Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2012, 20:46   #70
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Marion Hawkwood i Alberto E. I. Caballero Batista
Karczmarz usłużnie podał, to co zamówiliście. Tawerna była pusta. Chłopi z rana pracowali, a podróżni ruszyli dalej, lub spali w pokojach.
Śpiew stali i zgiełk w miasteczku, szybko dobiegł uszu templariusza renegata. Do niego tylko zależało, czy ruszy pomóc, tym co potrzebowali pomocy. Szybko, jęki konających chłopów ustąpiły krzykom kobiet i płaczowi dzieci. Chyba tylko najgorszy potwór nie ruszył by pomóc, bo nawet karczmarz, w końcu miejscowy, złapał siekierę do drewna i ruszył przez pole, w kierunku w którym toczyły się walki.

Wszyscy
Gdyby Marion i Alberto ruszyli by za karczmarzem, zapewne by zauważyli niesamowity popłoch. Lamętujące kobiety, wrzeszczących, porąbanych chłopów oraz tych już martwych. Wszędzie było niesamowicie dużo krwi, ostre miecze trzech najeźdźców nie zważały, czy to kość, czy tkanka, czy kolczuga przechodząca w rodzinie z pradziada, na dziada.
Marion i Alberto, zauważyliby jak jakiś wojownik, nie rycerz, ale też w zbroi, wręcz pozbawia jednego z napastników ramienia, silnym cięciem z nad głowy. Zauważyli by, jak jeden z niewiernych, Arab, podnosi się z klęczek, wyciągając miecz z brzucha jednego z mężczyzny, ubranego w czarny płaszcz, który właśnie dogorywał.
Co spostrzegawsi, zauważyli by jakiś ruch pod jamą wymytą przez deszcze, pod jednym z pobliskich drzew, olbrzymim dębem, zapewne pamiętającym sporą część, jak nie całą historię wsi. Gdyby się zbliżył, usłyszał by ciche łkanie. Gdyby miał wrogie zamiary, niechybnie, jego łepetyna została by rozbita przez celne uderzenie buławą.

Antonio, na równo z Habibim rzucili się na trzeciego nieznajomego, już wtedy odgłosy walki były bardzo ciche, i niedaleko rozróby pojawił się zakonnik Thane, ogarniając wzrokiem pobojowisko. A może rzeź? Oba te określenia pasowały nad wyraz dobrze.
Nim dopadli, trzeci „czarny płaszcz” zdążył pozbawić głów, dwóch pozostałych najemników, które pokulały się w kierunku pola. Dwa krótkie miecze zawirowały, wyśmienicie znosząc walkę na dwa fronty, dostosowując każdą ręką, do szybkości przeciwnika. Jedną kąsał szybko Antoniego, drugą rozbijał potężnymi ciosami słabe bloki Goblina.
W końcu „czarny płaszcz” jakby znudzony walką, odskoczył mocno do tyłu. Szybciej do niego podbiegł do niego sylwan, to też on przyjął na klatkę piersiową solidnego kopniaka, który odebrał mu dech z piersi. W kierunku Antonia, pofrunęły małe kolce, wystrzelone z małej kuszy. Z czterech pocisków, trafił jeden. To wystarczyło, by Toporowi zakręciło się w głowie i runął na ziemię, niczym ścięty najmocniejszym alkoholem. Mężczyzna ruszył w kierunku swojego konia, częstując stalą chłopków. Nie ominęło również karczmarza, który upadł z podciętym udem. Mężczyzna ze stoickim spokojem biegł w kierunku Marion i Alberto, którzy stali na drodze do jego konia. I nagle, tak jakby „czarny płaszcz” stracił swoją szybkość, a w powietrzu rozległ się pogłos gromu. Mężczyzna z wypaloną dziurą w plecach, wpadł niesiony już tylko rozpędem na Antonia, martwym, zimnym wzrokiem.
Za plecami „czarnego płaszcza”, stał Chavarro, z wyciągniętą ręką, która celowała w usmażonego najeźdźcę. Szybko jednak schował ręce pod swoją szatę, szybko odszukując, co poważniej rannych chłopów.

Nigdzie, nie było widać Pedro.

KLIK (Komentarze - Lionheart: W poszukiwaniu potomka Ryszarda Lwie Serce)
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline