Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2012, 20:40   #16
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Stołówka u Ulriki

Imrak, Magnar i Otte zgromadzili się w jadalni przy Juliusie. Wprawnie skrępowany mężczyzna na wpół stał, przywiązany do drewnianego bala podtrzymującego strop.
Matka wytatuowanego mężczyzny łkała cichutko w kącie.

- Pytam, się! - krzyknął wkurzony milczeniem bandziora Otto. - Gdzie Gruby uszedł był?!

- A mi jak to wiedzieć, łapaczu - mruknął z opuszczoną głową Julius. - Przecie mówię, to JA jestem z Bergsdorfu. Gruby i chłopaki są nietutejsi, mogą być wszędzie. Chcecie nagrody? To ich kurwa sam gońcie. Ja nic nie wiem - ostatnie słowa wycedził z wściekłością.

- Łajno! - ryknął Otto. - Prawdę mi tu mówcie, bo...- nie dokończył dając wybrzmieć niewypowiedzianej groźbie.

- Panie - szepnęła cicho Ulrika. - Darujcie mojemu synowi. To dobre dziecko, na studia miał iść, jak Pan ojciec chciał. On nie wie. Przyjechali z tydzień temu i tylko tu biesiadowali. Gruby, znaczy Pan Folger tylko żarł i za przeproszeniem srał w obejściu. Oni tu mieli ino przeczekać zawieruchę. Tak mi Juliś mówił - wyjaśniała.

- Matka - ryknął "Juliś" - mówiłem jak masz mnie nazywać, tak czy nie!

Kobieta spuściła pokornie głowę i odeszła w kąt izby.

Julius ciągnął niespeszony już dalej:

- Dobra, powtórzę... nie wiem gdzie uszedł był Gruby
- przedrzeźniał mowę Normaverbrauchera - ale dam Wam pieniądze na mój wykup. Ile za mą głowę chce Graf Boris? Ja dam dwa razy więcej i zapłacę jeszcze za truchło Razga. Mimo że półork kompan mój był. Zasłużył. Z niejednej ruchawki mnie na plechach wyniósł - wpił wzrok w Magnara spokojnie popijającego lekko pieniste piwo, jakby to on miał zadecydować.

Ze strychu dał się słyszeć łoskot i na pierwsze piętro zeskoczył Vooks z zasępioną miną. Spokojnie zszedł po drewnianych schodach i wyjaśnił to co wszyscy już wiedzieli:

- No... nie trafiłem. Zwiali nam.

Do jadalni weszli Ivein, Gotte, na końcu zaś zdyszany nieco Archibald. Ten ostatni tylko potaknął słowom niziołka.

- Dali dyla.

- Znaczy spierdolili wozem aż się kurzyło. Woźnica dostał w głowę. Żył będzie, na szczęście. Gonimy ich? - spytał Ivein wpatrując się w Juliusa.

- Mogą być teraz wszędzie - wskazał spokojnie Imrak kończąc udziec kurczaka. - Ale ten tu obwieś proponuje wykupne za siebie i orcze ścierwo...


***


Parę godzin później, karczma "Bergsdorf"

Drewniana gospoda stała zaraz przy bramie miejskiej, lecz mimo późnej pory niewielu było w niej gości. Fakt, że często wpadali "na jednego" przedstawiciele straży miejskiej na pewno miał coś z tym wspólnego. Łysawy karczmarz Klaus Nottinge widocznie jednak nie narzekał. Przyanjmniej nie musiał płacić haraczu chłopakom z miasta.

"Malowani chłopcy" mieli wynajęte dormitorium dla siebie na przyszłe dwa dni. Siedzieli posilając się dziczyzną w milczeniu. Trawili przy tym wydarzenia dnia dzisiejszego, rozmyślając jednocześnie co czynić im dalej. Jednym zdaniem: "po robocie nie gadamy o robocie".

Czasami tylko, przerywając ciszę, któryś czknął, beknął bądź wielkopańskim gestem przywołał blondwłosą służkę o imieniu Gretchen by dolała mu kolejny kufel piwa.

Gotte i Otte stuknęli się zwyczajowo kuflami ogłaszając kolejny rozpoczęty dzban trunku, gdy Imrak zmrużył oczy i skinął brodą Iveinowi.

