Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2012, 17:44   #14
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Maura & F.leia & Hawkeye & Kelly



-Thorze - powiedział spokojnie Amerykanin obserwując cały bal i zachowanie wszystkich gości. -Uspokój się przyjacielu, jesteś aż nadto zdenerwowany - uśmiech jaki pojawił się na twarzy Alessandro był … cóż … przyjacielski, jednakże mogło być w nim coś niepokojącego. Amerykanin pociągnął łyk wina i po raz wtóry oglądnął sobie gości … zastanawiał się czy jest tutaj ktoś interesujący. Jego towarzysz nie uspokoił się

-Może powinieneś się czegoś napić i możesz mi opowiedzieć o tych ciekawych osobistościach, które zawitały do waszego domu -
Thor spróbował się lekko uśmiechnąć, wyszło to trochę makabrycznie. Nerwy wykrzywiły jego twarz w nienaturalnym grymasie. Odchrząknął i przetarł twarz dłonią, jakby wreszcie zdał sobie sprawę, że trochę przesadza. Westchnął, zwinął kieliszek szampana z tacy przechodzącej obok pokojówki i wydoił ją jednym haustem.
- No to - zwrócił się, odrobinę bardziej rozluźniony, do Alessandro - O kim mam ci opowiedzieć, przyjacielu? - rozejrzał się po tłumie obecnych, od kogo tu zacząć? Czekał na sugestię, ale odpowiedź nasunęła się sama. Dostrzegł w tłumie przyjaciela - O, to Walt Montague i jego młoda dama, Doris Peel. Znasz Doris? Jest pisarką, artystką, poetką. Walt, to syn diuka Buccleuch - Alessandro aż otworzył szerzej oczęta. Tego polityka? Tak, tego polityka - Znamy się z ławy szkolnej.
Thor uśmiechnął się i odetchnął widząc w tłumie znajomą i przyjazną twarz. Zamachał do Walta i przywołał go gestem do siebie. Potrzebował rozmowy z bratnią duszą.

Stojący nieopodal Walter przez chwilę zastanawiał się, co zrobić. Nie przepadał za wielkimi przyjęciami, choć umiał je znosić tak, jak się znosi hemoroidy na ten przykład. Nie to, że był odludkiem, ale lubił spędzać czas w gronie wybranych przyjaciół, chociażby Thora, z którym chciał poznać damę swojego serca. Młodszy syn lorda rozmawiał właśnie z jakimś nieznajomym gentlemanem, jednak dostrzegając Waltera aż uśmeichnął się wyraźnie i machnął zapraszając przyjaciela.
- Chodź Doris - zwrócił się Montagu do swojej uroczej przyjaciółki - przedstawię ci mojego dobrego kompana z Oxfordu i jesli mogę klasyfikować Hastingsów, najwięcej on wart z nich wszystkich.

Inni goście zajmowali się swoimi sprawami, szczególnie młodą parą skandalistów. Miało to o tyle dobre skutki, że mniej poświęceno uwagi jemu oraz Doris. Znaczy właściwie to tylko jemu, gdyż lady Peel po prostu była zbyt ładna oraz mająca to wyjątkowe kobiece COŚ, by można ją było ignorować. Podeszli do młodszego z Hastingsów oraz jego rozmówcy.
- Witaj Thor - hrabia serdecznie uściskał dłoń przyjacielowi - miałem nadzieję, że cię zastanę na ślubie. Nie wiem, czy znasz oraz czy pan - zwrócił się do nieznajomego mężczyzny - zna lady Peel - przedstawił córkę aktualnego Ministra ds. Indii, który sprawował swój wysoki urząd pod trzecim premierem z rzędu. - Ja zaś - także wyciągnął rękę do nieznajomego - jestem Walter Montagu. Znamy się z Thorem od lat, obecnie zaś pracujemy obydwaj na Oxfordzie - dodał wyjaśniająco.

Alessandro uśmiechnął się przyjaźnie do dwójki przybyłych. Chociaż kolory jego ubrań były stonowane, z pewnością warte były “małej” fortuny. Chociaż miał coś powiedzieć, do młodego panicza, zamilkł gdy tylko nowi goście podeszli do nich. Wyglądał jednak na zadowolonego, jakby został uratowany od niezbyt przyjemnego obowiązku.

Ukłonił się w stronę kobiety i uścisnął dłoń jej towarzysza

-Alessandro Notaro - powiedział z silnym amerykańskim akcentem -Jestem biznesmenem, a także od czasu do czasu producentem filmowym - ostatni “zawód” dodał niezwykle wesołym tonem, jakby było to droższe hobby czy wręcz jakiś żart, który ciężko pojąć

-Jestem zaszczycony mogąc państwa poznać - dodał zwracając się już w stronę obojga.

Doris umiała się poruszać. Nim przebyła połowę sali, prawie wszystkie oczy zwróciły się na nią, a zwłaszcza na jej bezwstydnie nagie plecy w wieczorowej sukni, wabiące gorzej, niż gdyby miała na sobie dwa cekiny i wstążkę, jak niektóre tancerki z klubów londyńskiego Soho. Papieros trzymała niżej, by dym nie przeszkadzał w rozmowie. Przyjrzała się Thorowi uważnie, z nikłym uśmiechem, gdy Walter wspomniał, że jest najlepszym z Hastingsów.
- Doris Peel- wyciągnęła szczupłą dłoń bez żadnej biżuterii ku mężczyźnie, a potem spojrzała na jego towarzysza ciekawie.

Thor z ulgą przyjął zmianę tempa i pojawienie się starego przyjaciela. Jego pochlebstwa, mimo wszystko, sprawiały Thorowi przyjemność, choć budziły też pewne gorzkie skojarzenia i wspomnienia. Thor potrząsnął lekko głową by odgonić czarne myśli i spojrzał ukradkiem na Alessandro. Trochę się obawiał, że Amerykanin powie coś i wszystko się wyda. Może Walter sprawiał wrażenie miłego i mało podejrzliwego, ale nie był głupi.

Amerykanin nie odzywał się ponownie, dopóki Thor nie zakończył wszystkich uprzejmości. Wydawał się przy tym lekko “znudzony” licznymi konwenansami, jakie panowały wśród brytyjskiej szlachty. Nie był przyzwyczajony do tej całej tytulatury, zwłaszcza, że wiele osób, noszących znaczne tytułu … nie miała żadnej realnej władzy czy wpływów. Było to nad wyraz ciekawe, gdyż wydawało się, że w tym środowisku to szata … zdobiła człowieka.

Gdy ponownie się odezwał mówił spokojnie, jakby tłumaczył zawiłości podróży z Nowego Yorku do Londynu

-Lady Peel, pani rodzina pochodzi z Indii? - zapytał zaciekawiony.

Walter nie odzywał się chwilowo, choć on akurat wiedział, że rodzina Doris ma angielsko - irlandzkie korzenie, jakby sięgnąć dalej. Zresztą chyba w ogóle w Parlamencie nie było rodów, które najpierw osiedliły się w Indiach, a potem wracały do macierzy robiąc polityczne kariery. Ojciec Doris był ministrem, dziad przewodniczącym Izby Gmin, tak zwanym Spikerem, natomiast pradziadek Sir Robert Peel, dwukrotnym premierem za czasów królowej Wiktorii. Jednym słowem, polityczna rodzina, podczas gdy jego klan Montagu - Scott- McDonald raczej skupiał się na szkockich kwestiach lokalnych, wykorzystując swoje wpływy do gromadzenia i tak wielkiego majątku. Obecnie byli najprawdopodobniej największymi posiadaczami ziemskimi Wielkiej Brytanii. Zresztą także Peelowie, których fortuna tkwiła w przemyśle tekstylnym, należeli do niezwykle bogatych rodzin. Nie mniej Montagu czekał, jak Doris odpowie panu Notaro, który wydawał się być niezwykle interesującą osobą. Filmowiec! Montagu jeszcze nie spotkał dotąd żadnego filmowca. Taki ktoś musiał mieć nie tylko pieniądze, ale także wyobraźnię, to zaś, jako naukowiec, naprawdę cenił.

