Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2012, 05:58   #150
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Westchnęła oddychając głęboko nocnym powietrzem. I będąc już z dala od mężczyzny, z którym musiała uczestniczyć w tak pokrętnych gierkach.
Łatwo było kontrolować emocje, kiedy przebicie się choćby jednej z nich przez stworzoną fasadę mogłoby ją z łatwością zdradzić. Łatwo było, kiedy na szali leżało tak wiele, a groźba zostania odkrytą mogła zaprzepaścić wszystko co dotąd osiągnęła.




Teraz jednak Maruiken Leiko czuła.. niepokój. Pod maską niezmąconego spokoju dusza skręcała się jak dzikie zwierzę zamknięte w klatce.

Stosując się częściowo do porady Hataro, ale jednocześnie wybierając bardziej okrężną drogę na spacer powrotny do swojej gospody, łowczyni miała zamiar poobserwować nocne życie miasta, tak jak gdy poprzednim razem w nim była. Ale nie potrafiła się skupić ani na mijanych postaciach, ani na pomniejszych uliczkach mogących skrywać w swych cieniach sekrety. Przytłoczona dopiero co zdobytymi informacjami odpływała myślami w odległe zakątki, w Miyaushiro pozostając jedynie ucztą dla oczu przechodniów jakim było jej idące nieśpiesznie ciało.

Jej rolami w tym skomplikowanym przedstawieniu rozgrywanym na scenie ziem Hachisuka były obserwatorka, poszukiwaczka.. czasem stawała się bardziej aktywną uczestniczką zdarzeń, by móc dopasować je do według swych potrzeb. Drobne naprowadzenie łowców i swych obrońców ku właściwym ścieżkom, przypodobanie się klanowi, aby móc słyszeć więcej, widzieć więcej.. Tyle wystarczyło. Nie potrzebowała, ani nie chciała aż tak bezpośredniej ingerencji ze swojej strony, na domiar złego nie mając na nią większego wpływu.
Jednakże nie był to pierwszy raz, kiedy usłyszała tak niepokojące wieści, choć wtedy je sobie zlekceważyła. Miko raz napomknęła, że Chińczycy interesują się ich trójką, że chcą ich trzymać razem, że.. mają plany i to także wobec niej. Zbyła to wtedy jak dziecięcą bajeczkę, bo i kimże innym jak nie dzieckiem była Ayame? Ale teraz jej wybujała fantazja odnajdywała swe potwierdzenie w rzeczywistości, której częścią była Leiko. Nie interesowało jej czy chcą porwać tamtych dwóch łowców, czy tego dokonają, ani czy tamci też dowiedzą się od jakiejś trzeciej osoby o tych zamiarach. Miała tylko swoje bezpieczeństwo na względzie, bo i od niego zależało powodzenie reszty misji. Byłoby Leiko na rękę, gdyby w swych polowaniach mnisi skupili się na jej „towarzyszach”, wtedy ona miałaby więcej czasu do działania. Intrygującym za to było, cóż takiego było ciekawego w czarowniku i bushi. Co ich trójkę ze sobą łączyło? Po co byli potrzebni Chińczykom? Choć trzeba było przyznać, że mnisi nie należeli do najbardziej.. przeciętnych osób, również Sogetsu i Kohena nie można było określić mianem „pospolitych”. Jej samej łatwiej było u tej dwójki dostrzec przywary godne zafascynowania gości klanu niż u siebie samej.

Ten pierwszy - Ayame o nim mówiła, kiedy po walce z Matką Głodu leczyła odniesione przez niego rany. Podobno tachi którym walczy z taką furią, nie jest byle ostrzem kupionym na pierwszym lepszym straganie podrzędnego miasteczka. Siedzi w nim coś, jaki zły duch. Łowca musiał być głupcem, skoro wiedząc o lęgnącej się w swym ostrzu poczwarze jeszcze go nie wyrzucił z dala od siebie. To było dla Leiko nie do pomyślenia, aby z własnej woli skazywać się na towarzystwo Oni w czasie podróży. Z własnej woli! Jakże szalonym trzeba być! Gdyby mogła, gdyby jej moc pochodziła z przedmiotu, to przez myśl by jej nie przeszło trzymanie go przy sobie. Kogoś innego skazałaby na męki płynące z towarzystwa demona. Ale jej klątwą było oko.. a chociaż niegdyś miewała momenty słabości prawie prowadzące ją ku wyłupieniu go, to pozostawało ono nierozerwalnie częścią niej.
Zaś słaby na ciele czarownik? Nie był wiele lepszy od swego kompana, zapewne. Nie zdziwiłaby się, gdyby ten aż urzeczony demonami łowca spółkował z jakimiś przebrzydłymi kreaturami, by tylko zyskać swą mroczną moc w zamian za zdrowie.

Oh, z łatwością mogła sobie wyobrazić, jak oni dwaj ze swoimi sekretami stają się „smaczkami” dla równie pokręconych mnichów. Ale ona?
Wiedziała co mogło mnichów tak w niej zaciekawić, była to jedyna możliwa i także niewypowiedziana odpowiedź na pytanie Hataro. Nie wiedziała jednak dlaczego i jak mogliby się akurat o tym dowiedzieć, o tej jednej z tajemnic najlepiej przez nią strzeżonych. Nie tylko z wiadomych względów, ale też... z pewnego wstydu jaki odczuwała nosząc to brzemię.
Dopadało ją obrzydzenie, gdy myślała o tym plugastwie. Smakowała gorycz żółci zagubienia, gdy pojawiając się w snach przeradzało je w koszmary. Starała się reagować zadowoleniem, gdy dzięki temu z powodzeniem wykonywała zadania swej Matki, choć szpile niesmaku do siebie samej przeszywały ją na wskroś po każdej pożartej duszy Oni. Ale nigdy nie okazywała tej zdradliwej słabości. Wszelkie wątpliwości, strapienia, może czasem także.. strach, dusiła w zarodku, by nawet pęknięcie nie pojawiło się na jej masce chłodnego spokoju. Zabite demony powoli zatruwały jej duszę..

Nie mogła odejść, nie mogła zrezygnować z następnej misji jaką miał jej zlecić klan, pomimo poznania już kryjącego się za nią prawdziwego, ponurego celu. Choćby nawet wprost jej grożono śmiercią, to ona nie mogła porzucić swego prawdziwego zadania na rzecz ucieczki z coraz bardziej pochłaniających ją toni intryg Hachisuka.
Nie mogła też skazać swej Matki na utratę kolejnej córki w niewyjaśnionych okolicznościach. Już wystarczyło, że zniknięcie tej jednej przywoływało zmarszczki zamartwienia na jej piękną twarz. Stanie się powodem udręki dla swej opiekunki byłoby dla Leiko tak bolesne, że ostrze wbijające się głęboko w ciało byłoby trywialnym łaskotaniem. Sama ta myśl ściskała jej serce i odbierała dech w piersiach..
Bez względu na wszystko będzie musiała się jutro spotkać z Iruką. Nie tylko, aby opowiedzieć o wszystkim co się wydarzyło odkąd ostatni raz się widziały, ale teraz najważniejsze było ostrzeżenie jej o zamiarach mnichów. Zrobi to, czego z jakiegoś powodu nie zrobiła, bądź nie mogła zrobić Yuriko przed swoim zniknięciem na tych samych ziemiach, po których teraz ona kroczyła.

