Ręka, noga, mózg na ścianie, sztany, glany, kark złamany, zęby wybite, łeb urwany, krew tryska, jelita się plączą, gałka oczna skacze po podłodze jak ping-pong. Tak prezentował się Tony po spotkaniu z lodowym władcą.
- Khhhhyyyyyyy - stwierdził bohater.
Po czym resztkami sił sięgnął po buteleczkę z eliksirem uzdrawiającym. I było jak w reklamie batoników czy innych enerdżidrinków "I jedziesz dalej!". Byle do przodu!
Był znów pełen sił:
- Ej, gościu, nie byłem gotowy! Nie ma takich! Teraz liczę: raz, dwa trzy i dopiero się lejemy.
Powiedział Ton, a jednocześnie pomyślał:
"Policzę do dwóch i zasztyletuję go z zaskoczki. Trza se ułatwiać, a nie utrudniać." ~*~
A tymczasem na lodowe pustkowi nadciągał, wiadomo, to ptak, to samolot, nie to...
Jezus, Maria! Co oni robią z tym nosorożcem?!