Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2012, 22:39   #100
Radioaktywny
 
Radioaktywny's Avatar
 
Reputacja: 1 Radioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemu
Towarzystwo najwyraźniej nie było zadowolone z gościa. Mimo wszystko brodaty postanowił się tym nie zrażać. Mogli się okazać pomocni

- Jak już mówiłem jestem Drogbar Gurnes, alchemik-browarnik - przy tym wykonał teatralny ukłon - A co tu robię? Ostatnio sam się wiele nad tym zastanawiałem. Zaciągnąłem się do kompanii, która miała sprawdzić co się stało w mieście. No i sprawdziliśmy, tyle że nikt prawdopodobnie o tym nie usłyszy. Zabrzmi to dziwnie i na razie nie będę się zagłębiał w szczegóły tego bajzlu ale ogólnie mogę powiedzieć, że miasto zostało przeklęte i jest opanowane przez nieumarłych i inne tałatajstwo. A co gorsza nie da się stąd uciec. Odnośnie pytania o moich towarzyszy. Były nas ponad dwa tuziny ale teraz najpewniej wszyscy pozostali nie żyją. Byliśmy w garnizonie kiedy nas dopadły. Ci głupcy miast walczyć zaczęli biegać i kryć się w panice. Przez to sam też musiałem uciekać. Póki co udało mi się, być może przeżył może ktoś jeszcze ale nawet jeśli to i tak długo nie pożyje. Teraz z kolei zapytam co wy tutaj robicie?-

-To znaczy, że porzuciłeś towarzyszy broni ? - spytał mnich, a półorczyca rzekła.-Moja jest tajna.
-Niech zgadnę, całe to gadanie o skarbie...- rozpoczął barbarzyńca, ale półorczyca przerwała mu gestem dłoni i słowami.-Dostaniesz obiecaną zapłatę, a co zgarniesz przy okazji misji, jest twoje.
- Ta, nam też to obiecali ale co z tego jak nie przeżył nikt kto mógłby nam to wypłacić. A i nam martwym złoto nie na wiele. Widać żeście przybyli jeszcze dzisiaj za dnia. O zmroku się zacznie to zrozumiecie o czym mówię. A teraz proponuję wam mi zaufać. Przede wszystkim trzeba gdzieś albo się ukryć albo zabarykadować. Nie wiem jakie mamy szanse, gdyż dwudziestu chłopa miało ciężko obronić się w warownym garnizonie, a nas jest ledwie garstka. Do tego fort już jest zdobyty, dlatego trzeba poszukać innego miejsca. I trzeba się spieszyć bo zmrok już niedługo.

-Ale nie wiesz na pewno, czy ktoś przeżył ,bo uciekłeś.-odparła sceptycznym tonem półorczyca, zaś mnich się wtrącił.-Nie można tak tego zostawić, trzeba sprawdzić. A może ktoś przeżył ?-
-Nie przybyłem tu by kryć się przed martwiakami.- prychnął barbarzyńca.
-Co jeszcze wiesz?-spytała kobieta.

- Wzywałem ich do walki, ale pouciekali. Miałem sam za nich ginąć? A zresztą, długa historia a my nie mamy czasu. Powiedzcie mi czy chcecie przeżyć czy szukać żywych i przy tym dołączyć do uroczych mieszkańców tej zacnej mieściny? Bo jeśli wybieracie opcję pierwszą to możemy sobie pomóc nawzajem, a jeśli drugą to ja znikam i zostawiam was w waszym szaleństwie. A co do tego co wiem to wiem sporo ale wciąż za mało żeby to wszystko pojąć. Chętnie się tym z wami podzielę, ale najpierw odpowiedzcie mi na moje pytanie.

-Nie przybyliśmy się tu kryć.-odparła półorczyca patrząc świdrującym spojrzeniem na krasnoluda. - I wbrew temu co sądzisz krasnoludzie. Twoja droga prowadzi donikąd. Nie przeżyjesz tu sam.
- Jesteście w tym mieście ile? Cztery godziny? Nam też się wydawało, że to będzie sielanka dopóki nie nastała noc. A było nas trzydzieścioro z czego każdy umiał walczyć. Sam i tak miałbym większe szanse niż z wami wychodząc walczyć. Ilu zabijecie? Dziesięciu na głowę? To nie daje nawet setki a ich są tysiące. Samych zombie, nie licząc innych okropności. Byłem w samym jądrze tego wszystkiego, widziałem to na własne oczy i dano mi szansę ocalić skórę. Pytam czy chcecie mnie wysłuchać czy mimo wszystko macie zamiar wyjść i walczyć?

