Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2012, 00:09   #256
Lirymoor
 
Lirymoor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodze
D’an pilnowała Shaluliry nerwowo. Starała się zachować zdrową granicę pomiędzy ostrożnością a litością. Trudno było powstrzymać wszystkie dręczące ją instynkty. Poczucie zdrady domagało się zemsty, poczucie odpowiedzialności ostrożności zaś uparta nadzieja szukała choć najmniejszego znaku nadziei, znaku, ze to była tylko pomyłka.
Trzymali Lirę pod strażą w ambulatorium do chwili gdy lekarka mogła z czystym sumieniem powiedzieć, że można z nią porozmawiać.
Zebrała wszystkich padawanów w ambulatorium i poprosiła Ijana i Tamira by przeprowadzili tą rozmowę razem z nią.
Shalulira leżała spokojnie na łóżku. Ze względów bezpieczeństwa została przywiązana za nogi i ręce, tak aby nie mogła się znacznie ruszać. Była przytomna gdy trójka Jedi weszła do pomieszczenia. Jej oczy śledziły ich kroki z nieskrywaną wściekłością i nienawiścią. Nie powiedziała jednak ani jednego słowa.

Tamir zmagał się z sobą wewnętrznie. Nie podobało mu się traktowanie Liry jak więźnia i wroga. Byli Jedi, byli przyjaciółmi, chociaż dziewczyna stworzyła między sobą, a pozostałymi mur i to od samego początku. Tak zwane “środki bezpieczeństwa”, które zostały zastosowane wcale nie zdobyły im przychylności Liry, co zresztą pokazała, gdy tylko weszli do pomieszczenia.
- Bez względu na to, co sobie teraz myślisz, nadal uważam cię za przyjaciółkę, Liro. - zaczął Torn.
Nie miał na sobie szat Jedi. Specjalnie też użył sformułowania “przyjaciółka”, zamiast “Jedi”, czy “za jedną z nas”. Shalulira odsunęła się od Zakonu i nienawidziła go z całego serca. Takie sprawiała wrażenie i Zabrak potrafił ją zrozumieć.
- Nie mogę jednak pojąć, dlaczego zdecydowałaś się atakować nas, tych którzy nie biorą czynnego udział w wojnie. Dlaczego nie sabotujesz działań Republiki? Dlaczego nie atakujesz członków Zakonu na polach bitew? -

Głośne parsknięcie odpowiedziało Tamirowi. Lira zamiast się odezwać przewróciła tylko z rezygnacją oczami, po czym opuściła głowę na poduszkę i wpatrzyła się w sufit całkowicie ignorując obecność Jedi w pomieszczeniu.

- Nie zachowuj się jak naburmuszone, kapryśne dziecko. - odparł, zakładając ręce na klatce piersiowej. Podkoszulek, który miał na sobie był bez rękawów, więc widać było wyraźnie jak nieznacznie naprężyły się mięśnie Zabraka.
- Nie wystarczy ci, że zachowałaś się jak tchórz? -

- Walczyłam sama przeciw trójce. Faktycznie to ja tu stchórzyłam - odrzekła Shalulira z ironią wciąż nie spoglądając na nikogo z obecnych.

- Weszłaś w nasze szeregi i zaatakowałaś z zaskoczenia. To było tchórzostwo. - odparł spokojnie. - Mogłaś chcieć stanąć do walki z nami po kolei. Bez mieszania się osób postronnych. Ennrian też odwagą nie zgrzeszył. - dodał Tamir, wiedząc, że uderza w czuły punkt. - A walczył ze mną sam na sam i postanowił uciec. -

- Głupi Jedi. Czy twoja mistrzyni niczego cię nie nauczyła o Ciemnej Stronie? Tak właśnie działamy. Tylko Jedi są na tyle bezmyślni żeby przejmować się takimi bzdurami jak honor czy odwaga.

