Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2012, 18:54   #9
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Odnalezienie zabitego rysia przyszło Wilhelmowi nawet łatwo. Ot wystarczyło pójść za śladami jakie zostawił on i ten ktoś kogo ścigał w nocy. Wyraźnie widział, że poszycie leśne zostało naruszone. Ravenwild dokładnie mógł prześledzić tor zjazdu z wzniesienia. Coś jeszcze nasunęło mu się oglądając to miejsce. Ktoś kto zjechał na czterech literach i częściowo przekoziołkował też, musiał się nieźle poobijać. Być może nawet wywichnąć sobie obojczyk, skręcić kostkę czy w inny dość łatwy do rozpoznania sposób uszkodzić swoje ciało. Owa szaleńcza, nocna jazda wcale nie należała do najprzyjemniejszych. Paladyn odkrył też ślady krwi na wystających głazach i korzeniach drzew. Jego ofiara była zatem ranna.

Droga w dół była z pewnością łatwiejsza, niż pod górę. I na pewno szybsza. Ale Wilhelm cieszył się, że nie dane mu było zbyt szybko pokonać tego dystansu nocą i że za dnia jest wstanie o własnych siłach dostać się na górę.
Gdy zziajany stanął wreszcie na szczycie wzniesienia, rozejrzał się tak profilaktycznie po okolicy. Wejście do jaskini znajdowało się w niewielkiej kotlinie. Ale z miejsca gdzie teraz był nie można było dostrzec co jest dalej. Drzewa skutecznie temu przeszkadzały.
Tropiąc własne ślady rycerz dotarł i do truchła. Ryś był naprawdę wielki. Z jego skóry będzie piękny płaszcz. A może każe sobie sprawić dywanik przed kominek?? Rozmyślał Czerny Rycerz przewracająca nogą trupa. I dopiero teraz do niego dotarło jak blisko był śmierci i jak wielkie miał szczęście. Bełt z jego kuszy utkwił w prawym ślepiu drapieżnika. Celny strzał jak na nocne polowanie.
Wilhelm dźwignął ciało wielkiego kota i zarzucił je sobie na kark. Teraz czekała go ta trudniejsza część. Musiał odszukać obozowisko. A ślady jak na złość nie chciały być zbyt wyraźne. Dobrze się maskował szukając po nocy dowcipnisiów smoków udających.

Drapieżnik, którego niósł ze sobą ciążył mu coraz bardziej. Kilkukrotnie miał ochotę porzucić gdzieś truchło i iść dalej. Ale za każdym razem żal mu było takiego trofea.
Osobnik był imponujących rozmiarów. Dobrze odżywiony o lśniącym i przyjemnym w dotyku futrze. Dlatego targał ciało.

Obóz odnalazł, na szczęście, ale po długich poszukiwaniach.
Pierwszy poderwał się Jasper. Podbiegł do rycerza. Podał mu bukłak z winem. Wilhelm zrzucił ciężar z ramion i przyjął wino z wdzięcznością. Od tego biegania po leśnej gęstwinie w gardle mu zaschło, a i żołądek dawał wyraźnie znać o sobie.
Wypiwszy kilka łyków Wilhelm spostrzegł, że bard stoi z rodziawionymi ustami i gapi się na leżace u stóp rycerza ciało leśnego drapieżnika.
- Jak już skończysz podziać moje trofeum, to przygotuj mi coś do jedzenia.
- Tak, tak... - Odparł bezmyślnie bard.
- No to rusz się. - Rycerz pstryknął palcami przed twarzą stojącego jak zahipnotyzowany Jaspera.
To pomogło. Przedwonik paladyna ocknął się i czym prędzej pobiegł w stronę ogniska, nad którym wysiał kociołek z czymś gorącym i aromatycznie pachnącym.
Wilhelm odwrócił się w tamtą stronę. Ślina sama napłynęła do ust. Teraz dopiero poczuł jak bardzo był głody.
I teraz dopiero odkrył, że w obozie są trzy nowe osoby. Kobieta i dwóch mężczyzn. Bergstein był przy nowoprzybyłych. Paladyn widział jak kupcy na klęczkach tłumaczą się kobiecie. Jeden z nich odwrócił na chwilę głowę i dostrzegł stojącego paladyna. Od razu zaczął energicznie wskazywać na bożego sługę i tłuc się w piersi. Pozostali kupcy też popatrzyli na paladyna. Zaraz też poczęli żywiej gestykulować i co rusz wskazywać na paladyna. W końcu nieznajoma zaszczyciła rycerza swym spojrzeniem.



