Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2012, 22:36   #47
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Trzecia doba podróży - świt

Chyba tylko Solmyr mógł zasnąć zaraz po spotkaniu z nieumarłą istotą. Reszta wędrowców długo nie mogła się uspokoić, a wartownicy stali się znacznie czujniejsi. Skończyło się dumanie o niebieskich migdałach i zajmowanie czymkolwiek, byle by tylko przetrwać do końca swojej zmiany. Warty miały zapewnić bezpieczeństwo - ale czy było możliwe wypatrzenie w ciemności ducha?

~ To się nie może dobrze skończyć... ~

Etromowi i Fernasowi w każdym razie się to nie powiodło. Hieronimus pojawił się znienacka na skraju obozowiska i z głośnym wrzaskiem “Do atakuuuuuu!!!” przeleciał przez całą długość polany, wzniecając snop iskier z ogniska. Wszyscy zerwali się na równe nogi, lecz duch zniknął w mroku. Mijały minuty, godzina, dwie, lecz zmarły nie powrócił. Drużyna była jednak tak poddenerwowana, że byle pohukiwanie sowy, czy nawet szelest przelatującego nietoperza wywoływał trwożliwe spojrzenia na boki.

~ To się nie może dobrze skończyć... ~ przelatywało raz po raz przez głowę Eillif.

Wreszcie ciemność nocy zaczęła ustępować przed szarością świtu. Gwiazdy powoli bledły; pierwsze ptaki głośnym ćwierkaniem oznajmiały poranek. Wszyscy odetchnęli z ulgą - zwłaszcza Yarkiss, któremu przypadła ostatnia warta. Zbyt wcześnie.
- Bić psubratów!! - Hieronimus przepłynął wzdłuż i w poprzek polanki, wywijając jakimś (całkiem realnym) kijem. Wydawał się jeszcze bardziej rozczochrany niż wcześniej i najwyraźniej świetnie się bawił.
- I kto jest górą, partacze, hę? - Mężczyzna zwycięsko powiódł wzrokiem po obozowisku. - Ha?! Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie! - Rzucił na ziemię kij, który jakimś dziwnym trafem uderzył zaklinacza prosto w kolano.
- Opssss... przepraszam - rzekł, zgoła nieszczerze, Hieronimus, po czym dodał - Chciałem wyżej.

W końcu zjawa się uspokoiła i, podparłszy się pod boki, obróciła powoli dokoła, obrzucając zebranych zimnym spojrzeniem bezbarwnych oczu.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 28-03-2012 o 14:40.
Sayane jest offline