Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2012, 14:46   #20
Yzurmir
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Ivein z ponurą miną wkroczył z powrotem na dziedziniec stołówki.
A ty — wyrzekł w stronę Magnara, gdy już wytłumaczył, jak bandyci zwiali. Czuł wzbierający się w nim gniew. — A ty powinieneś dostać w swój brodaty pysk za to, jak spierdoliłeś robotę. Tym wózkiem zwiało nam — zaczął liczyć na palcach — piętnaście i piętnaście... sześćdziesiąt koron! Już nie wspominam o tym zielonym brudasie, którego ubiłeś. Nie mogłeś tego zrobić PO złapaniu ich? Mógłbyś go rozwiązać i wyzwać na honorowy pojedynek czy co tam wy krasnale robicie w takich sytuacjach. Kurwa! — zaklął głośno i kopnął resztki stołka, który wcześniej dzierżył Gruby, wciąż walające się po ziemi.

Lepiej, żeby to był ostatni raz! — dodał, zbliżając się do Khazada i patrząc na niego z góry. — I mówię chyba za wszystkich. Ostatni raz.

Uniósł palec w górę, podkreślając swoje słowa, po czym odwrócił się do reszty.

A co do tego wykupienia, to co oferujesz... eee... Julius? Dwa razy tyle, co graf, hę? Dajże pięćdziesiąt karli i jesteś wolny. Co nie? — spojrzał po swoich towarzyszach.

W drodze do karczmy Ivein postanowił rozmówić się jeszcze szybko z Ottonem.
Oczywiście nie myślałeś o skrzywdzeniu tej baby, nie? Bo jak żem cię zobaczył, to żem pomyślał "kurwa, przesadził, niewinną kobiecinę pod ostrze miecza brać". Ale w końcu wszystko dobrze się skończyło i przynajmniej jednego gagatka nam się udało żywego zatrzymać. Dobra robota, Kapral — pogratulował, klepiąc druha po ramieniu.

Pomimo jedzenia i napitków w gospodzie Ivein był raczej przygnębiony; rozmawiał z towarzyszami, ale bynajmniej nie miał nastroju do zabawy. Przede wszystkim już czuł ból w nogach na samą myśl o dystansie, jaki mają przed sobą, jeśli chcą dorwać Folgera i jego szajkę. Smętne myśli rozproszyło jednak nieoczekiwane pojawienie się starego kompana.

Gotte dobrze mówi. Pewnie, że pójdziemy, a chociażby żeby być na weselu. Nie? I w ogóle wiecie co? Pieprzyć Grubego. Nie zamierzam sobie pocić rzyci na trakcie w pogoni za tymi sukinsynami. Myślę, że mała przerwa od tego nam się przyda.

Przybycie Edgara przywołało wiele dobrych wspomnień. Myśląc o nich, Ivein uznał, że musi już być lekko wstawiony, ale nie dbał o to. Przynajmniej w końcu ma jakiś powód, żeby oderwać swój umysł od pieniędzy, pracy i innych zmartwień.

A pamiętacie ten jeden raz, jak ci rozbójnicy nas napadli na drodze?
Mówisz o Win…? Wen…? — wymruczał Imrak.
Tak. To był… Wendorf i jego szajka. Thomas albo Albert… Wendorf. Chyba nie wiedzieli, na kogo się porywają. Edgar tak się wściekł, że chyba z dziesięciu ubił. Hehe.

Łowca objął ramieniem starego towarzysza i pociągnął go w stronę stolika.
Chodź, napij się z nami.
 
Yzurmir jest offline