Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2012, 23:04   #38
Lakatos
 
Lakatos's Avatar
 
Reputacja: 1 Lakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znany
Cisza, która zapanowała zaraz po potyczce z lochami, nie zagościła na długo w uszach Yarkissa. Była jedynie krótką zapowiedzią nadchodzącej burzy, która miała rozgorzeć między członkami grupy. Zaczęło się niepozornie, od przeprosin Rafaela za ściągnięcie niebezpieczeństwa na resztę towarzyszy, ale słowa łowcy zamiast załagodzić sprawę tylko podsyciły gęstą atmosferę po stoczonej niedawno walce. Osobą, która miała najwięcej mu do zarzucenia był Etrom, który nie owijając w bawełnę, wygarnął wszystko Rafaelowi, co myśli na jego temat. Yarkiss patrząc na “Zaraźnika” z zakrwawionym toporem w ręce miał wrażenie, że zaraz nie wytrzyma i skróci tropiciela o głowę. Nie mniej skończyło się tylko na obelgach, ale Yarkiss nie wiedział, czy cieszyć się czy żałować z tego powodu. Choć sam tego głośno nie mówił, był też wielce wkurzony na Rafaela, przez którego o mały włos nie nadział się na kły lochy. Postanowił jednak wstrzymać się ze wylewaniem swoich żalów, dopóty napięta atmosfera troszkę nie zelżeje oraz on sam się nie uspokoi. Nie chciał w przypływie emocji powiedzieć czegoś, czego mógłby później żałować. Wolał załatwić tą sprawę na spokojnie. Zamiast wysłuchiwać dalszych kłótni towarzyszy, postanowił, że przejdzie się nad Wartkę uzupełnić brakującą wodę w bukłaku i w ciszy sobie wszystko przemyśleć.
- Idę po wodę - powiedział od niechcenia w kierunku grupy, przechodząc obojętnie obok dyskutujących na temat dalszych planów grupy.
Po drodze zajrzał jeszcze za dom co słychać u przetrzebionej lekko watahy. Okazało się, że po dzikach nie ma śladu, nie licząc oczywiście przerytego ogródka. Wyglądało na to, że nie przypadło im do gustu towarzystwo łowców. Yarkiss będąc już w ogrodzie skorzystał z okazji i zerwał sobie kilka jabłek. Zajadając się dojrzałymi owocami ruszył na południe w kierunku rzeki.

W końcu sam. Syn Petera cieszył się, że przynajmniej na chwilę zdołał odłączyć się od grupy. Był typem samotnika, który nie był przyzwyczajony do wędrówek po lesie z towarzyszami. Czuł, że sam mógłby przebyć taką samą drogę dużo szybciej, ale wierzył, że kiedyś balast, który go teraz spowalnia może okazać się pomocny. Na razie jednak jego kompani przysparzali mu samych problemów. Najpierw Etrom i szerszenie, a teraz incydent z dzikami. O ile pierwszy wybryk “Zaraźnika” potrafił zrozumieć to nieodpowiedzialne zachowanie Rafaela nie mieściło mu się w głowie. “Jak ja mogłem zaproponować mu liderowania grupie? Co mi do łba strzeliło?” Yarkiss miał zamiar wyjaśnić sobie z Rafaelem całą tą sytuację, ale nie przy wszystkich. Zdecydował, że powie mu co myśli o jego zachowaniu, gdy będą mieli okazje porozmawiać w cztery oczy. Jedno było jednak pewne. Czego by nie usłyszał z ust łowcy, nie odbuduje to braku zaufania Yarkissa do niego. Tymczasem zamiast cały czas rozmyślać nad tym co było, tropiciel wolał wsłuchiwać się w melodyjny śpiew ptaków.

Yarkiss przedarł się przez porastające brzeg rzeki krzaki i przykucnął, żeby nabrać wody do bukłaka. Była ona zaskakująco zimna jak na tak upalny dzień, ale nie przeszkadzało to łowcy. Dzięki temu łatwiej będzie mu zaspokoić pragnienie, które dokuczało nieustannie przy całodziennej wędrówce w sierpniowym skwarze. Przyglądając się swojemu odbiciu w niespokojnym lustrze wody, Yarkiss rozmyślał jak zakończy się ich szalona wyprawa. Choć wędrowali dopiero dwa dni, mało brakowało, a Solmyr zdążyłby już pożegnać się z życiem. Do tej pory łowca zachodził w głowę jak doszło do tego, że zaklinacz nie wykrwawił się na śmierć. “Jak to możliwe? W jaki sposób ona to zrobiła?” Wszystko działo się bardzo szybko, jak dla niego za szybko. Tego co zobaczył, nie potrafił w żaden sposób sobie wytłumaczyć. W jednej chwili, za sprawą dotyku Eillif krwawienie ustąpiło. “Czyżby to magia?” To jedyne słowo, którym dało się wyjaśnić całą tą sytuację, ale słowo dla Yarkissa obce. Nigdy nie miał z nią do czynienia i nie potrafił jej zdefiniować. Podchodził do tematu magii z dużo dozą nieufności i ostrożności. Co prawda niedaleko osady mieszkał czarodziej, jak nazywano go w wiosce, ale łowca uważał go bardziej za dziwaka niż potężnego maga, którego moc może kiedyś się do czegoś przydać. Od zawsze wolał polegać na konwencjonalnych metodach niż na wydumanych sposobach. Wyglądało jednak na to, że wypadek Solmyra zmieni przynajmniej w jakimś stopniu podejście Yarkissa do magii. Jak się przekonał w niektórych przypadkach może się okazać przydatna. Zrozumiał, że udział w wyprawie Eillif może okazać się bardzo pomocny, w co mocno wątpił jak dotychczas, traktując dziewczynę za niepotrzebny ogniwo, a nie pełnowartościowego członka grupy. “Może się jeszcze okazać, że będzie z niej więcej pożytku niż z tego marnego grajka.”
Z rozważań nad przydatnością poszczególnych osób w kompanii wyrwał Yarkissa szelest krzaków na prawo od niego. Momentalnie wstał i nerwowo wypatrywał sprawcy tego hałasu. Po chwili uspokoił się, gdy zobaczył wchodzącą do wody wydrę. “Spanikowałem jakbym pierwszy raz był w lesie. Co się ze mną dzieje? Chyba jestem przewrażliwiony.” Łowca nachylił się nad wodę i obmył twarz, jakby mogło mu to pomóc pozbyć się problemów.“Lepiej będzie jak wrócę do reszty.”

Wracając do chaty tropiciel zastanawiał się co pod czas jego nieobecności uzgodnili jego towarzysze. Osobiście chciał jak najszybciej opuścić to miejsce i ruszyć dalej w drogę, lecz osobą, która mogła pokrzyżować jego plany był Solmyr. Łowca zdawał sobie sprawę, że nie koniecznie mógł być on gotowy do marszu. Tylko na to niestety Yarkiss nic już nie mógł poradzić. Liczył w tym temacie na Eillif, która jak mu się wydawało jako jedyna może tu pomóc.
Kiedy zbliżył się do towarzyszy, panowała między nimi cisza. Nie wiedział czy się cieszyć z tego czy martwić. Chcąc wybadać atmosferę zapytał:
- Jakie plany? Solmyr będzie mógł kontynuować wędrówkę?
 

Ostatnio edytowane przez Lakatos : 24-03-2012 o 12:00.
Lakatos jest offline