Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2012, 12:24   #25
Eyriashka
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
Park w Zurichu, koło szachownicy

Widać Nikko nie docenił przeciwnika, gdyż ten krwiopijca jak najbardziej myślał logicznie. Knuł, śmiał im się prosto w twarz i, o czym nie wolno było zapominać, trzymał w ręku atutowego asa jakim była Cecilia Salander. Zgodnie ze słowami mężczyzny, kryła się gdzieś tutaj...

Rewolwer wypluł z siebie dwie kule, które bezbłędnie odnalazły drogę do celu. Ciało wampira wygięło się groteskowo, a z ran pociekła dopiero co wypita krew. Mężczyzna przykląkł na jedno kolano łapiąc oddech. Atawistyczna reakcja na ból - wampiry nie oddychają. Jednak nie trwało to długo. W ciągu zaledwie kilku sekund rany zasklepiły się, a oddech uspokoił. Spektakl o tyle przerażający, co błyskawiczny. Wampir powstał na równe nogi i obrócił przodem do Nicholasa. Zrobił krok do przodu w stronę strzelca. Skóra twarzy wydawała się być szara przez cienie wściekłości, goszczące w okolicach ust i zimnych oczu. Kolejny krok. Nicholas poczuł oddech śmierci na swoim karku. Ucieczka oznaczała pogoń, walka, raczej pewną śmierć. Serce ciężko pompowało krew do mózgu starając się dostarczyć mu wszystkich potrzebnych materiałów by tylko ujść z tego w jednym kawałku. Tętno odmierzało czas uderzeniami podobnymi do głębokiego tonu bębna. Uporczywie, rytmicznie, zagłuszając inne dźwięki. Oprócz tego jedynego, który zatrwożył wszystkich obecnych w pobliżu szachownicy.

Beatrice stała w pobliżu z przygotowanym do ataku nożem. Strzelba spoczywała spokojnie na podłodze automobilu, pozostawiona tam z powodów oczywistych. Czuła, że nie wiele może zdziałać w tej sytuacji, gdy oto Zond celował coltem do wampira. Rzucenie się na wampira z nożem było pomysłem samobójczym. Gdyby tylko miała... Jej wzrok powędrował ku blademu, nieruchomemu ciału Xaviera. Krew nieboszczyka, gdyby tylko udało jej się niepostrzeżenie zanurzyć w niej ostrze, a potem ranić nim wampira.
- Nie tak szybko - usłyszała nad swoim uchem rozbawiony, acz nie wróżący nic dobrego kobiecy głos. Pisk przerażenia sam wyrwał się z gardła nim jeszcze poczuła szarpnięcie za ramię, które w bolesny sposób wygięło się za jej plecami uniemożliwiając podjęcie walki lub ucieczki. Nóż zniknął z jej dłoni, by pojawić się niebezpiecznie blisko obnażonej szyi panny Valiarde.
- Ćśśś - zasyczała do ucha pół-słodko, pół-jadowicie kobieta, którą każdy z obecnych od razu rozpoznał jako Cecilię. Twarz jej była gładsza i ładniejsza od tej widocznej na malowidłach w opustoszałym mieszkaniu, jednak nie było wątpliwości, że oto panna Salander trzymała w szachu kobietę, która ruszyła jej na pomoc.
- Caine, zaraz pojawi się tu cały zakon.
Mężczyzna skinął głową.
- Chcę książkę. I szczerze radzę byście się pośpieszyli. Nie wiem jak długo dam radę zachować wstrzemięźliwość z uroczą panną Valiarde w zasięgu ręki - już miał odejść, gdy zatrzymał się w pół ruchu - Ah, i przekażcie Sullivanowi, że ma ruszyć dupę.
Nie dając szansy na ripostę pozostawił dwóch łowców samym sobie. Beatrice została porwana. Łowca wampirów Fudo leżał martwy, a wampir na dodatek rzucił nazwisko Calluma. Łowcy widocznie byli pionkami gry, której zasad jeszcze nie poznali. Myśl dość ironiczna biorąc pod uwagę bliskość czarno-białej szachownicy.

 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 23-03-2012 o 12:29.
Eyriashka jest offline