Eckhardt po prostu przez podróż wlókł się z resztą kompanii. Nudziła go podróż, jednak ani słowem się do nikogo nie odezwał. Jak trzeba było to kiwnął głową. Irytowała go postawa tego całego Michaela i drugiego... jak mu było... Reinharda. Górnik nie mógł być religijny, bo całe życie spędził w kopalni o której Sigmar pewnie zapomniał wieku temu. A te dwa ciołki na siłę wciskały innym swoje ideologie. Gardził takimi. Nie znosił takiej postawy. Najchętniej pozbyłby się tych jegomości z kompani tak szybko jakby tylko się dało.
Schwartzhaut usłyszał pytanie elfa. Potrafił zająć się końmi. Jednak widać, że ktoś już się tym zajął. W dodatku tym kimś była osoba, w towarzystwie której Eckhardt nie bardzo chciał przebywać. Niby ruszył żeby pomóc elfowi, żeby nie było, że się opierdala jednak zrezygnował. Nie będzie z jakimś tam rycerzem czesał grzyw...
- Poszukam... - znał się na pozyskiwaniu wody. Jakoś w kopalni trzeba było sobie radzić.
Gdy tylko zrobił co miał zrobić wrócił do obozu i położył się z dala od reszty w całym swoim ubraniu. |