Tego wieczoru zmęczonego Carolusa Starka już nikt na bramie nie zatrzymał. Może to dla tego, że w talabheimskich koszarach ktoś opowiedział jak to pewien młody i narwany czarodziej po pijaku szedł z Northgate w stronę Drogi Czarodziejów. Jednak dziś wędrowny czarodziej nie miał zamiaru wylać za kołnierz ani kropli jakiegokolwiek z mocniejszych trunków, a mimo tego jego ubrania całkowicie przesiąkły zapachem pędzonego bimbru.
Pod „Trzema Jabłuszkami” panował jak każdego wieczoru przyjemny dla ucha gwar. Była to jeden z pierwszych zajazdów na jaki przyjezdni trafiali po przekroczeniu Talabastionu, toteż rotacja gości była tu bardzo duża. Gospodarze dbali tu o porządek i czystość, a także o swoja klientelę, nie wpuszczając byle umoczków i pijaków do środka.
Carolus zamówił u gospodarzy kolację do swego pokoju, a także zasłużoną i jakże potrzebną po tych dwóch dniach kąpiel oraz pranie swych szat.
- A i dobrze się stało, żem poszedł… - rozmyślał, leżąc skapany po szyję w drewnianej bali z gorącą i spienioną wodą.
– Jakby cos źle pójść miało u chłopaków, to będę jedyną osobą której nasz garderobiany tak prędko nie rozpozna i nie powiąże mnie z wypytującymi. No bo jakże? Będzie to można w jakiś wyrafinowany sposób wykorzystać tak sądzę. – Mówił do siebie myśląc głośno.
* * *
Rankiem jego wyprane i wyprasowane szaty przyniosła mu wraz ze śniadaniem służka najmująca się w niziołczej karczmie. Najwyraźniej nikt nie miał zamiaru wchodzić Starkowi w paradę od czasu gdy jego nieprzewidywalność i nadpobudliwość spowodowana wpływem mocy, zaczęła ukazywać jego porywczą naturę. Ubrawszy się w swą czarodziejską tunikę, przykrył się podróżnym płaszczem i wyszedł w stronę kwater Jansa, rozmyślając nad możliwymi scenariuszami wczorajszego wieczora, i tym co na górze zastanie.
Ulica pokryta była świeżym śniegiem, który nie przestawał sypać aż do rana. Stark przystanął w jednej z bocznych uliczek, mając po przekątnej wejście do domu w którym mieszkał Zingger. Uważnie spoglądał na okno w którym nie widać było żadnego ruchu. Także pod bramą w śniegu nie zauważył jeszcze żadnych śladów, wskazujących na to, że impreza dobiegła końca.
Postanowił zaczekać w ukryciu, czekając na jakieś poruszenie.