Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2012, 19:37   #46
Eillif
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Sytuacja nawet po „udanej“ walce wciąż była napięta. Rafael nie wyglądał jakby szybko miał wybaczyć Etromowi. Co gorsza sprawiał wrażenie jakby w ogóle nie chciał, aby wszystko powróciło do normy. Eillif wcale mu się nie dziwiła. Etrom zdecydowanie przesadził, ale ona nie chciała o tym myśleć, ani już na pewno wyrażać swoją opinię na ten temat. Coś było nie tak, wyczuwała to. W tej starej chacie musiało dojść do jakiejś kłótni, albo... do czegoś jeszcze gorszego.
Nie tylko ci dwaj towarzysze byli nie w humorze. Zielarka zauważyła, że Solmyr wlecze się na końcu grupy z zamyśloną, skupioną i obojętną miną. Dziewczyna tłumaczyła sobie, że jest on jeszcze osłabiony, ale w głębi duszy obawiała się o swojego towarzysza.
~ Nie będę mu przeszkadzała. Powiedziałam, że w każdej chwili jestem gotowa pomóc. On na pewno to zrozumiał. Najwyraźniej nic nie potrzebuje.
Eillif szła sama, gdzieś na końcu grupy, zupełnie odizolowana od otoczenia. Myślała, wspominała... jej brata (?). Bardzo dziwiła się kiedy jej myśli za każdym razem powracały do domu, a zaraz potem do Dargorada. Nie była do niego zbytnio przywiązana, można nawet powiedzieć, że nie była wcale. I właśnie dlatego tak bardzo zastanawiało ją to, dlaczego nie może o nim zapomnieć, opuścić i po prostu odejść jak najdalej. Zacząć nowe życie...
Z rozmyślań wyrwały ją głosy towarzyszy. Znaleźli miejsce na nocleg. Teraz wystarczy tylko coś przekąsić i iść spać. Thorbrand niespodziewanie zozwinął skrzydła i odleciał.
~ Pewnie zgłodniał. Ale dobrze, ze już poleciał. Umówiłam się przecież z Solmyrem, że Thorbrand nie może być przy mnie cały czas.
Zielarka szybo wyciągnęła z plecaka koc i położyła go na ziemi. Nie było to wygodne ani łatwe spać na takim „łóżku“, ale kto powiedział, że ma być łatwo?
Zielarka miała zamiar położyć się od razu, ale zauważyła, że wszyscy powoli i niepewnie zbierają się wokoło jednego, wspólnego ogniska. Eillif ucieszyła się, w końcu (może) uda im się zrobić coś wspólnie i bez kłótni. Podchodząc do ogniska nie miała zamiaru nic jeść, chciała tylko... pobyć w ich towarzystwie.
~ Do do mnie takie niepodobne.
Usiadła bardzo cicho, powoli, prawie niezauważalnie. Jednak będąc kuszona zapachem pieczonej dziczyzny nie mogła się oprzeć i jadła razem z nimi.
Kiedy wszyscy zaczęli się powoli rozchodzić, zielarka uznała, ze powinna odpocząć. Wstała i jak ostatnio podłożyła pod głowę plecak i przykryła się kocem. Przypomniało jej się, że powinna jeszcze zakomunikować coś towarzyszom.
- Chłopaki? Pamiętajcie, że ja także mogę trzymać wartę. Tylko, proszę niech ktoś mnie obudzi... - Dodała sennym głosem. A chwilę potem już spała.

***

W środku nocy zielarka niespodziewanie otworzyła oczy. To już druga z kolei noc, podczas której nie mogła spokojnie spać. Przypomniała jej się wczorajsza historia. Ponadto gdzieś w głębi lasu wydawało się jej, ze słyszy... W sumie to nie wiedziała co słyszy, więc tym bardziej czuła się przerażona. Robiła wszystko, aby przekonać samą siebie, że po prostu jest bardzo zmęczona i nieprzyzwyczajona do spania w lesie.
~ I znowu mam jakieś urojenia. Za bardzo się tym wszystkim przejmuję.
Jednak dla pewności rozejrzała się uważnie na boki i... krzyknęła.
~Wilk w lesie - to zrozumiałe, ale zjawa? To, to... przecież niemożliwe! Pójdę już spać. A może... lepiej obudzić chłopaków? Nie, nie... pomyślą, ze oszalałam...
Ale towarzysze zdążyli już wstać. Nocny gość zaczął wykrzykiwać swój monolog. Eillif nie chciała słuchać. Nie wiedziała czy po prostu bała się, czy też nie była gotowa na rozmowy z... duchem, była za to pewna że nie chce. Definitywnie nie chce. Dziewczyna jak małe dziecko, bojące się burzy, siedziała z podkulonymi nogami i ściskała w rękach koc, myśląc, że... w sumie to nie myśląc, tylko głupio, z szeroko otwartymi zielonymi oczami i ustami wpatrując się w Solmyra. Towarzysz przedstawił się i rozpoczął rozmowę z gościem.
~ Czy on oszalał? To nie może się dobrze skończyć.
I wcale nie skończyło. Jedyne czego Eillif była pewna to jasny rozbłysk nad głową Solmyra, mroczki przed oczami i... wykrzykujący groźby duch.
~ To nie mogło się dobrze skończyć...
 

Ostatnio edytowane przez Eillif : 27-03-2012 o 20:19.
Eillif jest offline