Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2012, 17:05   #90
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
- Przejmę po was statek, gdy będziecie spać – stwierdził Bahadur, patrząc bosmanowi wprost w oczy. – I moją współpracę macie. Nie będę was pytał o świat – bo jestem pewien, że gdyby było coś ważnego, to byście powiedzieli. – machnął ręką. - Chciałbym tylko wiedzieć, czy kapitan dał jakieś szczególne zalecenia do ładunku w luku poza tym, żeby go nie ruszać - przyglądał się Ragarowi bacznie. W życiu widział wiele kosztowności, więc zawartość ładowni nieszczególnie go kusiła... lecz wolałby wiedzieć, czy ich ratunek przypadkiem nie leży właśnie w niej.
- Nie mam innych zaleceń co do ładunku. Jak wiecie kapitan Lanthis to tajemniczy człowiek, który ma wiele sekretów. Szczerze wam powiem, że lepiej ich nie poznawać. Ładunek niech także nim pozostanie. Mam nadzieję, że kapitan szybko wróci do zdrowia i większość naszych problemów minie
Głos bosmana był niby spokojny i pewny, ale dało się w nim wyczuć głęboko ukryte wahanie. Nie do końca było wiadomo, czy to faktycznie troska o bezpieczeństwo załogi i najemników, czy jednak pilnowanie interesów i tajemnic Lanthisa.
- Skoro nie mówił, to pewno nie ma to nic do ocalenia – porzucił temat Bahadur; stary lis Ragar potarł nos i zasłonił usta jednym palcem... ot, wykonał gamę gestów świadczących o zdenerwowaniu. Miał prawo być zdenerwowany – ale Anachtyr caliszycie był świadkiem, że wcześniej bosman aż tylu nie wykonywał! I jeszcze to powtórzenie formułki o tajemnicach kapitana... Wedle Pesarkhalowego rozeznania kłamał, a więc nie zamierzał im nic powiedzieć. Lepiej było to sprawdzić potem, korzystając z bahadurowych plenipotencji.
Skromnym zdaniem Atuara bosman nieco mijał się z prawdą, ale rozwiązanie tego problemu należało zostawić na później. Zresztą niezbyt się Ragarowi dziwił. Czemu ten miałby zdradzać okrętowe sekrety komuś obcemu. Nic zatem nie powiedział, postanawiając przedyskutować ten temat jak już zostaną w mniejszym gronie.
- Skoro byliście już na tych morzach, to możesz powiedzieć, czy przybijaliście do lądu – spojrzał bacznie na bosmana – Wiecie, czy są tu jakieś normalne osady czy tylko potwory?
- Kilkakrotnie przybijaliśmy do brzegu. Morze to usiane jest dużą liczbą wysp większych i mniejszych. W większości miast i portów do których trafialiśmy spotykaliśmy niby normalne istoty, takie jak my. Jest jednak w ich zachowaniu coś co sprawia, że krew tężeje w żyłach. Świat ten, tak jak nasz pełen jest potworów. Zdążyliście się już o tym przekonać. Mam nadzieję, że jeżeli nie wypatrzymy gwiazdy to odnajdziemy jakiś ląd i ludzi, który będą potrafili nam pomóc.
- Mamy jakieś mapy tych mórz? - spytał Atuar. - Skoro tu już tutaj nieraz bywaliście... Gdzie żeglarze, tam i mapy, a w portach na pewno można znaleźć takich, co nimi handlują. Z mapą w ręku zawsze łatwiej.
- Jest kilka map
- odparł Ragar kiwając w zamyśleniu głową - Problem jednak w tym, że nie wiemy dokładnie gdzie się znajdujemy. Jak wiecie dotarliśmy tutaj dzięki magii kapitana. Tylko on ewentualnie mógłby nam powiedzieć coś więcej o tych wodach. Zważywszy jednak na to co się wydarzyło może i on nie był do końca pewny tego gdzie jest.
- Za każdym razem trafialiście w inne miejsce? - Atuar zadał kolejne pytanie.
- Tak. W sumie to nas czwarty rejs do tego... przeklętego miejsca. Wydaje mi się, że z każdym razem byliśmy w innym miejscu tego morza. Mapy mogą nam pomóc w chwili, gdy będziemy mieli punkt orientacyjny. – powiedział bosman.
Czyli – mieli mapy, ale nie wiedzieli, gdzie są. Cóż, i tak dobrze. Jak caliszyta sądził, przynajmniej wiedzieli, ile będą płynąć.

- Czyli - Atuar mówił jakby do siebie - ta wyprawa była z jakiegoś powodu pechowa...
- Pechowa - zamyślił się Ragar.
- Ta - dodał niziołek - pechowa. Z jakiś powodów nasz kapitan nie przewidział wszystkiego, co go może spotkać. Nie odpowie nam na razie jednak dlaczego tak się stało. Nie raz walczyliśmy na tych wodach z różnymi istotami. Nigdy jednak nie zostaliśmy zaatakowani zaraz po przybyciu. To wszystko wyglądało tak, jakby na nas czekali.
