Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2012, 09:19   #45
Lakatos
 
Lakatos's Avatar
 
Reputacja: 1 Lakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znany
Mimo, że ostatecznia potyczka z lochami skończyła się szczęśliwie, humory w grupie nie dopisywały. W ciszy kontynuowali swoją wędrówkę, zostawiając za plecami pokonane dziki i opuszczoną chatę. Yarkiss także nie miał humoru do rozmów, dlatego idealnie wpisał się w panującą atmosferę. Szedł na czele grupy, nie forsując tempa z myślą o Solmyrze, który mimo odniesionych ran był - dzięki zabiegom Eillif - zdolny do marszu. Łowca, choć nic nie powiedział dziewczynie, był pod wrażeniem jej umiejętności. Był to normalne zachowanie dla syna Petera, który nigdy nie należał do ludzi wylewnych. Wolał zachować swoje osądy dla siebie i skupić się na przedzieraniu się przez las.

Dzień powoli ustępował nocy. Po obfitującym we wrażenia dniu, czas najwyższy był znaleźć miejsce na nocleg. Grupa postanowiła nocować nieopodal Wartki. Yarkiss nie protestował. Za to rozpalił ognisko i dokładnie przyjrzał się okolicy, żeby uniknąć niepotrzebnych niespodzianek. Mimo że nie dopatrzył się niczego niepokojącego, miał złe przeczucie, które nie opuszczało go od czasu, kiedy znalazł zwłoki kobiety z dzieckiem w rozwalonej chacie. Czuł, że lepiej by było, gdyby nigdy tam nie trafił i nie chodziło mu o późniejsze spotkanie z dzikami. Nikomu tego nie mówił, bo wydawało mu się to głupie, ale ten dom go przerażał. Yarkiss dałby sobie ręką uciąć, że zawędrował kilka razy w poszukiwaniu zwierzyny w ten rejon puszczy i nigdy wcześniej nie natknął się na tę polanę; ale nijak nie mógł tego sprawdzić. Drzewo do drzewa podobne i może to jedynie jego urojenia. Cóż, nieistotne; byli już na tyle daleko, że nie było sensu się tym martwić.
Zamiast tego uznał, że lepiej będzie gdy coś zje przed snem. Pamiętał przestrogę brata, żeby nie kłaść się głodnym do łóżka, bo wtedy mogą przyśnić się koszmary. Wolał tego uniknąć. Pytanie tylko, czy zajadać się razem z grupą mięsem przygotowanym przez Rafaela, czy najeść się prowiantem, który sam zabrał z domu. Łowca wahał się przez chwilę, ale czując zapach pieczonej dziczyzny schował dumę do kieszeni i wybrał przysmak przyrządzony przez łowcę. Smakując mięso z młodego warchlaka szybko zapomniał, że mógł przez ten posiłek stracić życie. Patrząc na towarzyszy siedzących wokół ogniska, pomyślał: “Przynajmniej jedną rzeczą potrafimy zrobić wspólnie i bez kłótni. Zjeść. Dobre to na początek.”
Po posiłku porozmawiał jeszcze z Rafaelem, na którego złość mu przeszła, a następnie ułożył się do snu. Kładąc się spać, miał nadzieje, że nowy dzień będzie lepszy od poprzedniego. Zanim zamknął oczy powiedział: Będę trzymał wartę jako ostatni. Obudźcie mnie jak przyjdzie moja kolej. - Po czym przewrócił się na drugi bok, odwracając się plecami do grupy.

Obudziły go krzyki. “Czy ich całkiem pogięło?” Podniósł się powoli z posłania i przetarł zaspane oczy. - Kto się tak … - nie dokończył. Gdy zobaczył lamentującą zjawę odebrało mu mowę. Nic w tym dziwnego. Yarkiss jak dotąd mógł o takich dziwach usłyszeć tylko w karczmie, do której chadzał sporadycznie. Nie on jeden na widok niespodziewanego gościa stracił rezon. Pozostali towarzysze też na kilka chwil zamarli bez ruchu. Zanim ktoś z kompanii zdołał coś zrobić duch znikł. Jedyne co po nim pozostało, to niezrozumiałe dla tropiciela słowa, które zapadały mu w pamięci, powtarzalne niczym echo. Ciszę, która zapadła po wizycie zjawy, przerwał Rafael pytaniem, które chyba każdy w grupie sobie zadawał: Co to było?
- Też chciałbym wiedzieć - odparł.

Przez kolejne minuty Yarkiss nie zmrużył oka, czując podświadomie, że to jeszcze nie koniec emocji tej nocy. Nie mylił się. Nieproszony gość powrócił równie niespodziewanie jak wcześniej, budząc podobne emocje. Tropiciel ponownie został sparaliżowany strachem, więc tylko biernie obserwował co się dzieje wokół niego.
Kiedy zjawa pojawiła się po raz trzeci i usiadła przy ognisku, łowca nie wytrzymał. Widząc, że nikt się nie kwapi do działania, postanowił działać. Za nim jednak zdążył coś zrobić, Solmyr rozpoczął już rozmowę z nocnym gościem. Yarkiss nie wierzył własnym uszom. Zaklinacz jak gdyby nigdy nic, rozmawiał sobie z duchem. “On nie jest normalny. Nikt o zdrowym umyśle nie wdaje się w dyskusje z nieboszczykami. Chyba?” Tropiciel w tym momencie już niczego nie był pewien. Za to z uwagą przysłuchiwał się rozmowie. Na moment strach zastąpiła ciekawość. Zainteresował się historią jaką duch mógłby opowiedzieć w zamian z alkohol. Jednak groźby zjawy szybko sprowadziły go na ziemie. Znów ogarnął go lęk przed przybyszem. Chciał się go jak najszybciej pozbyć, ale nie miał pojęcia w jaki sposób. Na szczęście Solmyr wiedział co robić. Krótka sentencja niezrozumiałych dla myśliwego słów oraz oślepiający błysk wystarczyły, żeby przegonić zjawę. Yarkiss mógł odetchnąć z ulgą. Po całym zajściu wydukał tylko do zaklinacza:
- Ty tak często?
 
Lakatos jest offline