- Nauczyła wystarczająco dużo, by mnie na nią nie przeciągnąć, Liro.
- odparł, nie dając się wytrącić z równowagi. - Poza tym, co ty wiesz o Ciemnej Stronie? To, że czujesz gniew i frustrację, to nie znaczy, że stąpasz już po Ciemnej Stronie. Odczuwasz normalne ludzkie uczucia. Ciekawi mnie tylko na kogo jesteś bardziej zła. Na nas, bo pokrzyżowaliśmy wam plany, czy na Ennriana, który znowu cię zostawił? -

Zachowanie Liry uległo całkowitej zmianie. Na jej twarzy pojawił się grymas wściekłości. Zaczęła się szarpać, jakby chciała zerwać więzy. Tamir poczuł mocny ucisk na gardle.
- Zamknij się parszywy gnojku! Nic nie wiesz! Jesteś tylko głupim pachołkiem Rady, który nie ma na tyle rozumu by w pełni rozwinąć swoje umiejętności! Nie jesteś nawet w stanie dostrzec tego co jest na wyciągnięcie twojej ręki! - ucisk zelżał, a Qua'ire zaczęła mówić ciszej. – I Ennrian sprzątnie wam to sprzed nos... - urwała. Dziewczyna zemdlała. Gdy Era do niej podeszła okazało się, że od szarpania otworzyły się jej rany.

Era najpierw przypadła do duszonego Tamira jednak wystarczył jeden rzut oka by dostrzec, że nic mu się nie stało więc bez słowa podeszła do Liry i opatrzyła jej ranę. Całą rozmowę jak dotąd mogła określić dwoma słowami: “Bez sensu”. Obrzuciła więzy Shaluliry pobieżnym spojrzeniem, były tak prowizoryczne, że gdyby chciała mogłaby się z nich wydostać. Ale albo nie chciała albo czekała na odpowiedni moment.
- Nie sądzę żebyśmy czegoś więcej się od niej dowiedzieli - stwierdziła. - Czyli Ennrian czegoś szuka.

- Prawdopodobnie - odezwał się Ijan. – Nie sądzę jednak, żebyśmy dowiedzieli się czegoś od niej - wskazał na Lirę. – Dziwne, że pozostała wierna swojemu mistrzowi skoro sama pierwsza salwowała się ucieczką zostawiając go na pastwę losu. Doprawdy dziwny system wartości uznają użytkownicy Ciemnej Strony. Oczywiście nie możemy wykluczyć, że specjalnie się zraniła i dała się znaleźć. Przyznacie, że okoliczności jej ucieczki są doprawdy niecodzienne.

- Mam wrażenie, że powinniśmy o pewnych rzeczach rozmawiać z dala od niej
- westchnęła wypominając sobie głupotę. Nie powinna była zaczynać tematu przy Lirze. Opatrzyła dziewczynę, ustawiła parametry aparatury po czym zabrała panów na korytarz.
- Sądzę, że on nas jakoś poprzez nią widzi. Że zostawił ją żeby nas szpiegowała. A jeśli robiła to cały czas to obawiam się, że moja taktyka trzymania się w grupach mogła jej wiele ułatwić...

- Uważasz, że to możliwe?
- Ijan nie wyglądał na przekonanego. - No nie wiem, nigdy nie słyszałem o takiej technice. I to nawet u Sithów, co dopiero u Mrocznego Jedi.

- Moc nie ma ograniczeń... a oni byli ze sobą blisko latami, mogli wynaleźć własny sposób porozumiewania się. To by wyjaśniało czemu ją zostawił i czemu jest wciąż lojalna. Bo dalej wykonuje swoje zadanie
- stwierdziła ciężko.

- Pytanie, co z nią dalej zrobimy. Bo to, że została specjalnie, bije tak po oczach jak super nowa. - wtrącił się Torn. - Za Enriannem nie możemy ruszyć. Nie wiemy gdzie go szukać to raz, a dwa, tutaj jesteśmy bezpieczniejsi. Musimy tylko zdecydować się co zrobić z Lirą. -

D’an milczała przez chwilę.
- Wyleczmy ją i puśćmy wolno, damy jej środki opatrunkowe, w ten sposób będzie dla nas najmniejszym obciążeniem.
Jednocześnie sięgnęła do nich w Mocy, przekazując swoje kolejne słowa wprost do ich myśli.
“Jeśli ona może przekazywać mu informacje spróbujmy to wykorzystać. Zwabmy go w pułapkę.”