- Oczywiście - Doris bez zmrużenia powiek zaciągnęła się papierosem, obracając go lekko w palcach i zwróciła się do Amerykanina - Moja praprababka była kochanką samego Nadir Szacha, który podbił Kandahar w 1738. Co prawda to raczej korzenie perskie, ale dzięki temu mam mocną głowę do tytoniu i znaczącą kolekcję szmaragdów, które praprababcia dostała na otarcie łez od Nadira. Przekazujemy je w linii żeńskiej z pokolenia na pokolenie, tak samo jak mapę z miejscem ukrycia skarbu rodowego- Pawiego Tronu. Zamierzam udać się do Indii w najbliższym czasie i odzyskać rodzinne dobra, jak tylko pozbędę się paru niedogodności- na przykład reportera, który siedzi tam, za zasłoną.- wskazała sugestywnie kotarę, mając nadzieję, że mężczyźni nie oprą się okazji spojrzenia w to miejsce. Kąciki jej ust wcale nie uniosły się w uśmiechu, skąd. I wcale nie patrzyła na Waltera- wtedy by nie wytrzymała.

Montagu chciał coś powiedzieć, ale otworzył na moment usta, jakby chciał połknąć muchę, po czym moment później zamknął. Wprawdzie nie miał pojęcia, skąd panu Notaro przyszła do głowy sugestia, że minister ds. Indii wywodzi sie z Indii, ale złożył to na karb po pierwsze cudzoziemskiego pochodzenia, po wtóre filmowej wyobraźnie. Jednak odpowiedź Doris powaliła go na podłogę niemal. Szybko wychylił szampana, żeby cokolwiek zrobbić, bowiem przy takim responsie panny Peel, po prostu czuł, że bierze go czkawka. Taaaak, szampan, potem kolejny, złagodził nagły szok.

- Wybaczcie na chwilę. Musze sprawdzić, czy ktoś nie ukrył się wśród kanapek- odparła, nadal starając się nie patrzeć na żłopiącego szampana Waltera - Biedak, mógłby dostać alergii od kawioru...

Ruszyła w stronę stolika z wytwornymi kanapkami i drinkami, mijając wyjście na taras i stolik do brydża. Jej wzrok zatrzymał się na wchodzącym do salonu ciemnowłosym mężczyźnie w dość staromodnym stroju.

Szampan szybko się skończył w dwóch niewielkich lampkach. I dobrze, gdyż niespecjalnie przepadający za alkoholem Walter poczuł lekkie ciepło rozchodzące się po ciele. Póki co, uznawał, swoje zrobił. Pokazał się w towarzystwie lady Peel, kto go chciał, ten widział, jacyś żurnaliści niewątpliwie odnotowali ten fakt, czyli sprawa, przynajmniej na teraz dawała się uznać za załatwioną na cacy. Zresztą, Doris gdzieś wyszła, zaś on chciał chwilę odsapnąć.
- Panie Notaro, Thor, panowie wybaczą. Niewątpliwie będzie jeszcze okazja porozmawiać. Panowie pozwolą, że ich opuszczę. Muszę zaczerpnąć nieco świeżego powietrza - rzeczywiście, właściwie tak obserwując, wszyscy nawiązywali relacje ze wszystkimi, rozmawiali, grali, ziewali … Natomiast faktycznie Walter chciał chwilę postać sobie samotnie na tarasie, lub po prostu wyjść przed pałac, poprosić o bujany fotel oraz trochę pooglądać gwiazdy mając nadzieję, że alkohol wyparuje. Tak, ten ostatni pomysł wydał mu się najlepszy. Szampan szybko wyparowywał, natomiast Walter Montagu miał względny spokój. Cały harmider wesela został gdzieś za nim, choć oczywiście, większość głośnych rozmów z tarasu, lub muzyka, także tutaj dochodziła do jego uszu. Jednak znacznie ciszej. Oceniał uśmiechajac się, że pomysł bujanego fotela był naprawdę tym, czego właśnie pragnął.
 
Kelly jest offline