Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2012, 16:46   #370
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Dom i Ogrody Kakita Kakeru, Kosaten Shiro; zima, rok 1113, 14 dzień miesiąca Togashi


Skupiony na walce Feniks nie zarejestrował właściwie żadnych reakcji publiczności.

Mimo uszy przeszły okrzyki podziwu na błyskawiczny atak Daidoji, paru bushi rzuciło zawzięte "Dobrze!", kiedy siła ciosu sprawiła, że Shiba się zatoczył. Podobnie późniejsze komentarze, wymieniane szeptem czy nawet półgłosem uwagi na temat obu walczących.

Tak Naritoki jak i hanshun oraz jego świta obserwowali walkę w beznamiętnym milczeniu, choć błędem byłoby wyciągnąć wniosek, że pojedynek nie wzbudził ich zainteresowania. To oni dojrzeli i zrozumieli najwięcej, bez potrzeby komentowania. Jedyna chwila, kiedy kokushu wymienił uwagi ze swoim nowym strażnikiem, to była ta, kiedy Kosakaburo zręcznym unikiem nie tylko nie pozwolił by dosięgło go nepai przeciwnika, ale też przejął inicjatywę. Nie, że coś mu to pomogło w ostatecznym rozrachunku.

Wymieniano natomiast sporo uwag pomiędzy innymi gośćmi. Przynajmniej parę osób na głos rozpoznało sposób ataku Hiroshiego.

- Nepai!
- To nepai!
- Nagamaki-no-nepai da!

Niezbyt częsta wśród Żurawi broń, krzyżówka miecza i naginaty, miała dziś chwilę chwały, kiedy bushi tego klanu studiowali ją intensywnie. Oficerowie wymieniali stonowane uwagi, wskazując sobie wzajem jakieś aspekty broni, porównując styl walki Feniksa do własnych przeciwników, z których zetknęli się w przeszłości.

- Niegdyś walczyłem z jednym Hida co miał taką broń - opowiadał taisa Kakita - ale to nijak nie wyglądało tak elegancko jak tutaj, ot, po prostu wielki miecz, wielkie cięcia...
- I co zamach, to parę trupów - dopowiedział ktoś inny i towarzystwo cicho się zaśmiało.

- Słyszałem, że Tsume Retsu niemal stracił ramię w walce z Akodo walczącym tą bronią. Lew zmieniał style płynniej niż Doji zmienia temat rozmowy. O, zaczynają znowu.

Rozmowy siłą rzeczy były krótkie - każdy z walczących dostarczał nowych wrażeń co chwila i nikt nie chciał stracić widowiska.

Młodsi bushi nie mieli rezerwy oficerskiej, pasjonowali się starciem krzycząc rady do kompana, ostrzegając kiedy Hiroshi uderzał, zachęcając Kosakaburo do starcia i krzycząc banzai na jego udane manewry.

Konkluzja walki jednak była szybka i nagła. I powitana została milczeniem.

Uderzenia serca rozbrzmiewały głośno w uszach Hiroshi, paradoksalnie, po walce nawet głośniej. Jeszcze boleśniej stał się świadom spoczywających na nim spojrzeń, zwłaszcza, że pierwsze kilka, które zauważył, były niechętne lub chłodne, a większość opisał by jako kalkulujące.

Cichy odgłos, potem kolejny, i jeszcze jeden... Wkrótce kilkanaście cichych trzasków rozbrzmiało po sali. Strzepnięciem rozwierano wachlarze i za wachlarzami zaczęła się wymiana szeptów. Przez moment Shiba był pewien, że niemal każdy Żuraw na sali rozwiera wachlarz by wymienić uwagi i komentarze dotyczące walki tak, by walczący nie słyszeli.


Napotkał też pełen szacunku ukłon kapitana straży, pierworodny gospodarza wzniósł czarkę w toaście kiedy ich wzrok się spotkał, Asahina Si Xin zaklaskał, co zostało zignorowane przez innych, Hiroshi nawet dostrzegł, że parę osób, które miało zaklaskać, opuściło ręce. Asahina również to dostrzegł i z rumieńcem przestał.

Kakita Kakeru powstał, lecz nim zdołał powiedzieć cokolwiek, z rumorem przewracanego stolika poderwał się gruby pan twierdzy.

- Zwycięzca - Shiba Hiroshi! - rzekł głośno Daidoji Zoushi - Młody wojowniku, brawo. Rekomendacja na Agatowe Mistrzostwa jest Twoja, za zgodą Shiba-sensei. Podejdź! Siądź po mojej prawej!

Zaproszony skłonił się głęboko, nie mając pewności że będzie w stanie na jednym wydechu powiedzieć więcej niż trzy wyrazy tak z miejsca po walce. Spojrzenia przeniosły się na Naritokiego, który, niepomny zda się okazji, nieobecnie skinął głową, przynajmniej kilkoro spośród Żurawi przyjęło to dość koso, sądząc po spojrzeniach.

Rozległy się brawa. Kosakaburo, który powstał podczas słów daimyo, wyciągnął rękę do Feniksa, gratulując.

- Szkoda, Daidoji-san - rozległ się cichy głos niedaleko nich obu - prawie to miałeś na samym początku.

Hiroshi właśnie wymieniający uścisk z Kosakaburo przy wtórze owacji, odwrócił wzrok od udających się ku nim Ameiko i Naomi. Stał obok nich wysoki, szczupły mężczyzna starszy nawet od Kosakaburo-san.

Ledwo mignął młodemu Feniksowi wyraz jego twarzy, bo tamten obracał się już ku jego bratu.

- Shiba-sensei, chciałbym skrzyżować z Tobą ostrza - rzekł a Hiroshi zauważył jak ściąga usta i mruży oczy gospodarz; jak gunso Daidoji Kosakaburo, który jeszcze przed chwilą szczerze mu gratulował zwycięstwa, zaakceptowawszy los, teraz kurczy się ze wstydu; usłyszał, jak Naomi wciąga szybko powietrze.

Naritoki w milczeniu powstał, schodząc na plac niedawnej walki swego brata. Ten zaś zrozumiał, że Naritoki wiedział o wyzwaniu już wcześniej. Że powodem, dla którego tak milcząco przyjął zwycięstwo było to, że jego brat już wtedy gotował się do starcia.

Nim Hiroshi podszedł do daimyo, nim oczyszczono plac, nadchodząca walka była jasna dla wszystkich.

Kilkunastu mężczyzn wstało. Kilkoro zażądało dyskretnie wyjaśnień od najbliższych domowników bądź krewnych. Hiroshi obserwując to wszystko spodziewał się, że lada moment padnie publiczne pytanie... lecz nic takiego się nie stało.

- Nie trać ani chwili. Zaczęli - napomniał go ostro daimyo, nachylony ku walczącym.

Upomniany Shiba posłusznie zwrócił oczy ku bratu i jego przeciwnikowi, oczekując akcji... lecz żadnej nie zastał.

Człowiek bez monów stał z włócznią trzymaną przed sobą, w dwu rękach. Naginata Naritokiego była trzymana podobnie.

Hiroshi mógł na własne oczy dojrzeć różnicę między brońmi Żurawia i Feniksa. Naginata jego przeciwnika, a naginata jego brata były bardzo różne. Wiedział, oczywiście, że główną bronią drzewcową piechoty Żurawia było yari. Bronią tak popularną, że odwzorowaną w monie Daidoji już od ponad tysiąca lat. Tak jak Feniksy skłaniały się ku naginacie, tak Żurawie - ku włóczni. Przez pokolenia, naginaty wykuwane na ziemiach Żurawia, stawały się coraz krótsze, by stać się wygodniejsze. W końcu i tak, kiedy sięgano po długą broń, sięgano po yari. Teraz naginata kuta u Feniksa miała nad swoim 'żurawim' odpowiednikiem kilka długości palca przewagi.

- Czy życzysz sobie zbroję sensei? - w ciszy niewyraźnie zabrzmiało pytanie włócznika.
- To byłoby niemądre - pokręcił głową Naritoki a wśród zebranych rozległy się szepty.

- Dobry jest - drapieżnie uśmiechnął się Zoushi, trącając Hiroshiego łokciem - Do diaska, dobry jest!

Młodszy Feniks spodziewałby się jakiejś odpowiedzi włócznika, choćby skinięcia głową, ale miast tego tamten po prostu zaatakował. Ściągając broń w dół, pchnął nią, sięgając daleko do przodu, z łatwością sięgając Naritokiego.

Ten jednak szybkim ruchem przerzucił naginatę w dół i po prostu zsunął yari na lewo.

Zmieniając chwyt włócznik zainicjował młynek, Naritoki cofnął się lekko, nie zmieniając zasięgu. Kiedy tamten młynek zakończył Hiroshi ze zdumieniem stwierdził, że trzyma yari jedną ręką i jakby nigdy nic robi kolejnego!

