzał na swego sługę i ściszył głos.
- Nie tylko Ja przebyłem do miasta. Jest tu też Łowca Czarownic i jego ludzie. Nazywa się Samuel Eisenherz. To fanatyk jakich mało. Miałem już z nim do czynienia i żaden z nas nie wspomina tego dobrze. Póki są tu moi żołnierze a wy siedzicie na miejscu, mogę go do was odizolować, ale to nie potrwa wiecznie. Nie mogę zostawić tu wszystkich ludzi, są potrzebni w innych miejscach a wy też nie będziecie tu gnić w nieskończoność. Dlatego ostrzegam, że inkwizycja już zna wasze nazwiska i chyba nie musze nikomu tłumaczyć co to oznacza. -

Rycerz spojrzał jeszcze po wszystkich, aby upewnić się, że dobrze zrozumieli jego słowa, po czym wstał i zebrał się do wyjścia.

- Dobrze więc, myślę, że na dziś wystarczy. Odpoczywajcie. Mam tu jeszcze trochę do zrobienia. Pewnie zostanę przez kilka dni. Zobaczymy się jeszcze przed moim odjazdem. -

*****

Kolejne dni mijały im na odzyskiwaniu sił i obserwowaniu poczynań von Antary i jego ludzi. I strachu, czy następnym człowiekiem, który ich odwiedzi będzie postać w czarnym płaszczu i kapeluszu z szerokim rondem.

Zaprzyjaźnili się też Talianą elfią cyrulicką, oddelegowaną przez Magnusa do opieki nad nimi i dwójką jego ludzi. Elise i Lotharem będącymi tak jak oni, na służbie u rycerza.

Dni mijały a ich nowi znajomi przynosili im kolejne wieści. Jak się okazało, żołnierze von Antary ruszyli na zamek, następnego dnia, po przybyciu do miasta i zdobyli go bez problemów. Towarzyszący im czarodziej, wraz z Magnusem i kilkoma jego najbardziej zaufanymi ludźmi, zeszli do jego podziemi i nie było ich bardzo długo. Ponoć po tym jak wrócili, szlachcic zamknął się na całe godziny z czarodziejem w byłej komnacie seniora rodu. Gdy wyszli, postanowili o wycofaniu się do miasta i zostawili zamczysko na pastwę Łowcy Czarownic, który też już przybył na miejsce.

W mieście wszędzie było pełno wojska. Von Antarze towarzyszył też kilku krasnoludów, którzy szybko zagonili wszystkich zdolnych do pracy, do dobudowy umocnień i samego miasta. W tym czasie kilku oficerów szkoliło następców poległych w walce strażników. Ostermak powstawało z gruzów, pod okiem von Antary, który okazał się wyjątkowo sprawnym organizatorem. Usunięcie zagrożenia ze strony Bestii sprawiło, że ludzie wrócili na pola i udało się zebrać część plonów. Zresztą było ich teraz znacznie mniej i klęska głodu przestał im zagrażać.

Wzgórze nieopodal zaroił się od grobów poległych w walce. I to pomimo, że sporą część zabitych pochowano w zbiorowych mogiłach, nie mogąc ustalić ich tożsamości. Na samym szczycie „Cmentarnego Wzgórza” jak zaczęto je teraz nazywać, były kurhany ich poległych towarzyszy, spoglądając z daleka na miasto...

Mimo poszukiwań von Antary nigdzie nie odnaleziono Larsa ani jego ciało. Cichaczem udało im się też ustalić, że wśród zabitych mutantów, nie było Winsa. Cieszyć się z tego czy smucić, to było pytanie?

*****

- Chyba przyszedł czas, abyśmy i my porozmawiali Albercie Flick. -

Mistrz Stein przybył do młodego czarodzieja po kilku dniach i zabrał go do swej kwatery na rozmowę. Hierofanta zażądał aby Albert jeszcze raz opowiedział mu całą historie. Pod wpływem jego świetlistego spojrzenia nie mogło się nic ukryć. Blady i zimny jak głaz, w idealnie czystej, białej szacie, słuchał go bez mrugnięcia okiem. Głos miał oschły i pozbawiony wszelkich uczuć, choć wypowiadane słowa były uprzejme. Wydawał się nie być zaskoczonym niczym, co powiedział mu młody adept sztuki. Przebywając w jego towarzystwie Albert czuł potęgę, wiedze i moc bijącą od Mistrz Magii. Potęgę, od której wciąż dzieliła go daleka droga.