Zabrak wzruszył ramionami.
- Uwalnianie jej będzie kłopotliwe i problematyczne w najbliższej przyszłości. Z nią samą sobie poradzimy. Z Ennrianem też. Ale z ich dwójką? Może być problem. Mistrz i uczeń, zjednoczeni są potężną bronią. -

- Zgadzam się z Tamirem. Alerq, Rila i mistrz Saldith wciąż są przymusowymi gośćmi w ambulatorium. Już ostatnio ledwie sobie poradziliśmy z Ennrianem i Shalulirą. A jeśli na planecie jest więcej Mrocznych? A jeśli kontrolują jeszcze kogoś z nas?

Era westchnęła, zdaje się, ze panowie nie mieli ochotę na probe przechytrzenia Ennriana, trudno.
- Trzymanie jej tu to dokładnie to czego on chce. Daje im to dogodniejszą pozycję do ataku. Wątpię żeby przy wypuszczeniu jej stało sie coś gorszego. To, że ją tam trzymamy nie znaczy, że utrzymamy kiedy on wróci.

- To, że będziemy ją chcieli wypuścić nie znaczy, że nie będzie próbowała nas przy tym zabić. - stwierdził Zabrak.

- Możemy ją uśpić, zostawić w miejscu gdzie drapieżniki jej nie ruszą. Wrócić i ufortyfikować się w warsztacie. Albo możemy chodzić po domu i czekać na kolejny atak, a ten nastąpi. Moglibyśmy spróbować podsunąć jej fałszywe informacje i przeprowadzić go na własnych warunkach, ale jeśli mamy się przygotować ona nie może tu być i podglądać.

Tamirowi chodziło po głowie jeszcze jedno rozwiązanie. Pewne i proste. Ale zupełnie nie w ich stylu. I to stwarzało kolejne problemy. Ennrian doskonale wiedział, czego może się po nich spodziewać i dlatego jego działania były takie skuteczne.
- Ustalcie z Erą co dokładnie jej podacie i kiedy się jej pozbędziemy. Ja spróbuję czegoś jeszcze. -
Mówiąc to, wszedł do pokoju raz jeszcze. Zatrzymał się za progiem i wbił wzrok w nieprzytomną Lirę. Nie spuszczając jej z oczu przesunął się w prawo i siadł skrzyżnie na ziemi. Kładąc dłonie na kolanach, zamknął oczy odcinając się od otoczenia. Zwolnił oddech, bicie serc, skupił się na otaczającej go Mocy. Zaczerpnął z jej kojącego strumienia, zatapiając się w nim. Kilka uderzeń serca później, sięgnął Mocą ku Lirze. Próbował ją wysondować. Jeżeli Era miała rację, powinien się w ten sposób tego dowiedzieć. Być może też uda mu się ustalić gdzie w tej chwili przebywa Ennrian.

Dziewczyna odprowadziła zabraka wzrokiem i westchnęła cicho zwieszając głowę.
- Dlaczego mam wrażenie, że wpadł na coś, co mi się nie spodoba... - szepnęła do siebie po czym potrząsnęła głową i spojrzała na Ijana. - Wiem co mogę jej podać tak żebyśmy mieli pół godziny na ucieczkę od chwili podania jej antidotum. Zostaje kwestia miejsca.

Ijan wyglądał na zrezygnowanego:
- [i]Nie wiemy nawet czy rzeczywiście została tu w charakterze szpiega. To prawdopodobne, ale z pewnością nie jest pewne. Fakt, że dała się złapać w głupi sposób, ale błędy zdarzają się nawet najwybitniejszym jednostkom. A moim skromnym zdaniem, gdyby Ennrian chciał nam podesłać kolejnego szpiega wybrałby metodę mniej rzucającą się w oczy. A teraz zamiast spróbować coś z niej wyciągnąć, mamy ją wypuścić tym samym wzmacniając naszego przeciwnika, który już teraz jest wystarczająco potężny? Wybacz Ero, ale spytam wprost: gdzie tu logika?

-A jak chcesz z niej coś wyciągnąć?

- Cóż, tego nie wiem. Ale nie wiem też czego ważnego mogłaby się dowiedzieć leżąc przywiązana do łóżka w izolatce.

Westchnęła.
- Próbuję tylko rozwiązać tą sytuację. Zrobić coś poza czekaniem na śmierć. Ale skoro oboje z Tamirem uważacie, że to nie zadziała jednocześnie samemu nie mając kontr pomysłów... to trudno, czekajmy może ktoś na Coruskant wpadnie na to że długo milczymy zanim ktoś z nas w końcu zginie. Teraz wybacz, mam jeszcze innych pacjentów. Mógłbyś zostać z Tamirem na starzy Liry zanim przyśle wam kogoś z dzieciaków na zmianę?

- Wybacz moje szorstkie zachowanie. Ciężko to wszystko przeżywam, zresztą jak my wszyscy. I jeszcze Ennrian... no, nieważne. Nie twierdzę, że nie masz racji, ale co jeśli się mylisz?

Dziewczyna znów westchnęła.
- Wtedy w sumie niewiele stracimy. I tak musimy się przygotować na kolejne stracie - odwróciła się do Ijana. - Więc... kim jest ta tajemnicza “ona”, która żyje?

- Co? - na twarzy Ijana pojawiło się zdziwienie. Początkowo chyba nie zrozumiał pytania. Dotarło do niego dopiero po chwili. – To nikt... znaczy nikt ważny - nie trzeba było być Jedi by stwierdzić, że Ijan kłamie. – Stara znajomość. Zginęła na Nar-Shaddaa.

- Nie chce się wtrącać w nie swoje sprawy. Ale jeśli Ennrian może wiedzę o niej wykorzystać przeciwko tobie... to może lepiej by było spróbować jakoś ułagodzić emocje związane z tym “nikim ważnym”. Nie mówię, że w rozmowie ze mną, może we własnym zakresie - powiedziała łagodnie.

- Jeszcze tego brakuje, żebym zaczął rozmawiać z samym sobą - rzekł rycerz z uśmiechem. – To była chwila zawahania, nie myślałem co robię. Ennrian drugi raz mnie na ten numer nie nabierze. Ona nie żyje, widziałem jak zginęła - Era dostrzegła, że mówiąc to Ijan zacisnął prawą dłoń starając się ją schować za siebie, ale niezbyt dokładnie.

- Widziałeś jak długo? Mierzyłeś puls? A może odcięli jej głowę? I co jest tak strasznego w tym, że mogłaby żyć? - spytała patrząc na jego dłoń.

- Po co wierzyć w coś czego nie ma? Jeśli tak bardzo interesują cię szczegóły to oberwała z blastera prosto w pierś i spadła na niższe poziomy miasta. Nie mogła przeżyć takiego upadku, a nie mogła się przed nim uratować będąc ciężko ranną, nawet jeśli była Je... - Ijan ugryzł się w język. – Czy ty nie miałaś czasami zająć się rannymi? - zmienił temat.

- Czułeś jak zginęła? Czułeś jej gaśnięcie w Mocy?
- spytała ignorując uwagę o rannych.

- Wybacz, nie chcę o tym rozmawiać. To wciąż świeże, zbyt bolesne.

- Rany z blastera są różne. Na oko nie sposób przewidzieć dokładnych obrażeń, upadki też są różne, nie trzeba mocy by takowy przeżyć. Ona kimkolwiek jest może żyć. Nie znam sprawy na tyle dobrze żeby wyrokować ale... lepiej jest mieć nadzieję i ją stracić niż bać się nadziei i nigdy nie poznać prawdy
- powiedziała cicho. - Wybacz jeśli posunęłam się w swoich słowach za daleko. Teraz pójdę do rannych a ty bądź tak miły i popilnuj mojego rogatego wariata... i naszej rannej koleżanki.
Uśmiechnęła się, odwróciła i odeszła.
Sytuacja nie rysowała się najlepiej jednak D’an miała dość stania jak ten nerf w drodze do rzeźni i czekania na atak. Musieli przejść doi ofensywy, nawet jeśli cała reszta wciąż tylko meczała bez jakichkolwiek konkretnych pomysłów. Zamierzała zacząć działać. Ale do tego potrzebny był jej Ziew.
 
Lirymoor jest offline