Naritoki znowu musiał się cofnąć, ale trzeciego młyńca przyjął podstawiając skośnie ustawioną naginatę, trzymaną niczym kij, ostrzem w dół. Zsunął broń wroga na prawo, łatwo skracając dystans lecz włócznik zdążył już ściągnąć broń ku sobie i wyrzucić ją ku Feniksowi w ostrym pchnięciu.

- Złamie ją - syknął rozeźlony Zoushi - zaciął ją, więc ją złamie

I nie później niż wysyczał to zdanie, Naritoki przepuścił broń by chwycić ją pod swoją pachą i wygiąć ją ciężarem ciała ciągnąc w lewo a pionowo ustawioną naginatą założoną z drugiej strony drzewca - w prawo. Drewno pękło sekundę może później.

W mocnym cięciu od dołu Naritoki uderzył w powietrze, bo włócznik próbujący skrócić dystans odskoczył prawidłowo odgadując jego zamiary. Długa włócznia, mająca niedawno sporo ponad dwa metry długości, teraz stała się długim kijem, lecz żaden z walczących nawet nie myślał o zatrzymaniu starcia.

Zamarli na moment, a Hiroshi z błyskiem w oku rozpoznał pozycję w jakiej zastygł jego brat. Naritoki skupiał się, by wybuchnąć ruchem, potrafił z momentu kompletnego znieruchomienia dobyć taką siłę, moc czy zaciekłość, że mało kto potrafił wtedy dotrzymać mu pola. Ta cecha była czymś, co Naritoki odziedziczył po ojcu, pan Naota również wielokrotnie dzięki niej zwyciężał. Obaj doskonale wpletli ją także w Drogę Feniksa. Okazjonalne walki ojca i syna były dla Hiroshiego czymś kompletnie niezwykłym przez poziom obydwu i gdyby nie one, młodzieniec obserwując tę walkę teraz dawno by już przestał patrzeć na istotne szczegóły.

Ustawienia stóp. Oddech. Zmiany uchwytu broni. Każdy z mężczyzn był mistrzem, oznaki były niewielkie, bardzo drobne, miejscami wprost minimalne. Ale jednak były i młody Shiba nie odrywał wzroku od starcia, bojąc się mrugnąć by czegoś nie przegapić.

Nawet starsi i doświadczeńsi od niego wojownicy patrzyli z zacięciem na walczących, ich wzajemne przesunięcia się, badanie gruntu, powolne zmiany pozycji, kiedy jeden bądź drugi badał przeciwnika, próbując znaleźć słaby punkt w obronie wroga.

Ale tym razem to nie Naritoki poruszył się pierwszy. O uderzenie serca szybciej w powietrze wyskoczył włócznik, z kijem nad głową, jak do uderzenia mieczem. Śmignęła naginata, łapiąc tamtego w locie. Uderzenie jednak nie było dość szybkie i wysoki mężczyzna dostał nie ostrzem, a drzewcem. Kij opadł, a Naritoki musiał porzucić swój atak, by uniknąć potężnego ciosu.

- Nareszcie! - Warknął daimyo Kosaten Shiro - Właśnie tak! Blokuj go! A niech to! Ten Shiba sprawia, że sam mam ochotę chwycić za yari!

Rzeczony Shiba jednak wcale nie poprzestał - natychmiast po zablokowaniu swego ataku, jakby dodatkowym ruchem, z lekkością przesunął się w prawo, by móc z półobrotu wyrżnąć przeciwnika w głowę. Jak wiedział jego brat było to jednym z możliwych zastosowań techniki doświadczonych bushi Shiba, Jedność z Nicością.

Nieudanym, bo włócznik wsunął swą nogę między nogi Feniksa, tak, że dodatkowy krok obu (bo Naritoki złapał przeciwnika za ramię) posłał na ziemię.

Poderwali się zaraz obaj stając naprzeciw siebie z brońmi w dłoniach. Buchnęły okrzyki, zachęty, podziwu i zdumienia. Wśród nich, szybko wyróżnił się jeden, powtarzany:

- Daidoji banzai! Daidoji banzai! Daidoji banzai!

Ten okrzyk, powtarzany przez przynajmniej kilkunastu ludzi, miał ciągnąć się dalej, aż do samego końca walki.

