Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2012, 19:15   #89
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Po powrocie na "Gryfa" Atuar zdecydowanie wolałby spokojnie położyć się i odpocząć. Wiosłowanie - w sytuacji, gdy ma się do dyspozycji wielką i ciężką szalupę - nie należy raczej do rzeczy lekkich, łatwych, prostych w realizacji i niemęczących. Nie mówiąc już o tym, że człowieka denerwowało to, iż ktoś, kto poza mieleniem ozorem niewiele wniósł do wyprawy na karawelę znowu marudzi i marudzi.
Pytanie zasadnicze brzmiało - czy Veras potrafi cokolwiek poza zadzieraniem nosa. Jeśli nie, to kiedy współpasażerom znudzi się wysłuchiwanie przemówień w stylu "Oto ja, strateg! Mnie słuchajcie!" No ale to, jak powiadano, wyjdzie w praniu, bez udziału Atuara.
W tej jednak chwili były sprawy ważniejsze, niż jakiś bufon.

Bahadur zdał się Atuarowi dość rozsądnym człowiekiem. No, przynajmniej zgadzali się w swej opinii co do Verasa. No i trzeba było oddać piórko...
Gdy zamieszanie się uspokoiło Atuar podszedł do Calimshyty.
- Dziękuję za talizman - powiedział, oddając piórko. - Na szczęście nie był potrzebny. Ale mam jeszcze jedną sprawę. Tylko to musiałoby zostać między nami, dopóki coś by się nie stało złego.
- Rozumiem
– Bahadur tylko bacznie spojrzał. – Mówcie, nie mam w zwyczaju rozpowiadać wszystkiego załodze.
Atuar milczał przez moment.
- Jestem prawie pewien, że to Noa jest tym trucicielem - powiedział. - Miały być przeprowadzone magiczne badanie. Kapitan wszystko odwołał właśnie po rozmowie z Noą. W tej chwili kapitan jest nieprzytomny. Gdyby nie przeżył... Wolałbym też, żeby moja wiedza nagle nie przepadła. Tylko, powtarzam, to moje podejrzenia.
- Nawet jej zbyt nie podejrzewałem...
– przygryzł wargę Caliszyta. – Zdawało mi się, że była zdolna co najwyżej do rozbicia komuś głowy o pokład, a nie ukrycia trutki i przekonania majtka do zdrady... – Spojrzał znów na Atuara. – Ale jest łowczynią z dżungli, więc wyznawać się może na truciznach nie gorzej od maga. Zresztą, uważać na nią trzeba i tak... Jest agresywna, a podczas bitwy kaprysiła bardziej niż Fortney. Szczerze mówiąc, nie wiem, po co kapitan ją wziął...
Caliszytę zastanawiało, że bosman najwyraźniej wiedział, kto stoi za całą sprawą (inaczej uwaga o Fortneyu nie miała sensu), ale nic nie robił. Zupełnie, jakby chciał samosądu na statku...
- Dżungle Chultu pełne są niespodzianek - odparł rodowity mieszkaniec tego półwyspu. - Może obiecała, że nic nikomu nie zrobi. I może dotrzyma.
W głosie Atuara z pewnością nikt by nie znalazł pełnej wiary w prawdziwość tych słów.


Rozmowa z bosmanem początkowo niewiele przyniosła. Z wyjątkiem pewnych podejrzeń, co do prawdziwości słów Ragara. Ale nie miał zamiaru zarzucać mu kłamstwa. A co do rozmów z marynarzami... I tak miał zamiar spróbować. W końcu niektórzy wyglądali jakby odwiedzili wszystkie porty całego świata.
Pytanie o zdrowie kapitana również nie dało żadnych optymistycznych wieści. To, że był pod opieką Ashraka niezbyt podniosło Atuara zbytnio na duchu.
- Czy to dobry pomysł, by brat trucicielki zajmował się rannym kapitanem? - spytał. - Może w rzeczywistości też ma jakieś niecne zamiary?
- Skąd wiesz, że to Noa?
- Zdziwienie bosmana, co do pewności kapłana było bardzo duże. - Zresztą nie ważne. Wiedz, że byłem za straceniem zdrajczyni. Oczyściłoby to atmosferę i wzmogło karność załogi, a także wśród was. Do Ashraka nie mam zastrzeżeń. Nie wiem, czy miał coś wspólnego z działalnością siostry. Poza tym medyk ma go cały czas na oku, więc nie powinno być problemu.
Może to i prawda... Może Ashrak będzie się starać wiedząc o tym, że wszelkie jego ewentualne potknięcia mieć będą negatywne skutki dla Noi.
No ale pamiętać trzeba było również o tym, że Ashrak, nawet jeśli był druidem, to z pewnością nie wyznawał Ubtao. W takim razie niewiele zostawało możliwości, a te, które pozostały były mało optymistyczne. Eshowdow? Sseth? Jednak zanim wystąpi przeciw tamtej dwójce będzie musiał znaleźć jakieś dowody.
- Nie będę biegać po pokładzie i głośno o tym wołać - zapewnił kapłan.
- Dużo jest rannych? - odrobinę zmienił temat. - Mogę pomóc w cięższych przypadkach.
- Jeśli zechcesz..
. - Bosman skinął głową. - Pomoc zawsze się przyda.


Po drodze do lazaretu Atuar zagadnął kilku marynarzy o Novą Vaasę, Darkon, Vechor. Większości z nich te słowa nic nie mówiły, lecz po usłyszeniu tych nazw jeden ze starych matrosów splunął przez lewie ramię i siarczyście zaklął.
- Słyszałem kiedyś o przeklętej krainie - powiedział - gdzie umarli chodzą spokojnie po mieście, słońce nigdy nie wschodzi i panuje wieczna noc, o potworach i przeklętych duszach, które są uwięzione w tej krainie. Tylko słyszałem opowieści o tym miejscu, ale musi ona być prawdą. Tak opowiadał mi o tym mój dziad, także marynarz. Był on w tej przeklętej ziemi i ostrzegał mnie, bym uważał na wszelką mgłę na morzu.
Po tych słowach marynarz rozejrzał się wokół, spojrzał na wszechobecne mleczne opary, spojrzał przerażony na kapłana i powiedział:
- O bogowie! To nie może być prawda! Nie może być...
Atuar też miał taką nadzieję, ale, jak dobrze wiedział, matka-Nadzieja ma wiele dzieci.


Do lazaretu, co na statku tej wielkości było oczywiste, nie było daleko, tak że Atuar dotarł tam w kilka chwil. Na widok kapłana w spojrzeniu Shawna pojawiła się nie tyle radość, co pytanie “Gdzieżeś się dotąd podziewał?”. Biorąc pod uwagę ilość rannych - pytanie całkiem zrozumiałe.
Tych, którzy odnieśli takie czy inne obrażenia było kilkunastu. Było rzeczą oczywistą, że bezpośredniej pomocy można udzielić tylko nielicznym, tym, którzy najbardziej ucierpieli. Atuar, choć nie był cudotwórcą, mógł jednak zdziałać wiele. Nawet odrobina leczniczej energii mogła zdziałać cuda, ulżyć w cierpieniach.

Do kabiny, w której znajdował się jego hamak, wrócił późno. A i tak nie był ostatni. Nie tylko Chui jeszcze nie wróciła, co było całkiem naturalne, skoro miał się zając odnalezioną dziewczynką. Ciekawsze było to, że nie wróciła Noa. To było nie tylko ciekawe, ale i niepokojące.
 
Kerm jest offline