Ravenwild wiele słyszał o krajach dalekich. Sporo tez czytał. Od razu zatem zorientować się mógł, że kobieta nie jest tutejsza. Orientalna uroda i strój mówiły aż nadto.
Podobnie jak wygląd dwóch towarzyszy niewiasty.
I chociaż twarzy jednego z nich nie było widać spod kaptura, Wilhelm jakoś podświadomie wiedział, że ów człowiek jest tak samo obcy tutaj jak i jego pani. Łatwo było się domyśleć, kto tu rządzi i komu obrabowani kupcy.




Wilhelm dostrzegł też dziwnie zakrzywiony miecz wystający spod płaszcza mężczyzny.

Drugi z mężczyzn mógłby uchodzić za tutejszego. Miał tylko nieco ciemniejszą karnację niż Ravenwild czy Bergstein. I nosił się raczej na tutejsza modłę. Nie zakrywał również głowy kapturem.




Dla odmiany posługiwać się musiał zwykłymi mieczami. Ich głownie wystawały tuż nad jego barkami.
Podobnie jak jego towarzysz stał za kobietą, której gęsto tłumaczyli klęczący mężczyźni.

Jasper pojawił się z parująca miską w jednej dłoni i chlebem w drugiej.
- Zapowiada się ciekawe przedstawienie. - Rzekł bard stawiając jedzenie przed paladynem jednocześnie ruchem głowy wskazując w kierunku obcych. - Tak się płaszczyć, przed kobietą. - Grubawy mężczyzna ponownie ruszył w stronę ogniska i sobie też przyniósł jedzenie.
- Przyjechali dziś nad ranem. - Bard usadowił się wygodnie koło Wilhelma. - Jak polowanie panie??
- Trzeba będzie dokładniej przeszukać okolicę. - Wilhelm zatopił łyżkę w gorącym posiłku. Dmuchnąwszy kilkukrotnie w parująca potrawkę wsadził ją sobie do ust. Powiadają, ze głód jest najlepszym kucharzem, ale zapominają dodać, ze człowiek się często wtedy parzy. Ravenwild zaczął energicznie wdychać i wydychać powietrze by schłodzić jedzenie w swoich ustach. Poparzyć sobie język już i tak zdążył.
- Ale w tym celu - Kontynuował zeusowy sługa dmuchając jednocześnie na kolejna łyżkę strawy, tym razem dłużej, by była zdatna do zjedzenia i nie parzyła tak bardzo. - potrzebujemy kogoś kto zna ten teren. Czyli ani ja ani ty. Udam się zatem do pobliskiej osady.
- Pobliskiej osady?? - Jasper zatrzymał łyżkę tuż przed ustami- Ale po co?? - Bard już dobrze wiedział, że to on będzie miał zaprowadzić paladyna do owej osady. - Tu się coś tak ciekawego zapowiada.
- Żeby sprowadzić nam przewodnika. - Powtórzył spokojnie paladyn.
- No tak, przewodnika. - Jasper dodał bardzo rzeczowo. Ale i tak było widać, że nie za bardzo rozumie o co chodzi.
Reszta posiłku, zresztą bardzo szybkiego, minęła im pod znakiem monologu barda, który bardzo był ciekaw co też znalazł rycerz. Uzyskał on tylko mgliste i wymijające odpowiedzi.

Ravenwild wybrał odpowiednie wierzchowce i wyruszyli. A kupcy nadal rozmawiali z kobietą.

Do osady dotarli, gdy słońce stało już wysoko na niebie i to bynajmniej nie dlatego, że mieli do pokonania duży dystans. W linii prostej było to nawet blisko, ale kształtowanie terenu powodowało, że częstokroć musieli z koni zsiadać i pokonywać spory dystanse piechotą.

Wieś swym wygladem nie odbiegała od normy. Czyli była zapadłą dziurą. Z lichymi chatami. Zabiedzonymi ludźmi.
Gdy tylko jeźdźcy pojawili się na skraju wioski dzieci natychmiast czmychnęły do chat. Zresztą nie tylko dzieci. Ravenwild widział jak mieszkańcy w pośpiechu zamykają okiennice i drzwi. Jakby to miało dać im schronienie. Rycerz wątpił by rozpadające się domy chroniły przed czymkolwiek. Na spotkanie nieznajomym z jednej z chat wyszedł starszy mężczyzna. Wyglądał dość komicznie na swoich chudych jak patyki nogach i z grubym brzuchem. Przerzedzoną czuprynę zaczesywał na pożyczkę by ukryć łysinę.
Na jego twarzy znać było zieleniejące i żółkniejące już siniaki. Sądząc z tego co jeszcze było widać, ktoś musiał go porządnie pobić.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 05-06-2013 o 20:58.
Efcia jest offline