Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2012, 17:41   #1
Fielus
 
Fielus's Avatar
 
Reputacja: 1 Fielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodze
[storytelling] ONE PIECE!

Od głośnych wydarzeń na Marineford minęło kilka, bądź kilkanaście miesięcy.
Słońce powoli rozpoczynało swą dzienną wędrówkę po nieboskłonie. Rozpoczynali również swój dzień mieszkańcy Orange Town na wyspie Organ – ważnym porcie handlowym East Blue. Dokerzy nawoływali się głośno, nosząc paczki na pokład wypływających statków, bądź staczając coś z nich po trapach. Załogi klarowały żagle i pucowały pokłady, oczekując na kolejny sygnał do wypłynięcia w morze.
Kapitanowie jednostek handlowych udali się na rynek miejski, by znaleźć najlepsze, najbardziej lukratywne oferty spieniężenia swoich towarów, bosmani i oficerowie doglądali precyzyjnego wypełniania obowiązków. Od czasu do czasu w powietrzu słychać było świst dziwięcioogoniastych kotów, gdy któryś z marynarzy zbytnią opieszałością, lub zbyt impertynencką uwagą naraził się dowódcy. Ogólnie rzecz biorąc praca posuwała się jednak na przód jednostajnym tempem.
Tawerny i zamtuzy zapełniły się, nim nastało południe. Wielu marynarzom zbrzydło życie okrętowe, oraz marynarskie racje, postanowili więc poużywać sobie nieco, przynajmniej do czasu, aż ich okręty stoją na kotwicach. Kapitanowie pozwalali na to. W oczywisty sposób taka aktywność zwiększała morale. Nikt, od kapitana najwspanialszego galeonu, przez najniżej postawionego pośród majtków, a na portowych dziwkach skończywszy nie brał pod uwagę, że tego wspaniałego dnia wydarzy się coś zupełnie niespodziewanego.

Luven Tenebris
Na Organ Island podrzucił cię życzliwy kapitan liniowca pasażerskiego, ale pod warunkiem, że miejsce na koi odpracujesz pomocą w kuchni i kotłowni. Praca, choć ciężka, nie nastręczała trudności, wyszedłeś więc na nabrzeże tylko umiarkowanie zmęczony. Co dalej ze sobą zrobisz, to już od ciebie zależy.
W pobliżu stoi młoda, jasnowłosa dama. Za stertą beczek słychać dźwięk toczonych kości do gry.

Colette McKay
Jak zwykle po przybyciu na nową wyspę postanowiłaś pokręcić się trochę w okolicach portu. Dawało to możliwość zasłyszenia nowych, emocjonujących historii od powracających z rejsów żeglarzy, oraz pozwalało poczuć się przez chwilę jak na rodzinnych wodach, ponieważ – jak powiedział niegdyś poeta – wszystkie wybrzeża portowe na świecie są ze sobą połączone.
W tej chwili stoisz sobie, nie wadząc nikomu, przed transportowcem małego kalibru, w ładowniach którego przywieziono ładunek pomarańczy z Commi.
Po trapie statku niedaleko ciebie schodzi wysoki brunet z wyraźnymi bokobrodami. Czujesz też na plecach czyjś wzrok, ktoś przygląda ci się od strony baru.

Yokko Tamotsu
Wraz ze swoją wierną świnką przyczaiłeś się za stertą beczek, gdzie jeden z żeglarzy, korzystając z nieuwagi swojego oficera, organizuje małego kalibru gry w kości, rzecz jasna o twardą walutę. Zawodnikami są miejscowi, bądź załoganci z innych okrętów.
Jak na razie ani patrolująca wybrzeże grupa marines, ani bosman hazardzisty nie nakryli go na nielegalnym procederze, ale kto wie… wszystko przed wami.
Słyszysz typowe, portowe odgłosy – krzyki, śmiechy, świsty, pluski. Ktoś zdaje się właśnie wygrzebał się z wody na ląd.

Francis Palemo
Wychynąłeś z wody niedaleko wybrzeża portowego i od razu rzuciłeś się kraulem w stronę metalowej drabinki prowadzącej na keję. Gdy już poczułeś pod stopami twardy bruk, mogłeś wywnioskować, że morze rzuciło cię na Organ Island. Przeważającą część populacji stanowią tu ludzie, nie spodziewałbym się więc spotkać pobratymców.
Na pierwszy rzut oka nie widzisz niczego ciekawego. Dopiero po baczniejszym przyjrzeniu się, dostrzegasz bruneta o drapieżnych oczach siedzącego w towarzystwie jakiegoś staruszka na ławeczce przed chatką, oraz rozpartego na krześle jak basza zielonowłosego gentlemana.

Keigar Satoshi
W nonszalanckiej pozie rozpierałeś się na krzesełku, przy jednym ze stolików zewnętrznych bardziej „wyrafinowanych” przybytków w porcie. Młoda, piegowata kelnerka, zdaje się że córka właściciela, właśnie postawiła obok ciebie obgryziony kubek z czarną, gęstą kawą.
Z bardziej interesujących rzeczy możesz dostrzec młodą, ładną blondynkę rozglądającą się ciekawie po porcie, oraz gramolącego się na kamienną keję ryboluda.

Kiyoshige Hamada
Siedziałeś na drewnianej ławeczce obok jakiegoś zmęczonego życiem dziadka, zdaje się że jednego z najstarszych mieszkańców miasta. Po raz chyba setny wysłuchiwałeś wstępu do opowieści o tym, jak cześć słynnej, świętej-pamięci Załogi Słomianych rozgromiła tu, w tym porcie pirata Clowna Buggy’ego… Choć historia była oczywiście ciekawa, staruszek nie miał w swoim suchym ciele ani krzty talentu oratorskiego, błądziłeś więc wzrokiem po całym porcie.
W oczy rzucił ci się rybo lud, który postanowił akurat tutaj opuścić na trochę ocean, oraz schodzący z liniowca pasażerskiego brunet z wydatnymi bokobrodami.
 
__________________
" - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika".

Ostatnio edytowane przez Fielus : 25-03-2012 o 18:37. Powód: literówki
Fielus jest offline