- Dano ci szansę. Kto ci dał ? - spytała podejrzliwym tonem półorczyca..
- Ktoś potężny. Jeden z tych którzy władają tymi trupami. Może nie tyle dał mi szansę, co rzucił wyzwanie. Jeśli wygram, przeżyję, jeśli nie... tak czy inaczej nie miałem wyjścia. Odrzucając wyzwanie straciłbym głowę od razu. Tak więc jak? Jesteście ciekawi czy wolicie najpierw się spróbować z tym miastem?
-Ależ jesteśmy bardzo ciekawi.-rzekła przymilnym tonem półorczyca. Tymczasem barbarzyńca zaczął sie bawić łańcuchem dodając.- No toś bratku sługus tych... złych? Jakiś z ciebie kultysta, czy cuś?
Mnich zaś przesunął się w bok uważnie obserwując krasnoluda..

- Służę jedynie sobie - odparł pewnie krasnolud, jednocześnie wymacując w kieszeni granat - Jedynym moim celem jest opuszczenie tego miasta. Ten gość nie jest jedynym, który może mi to umożliwić.. ba nawet jeśli z nim wygram to opuszczenie tego miasta jest wątpliwe. Dlatego mam jeszcze plan b ale do tego i tak muszę wykonać swoje zadanie. A co do służenia złym... to przypuszczam, że wy też tacy praworządni nie jesteście skoro przybywacie do opuszczonego miasta, żeby go złupić z jakiegoś skarbu. Ale mam to gdzieś, róbcie co chcecie, ja zadaje moje pytanie po raz ostatni po czym jeśli nie otrzymam odpowiedzi wychodzę. Chcecie ginąć wasza sprawa...
-Brać go. Ale żywcem. Potrzebujemy go przesłuchać.-rzekła półorczyca krótko. Barbarzyńca zakręcił łańcuchem nad głową ruszając, a mnich ruszył w kierunku krasnoluda, ale po łuku i ze strony przeciwnej do barbarzyńcy. Chcieli go osaczyć, co komplikowało sytuację, bowiem żaden granat nie objąłby zasięgiem całej trójki.

- Szkoda - rzucił alchemik po czym błyskawicznym ruchem wyrzucił granat tak, aby wybuchł pod drzwiami po czym ciesząc się, że nie zdecydował się wejść do środka ruszył “krasnoludzkim biegiem” wzdłuż ściany w kierunku najbliższego zaułka.

Nie wiedział, czy wybuch objął kogokolwiek, ale nie miało to znaczenia. W biegu wyjął ekstrakt niewidzialności i połknął jego zawartość. Poczuł znany sobie efekt. Widział swoje członki jako przeźroczyste i wiedział że jest niewidzialny. Mimo wszystko kluczył zaułkami mając na uwadze, że mżawka odbiajająca się w powietrzu mogłaby zwrócić uwagę doświadczonego oka i starając się biec w miarę możliwości pod ścianami.

Gdy poczuł się bezpieczniej zwolnił nieco i począł się rozglądać za jakimś miejscem mogącym służyć za schronienie na noc, lub czymś co by go zaintrygowało. Musiał znaleźć jakąś wskazówkę co do zadania. Liczył, że dowie się czegoś od tamtych, jednak okazali się oni bandą idiotów, szukających jakiegoś skarbu. Przesadził w rozmowie, nie przewidując, że mogą być tak głupi jak Tarnus i reszta którzy mimo jego ostrzeżeń i tak wierzyli we własne zwycięstwo. Chciał ich wypytać o drowy ale pewnie niczego by się nie dowiedział. Cóż mogliby wiedzieć. Są tu zaledwie kilka godzin, i pożyją niewiele więcej. Być może natknie się jeszcze na nich kiedy będą się snuć ulicami z resztą sztywnego towarzystwa jednak to było marginalne zmartwienie. Jeśli szybko czegoś nie wymyśli to będzie się tam snuł razem z nimi.
 

Ostatnio edytowane przez Radioaktywny : 26-03-2012 o 22:41.
Radioaktywny jest offline