Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2012, 23:11   #121
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Justynka była tak sparaliżowana strachem i zaskoczeniem, iż miała poważne problemy z wyplątaniem się z kołdry. Potrwało to kilka chwil. Wystarczająco długo, by Mela zdążyła wprowadzić psa i zatrzasnąć za sobą drzwi. Za jakie grzechy pokarało ich towarzystwem tego dzieciaka?! Nie sposób było jej upilnować. Jakże mieli pokonać złą królową jeśli nawet nie byli w stanie zapanować nad zachowaniem i pomysłami małej dziewczynki? Justynka chciała krzyknąć, ale tylko zapiszczała jakoś dziwnie i niezbyt bohatersko, jak na bohaterkę takiej historii. Głośno przełknęła ślinę, aż zabolało ją wyschnięte gardło. Stanęła na nogi. Wilczur, mrużąc czerwone oczy przed światłem stojącej na stole świecy i wciąż trzymając się blisko boku Meli, wyraźnie czaił się na Welmę. Justynka ścisnęła w garści swój kluczyk, który miała okazję już tyle razy wypróbować. Teraz liczyła na niego, jak na nic innego na całym świecie. Może uda się powstrzymać psa. Zamknąć mu pysk, żeby nikomu nic złego nie mógł zrobić. Bo wiedziała przecież, że najgroźniejsze są dla nich długie i ostre kły wilczura. Fakt, że zostawały jeszcze łapy i sama siła oraz ciężar bestii, ale liczyła na to, że uda się ją jakoś inaczej obezwładnić z pomocą Welmy i chłopaków. Może to nic takiego, łudziła się nikłą nadzieją. Tylko przez chwilę. Wyglądało bowiem na to, że nie tylko wściekłego psa mieli na głowie.

Coś czarnego siedziało pod stołem, a teraz właśnie poruszyło się i wolniutko sunęło w stronę Zielarki. Spojrzała przerażona na chłopaków i zaraz potem znacząco skierowała wzrok na czarnego ‘ni to stwora’.. Musiała mieć ciekawą minę, bo od razu spostrzegli, co się święci. Tomek wrzasnął ostrzegawczo i rzucił się do stołu, pod którym skrywał się kawałek Ciemności. Zaraz potem wydał pierwsze rozkazy.
Sama mówiła Meli wieczorem, że muszą działać jak w wojsku. Więc jak wojsko, to wojsko. W takich wypadkach nie można się było godzinami zastanawiać. Godzinami? Nawet pół sekundy. A więc nie miała zamiaru się zastanawiać. Była pewna, że jeśli zacznie myśleć, stchórzy, albo zwariuje, bo uciekać nie było dokąd. Jakiś plan, najlepiej niezbyt skomplikowany, był jednak niezbędny. Korzystając z harmidru wywołanego przez Tomka, ruszyła w kierunku Meli. Miała zamiar odepchnąć ją od wilczura, a potem natychmiast zamknąć mu nie tylko pysk, żeby nikogo nie mógł ugryźć, ale i te czerwone, strasznie wyglądające oczy. Może wtedy straci na tyle orientację, że będą go mogli wspólnie unieszkodliwić do czasu nadejścia poranka. Najlepiej byłoby też pozbawić go węchu, ale przecież wtedy by się udusił, a na tym Justynce zupełnie nie zależało. Pamiętała przecież jakie to było dobre i mądre psisko zanim dopadła je Ciemność.

Tyle, że zostałby jeszcze jeden problem - kawałek żywej Ciemności pod stołem. W czym by go można było zamknąć? Jakaś skrzynka? Może kociołek? Z prawdziwą przyjemnością powiesiłaby go potem nad ogniem. Niechby się rozgotował na miękko we własnym sosie, albo usmażył. Gdyby tylko była pewna, że ta czarna kałuża nie zdoła poruszać się szybciej niż dotąd i nie rzuci się na osobę, która będzie chciała ją uwięzić. Z pewnością też nie da się zgarnąć na szufelkę i wrzucić do ognia. A może jednak da? Jeśli nie będzie innego sposobu? Trzeba było zaryzykować.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline