Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2012, 15:17   #24
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Po parunastu minutach dorzucił nowe trofea do zdobytej wczeniej reszty, osiągając satysfakcjonującą liczbę dziewięciu autentycznych niziołczych palców. Mógł zająć się innymi sprawami, jak na przykład kwestią reszty drużyny łowieckiej. Po kupcach nie było śladu. Pewnie pobiegli gdzieś na ślepo w las i nie potrafili wrócić gdy zapadł zmrok. Z drugiej strony powinni przecież tak jak on mieć pochodnie? Może użarł ich jakiś zwierz, albo natrafili na wcześniej nieodkryte pułapki niziołków. Jakby nie było, nie było po nich śladu, a on nie mógł spóźnić się na spotkanie. Może Vili udało się upolować ostatniego z niziołków? Sporo nabłądził się w lesie nim wreszcie udało mu się odnaleźć na nowo polankę z kopczykiem. Ona tam już czekała. Zamiast palców rzuciła jednak pod nogi łotrzyka dwie głowy. Jedną małą z rudą czupryną i drugą należącą do jakiegoś człowieka o długich włosach i szczupłych ascetycznych rysach. Dopiero wtedy zauważył, że całe jej ubranie było postrzępione.
- To był borsuk - stwierdziła krótko. - Wielki, wredny borsuk.
U jej pasa wisały nowozyskane butelki z jakimiś eliksirami. Nie wydawała się zdziwiona tym, że wrócił sam.
- Mamy jeszcze trochę czasu do świtu... - odparła, a w jej oczach odbił się pełgający ogień pochodni. Wyglądała jakby niedawne zabijanie ją wyraźnie pobudziło. Chłonęła go wzrokiem, a jej skryte pod rozerwanym ubraniem piersi unosiły się i opadały w rytm przyspieszonego oddechu.
Być może sytuacja byłaby inna to zastanawiałby się na tą niewypowiedzianą ofertą dłużej. Długo jednakże nie miał kobiety i obecnie nawet nie przeszkadzało mu, że ta tutaj to psychopatka. On też nie był świętym, niezależnie od uratowania kilku pokurczów. Teraz podejrzewał, że wyglądał na tak samo poruszonego jak i ona, a na głowy zwyczajnie nie miał zamiaru patrzeć. Pchnął ją na trawę, próbując jednocześnie zdjąć jej i swoje ubranie, być może ze szkodą dla materiału. I jęknął z niewysłowionej przyjemności, gdy w nią wszedł.
O tak, zdecydowanie zbyt długo nie miał kobiety. I zbyt słabą wolę, by powstrzymać się teraz.
Nawet zapomniał o tym, że Vili także chciał się pozbyć. Świt zbliżał się teraz znacznie szybciej.

Dopiero gdy było po wszystkim powrócił do niego ból związany z odniesionymi w boju obrażeniami. Nie wiedział, co osiłek pokiereszował mu w trzewiach, ale piekło jak cholera, a niezbyt delikatna miłość z pobudzoną udanym polowaniem dziewczyną zapewne również niespecjalnie przyczyniła się do rekonwalescencji. Obejrzał się w bok na wstającą z trawy łowczynię nagród. Spojrzała na niego z wdzięcznością, tak jak patrzy się na karczmarza, który w gorący cień przyniesie nam piwo. Była wdzięczna za chwilę przyjemności, ale na próżno u niej szukać było innych emocji. Gdy zakładała spodnie zauważył zdobiony słońcem jelec wystający z pochwy przy jej pasie. Nie sądził, że zobaczy u niej jakieś emocje, w końcu ludzie się nie zmieniają. On chciał tego samego, kilku chwil przyjemności. No i ulgi od paskudnego bólu. Zastanawiał się co zrobić, ale zdawało się, że w wyciąganiu przedmiotów z cudzej kieszeni nie był tak wprawiony, jakby chciał. Postawił więc na rozmowę. Wskazał na jelec.
- Ładny. Przy kim go znalazłaś? - udawał niezbyt zainteresowanego. - Żołdak z tej wsi mi o nim wspominał, pewnie byłby chętny to odkupić.
Skupił się mocno, wyszukując w pustym umyśle swoje stare zdolności. Był niemal pewien, że umie wyczuwać znajdującą się w jego pobliżu magię.
Podążyła za jego wzrokiem spoglądając na sztylet.
- Miał go ten mały - wskazała od niechcenia leżącą nieopodal niziołczą głowę. - Wzięłam, bo ostrze jest chyba kute z zimnego żelaza. To rzadka rzecz, ponoć mocniej rani niektóre magiczne stwory. A ten żołdak... Nie mówił przypadkiem ile jest dla niego warty? - uniosła brew.
Łotrzyk wzruszył ramionami.
- Magiczne stwory, lepiej takich nie spotykać. Nie mam pojęcia ile dla niego jest warty, wygląda na takiego, co by chciał to za darmo. Mogę się wymienić za kilka palców.
Mrugnął do niej, poklepując mieszek z palcami niziołków.
- Ha! No proszę, widzę, że nie tylko miejscowy żołdak jest na niego łasy! - obrzuciła go rozbawionym spojrzeniem, przyciskając sztylet zazdrośnie do siebie.
- Palce mi nie starczą - odrzekła po krótkim namyśle. - Ale mógłbyś coś dla mnie zrobić... - jej oczy zalśniły niezdrowym pożądaniem. - Opowiedz mi dokładnie jak umierali ci dwaj idioci.
- Ależ oczywiście, wszystko dla damy.
Roześmiał się wesoło, choć niewiele w tym było prawdziwej wesołości. Doskonale sobie zdawał sprawę czego chce kobieta.
- Lepiej ruszajmy najpierw, mamy trochę czasu w drodze. A więc, jak umierali, mówisz? Długo. Wiesz, tak długo jak to robią ci trafieni w brzuch. Byli trochę za wysocy, by celować gdzie indziej, a to był taki wdzięczny cel...
David mówił, mówił dużo i barwnie, większość oczywiście naciągając tak, aby nie było to ani przesadzone, ani za mało krwawe. Skoro to ją podniecało, dlaczego miałby jej nie... zadowolić?

Przed wioską czekał na nich już kapłan Asmodeusa,
- Jest twój - łowczyni oddała mu sztylet bez cienia żalu - Do następnego... polowania.
Chwilę potem stanęli przed świętym mężem, który przyjął od nich dowody wykonanej roboty. Najwyraźniej nie musiał pytać kim był zabity przy okazji mężczyzna, bo tylko skinął głową wyciągając mieszek pełny rubinów. Odliczył im po sporej garści, po czym rzekł zwyczajowym grzmiącym tomem.
- Oto stało się! Wola Piekielnego Pana została wypełniona!
Stuknął laską w ziemię, a pentagram u jej zwieńczenia natychmiast rozbłysnął buzującym płomieniem. Zbliżył go do czoła łowczyni, gdzie na chwilę pojawił się ognisty symbol Asmodeusa. Najwyraźniej to było wszystko. Nic więcej. Przyszła więc kolej na niego. Gdy kostur zbliżył się do jego twarzy, by zostawić na niej symbol złego boga nagle zawróciło mu się w głowie.

Ujrzał siebie, wśród ogni piekielnych, przypiętego do jakiegoś ogromnego diabelskiego artefaktu.
- OTO RODZISZ SIĘ NA NOWO.
Wstrząsający posadami piekła głos należał najwyraźniej do ogromnej uskrzydlonej postaci stojącej na skraju jego wzroku. Chwilę potem bluźniercza maszyna, do której był przypięty rozbłysła plugawym blaskiem pogrążając go w niewysłowionym, absolutnym bólu.

Powrócił do rzeczywistości. Kapłan zabrał laskę, kiwając głową z uznaniem.
- A teraz odejdźcie i chwalcie dalej Jego imię swoimi czynami!
David był w stanie tylko skinąć głową. Sprawa była załatwiona, a on nagle poczuł się cholernie zmęczony. Chciał tylko odnaleźć dziewczyny, sztylet chowając tak, aby żaden głupi żołdak go nie zobaczył. Chciał też przy okazji sprawdzić, czy wykucie z zimnej stali to jego jedyna właściwość, czy nie skrywa jakichś innych, magicznych tajemnic. To były dobre myśli. Pozwalały oderwać się od wizji, którą zobaczył. Nie miał ochoty i zamiaru jej wierzyć. Ale zdecydowanie potrzebował dowiedzieć się więcej.
 
Sekal jest offline