- Spójrzże no chłopcze, kto przylazł do szynku. Oczy już nie te... Czy to nie... hm...

Nie dokończył zdania, gdy Magnar ryknął na całą salę w kierunku nowo przybyłego mężczyzny w wysłużonej skórzni i przy mieczu, aż echo poszło.

- Edgar! To Ty?

Człowiek zatrzymał się w miejscu. Spojrzał w kierunku najemników i wesoło odparł.

- Świat jest za mały. Chłopaki, Wy jeszcze żyjecie?

- Żyjemy - błysnął zębiskami Ivein i podniósł w górę niziołka. - Nawet narwany Vooks, wyobraź sobie.

Edgar Stock, gdyż tak nazywał się mężczyzna miał około pięćdziesiątki, lecz nadal trzymał się prosto. Żołnierskie nawyki nie uchodziły z człeka zbyt łatwo. Ostatnim razem, gdy się z nim widzieli, było to prawie rok temu. Wykupił ponoć skrawek ziemi od komturii Białego Wilka w Middenheim w głuszy w okolicy Gór Środkowych i miarkował się osiedlić. Porzucić wojaczkę na dobre. Awanturnicy pukali się w głowę, namawiali wiarusa do grzechu, lecz towarzysz broni zaparł się i obmyśliwał co zrobi jak wreszcie tam dotrze.

Pewnej nocy pożegnał się i tyle go widzieli.

Prawdę mówiąc najemnicy potraktowali odejście kompana jak jego nagły i lekko przedwczesny zgon, gdyż powszechnie wiadomo było, że okolice Kurtwallen, czyli przyszłej sadyby Edgara do bezpiecznych nigdy nie należały.

- Niespodzianka wielka - cieszył się Otto.

- Co Cię sprowadza? - zapytał Vooks.

Edgar, pociągnął się za bujny wąs i lekko zachrypniętym głosem odparł.

- No... nie uwierzycie... Syn mi się żeni. Przyjechałem uzupełnić zapasy na uroczystość i nająć paru ludzi do pracy.


- Zaraz, zaraz Edgarze, przecież Ty nie masz syna. A przynajmniej nie miałeś jak żem Cię ostatni raz widział
- przerwał mu Imrak. - Spowiadaj się.

- Bo.. to nie mój rodzony, tylko żony. Szesnaście wiosen ma jej synek. Spodobała mu się jedna taka w sąsiedniej wsi, to mnie baba wygnała na rozmówienie. Nie wiedziałem czemu. Teraz wiem. W samą porę, żem przyjechał do rodziców panny młodej, bo przyszywany synalek mój ją ponoć zbrzuchacił i mścić się chcieli. Ale żem sprawę załatwił, choć tanio nie było. - zarechotał.

- He, he, he. Kum Edgar rozjemca - zadrwił Ivein.

- Ba... zmieniłem się, chłopcy - odparł rezolutnie Stock.

- A ta praca? - rzeczowo spytał Gotte.

- No bo widzicie, zuchy Wy moje, okolica, mimo że to tylko parę dni stąd, jeszcze dzika, nieujarzmiona i nie do końca bezpieczna. A to ruchawka goblinów, a to bandyci na pątników zmierzających do Białego Dębu napastują. Czasem i krasnoludy z Miedzianej Żyły przyjadą do naszej gospody i burdę wszczną. Słowem, moja Helena i ja chcemy, żeby na weselu spokój był. To i chciałem paru tępych osiłków wynająć, ale.... może Wy? - zagadnął przyglądając się im bacznie.

- Znam Was. Wy mnie znacie. Wiem co potraficie. Pomyślcie, spanie w stodole do oporu, wikt i gorzałka do wesela, jak zostanie to też - zastrzegł się Edgar spojrzawszy na Magnara.

- Oderwiecie się od cywilizacji i spędzicie pary dni w rajskim siole, to jest w Kurtwallen. Odpoczynek Wam się należy. A jak skończymy weselicho, to na poprawiny zostaniecie... A jak skończymy poprawiny to Wam okrągłą sumkę wydzielę. Jak będzie?
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 22-03-2012 o 20:47.
kymil jest offline