- Narobiliście sobie ostatnio wrogów?
- spytał Atuar. - Takich jakichś innych niż zwykle? Poważnych wrogów?
Ragar i Ralf wymienili znaczące spojrzenia i przez długą chwilę milczeli.
- Nie - odparł w końcu niziołek.
- Rozumiecie chyba, że kapitan Lanthis jak i cała nasza załoga zajmuje się korsarstwem.
- O tym przebąkiwano tu i ówdzie
- wtrącił Atuar. - Szeptem mówiono.
- Wiele osób może mieć do nas pretensje. Potęga Lanthisa, jak i całego “Gryfa skutecznie do tej pory zniechęcała ich do odwetu.
- dodał bosman.
- Skumało się parę osób i poczuli się dość silni – stwierdził kapłan.
- Być może - potwierdził kuk – Tylko skąd wiedzieli, gdzie i kiedy się pojawimy?
- Nie do końca byłem precyzyjny. Więcej wrogów tu, czy więcej tam?
- spytał Atuar.
- Zapewne więcej w Faerunie. Na te wody wpływaliśmy, jak już mówiłem tylko trzy razy, ten jest czwarty - bosmanowi wyraźnie brakowało butelki, z której mógłby pociągać, by się uspokoić bo kilkakrotnie zerwał w stronę pustej flaszy.
- To może magowie by wiedzieli lepiej, czy można wyśledzić takie przejście - stwierdził Atuar. - Ale wyśledzić, to jedno, a zastawić pułapkę, to drugie. Nie wiem, czy jasnowidzenie i inne tego typu sprawy dałoby odpowiedni efekt. Mnie to nigdy nie interesowało.
- Może i tak
- westchnął bosman - Wiem tylko jedno, nawet miejscowi nie ufają tej cholernej mgle i boją się jej jak diabli. A co by nie mówić to ona odpowiada za to, że tu jesteśmy.
- Wrota do innego świata. Albo do innych. Może te kule w rękach doświadczonego maga pozwalają dotrzeć tam, gdzie się chce?
- Atuar w najmniejszym stopniu nie był pewien tego przypuszczenia.
- Dałem pozwolenie Yagarowi na zbadanie kul i skrzyni, którą przywieźliście z tej karaweli. To jego zadanie.
- A wracając do tej Gwiazdy Południa... W jakim położeniu w stosunku do słońca się znajdowała?
- spytał Atuar.
- Po lewej stronie tarczy - odparł krótko bosman - Jakieś piętnaście stopni.
Uznając, ze Atuar zaprzestał na chwilę indagowania, Pesarkhal postanowił powtórnie wtrącić swe trzy grosze.
- Skoro znacie się się z mieszkańcami na tyle, by mieć tu wrogów... - w końcu minęli jakąś karawelę, co do której Atuar nie był pewien, skąd pochodzi... - Umieli wam coś powiedzieć o tym morzu i tym świecie? Przecież niektórzy chyba parali się żeglarstwem...
- Tutejsi ludzie nie są skorzy do dzielenia się informacjami. W większości ci, których spotkaliśmy byli bardzo zabobonni.
- Bardzo zabobonni? Mieli jakiś wspólny zabobon, prócz mgieł?
- podpytał dalej caliszyta. Nie, by się spodziewał czegoś wielkiego... ale jeśli miejscowi masowo lękali się choćby powrotu utopionych, to Bahadur wolał im zaufać i nikogo (żywego!) za burtę nie wyrzucać.
- Przestrzegali nas przed mgłą, nieumarłymi, złymi czarownikami i wiele innych. W większości już nie pamiętam.
- A można wiedzieć, co spodziewaliście się tu znaleźć? Te morza nie wyglądają na tak bogatą okolicę, by się tu zapuszczać bez konkretnego celu...
- Bahadur spojrzał na bosmana.
- To już pytanie tylko do kapitana - uciął szybko bosman.
- Może ktoś z miejscowych wiedział, skąd wzięła się dziewczynka – mruknął caliszyta, wskazując głową dziewczynkę, którą wzięła ze sobą Chui. Jej ciemna skóra... nie pasowała do okolic, gdzie Słońce jest przyćmiewane do mgłę. Była chyba dość specyficzna... - Mam rozumieć, że inni marynarze też tu bywali? – zadał następne pytanie – Chcę wiedzieć, czy w razie czego mogę zasięgnąć rady u starszych matrosów czy muszę was od razu budzić. -No, chyba że kuk tu najlepszym ekspertem - caliszyta obrzucił spojrzeniem kucharza, który z jakichś względów był obdarzony większym zaufaniem niż cała reszta załogi - Ale przydałoby się wiedzieć, kogo mogę indagować, czy przypadkiem nie wpłynęliśmy na niebezpieczniejsze wody.
 
Velg jest offline