Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2012, 23:35   #12
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Echo wystrzału rozległo się po cichym do tej pory terenie. Bekas, który zerwał się do lotu spłoszony przez setera hasającego wśród traw, runął pionowo w dół, skoszony śrutem. Pułkownik odjął kniejówkę od ramienia i ruszył po zdobycz przywołując psa. Miękki dywan runa, uginał się bezszelestnie pod stopami obutymi w wysokie, jeździeckie buty.

Wciągnął w płuca rześkie, leśne, poranne powietrze, delektując się świeżością. Uwielbiał wczesne polowania, zwłaszcza wtedy, gdy lekki opar mgiełki opada ku ziemi, a na trawie pojawiają się pierwsze kropelki rosy. Wprawdzie strzelanie do bekasów na moczarach posiadłości Hastingsów nie mogło się równać nagonce na tygrysa w Indiach, czy podchodzenia zwierzyny na kenijskiej sawannie, ale od biedy dostarczało wystarczającej rozrywki.

Bordon w myślach odliczał już tygodnie do następnej wyprawy, powoli nudziło mi się w sielskiej, wiejskiej posiadłości jego przyjaciela Lorda Hastings. Choć miał do własnej dyspozycji myśliwski domek, położony w zakamarkach rozległego ogrodu, przylegającego do posiadłości, to nawyk podróży odzywał się w nim ze zdwojoną siłą. Nie lubił zbyt długo przebywać w jednym miejscu, zgłasza w miejscu, które aż nazbyt przypominało mu dżunglę. Dżunglę w ludzkim wydaniu, plątaninę intryg, plotek, bzdurnych opowieści. Jednak potrafił się przystosować, zawsze potrafił. Czy to w armii, czy to na jakiejś wyprawie, czy to na polowaniu, czy to na lordowskim salonie.

„Przystosowanie – jednak cholerny Darwin miał rację…” – skrzywił się do swoich myśli. Po powrocie do domku, czekał go prysznic, a potem dokończenie korespondencji dla Królewskiego Towarzystwa Geograficznego z wyprawy do Kurdystanu. Miał zamiar opisać szczegółowo zwyczaje klanowe Kurdów, w tym ich szczególne podejście do hodowli koni, które doprawdy mieli przepiękne. Niejeden arab ze stajni Lorda, mógł się skryć przy ich rączych i wytrzymałych bachmatach. A na końskiej urodzie znał się może nawet lepiej niż na kobiecej.

******

Kiedy wrócił Songcen już się krzątał po kuchni. Stary Gurkha choć nie używał zegarka, był równie punktualny co chronometry z najlepszych warsztatów Grennwich. Od lat, ten syn narodu dumnych wojowników, był jego wiernym towarzyszem bitew i wypraw. Wielokrotnie namawiał go do powrotu do ojczyzny, ale ten kategorycznie odmawiał. Bordon wiedział, że skrywa jakiś mroczny, może wstydliwy sekret, ale przez wzgląd na wieloletnią przyjaźń, nigdy nie pytał.

Gampo był świetnym żołnierzem, ale także adiutantem czy zaopatrzeniowcem, potrafił zadbać o rzeczy, które z reguły Horacemu umykały i za to cenił go najbardziej.

Odłożył strzelbę na stojak, obok kilku innych sztuk broni, uprzednio ją rozładowując. Obok stojaka na broń na ścianie, wisiał pokaźny zbiór różnorakiej broni białej, przeróżnych fasonów i odmian, chyba z każdej części świata. Tak by się mogło wydawać postronnemu obserwatorowi, ale Bordon wiedział, że z każdym z tych ostrzy wiąże się ciekawa opowieść.

******

Spacerował wśród licznych altanek i drzew rozległego ogrodu, na którego utrzymanie, właściciel musiał wydawać krocie. Liczne odmiany kwiatów i drzew, niejednokrotnie egzotycznego pochodzenia, strumyki, kaskady, fontanny i wiele innych różności, zostało zaplanowanych z rozmachem i smakiem, to akurat musiał przyznać.

Swoje kroki kierował, ku ustronnej, drewnianej, ażurowej altance, oplecionej grubo przez dziką winorośl, jej wnętrze było zakryte przed ciekawskim wzrokiem innych użytkowników parku, a on sam lubił tam przychodzić, by zażyć trochę spokoju, od zgiełku salonowych rozmów. Od jakiegoś czasu jednak, altanka była także miejscem na inne zajęcia.

Kiedy wszedł, jego oczy przyzwyczaiły się do panującego w środku półmroku, promienie słoneczne z trudem przebijały się przez grubą plątaninę liści i pnączy.

Kobieta stała odwrócona tyłem, jak zawsze elegancka i pełna smaku, nie usłyszała jego wejścia. Ostrożnie podchodził do niej niczym do upatrzonej zwierzyny. Drgnęła i westchnęła głośno, kiedy poczuła jego ręce na swoim ciele. Po chwili zawahania, poddała się jego dotykowi.

Kolejne części garderoby odsłaniały subtelną nagość jej gorącego ciała. Czuł jak krew krąży w nim szybciej, pot spływał po skórze zaspokajającej się pary. Po chwili ekstazy, ich oddechy się uspokoiły a ramiona wyzwoliły z wzajemnego uścisku. Patrzył jak kobieta ubiera się w milczeniu, chłoną wzrokiem uroki jej nagości, sukcesywnie przykrywane kolejnymi fatałaszkami. Musiał przyznać, że Lady Hastings pomimo wieku, była nadal pełną piękna i namiętności kobieta.

******

Przyjęcie zaczęło się już na dobre, choć głównego aktora tego żenującego przedstawienia nadal nie było. Początkowo nie wierzył, kiedy usłyszał rewelacje na temat Egona, ale kiedy to okazał się prawdą, zdziwił się. Po raz pierwszy pośród tych wszystkich skandali, plotek i intryg się zdziwił. Dziewczyna, z którą był zaręczony była bardzo piękna, inteligentna i majętna, lepiej nie mógł trafić. O urodzie panny Black również słyszał wiele dobrego, ale jeśli zechciał przespać się z aktorką, nie musiał wszystkiego rzucać w diabły. To tak jakby do upolowania głuszca, zabierać ze sobą sztucer z kalibrem w sam raz na słonie.

Wymienił kilka uprzejmości i powitań z gośćmi, których znał. Poznał kilku nowych, ale nadal nigdzie nie widział Harolda. Wiedział, że Lord Hastings nie jest zachwycony postępkiem syna, ale nie sądził, że nie przyjdzie. Przeprosił więc porucznika Robertsa, jego córkę i resztę towarzystwa z którym rozmawiał i ruszył w stronę gabinetu Lorda.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 27-03-2012 o 14:38.
merill jest offline