Od czasu do czasu, gdy łowczyni akurat wyrywała się z labiryntu swych myśli, to wychwytywała nieco nieobecnym spojrzeniem elementy nocnego życia miasta. Jakże było ono odmienne od ostatniej wizyty. Karczmy tętniły życiem, przy głównych uliczkach handlarze sprzedawali swe towary przechodniom. Mrok powoli przepłaszał wędrowców z ulic, ale nadal jeszcze można się było natknąć na dumnych bushi i bogatych kupców. Miasto wydawało się takie... zwyczajne. Zupełnie nieświadomie intryg toczących się w nim. Czy tajemnic godnych nawiedzanych miejsc.
Nie dostrzegła nigdzie znanych sylwetek łowców, ani młodego samuraja, ani białowłosych demonów, ani Jednookiego Wilka. Nie mignęła jej też nigdzie postać.. Yash.. Yasha.. postać.. kogoś bardzo podobnego do jej widma z przeszłości. Po rozmowie z Hataro była zbyt skupiona na tym co usłyszała, aby powrócić do tamtego drobnego zdarzenia. A w tej chwili skłaniała się ku temu, że to było nic, przywidzenie zaledwie. Podróż przez ziemie Sasaki przyprawiła ją o zbyt wiele powodów do wspominania, co teraz się na niej odbijało. Przewijały się w umyśle te postacie zwane niegdyś siostrzyczkami, które pozwalając się kierować uczuciom zdradziły własny dom i Matkę. I przez tą lekkomyślność musiały zostać stracone przez swą dawną rodzinę. One, kochankowie będący przyczynami ich odejścia, czasem i dzieci - owoce tych zakazanych romansów.. Wiedziały zbyt wiele, by móc tak po prostu opuścić rodzinne progi. A i cena za przyprawienie Mateczki o zmartwienia była bardzo wysoka.
Przewijał się Yashamaru.. osoba niegdyś jej tak bliska, jedyna taka poza siostrzyczkami i Mateczką. Spoglądając teraz wstecz na ich dawne relacje, pomiędzy tymi wszystkimi młodzieńczymi przekomarzaniami i narażaniem życia na wspólnych misjach, mogłaby go nawet określić jako przyjaciela. Taka zażyłość, choć przecież niewinna, nie była niczym dobrym i ciągnące się za tym konsekwencje były jedynym do czego warto było powracać wspomnieniami jako do przestrogi. Jej umysł musiał sobie zakpić i wraz z wyobraźnią narzucił oczom zobaczenie Yashamaru w rysach tamtego mężczyzny. Wyjątkowo paskudny psikus.

Ucichł stukot jej czarnych geta po ulicznym bruku. Zatrzymała się, gdy nagle coś przestało jej się podobać w otaczającym ją mieście. Pewien.. drobiazg, niczym maleńka, ledwie dostrzegalna drzazga wbita w opuszek palca. Stojąc w miejscu powiodła spojrzeniem po przewijających się gdzieniegdzie przechodniach, po najbliższych budynkach, po ich dachach w poszukiwaniu źródła tego uciążliwego wrażenia bycia obserwowaną. I znalazła, choć zaledwie przez przypadek. I nie spodziewała się takiego odkrycia.

Dwoje żółtych ślepiów wpatrywało się w nią bez strachu. Stworzenie przypominające wyleniałą krzyżówkę kota i szczura przyczaiło się w bocznej uliczce.




Akuma no gaichū, demon szkodnik. Przekleństwo wiosek, bowiem odór jaki roztaczał wokół siebie choć niezbyt mocny wystarczał by ryż przechowywany na czas siewu zaczął gnić.
Akuma no gaichū były plagą wśród wiosek i żadnym wyzwaniem dla Leiko. Tego typu drobiazgi stanowiły łatwy cel, szczególnie lubiany przez początkujących łowców. Łowczyni nie wątpiła, że Kirisu ubił parę z nich w swoim życiu. Bowiem oni te polegały na swej szybkości i zwinności, oraz zdolności na wtapianiu się w tło. Nie potrafiły uczynić żadnej szkody wieśniakowi, a co dopiero bushi.
Aż dziw więc że w mieście pełnym łowców oni jakiś akuma no gaichū się zachował przy życiu. Z drugiej strony, w tak dużym mieście kto zwróciłby uwagę na obecność tak drobnego i mało ważnego yōkai ?

Mijały sekundy, a Leiko czuła się coraz bardziej rozdrażniona tymi wpatrującymi się w nią żółtymi ślepiami stworzenia. A może powodem było samo jego istnienie? Kiedyś nie wiedziałaby nawet jak się ta kreatura nazywa, zwyczajnie wzięłaby ją za szczura bądź wyleniałego, wychudzonego kota. Normalne zwierzę miast takiego wynaturzenia. Podejrzewała, że każda z jej siostrzyczek zareagowałaby w podobny sposób, wszak z nich wszystkich tylko ona otrzymywała zlecenia związane z demonami. Reszta córek Matki pozostawała w słodkiej niewiedzy bardziej przyziemnych zadań, w jakich i ona niegdyś uczestniczyła. Odkrycie daru, tego przekleństwa, zmusiło ją do lawirowania pomiędzy dwoma światami. Tym zwykłym i demonów.

Wyciągnęła nieznacznie rękę i dłonią poruszyła w niedbałym, odpędzającym intruza geście. Zareagował na to tak jak się spodziewała – wcale. Jedynie bez choćby cienia lęku obserwował ją z niezachwianym spokojem, co tylko jeszcze bardziej ją rozeźliło. Doprowadziło nawet do takiego momentu, że wbrew sobie postąpiła ku stworzeniu jeden kroczek, a potem drugim, oba przepełnione pretensją w towarzyszącym im postukiwaniu geta. I właśnie to zbliżenie się kobiety wywołało w szkodniku popłoch i, ku jej szczęściu, zmusiło do wycofania się z tej walki na spojrzenia, w której to ona przegrywała. Akuma no gaichū czmychnął w ciemności uliczki.

Leiko z rozdrażnieniem naciągnęła na siebie ramy dekoltu i rozejrzała się uważnie na boki.
Gdzież się podziewał ten jej Płomyk?
Sądziła, że zaszyje się gdzieś w okolicy tamtej gospody na czas trwania jej spotkania z doradcą, a po wszystkim raz jeszcze podejmie nieudolne próby śledzenia jej. Po tym co usłyszała, po tym co ostatnim razem widziała przechadzając się ulicami Miyaushiro, obecność tego żarliwego na wiele sposobów młodziana byłaby kojąca i przydatna. A może nawet tej jednej nocy, tej bardzo konkretnej, dzisiejszej nocy nie poprzestałaby na samym spacerze z nim pod ramię? Może.. może zaproponowałaby mu swoje towarzystwo na o wiele dłużej i intensywniej? Oh, naturalnie była świadoma, że z całym swym zapałem i tak nie zaspokoiłby jej pragnień tak jak zdolny Kojiro, ale stałby się odmianą po jej osobistym tygrysie, w którego pieszczotach za bardzo zasmakowała.
Bowiem ostatnimi czasy w jakiś taki dziwny, nienawykły sobie sposób popadła w.. przyzwyczajenie? Niespodziewaną, acz przyjemną monotonię? Wręcz wierność roninowi, z którym spędziła niejedną noc na ekstatycznych doznaniach? To było nie do pomyślenia. Wychowanie i lata ćwiczeń nie wyzwalały w niej uczuć podobnych przywiązaniu do osób spoza domu, a nawet im zaprzeczały. Takie koncentrowanie się tylko na jednym mężczyźnie najczęściej przytrafiało się, gdy miała do obserwowania głównie jeden cel i jedynie wyzwalając w nim pożądanie mogła się doń odpowiednio mocno zbliżyć, by poznać interesujące siebie sekrety. Niewątpliwie taka strategia pomagała przy wydobywaniu słodkich kąsków od młodego lorda Sasaki, była także rozkosznie przyjemna w swym trudzie.. ale i on nie był głównym celem jej podróży. Zapewne, gdyby wymagała tego sytuacja, to rzeczywiście i z Hataro ległaby na futonie.. aczkolwiek ta myśl była o wiele mniej podniecająca.

Póki co całkiem nieświadomie Kirisu zaprzepaścił swoją szansę na bycie rozrywką łowczyni tej nocy, ale i pomocną.. dłonią, ciałem, ustami odganiającymi od niej natarczywe myśli. A teraz te z pewnością nie dadzą jej szybko zasnąć.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem