Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2012, 20:17   #7
Fielus
 
Fielus's Avatar
 
Reputacja: 1 Fielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodze
Dzień pracy portowej był już w pełni, gdy cała ta opisana powyżej fascynująca zbieranina indywidualności usłyszała zbliżające się do portu, dudniące po bruku ulic równym krokiem buciory żołnierzy marines.
Do dzielnicy portowej wmaszerował cały oddział - dziesięciu ludzi i sierżant. Białe mundury, wyprane i wyprasowane lśniły w słońcu czystością.
Marynarze ustawili się dwójkami w szeregu, a sierżant przespacerował się wzdłuż nich, oceniając ich postawę. Gestykulując żywo wydał kilka rozkazów, po czym odszedł w kierunku knajpy przy której widzieć można Keigara, by zająć wraz z nimi dogodne stanowisko obserwacyjne.
Trzech z marines ruszyło wzdłuż brzegu, rewidując po kolei statki handlowe i pasażerskie. Większość kapitanów niechętnie okazywała dokumentację, a niektórzy posuwali się nawet do odmowy, ale w końcu, ze strachu być może, każdy swoje papiery okazywał.
Trzech kolejnych zajęło się patrolowaniem knajpek portowych, oraz prywatnych domów miejscowej ludności. Dwaj ostatni zaś marines ruszyli środkiem ulicy portowej, rozglądając się bacznie.
W chwili, gdy Yokko miał właśnie dorzucić do puli, marynarze spadli na hazardzistów jak grom z jasnego nieba i potrząsając groźnie muszkietami zmusili ich do porzucenia gry i z uniesionymi w górze rękoma udania się wraz z nimi. Tak, Yokko też musiał.
Colette i Luven mogli obserwować to wszystko z bezpiecznej odległości, gdy nagle jeden marynarz z grupy rewidującej okręty podszedł do nich.
- Poproszę o państwa dokumenty.- Rzucił z niedbałym akcentem.
Tymczasem na kei, gdzie Francis tak hardo prezentował swoją broń i muskuły, zaczął gromadzić się tłum gapiów. W końcu jeden, odważniejszy, zebrał się w sobie i rzucił w głowę ryboluda na wpół nadgryzionym jabłkiem.
- Wynoś się stąd, przybłędo! Nie chcemy tu takich jak ty, dziwadeł!-
 
__________________
" - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika".
Fielus jest offline