- Wiedz, że dobrze uczyniłeś, nie pozwalając aby artefakt ukryty w tej szkatule wpadł w niepowołane ręce. Mimo, że moc tego przedmiotu jest ograniczona a cel w jakim został stworzony może wydawać się błachy, przy potędze jaka dysponują Mroczni, to po przestudiowaniu dziennika i notatek, jakie pozostawił Grass, jestem pewien, że nigdy nie może wpaść w ręce naszych wrogów. To, co odkryto w podziemiach tego zamku... -

Stein zamilkł, wyraźnie nie chcąc powiedzieć nic więcej.

- Możesz być pewny Panie Flick, że Ja i moje kolegium nie zapomnimy tego, coś tu uczynił. Choć może czyniłeś to nie w pełni świadomie, ale każdy z nas, władających sztuką, oprócz rozum, musi umieć polegać na swym instynkcie i sercu. Rozum można oszukać, ale serce zawsze ostrzega. Dowiodłeś swoje wartości i poczyniłeś postępy w nauce. Przed tobą jednak wciąż daleka droga. To czego tu byłeś świadkiem, nie skończyło się z chwilą śmierć potwora. Obawiam się, że to dopiero początek...

- Póki co jednak, udam się ze szkatułą i wszystkim co znalazłem w podziemiach tego przeklętego przez bogów zamczyska, do Aldorfu, do mego Kolegium. Tam będzie bezpieczna, wierz mi a Ja, wraz z innymi Mistrzami musimy postanowić co czynić, gdyż nadchodzą zmiany. Wielkie zmiany. Czy wyjdą nam te zmiany na dobre, zależy także od nas.

- Ty zaś, musisz pozostać na służbie u Magnusa. Ufam mu całkowicie i wierze, że będzie nad tobą czuwał. Choć sam też musisz dołożyć starać, aby udowodnić, że jesteś godny posługiwania się sztuką. Wiedz, że będę śledził twe poczynania i gdy przyjdzie czas wezwę cię do Aldorfu, do stanięcia przed mistrzami i zdania egzaminu. Tymczasem weź odemnie ten medalion, jako znak mego uznania, dla tego, czego tu wraz z towarzyszami dokonałeś. -


Stein wręczył mu mały medalik w kształcie piramidy wykonany z czystego srebra.

- Pomoże Ci... rozeznać się w sytuacji. -

Czy mu się wydawało, czy na twarzy hierofanty zobaczył cień uśmiechu?

- Powodzenia Albercie Flicku. Będzie ci bardzo potrzebne. -

*****

Piątego dania po przebyciu Magnusa, w mieście gruchnęła wieść, że Łowca Czarownic spalił zamek von Kytke, jako siedlisko zepsucia i herezji. Słup czarnego dymu widoczny z daleka unosił się wysoko w niebo a Łowca Czarownic już się mieście nie pojawił. Ponoć widziano go, jak wraz ze swoim ludźmi odjeżdża w pośpiechu. Wszystkim Pogromcą Bestii spadł kamień z serca. Następnego dnia, tak jak obiecał, znów odwiedził ich Magnus.

- Na mnie już czas. Zostawiam tu mały garnizon i komendanta. Cieszę się, że widzę was w lepszym zdrowiu, bo doszły mnie niepokojące wieści z innych rejonów i możliwe, że wkrótce czeka was nowe zadanie. Zostawiam z wami Taliane i Elise z Lothara. Oczekuje was wszystkich na mym zamku za tydzień. Wasze złoto będzie już na was czekać. Do zobaczenia. -

Stary rycerz wyjechał tego samego dnia, zostawiając w mieście pięćdziesięciu piechurów. Nie licząc ich nowych towarzyszy...
 
malahaj jest offline