Następne wymiany ciosów były równie zacięte. Utrata końcówki yari zdawała się nijak nie przeszkadzać mężczyźnie, który rzucił wyzwanie. Obracał pozostałością broni wprawnie, Feniks miał wrażenie, że nie ustępuje we władaniu kijem żadnemu mnichowi, jakiego znał.

Bronie zderzały się co chwila, ale z pewnym zadziwieniem Hiroshi ujrzał, że częściej atakuje przeciwnik jego brata. Naritoki zdawał się zmagać z czymś w tej walce, walczył gorzej niż kiedykolwiek dotąd. Młynek, który zwykle następował po mocnym cięciu na odlew, nie nastąpił. Sprytna taktyka odstąpienia i zaatakowania z dystansu, tak częsta w jego walkach, nie nastąpiła ani razu dotąd.

Shiba nie miał jednak czasu zastanowić się czemu. Ciosy zaczęły sięgać jego brata. Włócznik miał - jak wkrótce zauważył Hiroshi - taktykę. Unikał w podobny sposób, jak to uczynił Kosakaburo, lecz o wiele zgrabniej i skuteczniej. Unikał zawsze tak, by potem mieć świetną okazję do zadania ciosu. Uderzał, a potem uderzał raz jeszcze, blokując kontratak Naritokiego, ewentualnie schodził mu z drogi. Pierwszy taki cios był w prawe ramię, drugi w kostki i Naritoki zachwiał się mocno, nieledwie upadając.

Przy poziomie starcia i atmosferze na sali, głośnych krzykach i teraz już nieustającym Daidoji-banzai, do którego chwilami dołączał się sam pan twierdzy, mało kto dostrzegł to, że Naritoki się chwilę zawahał. Że dwa razy zmienił uchwyt na swej broni, rezygnując z jakiegoś pomysłu. Na sali było może kilkanaście osób, które miały odpowiednie umiejętności by to dostrzec, z czego mniej niż dziesięć patrzyło, gdzie trzeba. Cztery osoby dostrzegły, a zrozumieć, nie zrozumiał nikt.

Oczywiście, w walce na takim poziomie chwila wystarcza. Jedna chwila wahania wystarczyła zatem także tutaj. Włócznik w piruecie prześliznął się po wyciągniętej broni i ramieniu Shiby by z całej siły wbić swą broń pod jego kolano.

Krzyki radości wydarły się z piersi przynajmniej kilkunastu Żurawi, kiedy Shiba-sensei musiał klęknąć. Walka była skończona.

Na owację nie trzeba było czekać, wszyscy zaczęli bić brawo w parę uderzeń serca po finałowym znieruchomieniu obu zawodników. Kiedy tamci kłaniali się sobie, Hiroshi zauważył, że włócznik jest znacznie bardziej zmęczony. Jego oddech był nierówny i pospieszny, jego twarz - choć jaśniała radością - spływała potem. Wspierał się ciężko na resztce broni, miast ją odrzucić.

Spokojny i opanowany jak zawsze Naritoki wcale nie wyglądał na przegranego - oddychał wolno i spokojnie, można rzec, że stał tak rozluźniony, że aż trochę nonszalancki. Jeszcze podczas braw ukłonił się zwycięzcy, coś mówiąc, na co tamten cokolwiek zesztywniał, a potem się cicho roześmiał.

Kakita Kakeru powstał ze swego miejsca i donośnym głosem rzekł:
- Minna-sama!
- Rewanż zatem? - rzucił cicho Naritoki do włócznika, tak, że naprawdę niewielu mogło usłyszeć.
- Zapraszam Was wszystkich nieco bliżej domu, by nic nie przeszkodziło w pokazie sztucznych ogni!
- Ano yaro - wymruczał Daidoji Zoushi po czym głośno dodał - O, wyśmienity pomysł, Kakita-san! Sztuczne ognie! Dalej, moi mili, chodźmy!

Z podekscytowanym gwarem i brzęczeniem rozmów, ludzie zaczęli zmieniać miejsca, tak, że plac mógł opustoszeć. Obróciwszy się do Hiroshiego daimyo rzucił naprawdę cicho, tak że przy obecnym szumie sam Hiroshi słabo go słyszał:
- Doprawdy, Twój brat, Hiroshi-dono, to frustrujący człowiek. Chodzące wyzwanie, słowo daję. Aż ręce swędzą.

Pokręciwszy głową, kokushu ruszył by zająć odpowiednie miejsce.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro

Ostatnio edytowane przez Tammo : 26-03-2012 o 09:00. Powód: rozszerzenie posta
Tammo jest offline