Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2012, 23:25   #140
Uzuu
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał
Zadanie miało być niebagatelnie proste, mieli zaledwie skontaktować się z reprezentantem od którego mieli otrzymać następne rozkazy, dla Alberta i Gerolda miało to być zapewne wzmocnienie grupy magów którą szczęśliwym trafem udało im się dogonić w drodze do Nuln. Właśnie te zwyczajnie co dalej stało teraz pod znakiem zapytania, niejaki Diehler który miał być ich łącznikiem po prostu zniknął. Z początku Sehlad nie bardzo przejął się tym drobnym opóźnieniem, ba, było mu to nawet na rękę. Spokojnie znalazł czas by załatwić zarówno rodzinne interesy jak i prywatne sprawunki. Alchemik zwyczajnie wolał nie zostawiać niczego co było związane z jego działalnością a mogło dać chociaż cień podejrzeń tym którzy mogli podążać ich śladem. Lecz oto dni mijały a poszukiwania zdawały się tkwić w martwym punkcie, nawet gdy młody Sehlad wspomógł swych towarzyszy o lokalną wiedzę zajęło im dobrych kilka następnych dni by odnaleźć domniemaną kryjówkę Diehlera.

- No tak Dihlera brak ale abyśmy się nie nudzili przynajmniej zostawił nam wazę na pamiątkę z dokładną instrukcją co dalej. - Gerold butem grzebał w dawno już wygasłym palenisku, wiedzieli doskonale że coś było bardzo nie w porządku, żaden z nich nie zostawił by tego przedmiotu samego sobie aby każdy mógł go zwyczajnie znaleźć. Ciekawość kusiła by go otworzyć ale skoro nie zrobił tego ich poprzednik, blondyn poprawił się w myślach, czego prawdopodobnie nie zrobił ich poprzednik to rozum podpowiadał że należało to właśnie tak zostawić. Pies trącał misję ale artefakty z południa jak słyszał miały to do siebie że były obkładane klątwami tak często jak często dobry kupiec przepuszczał szansę na pomnożenie swojego majątku. Może gdyby była z nimi Telimena podsunęła by jakiś pomysł ale dziewczyna zrezygnowała z dalszej podróży, nie dziwiło to maga wcale bo sam miał na to kilkukrotnie ochotę ale jednak zdążył się przyzwyczaić do jej towarzystwa oraz drobnej rywalizacji o jej względy w którą nieświadomie wdał się z Alfredem. Gerold znów poprawił pas u spodni, nawet nie zauważył kiedy zrobiły się za luźne na niego, wieczna jazda konno i skąpe posiłki zdecydowanie nie służyły jego żołądkowi, co zauważyła również stara guwernantka racząc go wszelkiego rodzaju smakołykami pierwszego wieczoru który spędził w rodzinnym domostwie. Mag ostrożnie podniósł starą wazę po czym gdy wszyscy już zdążyli ją dokładnie obejrzeć zawinął kilkakrotnie w szmaty i schował do torby podróżnej w której zwykł wozić jedzenie na drogę. Zgadzał się w każdym calu z Gundulfem, nie warto ryzykować. Czas wracać i przekazać to zmartwienie komuś innemu.

Laska maga uderzyła o ziemię wraz z ostatnią sylabą wypowiadanego zaklęcia, każdy obdarzony wiedźmim wzrokiem widział jak złoty wiatr niczym pył który uniósł się z ziemi i niesiony wiatrem pomknął w kierunku pistoletu oficera powoli wnikając w przedmiot. Wieczność którą się wydawało to trwać trwała zaledwie kilka uderzeń serca, subtelna sztuka w całym tym zamieszaniu tylko i wyłącznie dostrzegalna przez magów. Gerold uśmiechnął się na słowa Gundulfa, bardzo dobry początek i rozpoczęcie jeśli tylko oficer faktycznie nie dostał rozkazów by ich pojmać.
- Wy chyba nie macie pojęcia co robicie drogi oficerze, to że jakiś chłop wskazał ci kogoś nie znaczy jeszcze że to właściwe osoby! Więc lepiej może troszkę grzeczniej by wypadało skoro nie masz pojęcia kim jesteśmy! Na bogów nie dość że trzeba babrać się w tym cholernym nazewnictwie wiosek to jeszcze misja zlecona przez najwyższe władze jest zwyczajnie niweczona i opóźniana przez zwykłe pomyłki! Co tu się na Sigmara wyprawia w tej prowincji! Czy my ruszamy na was z bronią?! Czy my próbujemy uciekać?! Czy wyglądamy na bandytów lub obwiesiów według pana panie oficerze? Pytam się? Bo ja sam nie wiem już?! - Gerold zatrzymał potok słów tylko po to by zaczerpnąć powietrza w płuca, sam był zaskoczony swoją śmiałością ale czegóż innego można było się spodziewać po pogromcy rzecznej bestii i smoka z Bogenhaffen.
- Bo mu chłop powiedział! Na bogów chłop mu powiedział!! Co ci powiedział ten człowiek? Hę? Kimże mamy według niego być że trzeba na nas z wyciągniętą bronią ruszać?! Czy to może jakieś bandyckie sztuczki!? - Sehlad odwrócił się plecami do oficera i wyciągnął ramiona w kierunku towarzyszy.
- Wybaczcie moi bracia proszę was uniżenie, gdybym wiedział że takie zmiany tu zaszły nigdy nie zachwalał bym wam tak bardzo naszej gościnności i sprawiedliwości jakiej te ziemie zaznały pod rządami hrabiny, wybaczcie proszę bo jestem tylko człowiekiem i jak dobrze widać sromotnie się pomyliłem. - Gerald wiedział że to cienka lina po której stąpa i jeden wyraz zwątpienia, jedno źle dobrane słowo i będzie pierwszym który jeśli tylko pistolet nie eksploduje oberwie kulkę.
- Więc może z łaski swojej troszkę grzeczniej i spokojniej, bo swary nikt z nas nie szuka a i na bakier z prawem też nie jesteśmy i być nie chcemy, jakie wasze miano i co was sprowadza w te okolice to może będziemy w stanie pomóc żołnierzom hrabiny. - alchemik złapał spojrzenie oficera, teraz tylko należało je wytrzymać.
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day
Uzuu jest offline